Żony SS-manów. Kobiety w elitarnych kręgach Trzeciej Rzeszy. Gudrun Schwarz

Żony SS-manów. Kobiety w elitarnych kręgach Trzeciej Rzeszy - Gudrun  Schwarz


Скачать книгу
ction>

      Tytuł oryginału

      EINE FRAU AN SEINER SEITE

      Copyright © 1997 by Hamburger Edition, Hamburg, Germany

      All rights reserved

      Projekt okładki

      Maciek Trzebiecki

      Zdjęcie na okładce

      © Profimedia/Corbis

      Redaktor prowadzący

      Adrian Markowski

      Redakcja

      Jarosław Skowroński

      Korekta

      Małgorzata Denys

      ISBN 978-83-8097-592-7

      Warszawa 2016

      Wydawca

      Prószyński Media Sp. z o.o.

      02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

      www.proszynski.pl

Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym This ebook was bought on LitRes

      Wstęp

      28 kwietnia 1945 r. pewien wolontariusz ze Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża był świadkiem ewakuacji żeńskiego obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Widział kolumny około 5000 kobiet więźniarek i około 5000 więźniów, pędzone drogą w kierunku zachodnim przez esesmanów i nadzorczynie SS. Na czele jednej z kolumn zauważył mały wóz, ciągnięty przez sześć wychudzonych niczym szkielety więźniarek. Na szczycie załadowanego bagażami pojazdu siedziała dobrze odżywiona i ubrana kobieta. Zgodnie z informacją uzyskaną od komendanta jednej z kolumn była to żona führera SS, która dostała podczas „ucieczki” rozstroju żołądka, ponieważ zjadła zbyt dużo rodzynek1. Kobieta ta, która niczym despotka kazała wieźć się przez okolicę swoim na wpół zagłodzonym niewolniczkom, należała do wspólnoty rodów SS, zakonu SS.

      Z trudem przychodzi dostrzeżenie tego, co samo w sobie jest oczywiste: społeczność nazistowska była także zbiorowością składającą się z kobiet i mężczyzn. Badania nad historią zbrodni nazistowskich skupiały się dotychczas wybiórczo na „całkiem normalnych mężczyznach”. Nawet kiedy zwraca się uwagę na ogół „Niemców”, badane są jedynie czyny i motywy mężczyzn, tak jakby niemieccy mężczyźni działali całkiem bez kobiet2. Oni wszyscy mieli tymczasem matki, liczne siostry, ciotki, babcie, przyjaciółki, narzeczone, małżonki, córki, koleżanki z pracy. Nawet jeżeli to mężczyźni byli odpowiedzialnymi inicjatorami, decydentami oraz wykonawcami narodowosocjalistycznej polityki eksterminacji, kobiety także były częścią społeczeństwa sprawców. Na swój sposób wspierały i współtworzyły reżim. Dopiero spojrzenie na działania tych kobiet, ich wszechobecność wynikającą, bądź też nie, z relacji z mężczyznami, rzuca nowe światło na to, co się stało oraz jak mogło do tego dojść.

      Dlaczego tak długo utrzymywał się mit, jakoby historia narodowosocjalistycznych zbrodni była wyłącznie historią sprawców, historią mężczyzn?

      Po upadku systemu narodowosocjalistycznego kobiety kreowały się, czy też raczej pozwalały, na przedstawianie siebie jako niewinnych ofiar sytuacji, skupionych wyłącznie na miłości do męża i dzieci; rościły sobie prawo do prywatnej sfery rodzinnej, nieskalanej grzechami, które były popełniane gdzieś poza nią3. Postawa ta wynikała zapewne ze społecznej potrzeby mężczyzn i kobiet: jeżeli już trzeba obarczyć kogoś winą, niech przynajmniej niewieścia część narodu pozostanie od niej wolna czy też niewinna. Zgodnie z tą strategią został utrzymany mit kobiecej „ostoi niewinności”: nieskalana potwornościami wojny i nazistowskimi zbrodniami, oferowała ona szansę na nowy początek. Symbolem tego kolektywnego procesu wyparcia była Trümmerfrau („kobieta z gruzów”), która bez obciążającej przeszłości miała oczyścić Niemcy z gruzów i umożliwić odbudowę kraju4.

      Ten mechanizm wyparcia przynosił także korzyści kobietom zamieszanym w zbrodnie nazistowskie. Badanie historyczne prowadzone zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety opisywały narodowy socjalizm jako ekstremalny przykład hegemonii mężczyzn i umożliwiały tym samym zwolnienie zaangażowanych kobiet z odpowiedzialności. Nawet badania nad kobietami, rozpoczęte w połowie lat siedemdziesiątych w Republice Federalnej Niemiec, ukazujące historię „kobiet w narodowym socjalizmie”5, wychodziły z założenia, że państwo nazistowskie było antyfeministyczne i zorganizowane patriarchalnie, a kobiety były jego ofiarami6, biernymi i wolnymi od winy; ogólnie rzecz biorąc, słabymi i upokorzonymi przez system wrogi kobietom. Powstały prace dotyczące narodowosocjalistycznego „wzorca kobiety” oraz traktujące o ideologii narodowego socjalizmu i sposobie, w jaki opisywano kobiety w oficjalnych doniesieniach i materiałach propagandowych. Przedmiotem tego działu badań była sklasyfikowana według rasistowskich kryteriów „niemiecka kobieta”. Prawdziwe życie codzienne i zachowanie kobiet nie zostały zbadane. Niemieckie Żydówki, niemieckie Cyganki i Romki razem z Niemkami określonymi mianem „małowartościowych”, w ogóle się nie pojawiły. Ponownie odmówiono im przynależności do narodu niemieckiego.

      Mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych nastawienie to, ograniczające badania nad kobietami tylko do ideologii, spotkało się z krytyką. Nowe prace dotyczące „współuczestnictwa”7 zajmują się kwestią udziału kobiet w patriarchacie i ich gotowości do wspierania stosunków społecznych, a tym samym przyczyniania się ostatecznie do własnego ucisku.

      Zaczęto zwracać coraz większą uwagę na politykę narodowosocjalistyczną i jej kobiece ofiary8, jak również na biorące udział w życiu politycznym przedstawicielki nieprześladowanej większości. Wtedy też rozpoczęła się dyskusja na temat ich odpowiedzialności w społeczeństwie nazistowskim, ich wkładu w zbrodnie nazistowskie, ich uczestnictwa9.

      Kiedy zaczynałam mój projekt badawczy Verdrängte Täterinnen. Positionen von Frauen im Apparat der SS (1933–45) [„Wyparte sprawczynie. Stanowiska kobiet w aparacie SS (1933–45)”], małżonki esesmanów nie znajdowały się w centrum moich zainteresowań; wydawały mi się mało istotną grupą, postrzegałam je jako dodatek do ich mężów. Na podstawie archiwalnych w większości materiałów chciałam zbadać pozycje, czy raczej obszary zawodowe – np. pracownic biurowych w SS-Einsatzgruppen, asystentek w służbach wywiadowczych i sztabach SS, lekarek, pielęgniarek i nadzorczyń SS – oraz ocenić ich wkład w organizację ludobójstwa. Jednak podczas moich wizyt w archiwach, m.in. w Koblencji, Ludwigsburgu, Akwizgranie, Berlinie, Düsseldorfie, Marburgu, Waszyngtonie i Jerozolimie, doszłam do wniosku, że nie mogę dokonać analizy minionych wydarzeń oraz tego, jak mogło do nich dojść, bez włączenia małżonek esesmanów. Kobiety te funkcjonowały bardzo naturalnie, gdziekolwiek się znalazły. Wnikliwe przyjrzenie się żonom (oraz dzieciom) przebywającym w miejscu pełnienia służby przez mężów uwidoczniło coś, co dotychczas pozostawało niezauważone: ich obecność tworzyła „normalność w zgrozie”. Jeszcze jedna kwestia ujrzała światło dzienne: żony esesmanów były ważną częścią zakonu rodów SS, szczególnie w miejscach pełnienia służby przez mężów. Każdy obóz koncentracyjny miał osiedle, w którym mieszkały rodziny SS. Na okupowanych terytoriach na Wschodzie żony często mieszkały w skonfiskowanych willach w pobliżu gett lub też odwiedzały tam swoich mężów – czasami wizyty trwały kilka tygodni. Miały okazję, by wziąć udział w zbrodniach nazistowskich – i wykorzystywały ją.

      W latach 1931–1945 około 240 000 kobiet wyszło za mąż za esesmanów10. W wielu mowach, jakie w ciągu dwunastu lat nazistowskich rządów wygłosił Himmler, w napisanych przez niego dokumentach i listach znajdują się dowody na to, że zgodnie z jego planami SS miało być zorganizowane jako wspólnota rodów, a nie tylko męskie stowarzyszenie, oraz że


Скачать книгу

<p>2</p>

Ci „całkiem normalni mężczyźni” to wyrażenie stworzone przez Christophera Browninga. O „całkiem normalnych Niemcach” pisze natomiast Daniel Goldhagen, który we wstępie do swojej książki wyraża potrzebę badania działań niemieckich mężczyzn i kobiet. Sam jednak nie realizuje swojego własnego postulatu, choć na s. 246 (Goldhagen, 1999) dochodzi do następującego wniosku: „Świat funkcjonariuszy niemieckiej Policji Porządkowej nie był światem bez kobiet”. Zarówno Browning, jak i Goldhagen wspominają o obecności żony esesmana podczas ewakuacji getta w Międzyrzecu. Żaden z nich nie zastanawia się jednak nad znaczeniem wizyty małżonki w miejscu, gdzie jej mąż pełnił służbę. Wykorzystują obecność kobiety jedynie po to, żeby przeanalizować reakcje mężczyzn z pułku policji. Nawet ta krótka wzmianka traktująca o obecności pani Wohlauf wywołała jednak irytację czytelników. Nie jej obecność na miejscu zdarzenia, lecz fakt, że o tym wspomniano, uznano później za skandal. Por. Schwarz (4/1996, s. 52).

<p>3</p>

Przykładem jest artykuł wstępny w pierwszym numerze katolickiego pisma kobiecego „Der Regenbogen” (rocznik 1, z. 1, 1 kwietnia 1946), gdzie pod mottem Nasza nowa droga można było przeczytać: „Mężczyźni prowadzili wojny – kobiety musiały je znosić. Ponieważ z istoty rzeczy wojna jest obca kobiecie. Ona, która nosi w sobie życie i przekazuje je dalej, musi nienawidzić jego, zabójcy, jako swojego najstraszliwszego wroga. Niektórzy powiedzą, że bez kobiety, bez jej wkładu, tak długa kontynuacja tej «męskiej wojny», z jej przerażającymi następstwami i skutkami, nie byłaby możliwa. Być może jest to prawda, ale tylko w małym zakresie, ponieważ ten niewieści wkład był wielkim ciężarem i cierpieniem – zdobyte pochlebstwami, zmuszone, uciskane przez tych, którzy chcieli wojny i nadużywali siły kobiecego serca do swoich celów. Musiałyśmy zapłacić wysoką cenę za to, że dałyśmy się wykorzystywać: musiałyśmy poświęcić naszych mężów i synów, naszych braci i przyjaciół; przez lata nie wiedziałyśmy co oznaczają małżeństwo, dom i rodzina; straciłyśmy nasze majątki i dobra”. Ta sama gazeta rok później broniła „niewinności” kobiet, używając następującego argumentu: „Nasza historia i nasze wojny dowodzą, że Niemcy są głównie narodem mężczyzn i «męstwa»”.

<p>4</p>

W kontekście mitu Trümmerfrauen, zob. m.in. Schmidt-Harzbach (7/1982, s. 48); w 1985 roku mit został ponownie zaktualizowany, zob. m.in. Eiken (1985, s. 75–84); Krauss (1985, s. 21–74); dopiero nowsze prace wspominają, chociaż dosyć zwięźle, możliwą współodpowiedzialność i uczestnictwo Trümmerfrauen, por. Supp (4/1995, s. 85–89).

<p>5</p>

Por. bibliografia Frauen und Nationalsozialismus, Stuchlik (1990, s. 300–329); oraz wybrana bibliografia w: Mittelweg 36, 2/97.

<p>6</p>

Tak właśnie Annette Kuhn (1988, s. 43) tłumaczy „niemiecki faszyzm” jako „najwyższy szczebel w specyficzny sposób głęboko zakorzenionego w historii niemieckiej antyfeminizmu”. Ten miałby być „ściśle powiązany z powstaniem i rozwojem naszej patriarchalnej kultury”; w konsekwencji „także nazistowskie działaczki” są dla niej ofiarami.

<p>7</p>

Por. Thürmer-Rohr (1987, 1990, 1996), Schaeffer-Hegel (1984). Thürmer-Rohr (1996, s. 29 i n., przypis 27) wyjaśnia, że w latach osiemdziesiątych teza o współuczestnictwie natychmiast znalazła się między dwoma frontami. Z jednej strony zarzucano jej zdradę feminizmu, ponieważ została porzucona idea ofiary, z drugiej zaś strony orędowniczkom tezy wytykano, że poprzez przedrostek „współ-” bagatelizują uczestnictwo. Thürmer-Rohr: „Do dzisiaj nie jestem pewna, czy zgadzam się z tą krytyką. Mowa o społecznym uczestnictwie zamiast o społecznym współuczestnictwie kobiet pomija różne okoliczności czynów dokonywanych przez mężczyzn i kobiety; kobiety miałyby zatem być na równi zaangażowane w kształtowanie losu społeczeństwa, rzekomo nie zastały systemu, do którego musiały się dostosowywać i podporządkować, tylko w takim samym stopniu jak mężczyźni miały go aranżować, utrzymywać i wypełniać. Nie zgadzam się z takim przedstawieniem sprawy. Uważam, że jako analityczny termin roboczy «współuczestnictwo» wciąż jest odpowiednie”.

<p>8</p>

Por. Bock (1986); Fürstenberg (1986).

<p>9</p>

Por. Koonz (1991); Schwarz (1992, 1994, 1995, 1997); Heike (1994 i 1995); Krafft (1995), Wolters (1996) i Zipfel (1995, 1996).

<p>10</p>

Były dyrektor Berlin Document Center David G. Marwell podaje, że w tamtejszym archiwum znajduje się 238 600 zestawów akt Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (RuSHA) dotyczących przyjęć do SS, wniosków o zezwolenie na zaręczyny i zawarcie małżeństwa oraz 7900 zestawów akt kobiet zatrudnionych w SS, w niewielkiej części obejmujących także wnioski o zezwolenie na zaręczyny i zawarcie małżeństwa tych kobiet. Marwell (1992, s. 418). 30 czerwca 1944 r. do SS należało 794 941 mężczyzn. Por. dane ze „Statistisch-wissenschaftlicher Institut des Reichsführers-SS”, opublikowane w: IMT (1947–1949, t. XXXV, Dok. D-878, s. 626–628).