Sigmunda Freuda teoria dowcipu, humoru i komiki. Dariusz Grabowski
tym samym czerpiąc rozkosz ze źródła, które przeszkoda uczyniła skądinąd niedostępnym (Freud, 1905b/1997, s. 94–95).
Dalej znajduje się jeszcze jedna interesująca uwaga. Freud stwierdza, że wspomniana przeszkoda to tak naprawdę niezdolność wykształconej, wyżej sytuowanej kobiety do „konfrontacji z tym, co jawnie seksualne” (Freud, 1905b/1997, s. 95). Mężczyzna, któremu przysługuje podobna pozycja społeczna, nawet jeśli faktycznie nie ma przy nim kobiety, odczuwa jej wpływ powodujący opór przed wyrażaniem sprośności w niezawoalowany sposób. W pewnym uproszczeniu, choć wciąż nie narażając się na nadinterpretację, można więc przyjąć, że według Freuda to postawa kobiety pierwotnie decydowała o tym, że mężczyzna musiał trzymać w ryzach swoje zachcianki. To z kolei wskazuje na zewnętrzne (względem mężczyzny) źródło wyparcia.
Komentarze Freuda odnoszące się do dowcipów agresywnych na różne sposoby wskazują na to, że zahamowanie zewnętrzne (wynikające na przykład z realnego zagrożenia karą) i wewnętrzne (związane z poczuciem przyzwoitości) pozostają ze sobą w bliskim związku, choć różnią się tym, że tylko to drugie jest naprawdę w pełni predestynowane do wywołania dowcipnej rozkoszy.
Ponadto osoby, przeciwko którym zwraca się dowcip agresywny, mogą reprezentować sprawy o wiele od nich samych większe albo też takie, które są ściśle związane z przekonaniami, którym hołduje twórca dowcipu (Freud, 1905b/1997). Szczególnie wyraźne jest to w grupie dowcipów żydowskich.
Wraz z pojawieniem się „trzeciej osoby dowcipu” zaczęła się zarysowywać pewna kwestia, do której sedna można wszakże dojść niejako naokoło, uzupełniając uwagi Freuda krótkim komentarzem. Gdy powróci się do hipotetycznej sytuacji, w której powstaje i działa dowcip obnażający (sprośny/wulgarny), można się przekonać, że także do pozostałych mężczyzn (potencjalnych odbiorców dowcipu) należy decyzja, co wolno – a czego nie – w ich towarzystwie: w nie mniejszym, a być może nawet w większym stopniu niż kobiecie przysługuje im przywilej wyznaczania i egzekwowania prawa. Pewien zakres wulgarnej sprośności, odpowiednio zakamuflowany pod przebraniem dowcipu, jest przez nich dozwolony, a wręcz pożądany; udany dowcip zostaje nagrodzony powszechną wesołością.
Niemal w każdej grupie istnieje jednak granica, której nie można przekroczyć, by nie narazić się na ostracyzm. W niektórych środowiskach poziom przyzwolenia na sprośność i/lub agresję jest znacznie większy niż w innych, jednak nawet tam niektóre dowcipy nie wywołają pożądanej reakcji. Łatwo wykazać to na przykładzie dowcipu agresywnego, który, podobnie jak dowcip obsceniczny, służy – zdaniem Freuda – zaspokajaniu impulsów, od najmłodszych lat podlegających najpierw zewnętrznym, a następnie coraz potężniejszym wewnętrznym ograniczeniom (Freud, 1905b/1997). W środowisku antysemitów wulgarny dowcip o Żydach z pewnością spotka się z uznaniem i wywoła salwy śmiechu. Jeżeli jednak zdarzy się tak, że słuchacze są dodatkowo przywiązani do jakiejś wspólnej idei czy wartości, na przykład polskości, to dowcip obraźliwy dla Polaków z pewnością nie wywoła podobnej reakcji, nawet jeśli będzie technicznie dobry.
Ten banalny przykład dowodzi, że w samą naturę dowcipu jest wpisana w jakiś sposób figura jego odbiorcy (słuchacza), którą Freud nazywa „trzecią osobą dowcipu”. Dodatkowo w naturalny sposób tłumaczy również to, dlaczego dowcip tendencyjny w większym stopniu aniżeli niewinny podlega zewnętrznym, kulturowym uwarunkowaniom. W modelowej sytuacji mielibyśmy więc do czynienia z trzema instancjami zaangażowanymi w dowcip: pierwszą osobą, której przychodzi on do głowy; drugą, która jest jego obiektem (ofiarą); oraz trzecią, która jest postronnym obserwatorem zaangażowanym do roli odbiorcy dopełniającego pracę dowcipu (przez co badacz rozumie wszystkie działania mechanizmu dowcipu potrzebne do uwolnienia rozkoszy). Od reakcji tej ostatniej osoby zależy, czy to, co zostało opowiedziane przez pierwszą, zasługuje na miano dowcipu. Jeśli bowiem jakaś forma we wszystkim przypomina dowcip, ale nie wywołuje u odbiorcy pożądanego doznania rozkoszy, to w zasadzie nie sposób rozstrzygnąć, czy faktycznie jest dowcipem.
Freud zdaje się dostrzegać tę kwestię, formułując tezę o „subiektywnym uwarunkowaniu dowcipu”: „[u]warunkowanie to zdaje się świadczyć o tym, że tylko to jest dowcipem, co za dowcip uważam. To, co dla mnie jest dowcipem, dla innego może być jedynie śmieszną anegdotką” (Freud, 1905b/1997, s. 99). Należy przy tym mieć na uwadze wcześniejsze rozważania, na podstawie których została stwierdzona zależność osobistych, wewnętrznych zahamowań, które warunkują powstawanie dowcipu, od zewnętrznych, kulturowych wymagań reprezentowanych przez trzecią osobę, to znaczy odbiorcę dowcipu.
Ojciec psychoanalizy w krótkiej adnotacji dowodzi, że istnieją przypadki, w których dowcip kryje się za komiczną fasadą (1905b/1997). Kolejny raz odróżnia więc dowcip od komiki, co więcej – podejrzewa, że komika może być użyta przez dowcip jako przykrywka dla jego własnych celów. Niemniej jednak różnica między nimi jest na tyle subtelna, że przykrywce tej łatwo dać się zwieść i niekiedy dopiero pogłębione badanie pozwala wydobyć dowcip z pozornie komicznej anegdoty (Freud, 1905b/1997). Dodatkowo Freud wskazuje na wcale nierzadkie występowanie „przypadków granicznych”, w których proporcjonalnie jest więcej komiki niż dowcipu, lecz poza tym działają one w zasadzie podobnie do dowcipów. Nietrudno przy tym odnieść wrażenie, że kryterium, którym posługuje się twórca psychoanalizy przy ocenie tego, czy za daną dykteryjką faktycznie może się skrywać dowcip, jest w dużym stopniu subiektywne. Pośrednio jednak sam się do tego przyznaje – czy nie taki sens ma wszakże uwaga o subiektywnych uwarunkowaniach dowcipu?
Zresztą komiczność to niejedyna fasada, za którą może się ukryć dowcip. Niektóre dowcipy wykorzystują w tym samym celu logikę, a wówczas mamy do czynienia z dowcipnymi sofizmatami. Freud w tej kategorii przywołuje zwłaszcza dowcipy o Żydach, do których odnosi dodatkowe zastrzeżenie, że są one zdecydowanie lepsze, jeśli ich autorami są sami Żydzi. To również wynika z subiektywnych uwarunkowań dowcipu. W tym wypadku oznacza to związek między twórcą dowcipu a tym, do czego dowcip się odnosi (Freud, 1905b/1997). Także do tej kwestii austriacki badacz powróci w rozdziale piątym.
Na obecnym etapie studiów nad Dowcipem… sedno Freudowskiej koncepcji wydaje się już właściwie całkiem jasne: ojciec psychoanalizy stara się dowieść, że dowcip umożliwia przedostanie się do świadomości nieświadomej pobudki, a więc właściwie jej realizację. A jednak nie może być po prostu tak, że stłumione tendencje (agresywne lub seksualne) przynoszą rozkosz z chwilą, gdy się ujawnią, ponieważ wówczas nie istniałaby motywacja do trzymania ich w stanie wyparcia. Przeciwnie, ich pojawienie się w świadomości musi niechybnie wywołać brak rozkoszy (Freud, 1915a/2009). Parafrazując zdanie Freuda z tekstu Wyparcie, można ująć to tak, że to, co w jednym miejscu dostarcza rozkoszy, w drugim budzi jej brak (Freud, 1915a/2009). Poza tym rodzi się pytanie, czym wyróżnia się dowcip pośród innych dostępnych analitycznemu badaniu formacji nieświadomego, to jest: symptomów, marzeń sennych i czynności pomyłkowych.
Omawiany rozdział, a tym samym Część analityczną rozprawy, wieńczy lista odmian dowcipu tendencyjnego, poszerzona o dwie dodatkowe kategorie: „dowcip cyniczny” oraz „spekulatywny”. Pierwszy z nich nie jest wycelowany w konkretne osoby lub grupy, lecz krytykuje wartości, ideały, przekonania czy nawet wiarę w Boga. W ogóle dowcip – zdaniem Freuda – często celuje znacznie wyżej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Osoby, które wyśmiewa, bywają tylko pośrednikami, a faktyczny obiekt jego ataku jest o wiele donioślejszy (Freud, 1905b/1997).
Szczególnie interesujący wydaje się w tym kontekście ostatni spośród wyróżnionych przez Freuda rodzajów dowcipu tendencyjnego, nazwany „spekulatywnym”. Tym, w co on uderza, jest „sama pewność naszego poznania – jedno z dóbr spekulatywnych” (Freud, 1905b/1997, s. 108). Jako przykład dla tego typu dowcipu posłużyła Freudowi anegdota o dwóch Żydach jadących pociągiem kolei galicyjskich. Jeden z nich pyta drugiego o cel podróży, a gdy tamten odpowiada, że jedzie do Krakowa, pierwszy zarzuca mu kłamstwo, ponieważ domyśla się, że gdy jego towarzysz mówi, że