Ogrodowe przebudzenie. Mary Reynolds
poproście potęgę, w którą wierzycie, żeby otoczyła was swoją opieką – może to być choćby energia drzewa za plecami. Poczucie wsparcia i bezpieczeństwa będzie sygnałem, że jesteście gotowi.
W związku z modlitwą ochronną trzeba pamiętać o jednej rzeczy – musicie ponawiać ją regularnie. Przyznam, że sama mam z tym problem, ale ludzie zdyscyplinowani potrafią włączyć ją w ramy codziennej rutyny. Jeśli macie biżuterię z kryształem albo z jakimś istotnym dla was kamieniem, skierujcie prośbę do niego – będziecie chronieni, dopóki będziecie go nosić. Niewykluczone, że od czasu do czasu trzeba będzie odnowić modlitwę.
Zamknijcie na moment oczy. Skupcie się na oddechu, obserwujcie, jak powietrze wpływa do waszego wnętrza i z niego wypływa. Wyobraźcie sobie, że jesteście jak drzewo za waszymi plecami, a z waszych stóp wyrastają korzenie, które z każdym oddechem coraz głębiej wnikają w ziemię. Wyobraźcie sobie białe światło przedostające się do waszego ciała przez czubek głowy i przepływające aż do korzeni. Gdy robicie wydech, usuwa z waszego organizmu całe napięcie i przez korzenie przedostaje się do ziemi, pomagając jej tak jak wam. Kiedy poczujecie się oczyszczeni, pozwólcie, żeby wasz umysł wydobył z pamięci jakieś miłe wspomnienie, najlepiej z czasów młodości. Nie wszyscy mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo, dlatego wystarczy, że wrócicie myślą do okresu, który budzi w was ciepłe i radosne uczucia. To może być coś najzwyklejszego – wdzięczność za piękno błękitnego nieba albo za wygodne, ciepłe łóżko, do którego mogliście wrócić zmarznięci i spokojnie zapaść w sen. Pozwalając, by wypełniły was przyjemne wspomnienia, oczyszczacie swoją emocjonalną aurę i przygotowujecie się na to, co wyłoni się z ziemi.
OBCHODZENIE TERENU
Ważne, żeby ten rytuał odprawić o pustym żołądku, bo stan sytości działa otępiająco na zmysły.
Powolnym, spokojnym krokiem obejdźcie swoją działkę wzdłuż granic (najlepiej na bosaka), a potem skierujcie się po spirali do centrum, poruszając się w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara – to kierunek otwierający.
Postarajcie się wychwycić wszelkie emocje, które się w was pojawią, gdy będziecie przekazywać ziemi własną energię. Zaangażujcie się w tę czynność. Bądźcie obecni i cierpliwi. Nasłuchujcie uczuć „dziecka” pod swoimi stopami.
Prawdopodobnie poczujecie smutek, złość, strach, zadowolenie albo inne emocje płynące z ziemi. Będą bardzo subtelne i może wam się wydawać, że to tylko wasza wyobraźnia. By jednak ten przekaz mógł do was trafić, musicie odsunąć na bok egocentryczne myślenie. Być może pojawi się wspomnienie czegoś, czego sami doświadczyliście w przeszłości, albo wyraźna wizja tego, co się kiedyś działo z ziemią. Cokolwiek to będzie, zaufajcie temu obrazowi.
Nie trzymajcie się kurczowo uczuć, które się pojawią, bo to nikomu nie pomoże. Po prostu rozpoznajcie je, poczujcie, a potem pozwólcie im odejść. Nie należą do was. Puśćcie je i tyle. Na tym w tej chwili polega wasza rola. Możecie zapisać swoje wizje na kartce, a potem ją spalić, żeby się ich pozbyć.
Jeśli odczuwacie tylko zadowolenie, to znaczy, że ziemia jest szczęśliwa – wcale nie musi mieć problemów. Nie przejmujcie się, że zawiedliście, może po prostu w danym miejscu nie ma nic do oczyszczania.
ZAKOTWICZANIE
To kolejny etap nawiązywania relacji z ziemią. Zakotwiczanie, które stanowi przeciwieństwo koncentracji, obejmuje kierowanie energii w dół, żeby się osadzić. Pozwala zyskać stabilność. Z kolei koncentracja oznacza skupienie energii we wnętrzu, gdy łączycie się z energią serca. Jeśli staliście na ziemi boso, cały proces powinien przebiec gładko. Jeśli nie, usiądźcie na moment, opierając nagie dłonie i stopy na ziemi. Inny prosty sposób to zjeść coś treściwego, co natychmiast sprowadzi was na ziemię.
Działania na płaszczyźnie fizycznej
Maireann an chraobh ar an bhfál
ach ní mhaireann an lámh do chuir.
Gałązka żyje w żywopłocie, choć dłoń,
która ją posadziła, jest martwa.
W trakcie mojej wieloletniej praktyki ogrodniczej ziemia, z którą miałam do czynienia, była zwykle w kiepskim stanie fizycznym, bo na przykład działkę przez długi czas nadmiernie eksploatowano albo wykorzystywano jako składowisko materiałów budowlanych. Ludzie przez lata na wiele sposobów szpecili pierwotny krajobraz i my powinniśmy teraz wziąć na siebie obowiązek przywrócenia mu dobrej kondycji. Nasze działania będą obejmowały dwie warstwy: podziemną i naziemną.
POD ZIEMIĄ
Zanim do Irlandii zawitała chemia rolnicza, co roku jesienią na pastwiskach wyrastało mnóstwo wielkich białych pieczarek. Mój ojciec wysyłał nas, żebyśmy zbierali je wiadrami, a potem kroił i podsmażał na solonym maśle. Niebo w gębie. W dzisiejszych czasach w nowoczesnych gospodarstwach nie ma już polnych grzybów. Uprawa płużna, opryski i nawozy sztuczne zniszczyły delikatną równowagę, dzięki której stanowiły one część naturalnego cyklu życia.
Dziś większość naszych gruntów jest niemal martwa. Możecie się o tym przekonać, przyglądając się nowoczesnej orce albo kopaniu grządek w ogrodzie. Dawniej świeżo zaoraną ziemię obsiadały ptaki, które zajadały się dżdżownicami i innymi małymi organizmami żyjącymi w glebie. W ogrodach czekały w ukryciu, aż człowiek skończy pracę, żeby zapikować i pochwycić wykopane robaki. Dziś na świeżo zaoranych skibach jest pusto.
Tam, gdzie ziemię potraktowano łagodnie, zdarzają się ptaki dziobiące skopane grządki, ale bezkręgowców zostało w glebie niewiele. Nieustannie tylko bierzemy i bierzemy. Rośliny, które dziś rosną na naszej ziemi, są całkowicie uzależnione od stałych dostaw przemysłowo wytwarzanego azotu, nawozu potasowego i fosforanu.
Przekopywanie ziemi i wystawianie jej na działanie słońca przypomina zdzieranie skóry z ludzkiego ciała. Rośliny chronią glebę przed erozją i pomagają utrzymać jej strukturę, umożliwiając swobodną cyrkulację powietrza i wody. Orka powoduje wymieszanie różnych warstw ziemi, wprowadza chaos w zespoły mikroorganizmów, rozrywa długie pasma grzybni, tak istotne w procesie odżywiania roślin, przyspiesza wypalanie materii organicznej. Mikroorganizmy w glebie potrzebują tylko maleńkiej dawki tlenu, tymczasem w wyniku naszych działań umierają z jego nadmiaru.
W jednym gramie zdrowej gleby można znaleźć do czterdziestu milionów bakterii, a na obszarze jednego metra kwadratowego nienaruszonej ziemi dosłownie tysiące mil grzybni, która ją spaja. Grzyby wyrastające ponad grunt to owocniki. Drzewa, krzewy i rośliny zielne wchodzą z wieloma z nich w relacje symbiotyczne. W wyniku fotosyntezy rośliny produkują węglowodany, które przekazują grzybom za pośrednictwem korzeni. W zamian dzięki rozległej podziemnej sieci grzybnia zaopatruje rośliny w wodę i sole mineralne, dostarczając je do korzeni. Grzybnia nie tylko tysiąckrotnie zwiększa powierzchnię chłonną korzeni, ale też produkuje enzymy, dzięki którym substancje odżywcze stają się przyswajalne dla roślin.
Sporo uwagi poświęca się teraz rolniczej i ogrodniczej metodzie kultywacji ziemi, jaką jest uprawa zerowa (no-till). Po początkowym okresie adaptacji zapewnia ona na dłuższą metę zdrowszą i bardziej zróżnicowaną glebę, zmniejsza, a z czasem eliminuje potrzebę stosowania pestycydów, zapobiega erozji, poprawia zdolność gleby do absorpcji i zatrzymywania wody. Uprawy zerowe utrzymują ponadto w gruncie dwutlenek węgla, zamiast uwalniać go do atmosfery. Gdy ludzie zaczęli orać ziemię, odrzucili jej dar – dar nieustannej obfitości. W rezultacie wzięli na siebie odpowiedzialność za jej płodność. Nie ma w tym nic zaskakującego – dzieci często uważają, że są mądrzejsze od rodziców.
Rośliny i warstwa rozkładającej się ściółki tworzą skórę żywego organizmu, jakim jest ziemia. Cała reszta – kości, płuca, krew, układ trawienny, nerwowy i krążenia – znajduje się w środku. Żywa gleba to prawdziwy dar! Przywracanie jej życia to klucz do uzdrowienia ogrodu. Najlepszym sposobem, by to