Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт

Niespokojna krew - Роберт Гэлбрейт


Скачать книгу
tego przyznać.

      Strike w głębi duszy wątpił w prawdziwość tego stwierdzenia. Ignorowanie niewygodnych faktów szło zazwyczaj w parze z zamiłowaniem Polwortha do ryzyka i wizjonerskich pomysłów. Strike miał jednak za dużo własnych kłopotów, by przejmować się jego problemami, więc uniósł kufel.

      – No to twoje zdrowie, stary – powiedział, mając nadzieję, że odwrócił uwagę Polwortha od polityki.

      – Dzięki – odparł Polworth, unosząc kufel. – Jak oceniasz szanse Arsenalu? Zakwalifikuje się?

      Strike tylko wzruszył ramionami, ponieważ obawiał się, że rozmowa na temat prawdopodobieństwa zapewnienia sobie miejsca w Lidze Mistrzów przez londyński klub piłkarski znów doprowadzi do dyskusji o braku lojalności Cormorana wobec Kornwalii.

      – Jak tam twoje życie uczuciowe? – spytał Polworth, próbując innej taktyki.

      – Nie istnieje – odrzekł Strike.

      Polworth się uśmiechnął.

      – Według Joanie skończysz u boku swojej wspólniczki. Tej Robin.

      – Naprawdę? – powiedział Strike.

      – Wspomniała mi o tym, kiedy wpadłem z wizytą w ubiegły weekend. Naprawiałem jej satelitę.

      – Nie mówili, że się popsuła – powiedział Strike, jeszcze raz unosząc kufel i przechylając go lekko w stronę Polwortha. – Dzięki, stary.

      Jeśli sądził, że odwróci uwagę przyjaciela, to mu się nie udało.

      – Mówili tak obydwoje. Ona i Ted – podjął Polworth. – Obydwoje uważają, że to będzie Robin.

      Strike nie odpowiedział, lecz Polworth nie dawał za wygraną.

      – Więc nic się między wami nie dzieje?

      – Nie – powiedział Strike.

      – Jak to? – Polworth zmarszczył brwi. Strike, podobnie jak w kwestii niepodległości Kornwalii, uparcie odmawiał zajęcia oczywistego i pożądanego stanowiska. – To niezła laska. Widziałem ją w gazecie. Może nie dorównuje Madame Furii – przyznał. Było to przezwisko, które nadał przed laty byłej narzeczonej Strike’a. – Ale z drugiej strony, nie jest pieprzoną szajbuską, prawda, Diddy?

      Strike się roześmiał.

      – Lucy ją lubi – powiedział Polworth. – Mówi, że bylibyście idealną parą.

      – Kiedy rozmawiałeś z Lucy o moim życiu uczuciowym? – spytał Strike odrobinę mniej przyjaznym tonem.

      – Jakiś miesiąc temu – odparł Polworth. – Przywiozła chłopców na weekend i zaprosiliśmy ich wszystkich na grilla.

      Strike pił i milczał.

      – Mówi, że świetnie się dogadujecie – ciągnął Polworth, wciąż go obserwując.

      – Tak, to prawda – potwierdził Strike.

      Polworth czekał z uniesionymi brwiami.

      – To by wszystko spieprzyło – powiedział Strike. – Nie zamierzam narażać agencji.

      – Jasne – odrzekł Polworth. – Ale jednak cię kusi?

      Na chwilę zapadła cisza. Strike starał się nie patrzeć w stronę ciemnowłosej kobiety i jej towarzyszki, które z pewnością właśnie o nim rozmawiały.

      – Może parę razy przyszło mi to do głowy – przyznał – ale ona jest teraz w trakcie paskudnego rozwodu. Zresztą już i tak spędzamy ze sobą pół życia i odpowiada mi w roli wspólniczki.

      Z uwagi na ich wieloletnią przyjaźń oraz na to, że już doszło między nimi do starcia z powodów politycznych i że Polworth miał tego dnia urodziny, Strike starał się nie okazywać najmniejszej urazy z powodu tych pytań. Każda znana mu osoba będąca po ślubie zdawała się rozpaczliwie ponaglać innych do małżeństwa, bez względu na to, jak słabą reklamę robiła tej instytucji. Na przykład Polworthowie żyli w stanie permanentnej wzajemnej wrogości. Strike częściej słyszał, jak Penny nazywa swojego męża „tym kutasem” niż jego imieniem, a wieczorami Polworth raczył przyjaciół barwnymi opowieściami o tym, jak zaspokaja swoje ambicje oraz dba o własne interesy kosztem żony i mimo jej protestów. Obydwoje wydawali się najszczęśliwsi i najbardziej odprężeni w otoczeniu przedstawicieli własnej płci, a przy tych rzadkich okazjach, gdy Strike gościł w ich domu, spotkania zawsze odbywały się zgodnie z zasadą naturalnej segregacji: kobiety gromadziły się w jednej części domu, mężczyźni w drugiej.

      – A jeśli Robin chce mieć dzieci? – spytał Polworth.

      – Chyba nie chce – powiedział Strike. – Lubi tę pracę.

      – Wszystkie tak mówią – odrzekł lekceważąco Polworth. – Ile ona ma lat?

      – O dziesięć mniej niż my.

      – Będzie chciała mieć dzieci – orzekł Polworth z przekonaniem. – Wszystkie chcą. U kobiet to się dzieje szybciej. Ich wyścig z czasem zaczyna się wcześniej.

      – W każdym razie nie będzie miała dzieci ze mną. Bo ja ich nie chcę. Zresztą im jestem starszy, tym wyraźniej czuję, że nie nadaję się do małżeństwa.

      – Stary, też tak myślałem – powiedział Polworth. – Ale potem sobie uświadomiłem, że zabierałem się do tego z zupełnie niewłaściwej strony. Opowiadałem ci, jak to się stało, prawda? Że w końcu oświadczyłem się Penny?

      – Chyba nie – odparł Strike.

      – Nie opowiadałem ci tej historii z Tołstojem? – spytał Polworth zaskoczony swoim niedopatrzeniem.

      Strike, który zamierzał właśnie pociągnąć łyk piwa, ze zdumienia odstawił kufel z powrotem. Od podstawówki Polworth, który miał umysł ostry jak brzytwa, lecz gardził wszelkiego rodzaju nauką nieznajdującą natychmiastowego praktycznego zastosowania, wystrzegał się wszystkich materiałów drukowanych oprócz instrukcji obsługi.

      – Tołstoj – oznajmił Polworth, opacznie interpretując minę Strike’a. – Ten pisarz.

      – Aha – powiedział Strike. – Dzięki za wyjaśnienie. W jaki sposób Tołstoj…?

      – Przecież właśnie ci mówię, nie? Drugi raz rozstałem się z Penny. Ględziła o zaręczynach, a ja nie byłem gotowy. No więc siedzę w tym barze i opowiadam Chrisowi, że mam dość słuchania jej przynudzania o pierścionku. Pamiętasz Chrisa? Taki duży sepleniący gość. Poznałeś go na chrzcinach Rozwyn. W każdym razie przy barze siedzi samotny nawalony facet, taki trochę pedzik w sztruksowej kurtce i z falowanymi włosami. Szczerze mówiąc, gość działa mi na nerwy, bo widzę, że wszystko słyszy, no więc w końcu pytam go, na co się, kurwa, gapi, a on spogląda mi prosto w oczy i mówi: „Jedyny sposób, żeby taszczyć ciężar i dalej móc używać rąk, to przywiązać go sobie do pleców. Ożeń się i znowu będziesz mógł używać rąk. Jeśli się nie ożenisz, nigdy nie będziesz mógł zająć rąk czymś innym. Spójrz na Mazankowa, na Krupowa. Przez kobiety zniszczyli sobie karierę”. Myślałem, że Mazankow i Krupow to jego kumple. Spytałem, po co mi o tym, kurwa, opowiada. I wtedy wyjaśnił, że cytuje tego pisarza, Tołstoja. Zaczęliśmy gadać i mówię ci, Diddy, ta chwila odmieniła moje życie. Zapaliło mi się światełko – powiedział Polworth, wskazując powietrze nad swoją łysiejącą głową. – Dzięki niemu zobaczyłem to wyraźnie. Pułapka męskości, stary. Jak zwykle próbuję wyrwać jakąś dupę w czwartkowy wieczór, znowu wracam do domu sam, uboższy, wynudzony jak mops. Pomyślałem o kasie, którą wydawałem, uganiając się za cipkami, o tym całym zawracaniu głowy i o tym, czy chcę samotnie oglądać pornosy w wieku czterdziestu lat, i doszedłem do wniosku, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Właśnie po to jest małżeństwo.


Скачать книгу