Magia szacunku do siebie. Osho
zaciekawił się zawartością zwoju. Chciał dowiedzieć się, na czym polega ta cała tradycja. Z jakiego to powodu następnego ranka należy odesłać zwój otrzymany od rabina? Zdecydował więc, że go otworzy. I co zobaczył? To był bardzo stary zwój… miał prawie dwa tysiące lat… I wiecie, co się okazało? Był to rachunek za ostatnią wieczerzę!
Żydzi wciąż nalegają, aby zapłacić przynajmniej za wieczerzę. Oczywiście Jezus umarł, nie zapłaciwszy, więc…
Zasadniczo religia jest buntem przeciwko martwej tradycji, nic nieznaczącej konwencji. Jest rewolucją, która ma zrodzić nowy rodzaj człowieka, nową świadomość.
Kult nie zajmuje się nowym człowiekiem i nie chce, aby on kiedykolwiek się pojawił, ponieważ to, co stare, jest łatwe do kontrolowania. Po co tworzyć problemy? Kto wie, jaki byłby ten nowy człowiek?
I mają rację. Nowy człowiek może sprawiać problemy. Nie będzie akceptował żadnych idiotycznych koncepcji. Będzie zadawał pytania. Nie będzie łatwowierny. Będzie człowiekiem, który poszukuje. Będzie wątpił – nie wierzył.
Człowiek religijny wątpi i nigdy nie wierzy. Poszukuje, gdyż wątpliwości prowadzą do poszukiwań. Szuka, dopóki nie odnajdzie własnej odpowiedzi. A wtedy nie musi już wierzyć, bo po prostu wie.
Jeśli zapytasz go, czy wierzy w Boga, odpowie przecząco. Będziesz zaskoczony, że człowiek religijny udzielił takiej odpowiedzi. Jeśli zapytasz go o to ponownie, wyjaśni ci: „Powtarzam: nie wierzę, ponieważ wiem. Wiara jest dla ślepców. Ślepy musi wierzyć, że istnieje światło. Człowiek, który ma oczy, po prostu je widzi. Czy ty wierzysz w światło?”.
Wyznawcy są posłuszni, gotowi się poddać, podporządkować każdej idiotycznej koncepcji. Zapytaj chrześcijanina, jak rozumie narodziny z dziewicy. Bo przecież każdy chrześcijanin w nie wierzy. A jeśli nie wierzy, widać kiepski z niego chrześcijanin…
Kilka dni temu biskup Londynu stracił swoje stanowisko, gdyż powiedział, że nie wierzy w narodziny z dziewicy. A skoro w to nie wierzy, nie jest chrześcijaninem, więc tym bardziej nie może być biskupem; biskupem, który wkłada niebezpieczne idee do ludzkich umysłów, który jutro może stwierdzić, że nie wierzy w Ducha Świętego… Na pewno przyjdzie mu do głowy pytanie „Kim jest ten cały Duch Święty?”. Dlaczego robi takie nieświęte rzeczy – biedna dziewica Maria jest w ciąży, a Duch nadal pozostaje święty.
Jeśli podważysz narodziny z dziewicy i Ducha Świętego, to jak długo jeszcze będziesz wierzył w Boga? Z całej Trójcy został ci tylko on, ale przecież nigdy go nie widziałeś i nie znasz nikogo, kto go widział. Mogą cytować święte pisma, ale to nie wystarczy człowiekowi religijnemu. On chce zakosztować prawdy sam. To jednak stanowi problem dla kultu i nie ma znaczenia, co to za kult – hinduistyczny, muzułmański, chrześcijański, żydowski… Nie ma to znaczenia – wszystkie one są kultami. Być może na samym początku istniał człowiek religijny. Mówię, że być może tak było, choć księża są tak przebiegli, że potrafią zbudować Kościół, nawet jeśli u jego podstaw nie stoi ciało prawdziwie religijnego człowieka. Dla nich nie jest to konieczne.
Przypomniała mi się pewna krótka historia…
Młody diabeł przybiegł do naczelnego diabła, wołając:
– Natychmiast coś zrób! Jakiś człowiek właśnie odkrył prawdę. Przybiegłem od razu, bo trzeba z tym coś zrobić. Musimy powstrzymać prawdę, bo ona zniszczy nasz biznes.
Oczywiście, jeśli ludzie staną się prawdomówni, zaczną odkrywać prawdę, a wówczas diabeł nie będzie miał nic do roboty. Stary diabeł zaśmiał się tylko i tak mu na to odpowiedział:
– Jesteś jeszcze młody, nic nie wiesz o tym biznesie. Nasi ludzie już się tym zajęli.
– Ale nikogo od nas tam nie widziałem.
– Minie trochę czasu, zanim to zrozumiesz. A czy widziałeś księży wokół tego człowieka?
– Tak.
– To są właśnie nasi ludzie. Nie pozwolą wydostać się prawdzie. Uczynią z niej dogmat i nie zostawią tego człowieka nawet na chwilę. Niech sobie znajdzie prawdę. Oni go otoczą, staną się mediatorami pomiędzy nim a masami. A to wszystko są nasi agenci.
Wszyscy księża to agenci diabła. Nie interesuje ich prawda ani poszukiwanie najwyższej rzeczywistości. Są zainteresowani jedynie tym, jak wykorzystać ludzki strach i ludzką chciwość.
Wykorzystują twój strach, tworząc piekło. Wykorzystują twoją chciwość, tworząc niebo. Wykorzystują twoją bezradność, tworząc Boga. Dają ci odpowiednie pisma, mantry, modlitwy i zapewniają: „Teraz jesteś chroniony. Nie musisz się bać, bo nie jesteś już bezbronny. A my zawsze tu będziemy – pomiędzy tobą a Bogiem. Możesz na nas liczyć”. Tymczasem nic nie wiedzą o Bogu i nie mają z nim nic wspólnego. Bóg jest jednak wygodną koncepcją, dzięki której mogą wykorzystywać ludzi chorych psychicznie, zalęknionych, bojaźliwych – a w takiej kondycji jest cała ludzkość.
Kiedy pojawia się człowiek religijny, zaczyna cię przemieniać. Nie pociesza cię w chorobie, ponieważ to nie pomoże ci jej zwalczyć. Jedynie transformacja pozwoli ci stać się samodzielnym, zadowolonym z siebie i z egzystencji.
Ale przecież ksiądz nie chce, żebyś był zadowolony. Chce, żebyś był niezadowolony, w przeciwnym razie po co w ogóle miałbyś do niego przychodzić? On nie chce, żebyś stał się odważny. Masz na zawsze pozostać tchórzem, bo tylko tchórz będzie się czołgał do jego stóp. Człowiek odważny nie ma potrzeby przychodzić do księdza.
Sytuacja jest naprawdę dziwna – chrześcijanie nas nazywają kultem! A to oni są kultem. Hinduiści nazywają nas kultem; a to oni stanowią kult, bo ich religijni ludzie zmarli dwa, trzy albo pięć tysięcy lat temu. Zresztą, nikt nie może potwierdzić, że na samym początku faktycznie istniała jakaś religijna osoba. Być może od zawsze była to jedynie fikcja.
Georgij Gurdżijew, jeden z najbardziej przenikliwych intelektualistów stulecia, mawiał: „Nigdy nie istniał Jezus Chrystus. Było to jedynie przedstawienie, które odgrywano od czasu do czasu. Powoli księża zdali sobie sprawę z tego, że można je wykorzystać, wpisać w historię”. Jedno jest pewne – oprócz chrześcijańskiego Nowego Testamentu w żadnym innym piśmie nie ma nawet wzmianki o Jezusie Chrystusie.
Gdyby rzeczywiście pojawił się człowiek pokroju Jezusa, to niemożliwe, żeby jego imię nie zaistniało w jakichś księgach żydowskich, zwłaszcza wtedy, kiedy został ukrzyżowany. A przecież to właśnie ukrzyżowanie sprawiło, że Jezus przeszedł do historii. W zasadzie cała znana nam historia została podporządkowana Jezusowi: nawet wydarzenia określamy jako te, które miały miejsce przed narodzinami Chrystusa, i te, które nastąpiły po nich… Tak postrzegamy historię. Jezus, właśnie ten człowiek, stał się punktem centralnym całej historii. I będąc tak ważną postacią, nie jest nawet wspomniany w żadnym innym źródle – ani w żydowskich, ani w rzymskich księgach, bo Judea była w tych czasach pod wpływami Cesarstwa Rzymskiego.
W dokumentach rzymskich powinny być wzmianki o Jezusie. Jeśli zostaje ukrzyżowany człowiek, to na pewno zasługuje on na miejsce w dokumentach. Jednak nigdzie nie ma po nim nawet śladu – z wyjątkiem czterech ewangelii napisanych przez jego czterech uczniów… Jest po prostu nieobecny. Jeśli te cztery ewangelie zaginą, Jezus pozostanie jedynie legendą. Tak właśnie twierdził Gurdżijew: że ci spryciarze użyli przedstawienia teatralnego, aby wokół Jezusa stworzyć historię i, oczywiście, własny biznes!
Dopóki jestem na tym świecie, nikt nie przyzna wam rangi religii, a stanowicie religię tylko wtedy, kiedy ja jestem tutaj. Kiedy odejdę, najlepiej byłoby, gdybyście rozprzestrzenili się – jak rozprzestrzenia się zapach. Najgorsze byłoby ustanowienie kultu, bo wtedy ci wszyscy ludzie – chrześcijanie i żydzi, hinduiści i muzułmanie – zaakceptowaliby was jako religię. Taak, zostaniecie zaakceptowani jako religia, jeśli ustanowicie