Zła wola. Jorn Lier Horst

Zła wola - Jorn Lier Horst


Скачать книгу
podniosła wzrok znad kamery i przyglądała się jego plecom i silnym mięśniom, na których opinała się cienka koszula.

      – W porządku – powiedział w końcu i postawił buty przed więźniem. – Poza kierowcą i kamerzystką będzie nas w samochodzie sześciu, nie licząc pana.

      Zdjął rękawiczki i rozejrzał się za koszem na śmieci, ale go nie znalazł.

      – Inspektor Gram będzie odpowiedzialny za bezpieczeństwo podczas wizji lokalnej – powiedział, wskazując policjanta w kombinezonie.

      Line najechała na niego kamerą.

      Gram przygotował kajdanki transportowe na ręce i nogi. Podszedł do więźnia i dał mu znak, żeby wyciągnął ręce przed siebie.

      Kerr zwrócił twarz w stronę Stillera.

      – Muszę mieć skute nogi? – spytał z rezygnacją w głosie.

      – On decyduje – odparł Stiller, wskazując głową Grama.

      Można było odnieść wrażenie, że zastosowali sprawdzony podział ról: umundurowany policjant wziął na siebie konfrontację z więźniem.

      – Według oceny biegłych istnieje wysokie ryzyko, że będziesz próbował uciec – stwierdził szorstko.

      Adwokat zamachał rękami.

      – W samochodzie będzie was ośmioro przeciwko jednemu – zaprotestował. – A na miejscu jeszcze więcej. Czy to naprawdę konieczne?

      – Ta kwestia nie podlega dyskusji – stwierdził Gram. – Wysłałeś odwołanie do Komendy Głównej Policji i uzyskałeś zgodę na to, aby policjanci biorący udział w wizji lokalnej byli nieuzbrojeni.

      – Doskonale wiecie, dlaczego to zrobiłem – rzekł adwokat. – Podczas zatrzymania mojego klienta dwóch funkcjonariuszy oddało strzał, chociaż nic tego nie uzasadniało. Tylko zbieg okoliczności sprawił, że go nie zastrzelono.

      Gram zignorował go i spojrzał Kerrowi prosto w oczy.

      – Odepnij pasek – poprosił. Kerr wykonał polecenie. Line trzymała kamerę nieruchomo, dokumentując to, jak Gram przeciąga przez nogawkę spodni Kerra łańcuch łączący kajdanki na rękach z kajdankami na nogach, a następnie zamyka stalowe obejmy na jego nadgarstkach i kostkach u nóg.

      Istniało realne niebezpieczeństwo, że Tom Kerr spróbuje zbiec. Został skazany na dwadzieścia jeden lat pozbawienia wolności z możliwością warunkowego zwolnienia po piętnastu latach. To oznaczało, że po upływie tego czasu karę można było przedłużyć o kolejnych pięć lat, jeśli sąd uzna, że ryzyko popełnienia przez Kerra nowego czynu zabronionego nadal jest wysokie. W rzeczywistości zasądzona kara więzienia mogła oznaczać dożywocie. Kerr nie miał nic do stracenia. Uciekając, niczym nie ryzykował.

      – Jesteśmy gotowi? – spytał Stiller.

      Gram skinął głową i przekazał wiadomość przez radio. Jeden z oczekujących strażników więziennych otworzył kolejne drzwi, żeby wyprowadzić ich do podstawionego mikrobusu.

      Line trzymała się na dystans. Do Toma Kerra zbliżała się wyłącznie za pomocą obiektywu. Teraz szedł w jej stronę, skuty kajdankami transportowymi. Stawiał krótkie kroki i powłóczył nogami. Kiedy ją mijał, odwrócił głowę i spojrzał prosto do kamery. Był tak blisko, że czuła jego zapach. Stęchły i nieprzyjemny jak zapach domu, który długo stał pusty.

      2

      – Tam – powiedział Hammer, machnąwszy ręką.

      Boczną żwirową drogę blokował oznakowany radiowóz policyjny. William Wisting zwolnił, włączył kierunkowskaz i zjechał na pobocze.

      Radiowóz wycofał się, żeby go przepuścić. Szyba w oknie zjechała w dół i młoda policjantka wystawiła głowę na zewnątrz. Była jednym z nowo zatrudnionych funkcjonariuszy w sekcji patrolowej, ale Wisting nie mógł przypomnieć sobie jej nazwiska.

      Podjechał bliżej, zatrzymał się na wysokości radiowozu i opuścił szybę. Miała na imię Marlene. Marlene Koht.

      – Jeszcze nie przyjechali – oznajmiła.

      – Jesteśmy przed czasem – rzekł. – Jakiś ruch na drodze?

      Koht zaprzeczyła ruchem głowy.

      – Stoimy tu od trzech godzin – odparła i podniosła z kolan podkładkę do pisania. Do podkładki przypięta była metalowym zaciskiem kartka z krótką listą osób, które wjeżdżały lub wyjeżdżały.

      – Sami mieszkańcy – wyjaśniła.

      Siedzący w fotelu pasażera Hammer przechylił się i spojrzał na nią.

      – Żadnych dziennikarzy? – upewnił się.

      – Żadnych – potwierdziła.

      Wisting podziękował skinieniem głowy. Gdy ruszył, kilka drobnych kamyków uderzyło o nadkola. Pojechał dalej.

      Po obu stronach ciągnęły się czarne pola uprawne. Nierówna droga w końcu doprowadziła ich do gęstego lasu liściastego. Była połowa września. Część drzew już zaczęła gubić żółte liście.

      Droga biegła wzdłuż niskiego kamiennego ogrodzenia. Tu i ówdzie stały małe drogowskazy informujące o zjazdach do okolicznych domków letniskowych. Po kilku minutach dojechali do otwartej polany, gdzie wciąż znajdowały się pozostałości starego tartaku.

      Wisting zawrócił i zaparkował tak, aby nie tarasować drogi innym pojazdom.

      Była dziesiąta pięćdziesiąt.

      Pchnął drzwi auta, chwycił odrzwia obiema rękami i podciągnął się w górę i na zewnątrz. Dzień był przyjemny i słoneczny. Przez krótką chwilę komisarz stał nieruchomo, słuchając śpiewu ptaków, po czym zatrzasnął drzwi, obszedł auto i oparł się o maskę.

      Hammer stanął obok niego i schował ręce do kieszeni spodni.

      – Co sądzisz? – spytał.

      – To jest możliwe – odparł Wisting i mrużąc oczy, spojrzał na niewielki zagajnik po drugiej stronie łąki.

      Mogła gdzieś tam leżeć.

      Taran Norum.

      Miała dziewiętnaście lat, gdy zaginęła, wracając do domu z imprezy w Bekkelaget, na której była z kilkoma koleżankami z klasy. Miała do przejścia niecałe sześćset metrów, przez dobrze sobie znaną okolicę. Akcja poszukiwawcza ruszyła następnego dnia około godziny drugiej. Znaleziono jedynie jej telefon i jeden but.

      Nic nie łączyło Toma Kerra z tym zaginięciem, ale dwa miesiące wcześniej w dzielnicy mieszkaniowej w Stovner w taki sam sposób zaginęła Thea Polden. Niektórzy od początku wskazywali na pewne podobieństwa, ale głośno zaczęto o tym spekulować dopiero wtedy, gdy zniknęła bez śladu Salwa Haddad. Wracała od swojego chłopaka na Hellerud. Trzy dziewczęta w tym samym wieku zaginęły w takich samych okolicznościach. Ciała Thei Polden i Salwy Haddad odnaleziono w pobliżu jeziora Nøklevann. Przed śmiercią obie zostały brutalnie zgwałcone. Taran Norum zaginęła jako druga, ale w trakcie śledztwa i późniejszych procesów sądowych nazywano ją trzecią ofiarą. Tą, której nigdy nie odnaleziono.

      – Psy powinny chyba coś zwęszyć? – zastanawiał


Скачать книгу