Syn nieskończoności. Adam Silvera
czym pielęgniarki kładą go na noszach i prowadzą do sali, do której nie mamy już wstępu. Nawet nie próbuję siedzieć w poczekalni i udawać, że jakieś czasopismo będzie w stanie odwrócić moją uwagę. To nie działało przez niezliczone godziny czekania na wieści o tacie, tak samo będzie w przypadku Emila. Maszeruję w kółko po korytarzu, Prudencia śledzi mnie wzrokiem, gdy krążę bez końca od recepcji do neutralnych płciowo toalet. Nie wiem, ile mija czasu, ale od ponurych myśli odrywa mnie mama, wykrzykując moje imię.
– Gdzie on jest? – pyta, przyciskając dłoń do piersi.
– Zabrali go już na oddział ratunkowy.
Mama zauważa nasze przygnębienie i przyciąga nas.
– A z wami wszystko w porządku? Nie trzeba wam lekarza?
– Nic nam nie jest. Dzięki, Carolino – odpowiada Prudencia.
Mama przeciąga palcami po moim spuchniętym oku.
– Co się stało?
– Wracaliśmy właśnie do domu, kiedy… – Zamykam się. Nie zamierzam opowiadać o mocach brata; to jego decyzja. – Jakieś widmo napadło nas w pociągu. Radziliśmy sobie do czasu, aż Emil nie stracił przytomności na środku ulicy. Przywieźliśmy go tutaj na wypadek, gdyby to był jakiś skutek uboczny działania mocy widma.
Mama wybucha płaczem.
– Co mu się stało? Jaką moc miało widmo?
– To było dziwne – tłumaczy Prudencia. – Potrafił przeniknąć przez nas i przez drzwi jak niebiański, ale miał też ogień feniksa.
– Czy z Emilem wszystko w porządku? Nie został chyba poparzony?
– Nie, mamo.
Bierze głęboki wdech, ale cała drży. Prowadzimy ją do poczekalni, a Prudencia dotrzymuje jej towarzystwa, podczas gdy ja zostaję pod drzwiami, za którymi znajduje się mój brat.
Nabijam coraz większą liczbę kroków, kiedy rozdzwania się mój telefon i nie chce mi dać spokoju. Cały czas dostaję powiadomienia, ludzie zadają mi różne pytania, na przykład czy też mam moce, albo proszą, żebym opublikował wywiad z bratem. W końcu staję jak wryty.
Zostałem otagowany w wielu filmach, z których wszystkie mają w miniaturce zdjęcie Emila płonącego ogniem feniksa. Klikam szybko w viralowy klip, chociaż byłem świadkiem tego wydarzenia. Oglądam i widzę dokładnie moment, w którym szaro-złote płomienie rozpalają się na pięści mojego brata. Bacznie śledzę jego reakcję – jest dokładnie tak samo zszokowany jak wszyscy dokoła.
Wideo zbiera sporo wyświetleń. Postronny obserwator założyłby, że Emil jest niezwykle popularnym influencerem, a nie właścicielem niemal martwego konta na Instagramie, którego posty nie zebrały nawet tysiąca lajków. Sprawdzam wszystkie socjale brata. Na Twitterze miał trochę ponad dwustu obserwujących, którzy trwali przy nim dla jego przypadkowych wypowiedzi na temat gier wideo, literatury faktu i działalności na rzecz feniksów, ale teraz ta liczba nagle urosła do zawrotnych sześciu tysięcy. Sam czuję się dziwnie na myśl, że kojarzą mnie teraz setki tysięcy ludzi, więc mogę sobie tylko wyobrażać, jak zareaguje Emil, gdy obudzi się i dowie się o tym. Gapię się przez chwilę na GIF-a z jego płonącą pięścią, po czym przełączam się na jego Instagrama, gdzie liczba obserwatorów też ostro podskoczyła. Wszyscy zostawiają komentarze pod ostatnim postem, w którym zrecenzował jakąś powieść graficzną, ale ich pytania nie mają z nią nic wspólnego – ludzie chcą wiedzieć, czy działa solo, czy z drużyną.
To nie jest coś, co Emil będzie mógł zachować dla siebie.
Chociaż bardzo możliwe, że mój brat właśnie walczy o życie, i tak zazdroszczę mu tego świeżo zdobytego statusu supergwiazdy.
9
ISKRY
MARIBELLE
Jestem w tej chwili najbardziej znienawidzoną niebiańską.
Zabunkrowałam się w swoim pokoju w Szkole Podstawowej Nova Grace, gdzie kiedyś znajdowała się szkoła dla niebiańskich o niskich dochodach, ale zajęliśmy ją na potrzeby azylu dla wszystkich tych, których ratujemy. Jest tu całe mnóstwo ludzi, którzy czują do mnie niechęć, jednak wiedzą, że lepiej nie mówić mi tego w twarz, dopóki mają dach nad głową. Wszyscy są przekonani, że moi rodzice odpowiadają za Zaciemnienie, i nawet jeśli w końcu udowodnię prawdę, ród Lucero w dalszym ciągu będzie obwiniany za niedawny gwałtowny wzrost nietolerancji, przez którą wielu niebiańskich zostało uznanych za terrorystów.
Jeśli świat nie chce pamiętać moich rodziców jako bohaterów, może przestanę go ratować.
Duszę w sobie tę myśl.
Jako dziecko zawsze groziłam, że ucieknę, jeśli nie postawię na swoim, a mama kazała mi przysiąc, że nigdy nie będę podejmować decyzji kierowana gniewem. Jeśli po tym, jak już się uspokoiłam, nadal chciałam opuścić azyl, w którym akurat się znajdowaliśmy, pomagała mi pakować torby, całowała mnie w czoło i posyłała w drogę.
Kilka głębokich oddechów przywraca mnie do rzeczywistości. W dalszym ciągu będę bronić niebiańskich, ponieważ właśnie w ten sposób najlepiej uhonoruję pamięć o rodzicach, chociaż przez większość czasu wydaje mi się to bezcelowe. Nasz ruch nigdy nie stanie się wystarczająco wpływowy, żeby zmienić świat, który dąży do samozagłady. Zwłaszcza przy obecnych władzach. Ale może chociaż zdołamy pozbyć się Luny Marnette i jej Posoczników, bo egzekutorzy jakoś nigdy nie pukają do ich drzwi.
Właśnie skupiam się na ekranie laptopa, milionowy raz bacznie przyglądając się nagraniu z wydarzeń w Konserwatorium Nightlocke sprzed dziewięciu miesięcy. Jedyna kamera znajdująca się w pomieszczeniu była skierowana na uczniów i nauczycieli odwiedzających to miejsce w ramach wycieczki klasowej. Na wideo widać, jak zebrali się wokół ogromnego teleskopu z brązu. Szukam w tłumie twarzy jednej szczególnej dziewczyny, lecz kiedy z góry zaczyna padać deszcz szklanych odłamków, szykuję się mentalnie na widok mamy i Finoli – wleciały do pomieszczenia przez sufit, mama ściskała matkę Iris za szyję. Z kolei tata i Konrad pojawiają się w drzwiach i zaraz próbują rozdzielić walczące żony, lecz Finola uwalnia się dzięki swojej żelaznej sile i rozrzuca całą trójkę po podłodze.
Nie ma sensu odwracać wzroku, gdy Finola ściga mamę. Oczami wyobraźni i tak widzę wszystko ze szczegółami: mama popycha syna senatora Irona, Eduarda, na ziemię, i wyciąga z kieszeni kamizelki przeciwblaskowej dwa granaty rubinowe. Jeden rzuca wysoko w najdalszy kąt pomieszczenia, a tata wzbija się w powietrze, żeby za nim podążyć. Potem mama posyła drugi w kierunku głowy Finoli, a ta próbuje go pochwycić razem z Konradem.
Nikomu się nie udaje.
Koniec zaczyna się od czerwonych wyładowań, które przetaczają się po wnętrzu jak wściekłe fale i spotykają pośrodku, a gdy uderzenie dociera do teleskopu, konserwatorium staje się jednym wielkim kłębowiskiem szkła, krwi, dymu i ognia. To wszystko dzieje się w czasie potrzebnym na zaczerpnięcie jednego głębokiego oddechu.
Zostaje tylko dziewczyna, która wygląda zza chmury dymu – wielkie oczy, blada skóra, drobne ciało i upiorny spokój w obliczu zniszczenia. Potem odwraca się plecami do kamery i rozpływa w dymie niczym iluzja. Ale ja wiem, że to nie złudzenie. Istnieją całe fora dyskusyjne poświęcone próbom jej zidentyfikowania. Czy to ona jest odpowiedzialna za cały chaos? Czy była uczennicą, którą ochroniła moc? Czy wie coś o tym, co się naprawdę wydarzyło? Potrzebuję informacji.
Mogłam temu wszystkiemu zapobiec, gdybym tylko uwierzyła w sen, w którym żegnałam się z mamą i tatą, patrząc w gwiazdy. Byłam przyzwyczajona do tego, że rodzice wychodzili, żeby walczyć ze złem, lecz tego ranka, kiedy ruszali zorientować się w sytuacji w pobliżu konserwatorium, byłam zaniepokojona i kręciło mi się w głowie. Myślałam nawet, żeby poprosić ich o zostanie, ale zignorowałam