Rozmowy z Bogiem. Księga 4. Neale Donald Walsch

Rozmowy z Bogiem. Księga 4 - Neale Donald Walsch


Скачать книгу
czy, ale jak będziesz żył – przez następne dwadzieścia lat lub przez następne dwadzieścia minut.

      Oczywiście, nie da się zaprzeczyć, że możesz odczuwać silne pragnienie pozostania w swej obecnej fizycznej postaci dłużej niż następne dwadzieścia minut, ale podstawowy odruch wyrażania Boskości poprzez uosobienie tu i teraz bezwarunkowej miłości zwycięża i przeważa nad tym pragnieniem.

      Niestety, w zwyczajnych okolicznościach niewielu przedstawicieli twego gatunku doświadcza takiej jasności, w istocie są to pojedyncze przypadki.

      Łatwo zagubić się w labiryncie życia. Tylko w kryzysowej sytuacji, kiedy waży się ich albo cudzy los, ludzie działają „bez namysłu”. Dosłownie, bo zdają się całkowicie na impuls płynący z Duszy.

      Gdyby ludzie w każdej chwili zdawali się na impuls płynący z Duszy, z dnia na dzień powstałoby Niebo na Ziemi. Wystarczyłoby po prostu postrzegać każdą minutę każdego dnia jako Chwilę, w Której Płonie Budynek. Moment, w którym łatwo i natychmiast nawiązujemy kontakt z anielską stroną naszej natury.

      Tak właśnie będą postępować ci, którzy samookreślili się jako jednostki z własnego wolnego wyboru wspomagające proces przebudzenia ludzkości. W każdym momencie będą zdawali się na impuls płynący z Duszy i do tego samego będą zachęcali innych, starając się przy tym własnym przykładem pokazywać, jak to robić.

      Lecz nie zapominaj, że ludzkość to młody gatunek i niewielu spośród was rozumie, czemu służy wasz pobyt na Ziemi, ani nie przyjmuje do wiadomości konsekwencji wiecznego istnienia w Bogu.

      Ludzie przedstawiają sobie wieczne życie, o ile w ogóle w nie wierzą, przeważnie w kategoriach wiecznej nagrody albo kary. Sprowadzają Boże Królestwo do poziomu merytokracji, ustroju opartego na zasługach. Zatem wyobrażają sobie świat nagrody albo kary, wcielając w fizycznym wymiarze istnienia ogląd Najwyższej Rzeczywistości zupełnie mijający się z prawdą.

      Tak, wiem. Rozmawialiśmy o tych błędnych koncepcjach w naszych wcześniejszych dialogach.

      Powróćmy jednak do stwierdzenia, które padło wcześniej, mianowicie, że większość z was pragnie, żeby ludzkość jako gatunek dalej istniała w swej obecnej fizycznej postaci.

      Chcecie, żeby wasze dzieci i dzieci waszych dzieci korzystały z tych samych dobrodziejstw, jakie były waszym udziałem – miały możliwość życia na tej wspaniałej planecie, w pięknym i jedynym w swym rodzaju środowisku naturalnym, i wyrażania swej Istoty w tej szczególnej postaci.

      Ale – o ironio! – chociaż powszechnie deklarujecie, że chcecie, żeby ludzkość istniała dalej i żyła w coraz większym dobrobycie, postępowanie wielu z was sprawia, że staje się to coraz trudniej osiągalne.

      Nie jest to postępowanie celowe.

      Przyjmijmy, że nie. I w tym tkwi szkopuł. Twój gatunek nie działa „celowo”, jeśli chodzi o sposób życia na tej planecie każdego z was z osobna i jako wspólnoty. Mówicie jedno a robicie drugie.

      I jest to najważniejsze wyzwanie, z którym musicie się zmierzyć, jeśli naprawdę chcecie wykorzystać tę Idealną Chwilę na Skok Ewolucyjny waszego gatunku, by dalej móc się cieszyć cudowną fizyczną egzystencją na Ziemi.

      W tej sprawie faktycznie należy coś zrobić, ponieważ ta „fizyczna egzystencja” bynajmniej nie jest cudowna dla wielu przedstawicieli naszego gatunku.

      Rozwiązania, które wprowadziliśmy, żeby wszystkim zapewnić lepsze warunki życia na tej planecie, na ogół nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

      Ustroje polityczne, na przykład, wywołują ciągłe spory i zamęt. Prawa ekonomii wpędzają niektórych w coraz większe ubóstwo i pogłębiają przepaść między bogatymi i biednymi. Służba zdrowa nie potrafi zapewnić równego dla wszystkich dostępu do nowoczesnych leków i usług medycznych. Porządek społeczny odpowiedzialny jest za rozdźwięk i podział, nie mówiąc o powszechnej niesprawiedliwości.

      A co gorsza, różne formy duchowości zrodziły u ludzi w wielu miejscach na świecie i pod wieloma postaciami zapiekłe przekonanie o własnej słuszności, wstrząsającą nietolerancję, zaraźliwą zawiść, głęboko zakorzenioną nienawiść i usprawiedliwioną w mniemaniu sprawców przemoc.

      Czy teraz rozumiesz, co miałem na myśli mówiąc, że już się obudziłeś? Dostrzegasz sytuację z całą jasnością. Zdarzają się, oczywiście, wyjątki, ale na każdym kroku natknąć się można na dowody, że twoja ogólna ocena jest trafna.

      5

      Nie chcę skupiać się na tym, co „nie gra”, ani „szukać dziury w całym”. Lepiej porozmawiajmy o tym, jak łatwo ludzkość może zmienić tę sytuację, jeśli tylko „wrzuci wyższy bieg” w swej zbiorowej świadomości.

      To będzie łatwe. Nadzwyczaj łatwe.

      Lecz nie można „zmienić sytuacji”, jeśli się nie wie, co dokładnie trzeba zmienić. Dlatego debata o tym, co się nie sprawdza, jest przydatna, pozwala bowiem dostrzec, które obszary wymagają naprawy.

      Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy pozostają „głusi, ślepi i niemi w obliczu zła” i zazwyczaj nie zaprzątają sobie głowy takimi sprawami.

      Zgoda. Ale mogę wyobrazić sobie cały tłum apologetów wołających jeden przez drugiego: „Zaraz, zaraz! Przecież dokonaliśmy ogromnego postępu!”. Wychwalaliby osiągnięcia ludzkości pod niebiosa. I twierdząc, że kiedyś było gorzej, w sumie mieliby rację.

      A ty co byś im na to odpowiedział?

      Rzekłbym: „Zgoda, ale czy to wszystko, na co nas stać?”. Czy w ten sposób można skwitować nasze globalne doświadczenie? Kiedyś było gorzej? Czy możemy przynajmniej przyznać, że nasz gatunek wreszcie się ucywilizował?

      Potem poprosiłbym ich, żeby sami to osądzili. I zwróciłbym im uwagę na informacje rzadko przedostające się do wiadomości ogółu. Problemy, o których myśli się rzadko i niechętnie.

      Na przykład?

      Na przykład to, że ponad półtora miliarda ludzi obecnie, w XXI wieku, jest pozbawionych elektryczności. Na przykład to, że więcej, bo ponad miliard sześćset milionów, nie ma dostępu do czystej wody. Na przykład to, że jeszcze więcej, bo ponad dwa i pół miliarda, żyje w domostwach bez toalet.

      Można by uznać, że po prostu nie korzystają oni z wygód cywilizowanego życia, gdyby ich warunki bytowe nie wywoływały tak tragicznych następstw. Każdego dnia na świecie ponad dziewiętnaście tysięcy dzieci umiera z powodu chorób, którym można zapobiec, takich jak malaria, biegunka czy zapalenie płuc.

      I pozostaje jeszcze ten palący problem, który moglibyśmy rozwiązać z dnia na dzień, gdybyśmy naprawdę chcieli: co godzinę ponad sześćset pięćdziesięcioro dzieci umiera z głodu.

      Osiemdziesięciu pięciu najzamożniejszych ludzi świata skupia w swoich rękach więcej bogactw, niż jest w posiadaniu trzech i pół miliarda najbiedniejszych… czyli połowy mieszkańców naszej planety… razem wziętych.

      Wielu z nas nie widzi w tym nic złego i twierdzi, że to statystyczne wyliczenie nie ma nic wspólnego z wcześniejszymi danymi.

      „A wy?”, zapytałbym tych chwalców współczesnego świata. „Co o tym sądzicie? Jesteśmy cywilizowanym gatunkiem?”.

      I jaka


Скачать книгу