Batoh 1652 – Wiedeń 1683. Od kompromitacji do wiktorii. Marek Groszkowski
sukcesach ekspedycja ta zakończyła się jednak niepowodzeniem. Jej skutkiem było przesunięcie linii demarkacyjnej między Rzecząpospolitą a Kozaczyzną i wycofanie się polskich placówek wojskowych o kilkadziesiąt kilometrów na zachód.
W takiej sytuacji 24 marca w Brześciu rozpoczęły się obrady kolejnego sejmu. Na mocy jego postanowień uchwalono utworzenie 50-tysięcznej armii w Koronie i 15-tysięcznej na Litwie. Zdawano sobie przy tym sprawę, że ze względu na stan finansowy państwa, wystawienie tak dużej ilości żołnierzy jest niemożliwe; formalnie pozostano jednak przy tej liczbie ze względów propagandowych. W trakcie obrad wysłannicy księcia siedmiogrodzkiego proponowali zawarcie natychmiastowego sojuszu skierowanego przeciwko Chmielnickiemu. Mniej więcej w tym samym czasie, na krótko przywrócony na tron Mołdawski Bazyli Lupul proponował, za pośrednictwem kanclerza Stefana Korycińskiego, porozumienie z Rzecząpospolitą i pośrednictwo w rokowaniach z Chmielnickim. Na sejmie brzeskim nie zapadły jeszcze wiążące decyzje, co do kierunku przyszłych działań. Zjawiło się na nim bardzo mało senatorów, a większość szlacheckich deputatów skłaniała się raczej do kontynuowania sojuszu z hospodarem mołdawskim, gdyż, nie będąc pod presją Chmielnickiego, przejawiał on przyjaźń w stosunku do Rzeczypospolitej.
Ostatecznie jednak realizm polityczny zwyciężył i w trakcie posiedzenia rady senatu w maju 1653 roku zdecydowano się przyjąć propozycję Siedmiogrodu i Wołoszczyzny. Układające się strony zagwarantowały sobie wzajemną pomoc w walkach z Kozakami i Tatarami. Rezultatem tych postanowień miała być kampania wojenna podjęta przez Rzecząpospolitą.
Zgromadzona w czerwcu 1653 roku pod Glinianami koło Lwowa armia koronna liczyła ok. 38 tysięcy żołnierzy. Była ona jednak, ze względu na zaległości w wypłacie żołdu, „aktualnie największym zagrożeniem Rzeczypospolitej” (jak określił to autor biografii Chmielnickiego Janusz Kaczmarczyk). Stojący na jej czele hetman polny Stanisław „Rewera” Potocki w swoich listach alarmował króla o powadze sytuacji. Mogło ją tylko uratować natychmiastowe wypłacenie zaległego żołdu, którego termin ostatecznego wydania przypadał 16 czerwca. Tego dnia rozpoczęła też pracę komisja wyznaczona na sejmie do czuwania nad opłaceniem wojska. Należało mu się dokładnie 6 107 622 złote, tymczasem posłowie przywieźli ze sobą zaledwie 2 miliony. W skarbie Rzeczypospolitej, poza ową sumą, nie było ani grosza. Konsekwencje tego stanu rzeczy nie kazały długo na siebie czekać. W obozie dochodziło do regularnych bitew pomiędzy piechotą polską a niemiecką, a konfederacja wojskowa wisiała w powietrzu.
Stanisław Rewera Potocki
Tymczasem pod Zbarażem, a więc o zaledwie ok. 150 kilometrów dalej, stał Bohdan Chmielnicki wraz z 35 tysiącami żołnierzy. Gdyby uderzył na obóz wojsk koronnych, to odniósłby bardzo łatwe zwycięstwo i Rzeczypospolita musiałaby się martwić o własną niepodległość. Jednak hetman kozacki wolał wtedy czekać na wieści spod Suczawy i przybycie Tatarów.
Znając powagę sytuacji, koła rządzące Rzecząpospolitą zdecydowały się przekupić delegatów wyznaczonych przez poszczególne jednostki na komisję lwowską. Zastosowane środki okazały się skuteczne. Termin wypłaty zaległego żołdu został przesunięty na 15 września, a po jego upływie (w wypadku niewypłacenia tych pieniędzy) dobra królewskie i hetmańskie miały stać się łupem żołnierzy. Jan Kazimierz zdecydował się również zwołać pospolite ruszenie. Ostatnie – trzecie – wici ogłoszono 11 lipca.
Na skutek dezercji liczba armii koronnej znacznie stopniała. W liście do jednego z biskupów król skarżył się 24 sierpnia, że „z trzydziestu kilku tysięcy wojska, któreśmy pod Gliniany przyjechawszy zastali, (…) ledwo już 16 000 wszystkich do boju ludzi się znajduje”. Potwierdza to też znajdująca się w Bibliotece Czartoryskich relacja niejakiego Janickiego do „pewnego” księcia. Poza tym wojsko było źle uzbrojone: według jednego źródła, na kilka tysięcy ludzi przypadało niecałe dwieście par pistoletów. Wobec trudności aprowizacyjnych zdecydowano się przenieść obóz bardziej na wschód. Dnia 21 sierpnia oddziały koronne wyruszyły spod Glinian.
Jan Kazimierz Waza
Tymczasem wojska siedmiogrodzko-wołoskie stały pod dosyć dobrze obwarowaną Suczawą, w której broniło się zaledwie kilkuset ludzi. Atakujących było prawdopodobnie ok. 7–8 tysięcy; nie mieli oni jednak żadnych ciężkich dział. Broniący twierdzy Kozacy mieli natomiast ponad 20 armat, a ponadto dysponowali sporymi zapasami prochu i żywności. Działania oblegających ograniczały się więc raczej do blokady zamku niż do bezpośredniego oblężenia. Obrońcy zyskali zatem czas na budowę umocnień w pobliżu Suczawy. Chmielnicki na początku sierpnia wysłał na odsiecz kilka tysięcy żołnierzy, których bezpośrednim wodzem był Timofiej. Wobec niemożności rozbicia blokujących wojsk, Kozacy zdecydowali przebić się do twierdzy. W tym samym czasie dotarło też pod nią ok. 4 tysięcy żołnierzy polskich pod wodzą kapitana Jana Kondradzkiego. Zostali oni wysłani w lipcu z obozu pod Glinianami przez króla Jana Kazimierza. Ta część oddziałów Rzeczypospolitej była dosyć dobrze zaopatrzona i nie poddała się panującemu w armii koronnej defetyzmowi.
Timofiej Chmielnicki
Sojusznicze wojska, natychmiast po połączeniu się, rozpoczęły zdecydowanie bardziej ofensywne działania. Na wspólnego ich dowódcę wybrano Kondradzkiego. 21 sierpnia (a więc tego samego dnia, kiedy reszta armii koronnej wyruszyła spod Glinian) miał miejsce pierwszy wspólny szturm sprzymierzonych. Zakończył się jednak niepowodzeniem. W kolejnych dniach walki pod Suczawą również nie przynosiły rozstrzygnięcia. Obydwie strony czekały na pomoc z zewnątrz. W przypadku wojsk sprzymierzonych była to armia koronna, Kozacy zaś liczyli na odsiecz ze strony Chmielnickiego i Tatarów.
Najzacieklejsze starcia miały miejsce między 10 a 12 września, kiedy to oblegający – nieskutecznie – próbowali wyrwać się z okrążenia. Warto tutaj zaznaczyć, że w Suczawie oprócz Timofieja znajdowała się również wspomniana powyżej córka Bazylego Lupula, Rozanda. Podnosiło to niewątpliwie znaczenie starcia. W trakcie jednego ze szturmów, 15 września, syn Chmielnickiego poniósł śmierć. Morale w wojsku kozackim po tym wydarzeniu szybko zostało odbudowane, zaczęły się jednak kłopoty aprowizacyjne. Oblężeni zaczynali już zjadać własne konie, w związku z czym poddali się 9 października. Na mocy zawartego układu pokonani uzyskali prawo odejścia „z bronią w ręku”, w zamian zażądano od nich zaprzysiężenia, że będą wiernymi poddanymi króla i Rzeczypospolitej i że utrzymają pokojowe stosunki z władcami księstw naddunajskich , a samemu hospodarowi nie udzielą już więcej pomocy. W trakcie odwrotu na Ukrainę mieli utrzymać porządek i wstrzymać się od rabunków. Jak zostało wspomniane wyżej, mogli też zabrać własną broń – za wyjątkiem dział, które przejęli sprzymierzeni.
Opuszczające Suczawę zgrupowanie stanowiło znaczną siłę militarną. Obiecało ono wprawdzie wierność Polakom, jednakże zobowiązania tego nie miało zamiaru dotrzymać.
Zostawiliśmy wojsko polskie w chwili, kiedy 21 sierpnia wymaszerowywało spod Glinian. Jego dowództwo nie miało jednak jasno sprecyzowanej koncepcji, dokąd należy się dalej udać. Ostatecznie zdecydowano skierować armię w kierunku Halicza, a więc zupełnie nie tam, gdzie znajdował się nieprzyjaciel. Król w liście do jednego z biskupów uzasadniał tę decyzję tym, że oddziały są zupełnie nieprzygotowane do walnej bitwy bądź obrony w ufortyfikowanym obozie. Oficjalnie ogłoszono, że chciano przez to nakarmić wojsko w żyźniejszym kraju. Dla kampanii było to posunięcie brzemienne w skutki, gdyż oznaczało podjęcie działań defensywnych. Armia koronna znalazła się u celu 30 sierpnia, a odpoczywała tam do 7 września. W tym czasie