Niebezpieczna gra. Emilia Wituszyńska
pierwszy plan wysuwał się sporej wielkości salon z przeszklonymi drzwiami wychodzącymi na taras. Kiedy obróciła się w lewo, zobaczyła otwartą kuchnię i przedzielający pomieszczenie blat barowy z równo ustawionymi wysokimi krzesłami. W kuchni panował niezmącony porządek, a każda wolna przestrzeń była wypełniona urządzeniami z najwyższej półki. Boże, gdybym miała taki sprzęt, tobym nie wychodziła z kuchni – pomyślała i zaczęła się rozglądać za wejściem do pokoju. Z tej strony nie było nic. Przypomniała sobie, że po drodze minęła jakieś drzwi, więc zawróciła, zostawiając piach z butów na białym dywanie. Szarpnęła za klamkę, a jej oczom ukazała się przestronna łazienka. Jęknęła. Duża wanna była centrum tego świata, wyszorowana na wysoki połysk, kusząco skrzyła się w blasku słońca wpadającego przez małe okienko pod sufitem. Nijak to się miało do jej brudnego prysznica. Dziewczynie zrobiło się smutno, że nie zadbała o swoje małe mieszkanie.
Kiedyś było inaczej. Znajomi uwielbiali do niej przychodzić, mówili, że na tych niecałych trzydziestu metrach kwadratowych czuć życie. Ciekawe, co teraz by powiedzieli. Weronika przez chwilę zamyśliła się, stojąc w progu, aż wreszcie się otrząsnęła. Miała znaleźć ubrania dla aktora. Jako że w przedpokoju nie było widać żadnych drzwi, zawróciła do salonu. Dopiero po chwili odkryła, że przy prawej ścianie, tuż za telewizorem, znajduje się wąski korytarz, a tam troje drzwi. Po kolei zaglądała do pomieszczeń. W pokoju po prawej były jedynie łóżko, szafka nocna i duża komoda – musiał to być pokój gościnny. Zamknęła drzwi i obróciła się na pięcie. Nieraz przeszukiwała mieszkania, już teraz potrafiłaby opisać ze szczegółami, co gdzie się znajduje. Miała fotograficzną pamięć, a zapamiętanie takich szczegółów było dla niej błahostką. Otworzyła drzwi naprzeciwko i zobaczyła niepościelone łóżko, o ile tak można to nazwać. Na niskiej ramie tuż przy podłodze znajdował się materac ze skołtunioną pościelą. Nie miała wątpliwości, do kogo należy pokój z ciemnymi ścianami i lustrem w rogu. Parsknęła śmiechem, uświadamiając sobie narcyzm właściciela mieszkania. Pokój był niemal pusty, żadnej szafy ani komody, kilka plakatów filmowych i półka z wieloma płytami. Chciała wejść głębiej, żeby sprawdzić, czego słucha. Kierował nią muzyczny fanatyzm. Dała sobie jednak spokój i wyszła.
Z westchnieniem skierowała się do drzwi na końcu korytarza. A może on tutaj nie ma ubrań? Może kupuje i wyrzuca, a później znowu kupuje nowe? Zastanawiała się, gdy klamka uginała się pod jej naciskiem. Kiedy jej oczom ukazała się przestronna garderoba, załamała się totalnie z powodu niesprawiedliwości tego świata. Poza tym, że była policjantką, była także dziewczyną, a która dziewczyna nie marzyłaby o takiej garderobie? Fakt, panował tu bałagan. Sportowe buty były porozrzucane po podłodze, ale ubrania w obudowanych szafach wisiały równo, zajmując każdą przestrzeń pokoju. Po prawej stronie znajdowało się lustro, po lewej były półki na buty. Boże, ile można mieć par butów? Sportowe, eleganckie, trapery, workery. Zajmowały całą wolną przestrzeń od podłogi do sufitu. Dziewczyna spojrzała na swoje sportowe adidasy, które kiedyś były białe, a teraz wyraźnie odcinały się brudem w kontraście ze śnieżnym dywanem. Weronika kupiła je jeszcze w zeszłym roku na wyprzedaży.
Mrucząc pod nosem przekleństwa, zbliżyła się do szafy naprzeciw. I znów po lewej rząd koszul, na dole szuflady z bielizną, krawatami i całą resztą dziwnych dodatków, których przeznaczenia dziewczyna nie znała. Po prawej stroje mniej oficjalne. Na półkach leżały równo ułożone T-shirty, dresy, kurtki, jeansy oraz bluzy. Zdecydowała się na zestaw z tej części szafy. Był jej bliższy i mogła to jakoś w miarę ludzko zestawić. Zabrała jasne jeansy i podkoszulek. Robiło się cieplej, więc nie wiedziała, czy mężczyzna będzie chciał coś więcej na siebie włożyć, ale ostatecznie wzięła cienką bluzę od Tommy’ego Hilfigera. Miękka bawełna pieściła jej ręce. Zastanawiała się jeszcze nad czystą bielizną, ale stwierdziła, że to już szczyt wszystkiego, i dała sobie spokój. Podniosła z ziemi pierwszą lepszą parę butów i wyszła z mieszkania.
Nie mogła nigdzie znaleźć żadnej reklamówki, ale przypomniała sobie, że w kącie jego pokoju dostrzegła torbę treningową, więc ponownie weszła do jaskini lwa. Wyrzuciła zawartość torby na ziemię i zapakowała nowe rzeczy. Jeżeli ktoś by jej zapytał, czy widzi w tym jakikolwiek sens, odpowiedziałaby, że nie. Obróciła się w stronę wyjścia i zobaczyła na ścianie duży telewizor. Wybałuszyła oczy.
– Na pewno pan gwiazda ogląda tu pornole, bo na co mu takie duże gówno w sypialni – wymamrotała pod nosem, zasuwając w nerwach torbę.
Upewniła się, że ma wszystko, wyszła i skierowała kroki do samochodu. Szybko pojechała do swojego mieszkania, wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wygrzebała resztki fluidu z tubki i nałożyła go na twarz. Dodało jej to trochę koloru, ale wciąż wyglądała beznadziejnie. Sięgnęła po tusz do rzęs i przejechała nim kilka razy, robiąc głupkowate miny i krzywiąc się do siebie w lustrze. W końcu uznała, że może tak wyjść. Przewiesiła torbę przez ramię, zawiązała włosy w koński ogon i założyła czapkę z daszkiem, którą zgarnęła z wieszaka. Nie przebrała się. Bluzę, którą miała na sobie, zdjęła po drodze i wrzuciła na siedzenie pasażera.
Chwilę później dotarła przez zakorkowane miasto do komendy. Od razu ustawiła samochód przy tylnym wejściu. Wzięła torbę aktora i weszła do środka, niezatrzymywana przez nikogo. W tym samym pokoju przesłuchań Przemysław Rej krążył wokół stolika. Zdążył już wypić napój, który zostawiła, chociaż nie zapytał jej o zgodę. Próbował coś zrobić ze swoim garniturem, ale ten nadawał się tylko do wyrzucenia. Od czasu jego rozmowy z komendantem nikt do niego nie przyszedł. Wiedział, że dziewczyna pojechała do jego mieszkania, i był zdenerwowany, bo nie pamiętał, w jakim stanie zostawił apartament, a z panującym tam porządkiem bywało różnie. Nagle usłyszał zgrzyt klucza w drzwiach i za chwilę jego oczom ukazała się drobna postać w czapce z daszkiem.
– Masz, przebieraj się! – Rzuciła pod jego stopy torbę, którą rozpoznał.
– O, poradziłaś sobie? – Próbował nawiązać z nią nową relację. Początek nie był najlepszy i mimo że mu się nie podobała, nie chciał zaczynać znajomości w ten sposób. Kiedy jednak uniosła głowę, odchylając daszek do tyłu, widział, że jest już za późno na uprzejmości.
– Może i jestem chuda, ale nie upośledzona. Przebieraj się, idziemy do komendanta, by poznać szczegóły, i spadamy stąd. – Na jej twarzy malowała się złość, a dokładnie: totalne wkurwienie. Najwyraźniej nie była zadowolona z powierzonego jej zadania. Mężczyzna dostrzegł, że zrobiła coś z twarzą, dzięki czemu nie wyglądała już tak upiornie, jak o poranku. Przysiadł na krześle i rozsunął torbę.
– Dzięki – powiedział, podnosząc oczy. Lubił ubrania, które mu wybrała, a w szczególności tę błękitną bluzę.
– Nie miałam wyjścia, więc nie ma za co – odpowiedziała, opierając się plecami o drzwi. Bez skrępowania patrzyła, jak mężczyzna wyciąga podkoszulek i zaczyna rozpinać koszulę.
– Możesz się odwrócić? – powiedział wstydliwie, na co przewróciła oczami.
– Pracuję w policji, nie w przedszkolu. Przebieram się z facetami w jednej szatni. Masz coś innego niż oni? – zapytała i prychnęła, ale zrobiła, o co prosił.
– A co to, kurwa, jest? – usłyszała za sobą i odwróciła się szybko.
– Co?
– Wzięłaś mi dwa różne buty? – Miał już na sobie ciuchy, które mu przyniosła, a w dłoniach trzymał buty nie do pary. Jeden był z zestawu, który wybrała Weronika, a drugi od jego stroju treningowego. Parsknęła śmiechem na ten widok.
– Czy