Sekretne życie introwertyków. Jennifer Granneman
– przychodzi do pracy, żeby, no wiecie – pracować. Nie po to, żeby się zaprzyjaźniać.
Zastanawia się, czemu miałaby więcej mówić. Dobrze wykonuje swoją pracę. Nie ma nic przeciwko swoim współpracownikom. „Po prostu lubię być sama” – mówi. „Lubię myśleć i przebywać w swoim małym świecie. Dzięki temu czuję się zrelaksowana i wolna. Czasem jednak przez moich kolegów zaczynam czuć się jak przestępczyni tylko dlatego, że jestem introwertyczna. Chciałabym, żeby środowisko pracy było bardziej wspierające dla ludzi takich jak ja. Nie mamy przecież żadnych złych zamiarów”.
Amanda to kolejna introwertyczka, która czuje się nie na miejscu. Kiedy zaczynała studia, nie utożsamiała się jeszcze z tym słowem. Szybko jednak okazało się, że różni się od swoich kolegów. Po zajęciach, zamiast wracać do akademika i wpychać się do czyjegoś maleńkiego pokoju z tuzinem innych znajomych, spędzała czas samotnie. Odkryła niewielki park niedaleko kampusu i spędzała tam długie godziny, ucząc się i czytając.
„Nie wiedziałam, czemu to robię ani co mi to daje” – powiedziała mi. „Po prostu potrzebowałam pobyć sama. Nie byłam nieśmiała ani aspołeczna. Nie miałam pojęcia, że czas spędzany w parku pozwala mi na nowo zebrać energię, nie rozumiałam też, dlaczego tak pragnę samotności, której moi koledzy nie potrzebują”.
Po kilku godzinach spędzonych w parku mogła wrócić do akademika i „jakoś wytrzymać niekończące się interakcje”, które ją tam czekały. Wciąż miała jednak z tyłu głowy, że inni studenci tego nie robią. Czemu tak się od nich różniła?
No i jest jeszcze Justin. Na studiach zapisał się na kurs komunikacji. Wiedział oczywiście, że komunikacja to znacznie więcej niż słowa. Ale i tak od razu poczuł się nie na miejscu. W grupie było pełno ekstrawertyków, którzy umieli tylko dużo i głośno mówić.
„Wszyscy zdawali się świetnie bawić i ciągle plotkowali” – powiedział mi. „Kiedy kolega zauważył, że jako jedyny się nie odzywam, zapytał, o co chodzi. Odpowiedziałem, że jestem introwertykiem i nie zawsze mam ochotę rozmawiać”. Chłopak spojrzał na niego jak na kosmitę i zapytał złośliwie, po co w takim razie zapisał się na kurs komunikacji. Justin tylko się uśmiechnął i nigdy więcej się do niego nie odezwał.
Czemu napisałam tę książkę? Napisałam ją dla Kei, Amandy i Justina. Napisałam ją dla introwertycznej dwunastolatki, którą kiedyś byłam, która nie wiedziała, czemu przebywanie z przyjaciółmi tak ją męczy. Napisałam ją dla wszystkich członków społeczności skupionej wokół Introvert, Dear. A co najważniejsze, napisałam ją dla ciebie.
Oto coś dla wszystkich cichych.
Nadeszła pora, by zmienić sposób, w jaki świat postrzega introwertyków. Nadeszła pora, by zmienić sposób, w jaki siebie postrzegamy. Zdradzę ci sekret: trzeba zacząć od pracy nad swoją introwersją, zamiast z nią walczyć. Pokażę ci, jak to zrobić. Czytaj dalej.
Rozdział 2
NAUKA O INTROWERSJI
Czy przydarzyło ci się kiedyś coś podobnego? Jesteś na przyjęciu czy domówce. W pokoju jest pełno ludzi, gra muzyka, jest naprawdę głośno. Robisz, co możesz, żeby zachowywać się przyjaźnie, godzisz się na small talk, chociaż wolałbyś być w domu i oglądać ulubiony serial na Netflixie. Wszyscy wokół wyglądają, jakby świetnie się bawili, więc też się uśmiechasz – nie chcesz odstawać. Po pewnym czasie jednak cały ten hałas cię przerasta, więc wycofujesz się na pustą kanapę w opuszczonym kącie i robisz sobie przerwę. Z tego miejsca możesz zobaczyć wszystko. Rola milczącego obserwatora zaczyna ci się podobać. Dostrzegasz drobiazgi, których dotąd nie zauważałeś, a twój umysł je analizuje. W ciszy czujesz, że twoja energia powraca.
Jeśli jesteś introwertykiem, prawdopodobnie domyślasz się, co się dalej stanie. Nie minie wiele czasu, a ktoś zauważy, że jesteś sam. Zazwyczaj to ekstrawertyk. Siada obok ciebie, przekraczając granicę twojej świątyni. Potem następuje pytanie, którego nie znosisz: „Wszystko w porządku?”.
Milczysz, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Możesz powiedzieć szczerze: „Jestem introwertykiem i musiałem sobie zrobić chwilę przerwy”. Najprawdopodobniej jednak, zaskoczony i zestresowany, odpowiadasz w panice: „Taaak! Wszystko w porządku”.
Ekstrawertyk patrzy na ciebie dziwnie. Unosi brew, zaniepokojony. Wzdychasz i wracasz na imprezę.
Mnie coś takiego przydarzyło się wiele razy. Nie rozumiałam, co się dzieje. Na imprezach, w czasie grupowych kolacji i happy hours wszyscy wokół zdawali się świetnie bawić. Wydawało się wręcz, że mają coraz więcej energii. Dlaczego tylko ja wydawałam się wypalona? Dzisiaj znam sekret: chodzi o to, w jaki sposób introwertycy zostali zaprogramowani.
W tym rozdziale przyjrzę się badaniom naukowym dotyczącym introwersji. Odpowiem na pytanie: „Dlaczego przebywanie w towarzystwie męczy introwertyków” oraz na kilka innych dotyczących natury introwertyków. Mam nadzieję, że kiedy poznasz reguły rządzące twoim spokojnym temperamentem, lepiej zrozumiesz siebie i pokochasz się takim, jakim jesteś.
Molekuła Sex, Drugs & Rock’n’Roll
Powód, dla którego introwertycy i ekstrawertycy różnie reagują na sytuacje takie jak imprezy, ma wiele wspólnego z obecnym w mózgu związkiem chemicznym zwanym dopaminą. Dopaminę nazywa się czasem „molekułą Sex, Drugs & Rock’n’Roll”, bo pomaga kontrolować układy przyjemności i nagrody w mózgu. To fajny opis, ale nie w pełni prawdziwy. Dopamina sama w sobie nie gwarantuje, że poczujesz przyjemność. Gwarantuje, że podnieci cię sama możliwość jej zaistnienia. Kiedy w restauracji kelner pokazuje ci tacę pełną kuszących deserków, a ty cieszysz się, że zaraz jeden z nich zjesz – to właśnie działa dopamina.
Dopamina jest obecna zarówno w mózgach introwertyków, jak i ekstrawertyków. Według Scotta Barry’ego Kaufmana, dyrektora naukowego Imagination Institute, różnica polega na tym, że ekstrawertycy mają bardziej aktywny układ nagrody. Innymi słowy, mówiąc najprościej, kiedy ekstrawertycy widzą potencjalną nagrodę, podniecają się nią bardziej niż introwertycy. Nagroda to na przykład zainteresowanie ludzi, status społeczny, pieniądze, jedzenie i szanse na seks (tak, prawdą jest to, co podejrzewacie – badania pewnego uniwersytetu w zachodnich Niemczech dowodzą, że ekstrawertycy rzeczywiście zazwyczaj uprawiają seks częściej niż introwertycy, chociaż nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy jest to seks udany).
Jeśli jakaś możliwość cię ekscytuje, masz więcej energii i motywacji, żeby ją urzeczywistnić. Innymi słowy, dopamina pomaga zredukować twój wysiłek. To dlatego ekstrawertycy często entuzjastycznie dyskutują z obcymi, w grupach zwracają na siebie uwagę i wykonują śmiałe ruchy, nie męcząc się tak jak introwertycy. Ci ostatni nie czerpią aż takiej energii ze swojego otoczenia – zwłaszcza z towarzystwa. Możliwość zaprzyjaźnienia się z kimś nowym czy zyskania popularności nie jest dla nas szczególnie ekscytująca. To wyjaśnia też, dlaczego introwertycy po towarzyskich spotkaniach czują się tak zmęczeni: nasz wysiłek nie ulega redukcji jak u ekstrawertyków.
Badanie przeprowadzone w 2005 roku przez Michaela Cohena i jego kolegów wykazało powiązanie między dopaminą a ekstrawersją. Poprosili oni jego uczestników, by zagrali w grę hazardową podłączeni pod skaner mózgu. Prawdopodobnie nie będzie dla ciebie zaskoczeniem, że dane zdobyte dzięki neuroobrazowaniu różniły się u ekstra- i introwertyków. Kiedy ryzyko się opłaciło, ekstrawertycy reagowali silniej w dwóch obszarach mózgu: jądrze półleżącym i ciele migdałowatym. Jądro półleżące odgrywa kluczową rolę w obwodzie nagrody w mózgu i stanowi część układu dopaminowego. Ciało migdałowate przetwarza bodźce emocjonalne. Wyniki badań Cohena dowodzą, że introwertycy przetwarzają