Racer. Katy Evans
udam się na tor, z jakiegoś powodu odruchowo chwytam za błyszczyk i przeciągam nim po ustach.
Jest słonecznie i gdzieś w oddali słyszę warkot silników.
To ostatni dzień jazd testowych i na torze nie dzieje się tak dużo jak w dniu wyścigów, zatem atmosfera jest nieco swobodniejsza. Ale ja czuję się tak zestresowana jak nigdy dotąd. Właśnie wprowadziłam kogoś nowego do naszego zespołu – bardzo utalentowanego, ale trochę zbyt lekkomyślnego faceta, który będzie dysponować milionami dolarów zainwestowanymi przez mojego ojca.
„Będzie dysponować pieniędzmi, których już nie mamy”.
Widzę, że w naszym namiocie są już moi bracia. Niepokój, jak sądzę, nie przyniesie mi niczego dobrego, więc wypuszczam powietrze z płuc, całuję tatę w policzek i idę do przyczepy, żeby przygotować mu kawę. Czekając, aż się zaparzy, zerkam na telefon.
Clark:
Kolacja dziś wieczorem?
No zgódź się.
Clark to zeszłoroczny mistrz Formuły 1 i nasz rywal. Postanawiam, że nie będę odpisywać. W tym momencie drzwi pokoju się otwierają i oddech na krótką chwilę grzęźnie mi w gardle, bo w progu staje Racer.
Ma na sobie rozpięty kombinezon rajdowy, którego góra zwisa mu z bioder i uderza rękawami o boki jego ciała. Twardą, pozbawioną grama tłuszczu klatkę piersiową pokrywa biały podkoszulek.
Przełykam ślinę.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry – odpowiada, lekko się uśmiechając.
Jego wzrok przenosi się na moją komórkę, więc ją odkładam.
Nalewam kawy do filiżanki, a Tate przechodzi obok mnie i kieruje się w stronę wyjścia.
Wypuszczam powietrze z ust, czując, że drżą mi ręce.
Wychodzę na zewnątrz i widzę, że moi bracia pochylają się nad maską naszego świeżo zreperowanego samochodu.
– Pozwólcie mu wziąć Kelsey – zwracam się do nich.
Drake potrząsa głową.
– Kelsey jest zbyt narowista.
– Jaki jest sens sprowadzać nowy talent do zespołu, jeśli nie możemy powierzyć mu naszego najlepszego auta? Dajcie mu Kelsey. On sobie poradzi. – Kiedy spojrzenia moje i Racera się spotykają, przekazuję mu bezgłośnie: „Lepiej, żebyś to udźwignął”.
A on wydaje się rozbawiony. Wkłada ręce w rękawy nomeksowego kombinezonu i zapina suwak. Drake przeklina pod nosem i gestem przywołuje mechaników, Claya i Adriana, aby pomogli mu dopasować siedzenie.
– Kelsey jest narowista i zwinna. Dasz sobie z nią radę?
– Czy ona da sobie radę ze mną? – Racer puszcza oko i wkłada kask, a ja próbuję uporać się z wrażeniem, jakie robią na mnie jego roziskrzone niebieskie oczy.
Co mnie opętało, że sprowadziłam tu tego faceta i obiecałam braciom, że będę umiała nad nim zapanować? Ledwie daje radę patrzeć mu w oczy przez kilka sekund, nie czując przy tym, że on potrafi przejrzeć mnie na wylot. Przejrzeć fasadę, którą wznoszę. I zobaczyć tę małą dziewczynkę, która po prostu chce, żeby wszystko było dobrze.
Ale nie mogę pozwolić, aby moje uczucia przejęły nade mną kontrolę. To nowy początek, nowa szansa, a widok nadziei w oczach ojca jest dla mnie wystarczającym powodem, żeby nad sobą panować.
Racer wślizguje się do auta i teraz widać już tylko jego błyszczący kask z tęczową szybką. Silnik ożywa z warkotem i zaczyna się rozgrzewać.
Jego wibracje rezonują w moim ciele.
Patrzę, jak Kelsey – numer trzydzieści osiem – mknie po torze niczym burza, kreśląc najdoskonalszą linię, jaką można sobie wymarzyć. Płynne wchodzenie w zakręty jest trudnym zadaniem… dla nowych kierowców.
A ten facet… On jest naprawdę dobry.
Zajebiście dobry!
Po pierwszych kilku okrążeniach aż odbiera mi mowę.
Racer wraca do boksu i wjeżdża prosto do naszego garażu. Wyskakuje z auta, zdejmuje kask, który trafia prosto w moje ręce, i okrążywszy auto, kieruje się w stronę Adriana, głównego mechanika.
– Ciężko chodzi na zakrętach. Zmniejsz docisk.
– Jeśli to zrobię, Kelsey będzie latać i nad nią nie zapanujesz – mówi Adrian.
Racer niespokojnym gestem zsuwa górę kombinezonu z tułowia i bierze wodę, którą mu podaję, a potem po prostu stoi bez słowa, jak gdyby oczekiwał od mechaników wykonania polecenia.
– Dzięki – mamrocze, na chwilę spotykając się ze mną spojrzeniem, a potem idzie do auta i patrzy na nie z wyrazem skupienia na twarzy.
Przesuwam wzrokiem po jego karku. Ciemne włosy odstają od głowy w lekkim nieładzie – nie tylko dlatego, że właśnie wyszły spod kasku. Są po prostu sterczące z natury.
Pod białą koszulką widzę ciemne plamki sutków i zarys twardych mięśni klatki piersiowej.
Staram się nie zwracać uwagi na jego muskularne ramiona i wąskie biodra, które podkreśla pas kombinezonu. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu miałam przed oczami kogoś tak seksownego.
Uświadamiam sobie, że moi bracia się kłócą, a on wciąż tu stoi i czeka…
Jest równie wysoki jak oni, ale bardzo wyrazisty i wygląda tak, że człowiek musi się zatrzymać, wlepić w niego spojrzenie i zadać sobie wiele trudu, aby w końcu odwrócić wzrok. Po godzinie dyskusji prowadzonych przez moich braci na temat różnych modyfikacji Racer znów zapina kombinezon, wkłada kask, wsiada do auta i z rykiem silnika wraca na tor.
W brzuchu mam tysiące supłów. Wykonuje pierwsze okrążenie. Potem drugie, podczas którego jeszcze przyspiesza. Nie potrafię oderwać od niego wzroku. Nie stracił kontroli nad autem. W jego rękach Kelsey jest całkowicie spokojna. On sprawia, że to wszystko wydaje się proste, choć wiem, że jest zajebiście trudne.
– Jaki czas? – pyta ojciec.
– Minuta, dwadzieścia sześć sekund i dziewięć setnych – odpowiada Drake z chronometrem w ręku, wytrzeszczając oczy.
Gdzieś za naszymi plecami Clay mówi do Racera przez mikrofon w słuchawkach:
– Oby tak dalej. Jesteś o milisekundę od najszybszego okrążenia.
Kiedy auto w końcu wraca do boksu, moim braciom brakuje słów. Wszyscy trzej patrzą na Racera z jakąś nabożną czcią.
Pierwszy odzywa się Drake:
– Witamy w zespole HW Racing. – Ściska rękę Tate’a i uśmiecha się do mnie.
Odwzajemniam jego uśmiech i przenoszę wzrok na Racera. Zdjął kask i trzyma go luźno przy biodrze, patrząc na mnie dumnym męskim wzrokiem.
Zaczynam się rumienić.
– Rozwaliłeś system. Chyba nigdy nie widzieliśmy, aby żółtodziób rozwijał takie prędkości nowym autem na nowym torze – mówi Clay.
Racer wkłada sobie kask pod pachę, a potem uderza pięścią w dłoń.
– Wiedziałem!
– Skąd? – pytam go.
Uśmiecha się i w jego policzku pojawia się dołeczek.
– Bo przyjechałem tu, żeby zostać, dewastatorko.
Czuję, jak pod wpływem jego uśmiechu