Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
pan porozmawiać ze mną o mojej matce.
Strike milczał.
– Zniknęła – podjęła Anna. – Nazywała się Margot Bamborough. Była lekarką. Pewnego wieczoru skończyła pracę, wyszła z przychodni i nikt jej więcej nie widział.
– Kontaktowała się pani z policją? – spytał Strike.
Anna dziwnie się roześmiała.
– O tak… To znaczy zawiadomiono policję… było dochodzenie. Ale niczego nie ustalili. Po prostu zniknęła – powiedziała Anna. – W siedemdziesiątym czwartym.
Ciemna woda obmywała kamienie i Strike’owi wydało się, że słyszy, jak foka oczyszcza mokre nozdrza. Minęło ich trzech pijanych chłopaków idących wężykiem w stronę przystani. Strike zastanawiał się, czy wiedzą, że ostatni prom odpłynął o szóstej.
– Chodzi o to… – dodała pospiesznie kobieta. – Bo widzi pan, w ubiegłym tygodniu… spotkałam się z medium.
O kurwa – pomyślał Strike.
W czasie swojej kariery detektywistycznej natykał się niekiedy na pośredników w kontaktach ze światem zjawisk nadprzyrodzonych i czuł dla nich jedynie pogardę: uważał za pijawki wysysające pieniądze z kieszeni mamionych i zdesperowanych ludzi.
Wodę przecięła łódź motorowa, której silnik posiekał nocny spokój na kawałki. Najwyraźniej był to środek transportu oczekiwany przez trzech pijanych chłopaków. Zaczęli się śmiać i trącać łokciami na myśl o nieuchronnej chorobie morskiej.
– Dowiedziałam się od tego medium, że dostanę „znak” – ciągnęła niezrażona Anna. – Ta kobieta powiedziała: „Dowiesz się, co się stało z twoją matką. Dostaniesz znak i musisz za nim podążyć. Już niebawem ujrzysz wyraźną drogę”. Więc kiedy zobaczyłam pana w pubie, Cormorana Strike’a w Victory, ten zbieg okoliczności wydał mi się tak niesamowity, że pomyślałam: muszę z panem porozmawiać.
Lekka bryza mierzwiła ciemne włosy Anny poprzetykane siwizną.
– Chodź, Anno, powinnyśmy już iść – powiedziała rzeczowo blondynka. Objęła ciemnowłosą ramieniem. Strike zobaczył obrączkę lśniącą na jej palcu. – Przepraszamy, że zawracałyśmy panu głowę – dodała, zwracając się do Strike’a.
Blondynka próbowała delikatnie odsunąć Annę. Ta pociągnęła nosem i mruknęła:
– Przepraszam. Chyba… wypiłam za dużo wina.
– Chwileczkę.
Strike często wyrzucał sobie nieuleczalne pragnienie wiedzy, swoją niezdolność do zignorowania swędzącego miejsca, zwłaszcza gdy był tak zmęczony i rozdrażniony jak tego wieczoru. Rok siedemdziesiąty czwarty był jednak rokiem jego narodzin. Margot Bamborough była zaginiona tak długo, jak on istniał na tym świecie. To było silniejsze od niego: chciał się dowiedzieć czegoś więcej.
– Spędzają tu panie urlop?
– Tak. – Tym razem odezwała się blondynka. – Mamy w Falmouth drugi dom. Na stałe mieszkamy w Londynie.
– Jutro tam jadę – powiedział Strike (Kurwa, co ty wyrabiasz? – spytał głos w jego głowie.) – ale chyba mógłbym zahaczyć rano o Falmouth i spotkać się z paniami, jeśli znajdą panie czas.
– Naprawdę? – Anna się wzruszyła. Nie widział łez napływających do jej oczu, ale wiedział, że się pojawiły, ponieważ po chwili je wytarła. – Och, byłoby wspaniale. Dziękuję. Dziękuję! Podam panu adres.
Na wieść o ponownym spotkaniu ze Strikiem blondynka nie okazała żadnego entuzjazmu. Gdy jednak Anna zaczęła grzebać w torebce, powiedziała:
– Nie szukaj, mam wizytówkę.
Wyjęła portfel z tylnej kieszeni dżinsów i podała Strike’owi wizytówkę z napisem „Dr Kim Sullivan, certyfikowany psycholog BPS” i z widniejącym poniżej adresem w Falmouth.
– Świetnie. – Strike wsunął wizytówkę do portfela. – W takim razie do zobaczenia jutro rano.
– W zasadzie rano mam umówione połączenie konferencyjne – odrzekła Kim. – Będę wolna od dwunastej. To dla pana za późno?
Przesłanie było jasne: będziesz rozmawiał z Anną tylko w mojej obecności.
– Nie, w porządku – zapewnił Strike. – Do zobaczenia o dwunastej.
– Bardzo dziękuję! – powiedziała Anna.
Kim sięgnęła po rękę Anny i kobiety odeszły. Strike patrzył, jak przechodzą pod latarnią, a potem znowu odwrócił się w stronę morza. Motorówka z pijanymi chłopakami właśnie znikała w oddali. Wydawała się maleńka, pomniejszona przez szeroką zatokę, a warkot jej silnika powoli cichł, zmieniając się w odległe bzyczenie.
Zapominając na chwilę o wiadomości do Robin, Strike zapalił drugiego papierosa, wyjął komórkę i wygooglował Margot Bamborough.
Pojawiły się dwa różne zdjęcia. Pierwsze było ziarnistym portretem atrakcyjnej twarzy o regularnych rysach, szeroko rozstawionych oczach i falowanych włosach w kolorze ciemny blond, przedzielonych pośrodku przedziałkiem. Kobieta miała na sobie koszulę z kołnierzykiem modnym w latach siedemdziesiątych, a pod nią coś, co wyglądało na szydełkowy top.
Drugie zdjęcie ukazywało tę samą osobę w młodszym wydaniu, ubraną w słynny czarny gorset króliczka Playboya, dopełniony czarnymi uszami, czarnymi pończochami i białym ogonem. Trzymała tacę z czymś, co wyglądało jak papierosy, i uśmiechała się do obiektywu. Druga młoda kobieta, identycznie ubrana, stała rozpromieniona obok niej, miała trochę wystające zęby i była bardziej zaokrąglona niż jej smukła koleżanka.
Strike skrolował, dopóki obok nazwiska Margot nie znalazł wzmianki o pewnej sławnej postaci.
[…] Margaret „Margot” Bamborough, młoda lekarka i matka, której zniknięcie 11 października 1974 roku przejawiało pewne podobieństwa do historii uprowadzenia Very Kenny i Gail Wrightman przez Creeda.
Bamborough, która pracowała w przychodni Świętego Jana na Clerkenwell, była umówiona z przyjaciółką na szóstą w lokalnym pubie Three Kings. Nigdy tam nie dotarła.
Kilkoro świadków widziało małego białego vana jadącego w tej części miasta z dużą prędkością mniej więcej w porze, w której Bamborough szłaby na umówione spotkanie.
Komisarz Bill Talbot, który prowadził dochodzenie w sprawie zniknięcia Bamborough, od początku był przekonany, że młoda lekarka padła ofiarą seryjnego mordercy, który grasował wtedy w południowo-wschodniej części miasta. Nie znaleziono jednak żadnego śladu Bamborough w suterenie, w której Dennis Creed więził, torturował i zabił siedem innych kobiet.
Charakterystyczne dla Creeda ucinanie głów zwłokom ofiar…
3
Atoli teraz opowiedzieć pora
Britomart przygody oraz dziwne dzieje.
Edmund Spenser
The Faerie Queene
Gdyby ten dzień przebiegał zgodnie z planem, Robin Ellacott byłaby już po długiej kąpieli, leżałaby w łóżku w wynajętym mieszkaniu na Earl’s Court, miałaby zrobione pranie i czytałaby nową powieść. Zamiast tego siedziała w swoim bardzo starym land roverze, zziębnięta i wyczerpana mimo łagodnej wieczornej pogody, wciąż ubrana w to, co włożyła o wpół do piątej rano, i obserwowała oświetlone okno Pizza Express w Torquay. W lusterku wstecznym widziała swoją bladą twarz, zaczerwienione niebieskie oczy oraz jasnorude włosy częściowo schowane pod czarną czapką i wymagające umycia.
Od czasu do