CHŁOPIEC Z LASU. Harlan Coben
Zawsze robiła na mnie wrażenie idiotki.
– Naprawdę?
– Bez obrazy.
– Nie czuję się obrażony.
– Była piękna – dodała Hester.
– Tak.
– Ale głupia. Czy jestem nietaktowna?
– Cheryl mogłaby tak pomyśleć.
– Nie obchodzi mnie, co mogłaby pomyśleć.
– Mnie też. – Uśmiech Orena Carmichaela ją oszołomił. – To odbijanie piłeczki jest fajne.
– Prawda?
– Ale coś mi się zdaje, że nie przyjechałaś tutaj, żeby słuchać moich ciętych ripost.
– Czemu nie. – Hester odchyliła się na krześle. – Jak dzieciaki nazywają sytuację, w której wykonuje się kilka rzeczy naraz?
– Wielozadaniowość.
– Otóż to. – Założyła nogę na nogę. – Może to właśnie teraz robię.
Mogłaby powiedzieć, że ma słabość do mężczyzn w mundurach, gdyby nie było to takim banałem. Tak czy owak, Oren Carmichael pięknie prezentował się w mundurze.
– Pamiętasz, kiedy tu ostatnio byłaś? – zapytał.
Hester uśmiechnęła się.
– To było z powodu Jeffreya.
– Z kładki dla pieszych zrzucał jajka na samochody.
– Stare dobre czasy – mruknęła. – Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie, ale do Iry, żeby odebrał Jeffreya z posterunku?
– Iry aż tak się nie bałem.
– Mnie bałeś się bardziej?
– Jeśli chcesz użyć czasu przeszłego, proszę bardzo. – Oren Carmichael odchylił się na oparcie krzesła. – Chcesz powiedzieć, w jakiej sprawie przychodzisz, czy mamy dalej prowadzić tę pogawędkę?
– Sądzisz, że pójdzie nam lepiej?
– Pogawędka? Nie może chyba pójść gorzej.
Trzydzieści cztery lata temu Oren wchodził w skład grupy, która znalazła w lesie małego chłopca. Wszyscy, łącznie z Hester, byli przekonani, że zagadka szybko zostanie rozwiązana, ale nikt nigdy nie zgłosił się po Wilde’a. Nie udało się odkryć, kto porzucił go w lesie i jak chłopiec tam w ogóle trafił. Nie ustalono również, jak długo tam przebywał i jak zdołał przetrwać.
Po tych wszystkich latach nadal nikt nie wiedział, kim, do diabła, jest Wilde.
Hester zastanawiała się przez chwilę, czy nie zapytać Orena o Wilde’a, dowiedzieć się, co u niego słychać, i dopiero potem przejść płynnie do właściwego powodu swojej wizyty.
Ale Wilde nie powinien jej już interesować, więc od razu przystąpiła do rzeczy.
– Naomi Pine. Wiesz, kto to jest?
Oren Carmichael splótł dłonie i oparł je na swoim płaskim brzuchu.
– Myślisz, że znam każdą licealistkę w tym miasteczku?
– Skąd wiedziałeś, że jest licealistką?
– Nic ci nie umknie. Powiedzmy, że ją znam.
Hester zastanawiała się, jak to ująć, ale w końcu stwierdziła, że lepiej wyłożyć karty na stół.
– Wiem z dobrze poinformowanego źródła, że zaginęła.
– Z dobrze poinformowanego źródła?
Okej, więc może jednak nie wyłożyła na stół wszystkich kart. Boże, ale ten Oren był przystojny.
– Tak – potwierdziła.
– Czy twój wnuk nie jest przypadkiem w wieku Naomi?
– Udajmy, że to zbieg okoliczności.
– Swoją drogą, to dobry dzieciak. Mam na myśli Matthew.
Hester nie odpowiedziała.
– Nadal trenuję szkolną drużynę koszykówki – podjął Oren. – Matthew jest tak samo pracowity i waleczny jak…
Nie wymówił imienia Davida. Żadne z nich się nie poruszyło. Na dłuższą chwilę zawisło między nimi ciężkie milczenie.
– Przepraszam – odezwał się w końcu Oren.
– Nie masz za co przepraszać.
– Czy mam znowu udawać? – zapytał.
– Nie – odparła cicho. – Nigdy. Nie, kiedy chodzi o Davida.
Oren, jako szef miejscowej policji, był w tamtą noc na miejscu wypadku.
– Odpowiadając na twoje pytanie, nie, nic mi nie wiadomo, żeby Naomi zaginęła – oznajmił.
– Nikt tego nie zgłosił?
– Nie, a dlaczego miałby?
– Ona od tygodnia nie chodzi do szkoły.
– I co z tego?
– Więc może byś tak wykonał parę telefonów?
– Martwisz się?
– To za mocno powiedziane. Po prostu by mnie uspokoiło.
Oren podrapał się po brodzie.
– Czy jest coś, co powinienem wiedzieć?
– Poza numerem mojego telefonu?
– Hester…
– Nie, nic. Wyświadczam tylko komuś przysługę.
Oren zmarszczył brwi.
– Wykonam parę telefonów – rzucił po chwili.
– Świetnie.
– Domyślam się, że nie chcesz, żebym zrobił to później i przekazał ci telefonicznie, co zdołałem ustalić?
– A co, taki jesteś teraz zajęty?
Westchnął. Zadzwonił najpierw do domu Naomi. Bez odpowiedzi. Następnie do szkolnej kancelarii. Sekretarka kazała mu zaczekać.
– Nieobecność uczennicy została zweryfikowana – poinformowała go po chwili.
– Rozmawiała pani z jej ojcem?
– Ja nie, ale ktoś inny z kancelarii.
– I co powiedział?
– Mam tylko zaznaczone, że nieobecność jest usprawiedliwiona.
– Nic więcej?
– A co? Sugeruje pan, że powinnam ją odwiedzić?
Oren zerknął na Hester, a ta pokręciła głową.
– Nie. Sprawdzam po prostu wszystkie opcje. Coś jeszcze?
– Tylko to, że dziewczyna będzie chyba musiała powtarzać klasę, jeśli ostro nie przysiądzie fałdów w wakacje. W tym semestrze ma bardzo dużo nieobecności.
– Bardzo dziękuję.
Oren rozłączył się.
– Bardzo dziękuję – powiedziała Hester.
– Nie ma za co.
– Wiem, skąd znasz Matthew – odezwała się po krótkim namyśle. – Bo znasz mnie i znałeś Davida. A także z drużyny koszykówki.
Oren