Ogrodowe przebudzenie. Mary Reynolds
nie są gotowi na podobną relację.
Pierwszy krok we współtworzeniu ogrodu z naturą obejmuje pracę na rzecz uzdrowienia ziemi. Należy przy tym zauważyć, że tak jak człowiek jest dla ziemi zwierciadłem, tak samo w niej odbijają się wszystkie jego problemy. Dlatego proces uzdrawiania ziemi prowadzi do uzdrowienia nas samych. Nie jest to jednak metoda, która sprawi, że zmiany będą widoczne z dnia na dzień – nie należy się spodziewać żadnych cudów.
Uzdrawianie to proces powolny i stopniowy, choć jeśli wykażemy się determinacją, możemy liczyć na powrót do zdrowia i rozwój. Wprawdzie praca na rzecz rozpoznania i naprawy szkód wymaga czasu, ale w końcu przyniesie rezultaty. Gdy znikną blokady, będzie mogła wreszcie wyłonić się pierwotna, bujna i pełna życia osobowość naszego ogrodu.
Uzdrawianie i ziemi, i człowieka wymaga podejścia całościowego. Nie da się rozwiązać problemu, jeśli działa się tylko w planie fizycznym. Trzeba znaleźć i skorygować ukryte przyczyny objawów chorobowych – czy to na poziomie świadomym, czy nieświadomym – bo inaczej problem powróci albo przybierze inną postać. Jeżeli wasz skrawek gruntu przez wiele lat eksploatowano lub zaniedbywano, nie możecie po prostu wymienić górnej warstwy gleby i oczekiwać, że reszta sama się uleczy. Musicie najpierw określić i skorygować ukryte przyczyny problemu.
Dla mnie ogród i ziemia to organizmy żywe, które tak jak wszystkie inne organizmy miewają różne blokady i napięcia na najrozmaitszych poziomach. Aby się z tymi trudnościami uporać, zwykle koncentruję się na trzech głównych płaszczyznach: energetycznej (inaczej duchowej), emocjonalnej i fizycznej.
Regulowanie płaszczyzny energetycznej ziemi
Zacznijcie od rozpoznania i wytyczenia granic działki. To pozwoli wam skoncentrować energię własną i ziemi. Jeśli energia waszej ziemi nie będzie mogła krążyć swobodnie i naturalnie, wszystkie blokady będą się manifestowały na płaszczyźnie fizycznej.
OBWIESZCZANIE GRANIC
Wyznaczanie granic działki – czy będzie to mały podmiejski ogródek, wielka farma czy olbrzymia posiadłość – stanowi wyraz świadomej decyzji nawiązania relacji z ziemią, na której będziecie pracować.
Wiele lat temu w Irlandii uroczyste obchodzenie ziemi, oznaczanie jej granic, odbywało się co roku. Dawne pokolenia wierzyły, że ten rytuał pozwala uniknąć sporów o miedzę – ziemia wiedziała, gdzie kończy się wasze pole, a zaczyna pole sąsiada.
Zacznijcie od obejścia całej działki z intencją wytyczenia jej granic. W ten sposób pokażecie ziemi, że będziecie pracować wspólnie.
W różnych miejscach na świecie tradycyjni uzdrowiciele często biją przy tej okazji w bęben. W Irlandii powszechnie wykorzystywano w tym celu bodhrán. Niekiedy uderzano o siebie kamieniami wydającymi określony odgłos. Dźwięk rezonował w gruncie i pomagał usunąć zakorzenione w nim stare energie. Tradycja chrześcijańska zachęcała do skrapiania granic wodą święconą, by zapewnić ziemi błogosławieństwo.
Każda osobista wersja tego rytuału utrzyma silną energię w ogrodzie, zapewni mu także poczucie przynależności. Przez przynależność rozumiem więzi rodzinne lub opiekuńcze, a zatem przeciwieństwo relacji własności – ani ziemi, ani dzieci nigdy nie mamy na własność.
Poczucie więzi możecie później wzmocnić, obsadzając skraj działki żywopłotem albo drzewami, które pozwolą utrzymać w jej obrębie energię ochronną. Będą strzegły waszej ziemi i dbały o bezpieczeństwo jej granic.
Kiedy granice zostaną wytyczone, możecie zacząć traktować swój skrawek ziemi jako odrębny byt. Każdą rzecz na świecie otacza pole energetyczne. Blokady w przepływie energii u człowieka mogą skutkować rozmaitymi dolegliwościami, poważnymi chorobami albo po prostu poczuciem, że coś jest nie tak. W podobny sposób mogą się manifestować blokady w swobodnym przepływie energii ziemi.
Emocjonalne uzdrawianie ziemi
Ní mar a síltear a bítear.
Rzeczy nie zawsze są takie, jakie się wydają.
Poradnictwo psychologiczne, psychoterapia i praktyki rodzicielstwa wspierającego zgodnie podkreślają, że metodą wspomagającą proces uzdrawiania jest „leczenie słuchaniem” (listening cure). Jej główne założenie jest takie, że ktoś musi „usłyszeć” uraz albo ból osoby, która potrzebuje pomocy, by można im było zaradzić. Innymi słowy, aby doszło do wyleczenia, potrzebny jest ktoś z zewnątrz, kto dostrzeże ból i potwierdzi jego istnienie.
Ponieważ nie zajmuję się ani poradnictwem psychologicznym, ani psychoterapią, ale jestem matką dwójki małych dzieci, posłużę się przykładem z dziedziny wychowania. Jeśli jakieś doświadczenie spowoduje u dziecka uraz albo głęboki wstrząs, a potem nikt takiego dziecka nie wysłucha lub jego ból zostanie zlekceważony, dziecko, nie znajdując ujścia dla swoich uczuć, ukryje je głęboko. Trudne emocje w takim samym stopniu składają się na to, kim jesteśmy, jak doświadczenia pozytywne. Jako dorośli wiele czasu i energii poświęcamy na próby ich wyartykułowania i na to, by sobie z nimi poradzić, bo chcemy być zdrowi i szczęśliwi.
To samo dzieje się z ziemią. Jeśli jakiś jej skrawek był traktowany bez należytego szacunku lub zaznał przemocy, krzywda wciąż w nim tkwi. W miejscach niedawno skażonych będziecie czuć się źle i nieswojo, ponieważ szkoda jest świeża. Równie łatwo dostrzec ból w przypadku ludzi, których właśnie spotkała krzywda. Z czasem, gdy człowiek dochodzi do siebie, może zepchnąć ból głębiej. Ale i tak potrafimy wyczuć, że czyjaś słabość albo smutek, gorycz czy porywczość są rezultatem takiego ukrytego bólu. Skażona ziemia tak jak skrzywdzony człowiek w końcu „dochodzi do siebie”. W miarę upływu czasu odzyskuje zdrowie na powierzchni, w głębi jednak pozostaje zraniona.
Najlepszy przykład, jaki przychodzi mi do głowy, to emocje, których doświadczamy w miejscu niedawnego wyrębu drzew. Współczesne metody wycinki są bezlitosne i przez jakiś czas wyraźnie widać ranę zadaną ziemi. Z czasem takie miejsce zarasta na tyle, że z zewnątrz wydaje się zdrowe, jednak krzywda i ból wciąż są tam obecne.
Pewne obszary lepiej radzą sobie z bólem niż inne i w tym też przypominają ludzi, bo to, co u jednych wywołuje wstrząs, po innych spływa jak po kaczce. Niektórzy ludzie (i niektóre miejsca) łatwo przechodzą do porządku nad przykrymi wydarzeniami, podczas gdy inni rozpamiętują je i pielęgnują, aż rana się zaognia i wówczas są zmuszeni stawić czoło traumie.
„Leczenie słuchaniem” to bardzo prosta metoda uwalniania uczuć i emocji uwięzionych w skrawku ziemi albo w człowieku. Aby ją wykorzystać, musicie jednak najpierw się skupić i przerwać wewnętrzny dialog. Większość z nas żyje pogrążona w zadumie albo myśli o niebieskich migdałach, zdaję więc sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Pomocna może się okazać medytacja. Jeśli nie macie na tym polu żadnego doświadczenia, przedstawię wam swój ulubiony sposób wyciszania myśli. Oczywiście to tylko propozycja.
PRAKTYKA MEDYTACYJNA NA ŁONIE NATURY
Znajdźcie drzewo, przy którym dobrze się czujecie. Powinno rosnąć w miejscu, gdzie nikt nie będzie wam przeszkadzał. Usiądźcie lub stańcie (najlepiej na bosaka), opierając się o nie plecami. Energia dorosłego drzewa da wam wsparcie i umożliwi nawiązanie kontaktu z ziemią.
Zanim przejdziemy dalej, zastanówcie się – nawet jeśli wyda wam się to dziwaczne – jak możecie się chronić przed negatywnymi energiami występującymi w świecie. Ludzie postrzegają tylko część całego spektrum elektromagnetycznego. Nasze oczy rejestrują pewne częstotliwości fal świetlnych i w formie sygnałów elektrycznych przesyłają je do mózgu, gdzie zostają rozkodowane do postaci trójwymiarowych obrazów. Ale tak samo