Piąta ofiara. J.D. Barker
na reporterów. Ktoś zaczął węszyć troszkę za blisko, nie cofnie się też przed snuciem domysłów.
Clair odwróciła gazetę tak, żeby przeczytać nagłówek.
– Chyba nie myślisz, że któreś z nas wygadało się prasie?
Porter pokręcił głową.
– Myślę, że wydrukują wszystko, byle tylko sprzedać nakład. A jeśli nie uda im się wyciągnąć niczego z któregoś z nas, to zaczną zmyślać. Wygłoszę oświadczenie, kiedy będziemy gotowi. Do tego czasu żadnych kontaktów z mediami, nie licząc poszukiwań Lili.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała dopiero Sophie.
– Ktoś je tego ostatniego pączka?
Kloz opuścił głowę na stół i westchnął ciężko.
– Częstuj się.
––
ELLA REYNOLDS (15 lat)
Zgłoszenie zaginięcia: 22.01
Znalezienie ciała: 12.02, zalew w Jackson Park
Woda zamarznięta od 2.01 (20 dni przed zaginięciem)
Ostatnio widziana: przystanek autobusowy na Logan Square (2 przecznice od domu, 24 kilometry od Jackson Park)
Miała na sobie czarną kurtkę
Utopiona w słonej wodzie (zwłoki w wodzie słodkiej)
Zwłoki w ubraniach Lili Davies
Droga z przystanku do domu: 4 minuty
Bywała w Starbucksie przy Kedzie, 7 minut od domu
LILI DAVIES (17 lat)
Rodzice: dr Randal Davies i Grace Davies
Przyjaciółka: Gabrielle Deegan
Szkoła: Wilcox Academy (prywatna), nie przyszła na lekcje 12.02
Ostatnio widziana: wyjście z domu do szkoły (pieszo), 12.02 około 7.15, miała na sobie czerwoną, nylonową, pikowaną parkę z kapturem, białą czapkę, białe rękawiczki, ciemne dżinsy, różowe buty sportowe (strój Elli Reynolds)
Uprowadzona najprawdopodobniej 12.02 rano (w drodze do szkoły)
Krótkie okienko: 35 minut (wyszła z domu o 7.15, początek lekcji o 7.50)
Droga z domu do szkoły: 4 przecznice
Zgłoszenie zaginięcia: po północy (wczesne godziny 13.02)
Rodzice sądzili, że poszła do pracy (w galerii sztuki) prosto po szkole (nie pojawiła się ani tu, ani tu)
■ Prawdopodobnie prowadził szarego pikapa ze zbiornikiem na wodę
■ Może pracować w branży czyszczenia/obsługi basenów
■ Nagrania ze Starbucksa (cykl 1-dniowy?) – Kloz
■ Komputer, telefon, skrzynka mejlowa Elli – Kloz
■ Portale społecznościowe, billingi, skrzynka mejlowa Lili (telefon i komputer niedostępne) – Kloz
■ Powiększenie zdjęcia potencjalnego sprawcy z bramy wjazdowej do parku – Kloz
■ Poluzowana kamera w parku? Sprawdzić stare nagrania – Kloz
■ Ustalić markę i model furgonetki z nagrania – Kloz
■ Trasa Lili do szkoły, rozmowa z Gabrielle Deegan – Clair i Sophie
■ Wizyta w galerii (kierowniczka: pani Edwins) – Porter i Nash
■ Lista basenów ze słoną wodą w Chicago i okolicach (pozwolenia na budowę) – Kloz
■ Sprawdzić oceanaria i firmy, które je zaopatrują
10
– Sam, nie musisz tego robić.
– Muszę.
Zadzwonił do drzwi Reynoldsów.
Przyjechali tu prosto z komendy, z włączonym kogutem. Porter zignorował przynajmniej trzy czerwone światła.
Nash przestępował z nogi na nogę na schodku przed wejściem.
– Przecież przyślą jakiegoś mundurowego.
Porter zatarł dłonie. Ta zima go w końcu wykończy. Przy takim wietrze temperatura odczuwalna oscylowała wokół minus piętnastu.
– Już po dziewiątej. Mogli już czytać poranne gazety. Radio i telewizja też pewnie o tym trąbią.
Porter znowu nacisnął guzik dzwonka.
Zasłona za szybą okna po lewej od drzwi odsunęła się na chwilę na bok, po czym opadła z powrotem. Dało się słyszeć odsuwanie rygla i drzwi uchyliły się na kilkanaście centymetrów. Przez szparę wyjrzała kobieta po czterdziestce o ciemnych, zaczerwienionych oczach, podkrążonych z niewyspania. Brązowe włosy miała przetłuszczone, wyraźnie niemyte od wielu dni. Była ubrana w dżinsy i gruby brązowy sweter.
– O co chodzi?
Porter pokazał odznakę.
– Detektyw Porter, a to detektyw Nash, policja Chicago. Możemy wejść?
Zagapiła się na niego na dłuższą chwilę, jakby jego słowa docierały do niej z opóźnieniem. Potem skinęła głową i otworzyła drzwi szerzej, wyglądając przy tym na ulicę.
– Mróz chyba w końcu przegonił ostatnich reporterów. Jeszcze w nocy stał tu wóz transmisyjny.
Porter i Nash otrzepali buty ze śniegu, weszli do środka i zamknęli za sobą drzwi. Ogarnęła ich fala gorąca, w domu panowała duchota, zwłaszcza w zestawieniu z rześkim powietrzem na zewnątrz. Porterowi było wszystko jedno. Mógłby przez godzinę stać w ognisku, a palce i tak miałby zgrabiałe. Odchrząknął.
– Zastaliśmy pani męża?
Pani Reynolds pokręciła głową.
– Jeszcze nie wrócił.
– A dokąd poszedł?
Kobieta wzięła głęboki oddech i przysiadła na poręczy skórzanej kanapy.
– Od czasu zniknięcia Elli codziennie jeździ samochodem i jej szuka. Wraca do domu na trochę, żeby coś zjeść i się przespać, a potem znowu wychodzi. Na początku kilka razy z nim pojechałam, ale czułam, że to bez sensu. Jeździć wte i wewte przypadkowymi ulicami, jakbyśmy mieli ją wypatrzyć gdzieś między budynkami, jak zgubionego psa. Ale nie mogę mu przecież zabronić. Serce by mu pękło. W zeszły wtorek na próbę został w domu i oboje prawie chodziliśmy po ścianach. Wczoraj wieczorem po kolacji znowu wyszedł.
– Aktywność pomaga w takich sytuacjach – stwierdził Nash.
Popatrzyła na niego wzrokiem pozbawionym wyrazu i mówiła dalej.
– Przez pierwszy tydzień bez przerwy dzwoniłam. Do znajomych Elli i do naszych krewnych, do sąsiadów, do każdego, kto chciał odebrać telefon. Schroniska, szpitale, kostnice… Siedzę tu bezczynnie, tkwię w tym domu, czuję się tak… bezradnie. Ale co jeszcze mogę zrobić? Wszędzie wiszą plakaty. Przy tej pogodzie i tak na niewiele się zdadzą. Ludzie wychodzą na dwór, tylko jeśli muszą.
Porter zrobił głęboki wdech.
– Przykro mi, ale muszę pani powiedzieć…
Pani Reynolds uciszyła go gestem dłoni.
– Nie musi pan nic mówić. Widziałam rano w wiadomościach.