Siostra Słońca. Lucinda Riley
Jasne. – Skinęłam głową. – Odzywaj się, dobrze?
– Zadzwonię, jak wrócę do Nowego Jorku – zapewnił. – Tchau, Elektro. – Spojrzał na moją siostrę. – Adeus, senhora – rzucił i wyszedł.
– Napijesz się szampana? – zapytałam Mai, biorąc ze stolika butelkę. – Oj, chyba nic nie zostało. Zaraz zamówię więcej.
– Nie, dziękuję, Elektro.
– To może coś innego? – zaproponowałam, nalewając sobie porządną porcję wódki.
– Nie trzeba. Co u ciebie?
– Och, wspaniale. I po prostu oszalałam na punkcie Rio! Co za miasto!
Maja w milczeniu patrzyła, jak piję wódkę. Odstawiłam szklankę i przyjrzałam się siostrze.
– Wiesz co, jesteś z nas najpiękniejsza. To ty powinnaś być modelką, nie ja.
– Dziękuję za komplement.
– Poważnie – zapewniłam, zachwycona jej pięknymi błyszczącymi ciemnymi włosami, zdumiewająco gładką skórą i wielkimi ciemnymi oczami, przypominającymi te Joaquima. – Jesteś naprawdę piękna. Chyba nawet ładniejsza niż wtedy, kiedy cię widziałam ostatnio. – Pokiwałam z przekonaniem głową.
– No… – odezwała się tym swoim łagodnym, niespiesznym tonem – może to dlatego, że jestem szczęśliwa. A ty, Elektro?
– Och – rzuciłam, otwierając szeroko ramiona. – Jestem w euforii! Czy ten Joaquim nie jest cudowny? Wiesz, urodził się w Brazylii. Czy wszyscy Brazylijczycy są tacy ładni jak wy? Jeśli tak, to chyba się tu przeprowadzę!
Wróciła Mariam.
– Czas szykować się do wyjazdu na lotnisko – powiedziała. – Położyłam ci na łóżku to, w co się zwykle ubierasz na podróż.
– Dzięki. – Kołysząc się lekko, sięgnęłam po szklankę z wódką. – Nie zapomniałaś o bieliźnie? – Zachichotałam. – Zaraz wrócę. – Pomachałam siostrze i poszłam do sypialni.
Ubierając się, słyszałam, jak Maja i moja asystentka rozmawiają ściszonymi głosami.
– Hej, Mariam! Jestem strasznie głodna, może poproś, żeby zapakowali mi kanapkę klubową na drogę?! – zawołałam.
– Oczywiście.
Usiadłam na łóżku i próbowałam zawiązać sznurowadła sportowych butów, zanim zorientowałam się, że przez pomyłkę nałożyłam lewy but na prawą stopę. Znowu dostałam ataku śmiechu. Pomyślałam, że Mariam i Maja są do siebie tak podobne. Opanowane, nigdy nie można po nich poznać, co myślą, i…
– Wiecie co?! Właśnie wpadłam na to, że Maja mogłoby być zdrobnieniem od Mariam – oznajmiłam, wchodząc do salonu. Padłam ciężko na kanapę. – Fajne, co?
Obie uśmiechnęły się dziwnie, a potem w drzwiach pojawił się człowiek w hotelowym uniformie.
– Pan po mnie? – spytałam i znów zaczęłam chichotać.
Mariam podeszła do niego i coś mu powiedziała. Natychmiast się ulotnił.
– Tylko żartowałam! Powinien zabrać moje bagaże.
– Elektro, rozmawiałyśmy z Mariam i zastanawiamy się, że może zostałabyś parę dni u mnie w Rio? – powiedziała Maja. – Zwłaszcza że, jak mówisz, bardzo ci się tu podoba.
– No tak, ale to dlatego, że wspaniale bawiłam się z Joaquimem. Świetnie się dogadujemy.
– Widziałam. – Maja nie protestowała. – Wyglądało na to, że naprawdę się zaprzyjaźniliście.
– Racja.
– No to jak? Co ty na to, żeby zostać w Rio jeszcze tę noc i trochę odespać? A potem zdecydujemy, czy zostaniesz dłużej?
– Nie masz nic w kalendarzu do końca tygodnia i na weekend – wtrąciła Mariam.
– No… nie wiem… – Wzruszyłam ramionami, a potem potężnie ziewnęłam.
Perspektywa, żeby paść na wielkie wygodne łóżko w pokoju obok, zamiast tłuc się na lotnisko i wsiadać do odrzutowca, byle tylko jak najszybciej znaleźć się – no właśnie… gdzie…? w moim pustym mieszkaniu? – wydawała się kusząca.
– Joaquim jutro będzie w Rio – przypomniałam sobie nagle i uśmiechnęłam się szeroko. – Tak mówił.
– Rzeczywiście – potwierdziła Maja.
– To jak? – Mariam stanęła przede mną. – Zostajemy? Zrobisz sobie małe wakacje?
Skinęłam głową.
– Dobrze – rzuciłam.
– W takim razie idę na dół, żeby załatwić przedłużenie rezerwacji, i zmienię lot, tak?
– W porządku.
Kiedy wyszła, Maja usiadła obok mnie i wzięła mnie za ręce.
– Mariam jest przeurocza, prawda?
– Tak. Anioł nie kobieta – przyznałam. – Co bywa wkurzające – dodałam, unosząc brew.
Widziałam, że siostra wpatruje się we mnie.
– Co jest? – spytałam.
– Pomyślałam o tym, jak bardzo cię kocham, moja młodsza siostrzyczko.
– Ja ciebie też, starsza siostrzyczko.
Spojrzałam na nią i dostrzegłam łzy w jej oczach.
– Hej, czemu płaczesz? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?
– Cieszę się bardzo, Elektro, wierz mi. – Zobaczyła, że ziewnęłam, i zaproponowała: – Może chodźmy do sypialni. Utulę cię jak wtedy, kiedy byłaś malutka, i opowiem ci bajkę.
Przypomniało mi się, jak Maja, może trzynastoletnia, siedziała na moim łóżku i czytała mi książeczki. Powiedziała mi kiedyś, że jej imię to po grecku „matka”, a ja pomyślałam, że jeśli miałabym kiedyś mamę, to byłaby taka jak ona.
– Pewnie – zgodziłam się, wstałam i, nadal na lekko chwiejnych nogach, poszłam z Mają do sypialni. – Hej! – Wgramoliłam się na łóżko i poklepałam prześcieradła zmięte po popołudniowych szaleństwach z Joaquimem. – Jest dość miejsca, żebyś zmieściła się tu ze mną.
Maja wygładziła pościel od swojej strony i położyła się. Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja złapałam się jej mocno, czując zbliżający się dół, bo ecstasy i koka przestawały działać.
– Wiesz? Zawsze byłaś moją ulubioną siostrą – powiedziałam, obracając się do niej.
– Naprawdę? Miło, że tak mówisz. A ja mogę ci powiedzieć, że byłaś najbardziej uroczym bobasem na świecie. Nawet jeśli wrzeszczałaś.
– Wiem, jak mnie przezywałyście z Ally.
– Tak?
Dostrzegłam rumieniec wędrujący powoli po jej łabędziej szyi na policzki.
– Tak. Nazywałyście mnie Tryka. Rozumiem, byłam rogata jak baran, ale skąd wam to przyszło do głowy?
– Bo jesteś Elektra, więc elektryka, „tryka”, rozumiesz? Przepraszam, kochanie, to były tylko żarty.
– Wtedy było mi przykro, ale może miałyście rację. I nie sądzę, żebym się bardzo zmieniła.
Do oczu zaczynały mi już