Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918. Grzegorz Gauden
pod znakiem pogromów żydowskich. Dokumenty chwili., dz. cyt., s. 38.
25 TsDIAL 505.1.210. L.p. 12 prot. z dn. 11 grudnia 1918.
26 L. Kania, W cieniu Orląt lwowskich. Polskie sądy wojskowe, kontrwywiad i służby policyjne w bitwie o Lwów 1918–1919, Uniwersytet Zielonogórski, Zielona Góra 2008, s. 148.
27 Historia Longines w Polsce od 1888 roku i poszukiwania najstarszego zegarka tej marki w kraju!, on-line: https://zegarkiipasja.pl/artykul/17901-historia-longines-w-polsce-i-poszukiwania-najstarszego-zegarka-w-kraju (dostęp 3.12.2018).
Rozdział IV
Kamienica Zippera zamyka pierzeję Rynku od strony północno-zachodniej, przy wlocie w ul. Krakowską, ulicę bogatych sklepów, których właścicielami byli Żydzi.
Ulica Krakowska prowadzi do pl. Krakowskiego i znajdujących się tuż obok pl. Strzeleckiego i pl. Gołuchowskich zamieszkałych wtedy w większości przez Żydów.
Za nimi zaczyna się Zamarstynów, stara żydowska część Lwowa, odpowiednik krakowskiego Kazimierza.
***
Po symbolicznym zalegalizowaniu pogromu w najważniejszym miejscu Lwowa polscy żołnierze ruszyli z Rynku w ul. Krakowską.
Strzelają do witryn sklepowych, wybijają granatami żaluzje i drzwi, strzelają do napotkanych Żydów i do ludzi w oknach.
Za nimi posuwa się rosnący tłum cywilów. Po przejściu tego pochodu na ul. Krakowskiej nie ocalał żaden sklep. Na jezdni i chodnikach leżały pierwsze trupy Żydów. Przed domami stali płaczący mężczyźni i kobiety wzywający ratunku. Na próżno.
Piątkowego poranka 22 listopada 1918 roku cywile trzymali się z tyłu, posuwali się za strzelającymi i rabującymi żołnierzami, podoficerami i oficerami wojsk polskich.
***
Sklep Chane Rosche Katz przy ul. Krakowskiej 25 został obrabowany w piątek przed południem. Jej mąż próbował interweniować w sobotę rano u polskiego oficera. I to nie we własnej sprawie. Prosił, by ten położył kres trwającym rabunkom. Kiedy podał swoje nazwisko, usłyszał „Żydzi do Palestyny” i został uderzony w twarz28.
***
Rano i przed południem 22 listopada na ul. Krakowskiej wojskowi i cywile rabowali sklepy. Potem przyszła kolej na mieszkania. Najpierw niższe piętra, potem wyższe.
„W piątek o godz. 4 jeden oficer legionowy i 2 legionistów wpadło na drugie piętro (…)” kamienicy przy ul. Krakowskiej 25 – zeznała Chane Rosche Katz. Żołnierze twierdzili, że szukają żydowskich milicjantów, którzy mieli tu przebywać w czasie rządów ukraińskich29. Na ganku oficer pobił nahajką Jakóba Bleia. Samo fizyczne okrucieństwo mu nie wystarczało. Kazał przywołać żonę i dzieci Bleia i zmusił ich, aby przyglądali się katowaniu męża i ojca.
Oficer bił tak zapalczywie, że aż sam się skaleczył. To go dodatkowo rozjuszyło. Zmęczony batożeniem Bleia, zażądał wody. Pijąc, pochwalił się, że jest z Warszawy i udało mu się już zdobyć futro.
Jego żołnierze ukradli skatowanemu futrzaną czapkę.
***
Przez okno, posługując się lornetką teatralną, Baczes starał się obserwować ulicę. Kiedy zaczęło się rozjaśniać, ujrzał na niej polskich milicjantów. Zatrzymują przechodzących Żydów i bardzo brutalnie ich biją. Rabują z wszystkiego, co ci mają przy sobie.
Znikają mu z oczu, a potem wracają z kilkoma cywilami. Prowadzi ich osobnik przezywany Krzywym Edkiem. Pracował kiedyś jako murarz, a teraz jest pomocnikiem hycla. Krzywy Edek wskazuje im żydowskie sklepy na ul. Smoczej. Ci rozbijają szyby w witrynach i rabują.
Około godz. 7.30 Baczes dostrzegł nadchodzących od strony pl. Zbożowego ok. 60 legionistów. Towarzyszący im oficerowie widzą trwające rabunki, ale nie reagują.
***
Określenie „legionista” pojawia się w relacjach polskich obrońców Lwowa. „Odsiecz Lwowa to także legioniści (…)”30 – pisał kpt. Antoni Kamiński i właśnie „legionistom” przypisywał z dumą największe zasługi podczas walk w obronie Lwowa w dniach od 1 do 21 listopada 1918 roku.
Opisał też odbudowę jesienią 1918 roku we Lwowie formacji wywodzących się z legionów Piłsudskiego, związanych z POW31.
***
W zeznaniach Baczes używa słowa „legioniści”. Słowo to pojawia się nieustannie w zeznaniach żydowskich, chyba nawet częściej niż słowo „żołnierz”.
Termin ten ma jednak w tych kontekście zupełnie inne znaczenie aniżeli to, którym posługuje się kpt. Kamiński.
W dniach 22 i 23 listopada 1918 roku i następnych dla lwowskich Żydów „legionista” to każdy polski wojskowy czy uzbrojony napastnik z polskimi oznakami militarnymi, mówiący po polsku.
I słowo „legionista” pojawiać się będzie na dalszych stronach tej książki właśnie w tym znaczeniu, które odnajdujemy w zeznaniach ofiar i świadków pogromu.
***
Baczes ujrzał ze swojego mieszkania przy ul. Bóżniczej napływających polskich mieszkańców Lwowa:
W tym czasie nadszedł tłum, w którym zauważyłem lepsze twarze, także panie w eleganckich płaszczach, kapeluszach, woalkach i rękawiczkach, które stanęły wprost naprzeciw mych okien na rogu Bóżniczej i Smoczej. Widziałem, jak legioniści podeszli z (…) [nieczytelne – przyp. G.G.] na ul. Smoczej po zrabowaniu każdy dawał swej damie pakunek32.
Kupcowa Katz widziała także w tłumie na ul. Krakowskiej panie w kapeluszach.
***
Imponuje ówczesna dbałość o przestrzeganie form publicznego pojawiania się osób przynależnych do najlepszych sfer we Lwowie.
Niedopuszczalne było, aby doktorowa A., profesorowa B., inżynierowa C., dyrektorowa D., hrabina E., mecenasowa F. mogły pojawić się na ulicy bez kapelusza i rękawiczek. Kobieta na ulicy bez nakrycia głowy to służąca albo przyjezdna młoda dziewczyna ze wsi.
Ówczesna etykieta wykluczała także pojawienie się na ulicy kobiety z dobrego towarzystwa samotnie. Jeśli nie towarzyszył jej mężczyzna, musiała być co najmniej w towarzystwie służącej.
Na zdjęciu ul. Halickiej33 z przełomu XIX i XX wieku wszystkie eleganckie kobiety noszą kapelusze, są w sukniach do kostek albo do ziemi, mają rękawiczki, czasami woalki.
To była wytworna ulica drogich sklepów prowadząca od pl. Halickiego do Rynku. Po przeciwnej stronie Rynku jej przedłużeniem jest ul. Krakowska. Na ul. Halickiej w dniu 22 listopada 1918 roku obrabowane zostały wszystkie sklepy żydowskie.
Elegancka kobieta nie mogła nieść osobiście jakiegokolwiek pakunku. Od tego były służące.
Polskie damy w czasie pogromu nie uchybiły obowiązującej etykiecie. „Panie w kapeluszach przychodziły razem ze służącymi, by te zabierały zrabowane rzeczy do domów” – zeznała kupcowa Katz34.
O