Syn nieskończoności. Adam Silvera

Syn nieskończoności - Adam Silvera


Скачать книгу
dotarli na miejsce, widmo było w ciężkim stanie, jednak z nadzieją na poprawę, ponieważ ramię mężczyzny już zaczynało się regenerować. Niestety w ciągu kilku minut nastąpiła śmierć.

      – Odrosła mu ręka? – Emil gapi się na sufit, jakby spodziewał się znaleźć tam odpowiedź. – Śpiewne wieże to jedyne feniksy, które mogą regenerować swoje ciało w ten sposób, ale to zajmuje wiele godzin. A ich płomień jest fioletowy, nie biały.

      – Wygląda na to, że jakiś inny feniks to potrafi – rzucam. Nie znam się na feniksach tak jak Emil, ale on też na zajęciach z wiedzy o stworzeniach nie zbierał samych piątek. – Nie pierwszy raz alchemia krwi zawiodła.

      Przez moment milczymy.

      Alchemiści pracujący nad wyleczeniem raka taty też nie obiecywali powrotu do pełni zdrowia, ale na pewno z arogancją chwalili się swoim pomysłem na eliksir zawierający regeneracyjne moce z krwi hydry, który następnie wprowadzali do organizmów chorych ludzi. Ciekawe, ile żyłby tata, gdybyśmy zaakceptowali jego nieuchronną śmierć, zamiast zgłaszać się do nich po pomoc.

      Prowadząca zapowiada oświadczenie senatora Irona, a mama jęczy i podkręca głośność.

      Senator z Nowego Jorku, Edward Iron, to ciemnowłosy i bladolicy mężczyzna, który ostrzykiwał się już kilka razy botoksem, na nosie ma grube okulary, a na sobie garnitur warty zapewne więcej niż wynosi nasz czynsz.

      – Incydenty z udziałem widm, do których doszło w naszym mieście zeszłej nocy, są niepokojącym dowodem na to, że nasz kraj nie poradził sobie z tym problemem. Jeśli kongresmen Sunstar stworzy jeszcze więcej szans i da jeszcze więcej wolności swoim pobratymcom, będziemy potrzebować bardziej rygorystycznych regulacji prawnych, żeby uniknąć horroru, którego świadkami tego ranka było wielu z nas. Moi przeciwnicy twierdzą, że konflikt dotyczy wyłącznie widm, nie niebiańskich, jednak Zaciemnienie stało się przykrym dowodem na to, że mam rację, nazywając Iskry niebezpiecznymi… – Senator Iron zamyka oczy, milknie na moment, po czym kiwa głową. – Pracujemy całą dobę, żeby zlokalizować i pojmać członków tej organizacji.

      W wiadomościach znowu pokazują prowadzącą.

      – Jak państwo widzą, senator Iron w dalszym ciągu nie potrafi mówić o Zaciemnieniu bez emocji. W tragicznych wydarzeniach ze stycznia tego roku zginął jego syn, Eduardo, który wybrał się z klasą na wycieczkę do Konserwatorium Nightlocke, kiedy Iskry zniszczyły budynek i doprowadziły do śmierci sześciuset trzynastu osób.

      Nadal popieram teorię, którą podzieliłem się na swoim kanale, że Iskry musiały zostać wrobione w Zaciemnienie przez kogoś, kto chciał w ten sposób osiągnąć własne cele.

      Tylko co ja tam wiem? Trzeba zapytać ucznia, który wygłosił mowę na koniec ceremonii rozdania dyplomów w naszej szkole.

      A jeśli chodzi o Eduarda Irona, płakać za nim nie będę. Za życia tylko oczerniał i prześladował niebiańskich, wzywał do przemocy. Żal mi dobrych ludzi, nie jego.

      Zbieramy się i wychodzimy. Gdy docieramy do wejścia do parku, Prudencia już na nas czeka. Ten dzień wreszcie dał mi coś dobrego.

      Prudencia Mendez wygląda cudownie w plecionej koszulce, granatowych szortach i butach; jak pani archeolog. Na nadgarstku ma zegarek po zmarłej matce; nie działa, ale i tak nosi go każdego dnia. Ciemne włosy związała w długi kucyk. Gdy próbuję ją przytulić na powitanie, Prudencia mruży brązowe oczy i odpycha mnie.

      – Już miałam nie przyjść, ale wtedy nie mogłabym cię uderzyć – oznajmia. – Idioci, mogliście umrzeć.

      – Nic nam nie jest – odpowiadam.

      – Nie jesteśmy ognioodporni – rzuca Emil.

      Patrzę spode łba na zdrajcę.

      – Prudencio, nawet ty musisz przyznać, że byłem odważny, nagrywając tamtą bójkę jak prawdziwy reporter.

      – Żaden z ciebie reporter. Jesteś fanboyem gotowym ryzykować nie tylko własnym życiem, ale i brata. – W jej głosie nie ma cienia żartobliwego tonu. – Nie warto umierać dla piętnastu minut sławy, Brighton.

      – Co ty nie powiesz. Moje nagranie nie zebrało jeszcze nawet stu tysięcy wyświetleń.

      – I tak pobiłeś swój rekord – stwierdza Emil. – Jeszcze niedawno świętowałeś każdy tysiąc.

      – Apetyt rośnie w miarę jedzenia – odpowiadam.

      – To była koszmarna noc – odzywa się Prudencia. – Aż za dobrze znam ten koszmar. Przez zbirów z różdżkami straciłam rodziców i to już było dla mnie zbyt trudne, więc jeśli nie jesteście w stanie obiecać mi, że następnym razem uciekniecie, nie chcę was w swoim życiu.

      Nie zamierzam być odpowiedzialny za jej cierpienie.

      – Obiecuję – mówię.

      – Ja też – rzuca Emil.

      Prudencia oddycha głęboko i ściska najpierw Emila, a potem mnie. Rozluźniam się w jej objęciach, a ona trzyma mnie w nich odrobinę dłużej niż mojego brata – zapewne ma to coś wspólnego z tym niewypowiedzianym pytaniem „zejdziemy się czy nie?”, które wisi nad nami, odkąd tylko poznaliśmy się w szkole średniej.

      To był naprawdę fatalny moment. Spotykałem się wtedy ze swoją pierwszą i na razie jedyną dziewczyną, Niną. Byliśmy razem całą pierwszą i drugą klasę, potem zerwałem z nią, gdy dotarło do mnie, że traktuję ją bardziej jak koleżankę, a z kolei Prudencię jako kogoś więcej. Zanim zdążyłem wyznać jej uczucie, Prudencia zaczęła flirtować z naszym kolegą z klasy, Dominikiem. Nie pomagał też fakt, że ze wszystkich facetów, z którymi mogła się spotykać, wybrała akurat niebiańskiego zdolnego do podróżowania przez cienie. Przez wiele tygodni nieustannie nazywałem Dominica snobem, bo nie chciał wystąpić na moim kanale. Poza tym, chociaż nigdy nie przyznam się do tego głośno, nawet przed Emilem, moja niedawna zmiana fryzury na jeża miała coś wspólnego z tym, że takie włosy nosi też Dominic. Do ich rozstania z Prudencią doszło z jednej strony przez sprzeciw jej ciotki, a z drugiej przez fakt, że rodzice Dominica chcieli, by spotykał się wyłącznie z niebiańskimi, żeby zachować blask w ich rodzie; zupełnie jakby chłopak planował niedługo zostać ojcem. Ukrywanie się za bardzo im ciążyło i w końcu zerwali.

      Mam jeszcze kilka dni do wyjazdu; może coś zdąży się wykluć między nami. A potem znajdziemy jakiś sposób, żeby utrzymać związek na odległość.

      Wchodzimy w głąb parku Whispera, nazwanego tak na cześć Gunnara Whispera, niebiańskiego, który późno zyskał moc i przejął dowództwo w Bitwie Nieumarłych pod Fountain Stone przeciwko gangowi nekromancerów. W podręcznikach oczywiście zwycięstwo przypisuje się szeregowym żołnierzom, którzy walczyli ze wskrzeszającymi umarłych szaleńcami uzbrojonymi w różdżki, klejnoty-granaty i rękawice – ale ja nie boję się mówić głośno o dokonaniach Gunnara oraz o tym, jaki dumny jestem, że pochodzę z tej samej dzielnicy. Jego posąg stoi nad brzegiem jeziora, w którym Gunnar po raz pierwszy doświadczył swoich zdolności jasnowidztwa jako dwudziestotrzylatek. Zawsze gdy znajdę się w pobliżu, czuję napięcie w powietrzu, jakbym za chwilę miał sam odkryć w sobie moc, dzięki której pewnego dnia jakiś park zostanie nazwany na moją cześć, albo że Prudencia i ja wkroczymy wspólnie w fajniejszą przyszłość.

      Jednak dzisiaj, gdy podchodzę do posągu Gunnara, towarzyszy mi strach, jakiego nigdy wcześniej nie czułem. Spodziewałem się znaleźć dziesiątki Brightsiderów czekających na mnie w cieniu rzucanym przez posąg, tymczasem widzę jedynie… jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć… siedem osób. Siedem.

      – Nikt nie przyszedł – mówię.

      – Przecież tam stoją twoi fani i machają do ciebie – zauważa Emil.

      – Siedmiu fanów.

      – Jest


Скачать книгу