Śmierć słowika. Lene Kaaberbol
on>
Tytuł oryginału:
NATTERGALENS DØD
Copyright © 2013 by Lene Kaaberbøl and Agnete Friis
Copyright © 2016 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga
Copyright © 2016 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga
The translation of this book has been supported by the Danish Arts Foundation.
Tłumaczenie książki otrzymało dofinansowanie Danish Arts Foundation.
Projekt graficzny okładki: Mariusz Kula
Redakcja: Bożena Sęk
Korekta: Iwona Wyrwisz, Magdalena Świtała
ISBN: 978-83-7999-561-5
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.
Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice
tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28
e-mail: [email protected]
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
E-wydanie 2016
Skład wersji elektronicznej:
NAGRANIE NR 83: SŁOWIK
– Opowiedz – mówi mężczyzna.
– Jestem zmęczona – odpowiada starsza kobieta, a w jej głosie wyraźnie słychać skrępowanie i niechęć.
– Wiem, ale to takie ciekawe.
– Ciekawe? – W głosie kobiety pojawia się nuta goryczy. – Rozrywka na sobotni wieczór. Czy tym jest dla ciebie moja historia?
– Nie. Nie to chciałem powiedzieć.
Oboje mówią po ukraińsku, on szybko i swobodnie, ona z pewnym wahaniem. W tle co jakiś czas słychać dźwięki gry komputerowej.
– To ważne – przekonuje mężczyzna. – Dla potomności.
Kobieta wybucha śmiechem, szorstkim i pozbawionym radości.
– Dla potomności – mówi w końcu. – Chodzi ci o tę małą? Myślę, że dla niej znacznie lepiej będzie pozostać w nieświadomości.
– Cóż, skoro tak to widzisz… I tak mieliśmy niedługo wracać do domu…
– Nie – przerywa mu gwałtownie. – Jeszcze nie. Możecie chyba zostać jeszcze chwilę?
– Powiedziałaś, że jesteś zmęczona – przypomina mężczyzna.
– Nie… nie aż tak zmęczona.
– Nie chcę naciskać.
– Tak, wiem, że nie chcesz. Po prostu wydaje ci się to ciekawe.
– Zapomnijmy, że to powiedziałem. To było głupie.
– Ależ nie, wcale nie. Dzieci lubią ciekawe historie. Bajki.
– Chodziło mi raczej o coś prawdziwego. O coś, co sama przeżyłaś.
Znów krótka przerwa.
– Nie – mówi nagle kobieta – lepiej opowiem bajkę. Bajkę z krainy Stalina. To odpowiednia bajka na dobranoc dla małej dziewczynki. Słuchasz mnie, skarbie?
Piiip. Piiip. Piiip-piiip. Dziewczynka mruczy coś niezrozumiale. Najwyraźniej nie zwraca na kobietę większej uwagi, lecz jej to nie zraża.
– Były sobie raz dwie siostry – zaczyna, jakby rzeczywiście opowiadała bajkę. – A każda z nich śpiewała tak pięknie, że słowik przerywał swój trel, kiedy słyszał ich głosy. Najpierw jedna śpiewała dla cesarza i wielu ludzi zniszczyła swoim śpiewem. Druga miała jej to za złe, więc sama zaczęła śpiewać.
– O kim mówisz? – pyta mężczyzna. – Czy o sobie? Albo o kimś, kogo znamy?
Kobieta ignoruje jego pytania. Jej głos brzmi surowo, jakby chciała go ukarać swoją opowieścią.
– Kiedy cesarz ją usłyszał, śpiew poruszył jego serce i zapragnął mieć ją na własność – kontynuuje. – „Chodź do mnie”, prosił. Ach, jak usilnie ją prosił. „Chodź do mnie i zostań moim słowikiem. A ja obsypię cię złotem, ubiorę w piękne suknie i dam ci służącego na każde twoje skinienie”.
Tu kobieta milknie na dłużej. Jakby nie miała ochoty mówić dalej, a mężczyzna już nie naciska. Lecz opowiadanie rządzi się własną bezlitosną logiką i kobieta ostatecznie czuje się zmuszona dokończyć je.
– Z początku odmawiała. Odrzucała umizgi cesarza. Ale on nie ustępował. „Co w takim razie chcesz, abym ci podarował?”, zapytał, bo życie go nauczyło, że wszystko ma swoją cenę. „Nie przyjdę do ciebie”, odparła w końcu druga siostra, „dopóki mi nie przyniesiesz na tacy głowy mojej złej siostry”.
Pikanie gry w tle ustało. Zapanowała wyczekująca cisza.
– Wtedy cesarz zrozumiał, że za pięknym śpiewem kryje się serce czarne jak sam diabeł – ciągnie kobieta takim samym głosem, jakim opowiada się dzieciom bajki na dobranoc, i tak kończy swoją opowieść. – I zabił nie tylko pierwszą siostrę, ale również rodziców i dziadków słowika, i całą jej rodzinę. „Masz nauczkę za swoją zazdrość”, powiedział i wyrzucił ją za drzwi.
Słychać przerażony jęk dziewczynki. Kobieta zdaje się go nie słyszeć.
– A teraz sam mi powiedz – dodaje szeptem – która z nich to ja?
– Obie żyjecie – odpowiada mężczyzna – więc coś w tej historii jest nieprawdą.
– W krainie Stalina to Stalin decyduje, co jest prawdą, a co kłamstwem – wyjaśnia kobieta. – Mówiłam przecież, że to bajka o Stalinie.
– Tato – odzywa się dziewczynka – chcę do domu…
– Chcesz gumę?
Natasza się wzdrygnęła. Od dłuższej chwili siedziała w milczeniu i wyglądała przez okno. Na zewnątrz przesuwała się Kopenhaga, cała w mroźnych odcieniach szarości. Brudne elewacje domów, brudny śnieg i brudne ciężkie niebo, na którym słońce w ciągu dnia ledwie zdążało wznieść się ponad dachy. Opony samochodów szurały po śliskiej mieszance śniegu, lodu i soli, którą posypano asfalt. Nie miała nic wspólnego ze światem, który oglądała, i tylko rejestrowała jego poszczególne elementy, właściwie ich nie widząc.
– Mówisz po duńsku?
Policjant siedzący na miejscu pasażera odwrócił się do niej, wyciągając w jej stronę niebiesko-białą paczuszkę, a ona skinęła głową i poczęstowała się gumą. Powiedziała „dziękuję”. Policjant się uśmiechnął i z powrotem usiadł przodem do kierunku jazdy.
Nie jechali autobusem, jak nazywano więźniarki, które zwykle przewoziły osadzonych z więzienia Vestre do sądu śledczego i którymi Natasza wielokrotnie miała okazję podróżować. Tym razem jechała zwykłym radiowozem, a policjanci z przodu byli zwykłymi duńskimi policjantami. Ten, który poczęstował ją gumą, był dość młody, mógł mieć góra trzydzieści lat. Drugi był stary i gruby i właściwie sprawiał wrażenie całkiem sympatycznego. Duńskim policjantom w ogóle dobrze patrzyło z oczu. Nawet przy okazji tej historii z Michaelem i nożem rozmawiali z nią spokojnie i uprzejmie, jakby nie była kryminalistką, którą zamierzają zamknąć, lecz pacjentką, którą trzeba zabrać do szpitala.
Któregoś