Schwytać szczęście. Dorota Milli
że jakby powiedział, że był pilotem, też by pani uwierzyła.
– Dlaczego miałbym nie wierzyć? Pracowałam i byłam bardzo zajęta.
– Wspomniała pani coś o tym, że nie ma pracy. Zwolnili za takie poświęcenie?
– Odeszłam, bo nie dostałam awansu.
– Na pewno sama pani odeszła?
– Nie jestem wariatką – rzuciła groźnie.
– Oczywiście. Czy jest coś, co może faktycznie nam pomóc?
– Przelewał pieniądze na Jolantę Szymańską. Mam jej numer konta.
– Przydałby się adres. – Widząc, jak dziewczyna kręci głową, dodał: – Wniosek o uchylenie tajemnicy bankowej. Nie wiem tylko, czy mamy solidne podstawy.
– Nie wierzy mi pan? Może i jestem naiwna, ale nie kłamię.
– Więcej szczegółów znacznie by nam pomogło. Trzeba wyjąć głowę z chmur, pani Swat.
– Tylko tyle, mądre rady, może jeszcze cytatami pan policjant sypnie?
– Ja pani nie okradłem.
– Znajdziecie go? Czy w ogóle jest szansa?
– Przy tej ilości informacji?
– Proszę tak na mnie nie patrzeć. Z politowaniem – podkreśliła, zanim zaprzeczył.
– Pomógłbym, to znaczy, pomogę, od tego jestem, ale muszę mieć więcej danych.
– Numer buta, rozmiar majtek? Niestety pozbyłam się jego rzeczy, wyrzucając je na śmietnik.
– Może je pani odszukać?
– To by pomogło?
– Nie. Prima aprilis.
– Właśnie tego dziś potrzebowałam, prawdziwego żartu.
***
Cisza w mieszkaniu otuliła ją jak ciepły koc, a ciemność przyniosła Hanie spokój. Siedziała na kanapie, wpatrując się w Tancerza i jego kształt oświetlony małą lampką. Musiała odpocząć po ciężkim dniu.
Zjadła na mieście, ale apetyt jej nie dopisywał. Mijała ulice i dobrze znane miejsca, które kiedyś zlewały się w całość, teraz wyróżniała każdy szczegół. Przez kilka lat miała szansę poznać Gdynię, miasto morza i marzeń, zwłaszcza jej atrakcyjne miejsca. Później przestała dostrzegać cokolwiek, tylko zatraciła się w pracy. Zapomniała o tym, co ją otacza, biegła, każdego dnia wyznaczając sobie listę celów. Wchodziła po stopniach kariery, chcąc sięgać wyżej, zdobywać więcej. Szczyt wydawał się do zdobycia, ale jak się okazało wciąż pozostawał poza zasięgiem. Teraz wyraźnie zobaczyła, co się działo, gdy próbowała dosięgnąć gwiazd w wędrówce przez chmury zacierające kształty i jak bardzo zaniedbała siebie, swoje życie i potrzeby. Wytłumiła szept intuicji, dźwięki pragnień, skupiając tylko na pracy, napędzana nowymi wyzwaniami.
Cofnięcie czasu nie zmieniłoby jednak postępowania Hany, wiedziała, że była uzależniona od obowiązków. Lubiła, gdy dużo się wokoło niej działo, teraz jednak musiała zwolnić i dostrzec chociażby zaniedbania, które były wynikiem jej naiwności.
Jej rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. Uśmiechnęła się, widząc, kto dzwoni.
– Wszystko w porządku, Liwia. Dostałam pracę.
– To czemu nie dzwonisz i się nie chwalisz? Co dokładnie będziesz robić?
– Właściwie to nadal zostaje dla mnie tajemnicą. Mam nadzieję, że jutro dowiem się wszystkiego. – Hana opisała spotkanie z dwoma osobliwymi postaciami, szefową Lorettą i fryzjerem Gustawem.
– Czy na pewno wiesz, co robisz?
– Nie, Liwia, nie wiem. Chcesz mnie przestrzec? Opowiedzieć, co najgorszego mnie czeka?
– Chcę ci tylko życzyć powodzenia.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Dostosowuję się do twojej specyficznej sytuacji.
– Specyficzna bardziej mi się podoba niż beznadziejna.
– Trudno też przewidzieć, co się wydarzy. Mamy za mało informacji. Dziwię się, że sama to mówię, ale może powinnaś zdać się na los i to dosłownie.
– Muszę wytrzymać w tej pracy, przynajmniej do czasu aż pojawi się ogłoszenie firmy z Gdańska. Dobrze płacą, a ja mam zaległości w opłatach za czynsz, później pożyczę i jeszcze… Chyba muszę sobie to wszystko spisać. – Westchnęła, gdy poczuła ciężar obowiązków. – Jeszcze znaleźć gnojka Grześka… I wygląda na to, że raczej będę musiała zrobić to sama. Byłam na policji – rzuciła, uprzedzając pytanie Liwii. – Ubrana na różowo, a przepraszam, sweter był lawendowy, co wytknął mi Gustaw. Mój strój nie pomógł, a to, co mówiłam, nie przekonało policjanta. Zapytał, czy coś biorę.
– Czyli się przejął.
– Moim zdrowiem psychicznym, a nie Grześkiem.
– Znajdą go?
– Nie mam nawet jego zdjęcia, ten drań wszystkie wykasował. Zadbał o każdy szczegół. To oszust, a ja głupia wpadłam w jego sidła.
– Kochałaś go?
– Miło się gadało, była intymność… Minęło dopiero pół roku, sądziłam, że z czasem będzie „ciaśniej”, bardziej do siebie przylgniemy – wytłumaczyła, na siłę szukając wspomnień, momentów drgania serca, ale nic takiego nie wychwyciła.
– Powinnaś to czuć, a nie na to czekać.
– Oboje czekaliśmy, choć najwyraźniej on tylko na sposobność, żeby mnie okraść.
– Byłaś łatwym celem. Zapracowana, ciągle w biegu, wierząca w wasz związek. Ciekawe, ile takich jak ty oszukał?
– Sądzisz, że były inne?
– Skoro zabezpieczył się na wszystkich polach, musiał mieć wprawę.
– Czyli może nie tylko ja jestem naiwna? To byłoby pocieszające, ale i straszne. Policja niestety jest bezradna. Funkcjonariusz przyjął moje zgłoszenie, ale odłożył je na stos papierzysk, które stały daleko od jego biurka. Takie miejsce na później, za jakiś czas. Nie mógł zniszczyć dokumentu, ale jestem pewna, że chciał to zrobić.
– Może prywatny detektyw?
– Nie mam kasy, za to mnóstwo zmartwień. Policjant miał rację, żyję po omacku, nie wiem nawet, co wydarzy się jutro. Nie wspominając o tym, gdzie będę mieszkać. Pani Janik nie jest miłą starszą panią, jakie opisują w książkach.
– Coś wymyślimy. Teraz powinnaś skupić się na utrzymaniu pracy.
– A jak zrobią ze mnie straszydło?
– Tego już nie da się zrobić. – Liwia zaśmiała się, ale szybko spoważniała. – Przepraszam, to prima aprilis. Nie jesteś straszydłem.
– Ten cały dzień to jeden wielki żart, ale wcale nie jest mi do śmiechu. – Hana na siłę starała się odpędzić czarne scenariusze. – Może to dobrze, że zajmą się mną profesjonaliści? Tylko co dokładnie będę robić? Nie prześpię tej nocy spokojnie.
– Szefowa płaci ci za fryzjera i ciuchy? Nie powinnaś narzekać.
– Masz rację. Czym się denerwuję? Czeka mnie miły poranek, później mam spotkanie w Tower, w biurze firmy. Ciekawe co Loretta będzie chciała w zamian?
– Bądź dobrej myśli. Chciałabym cię zobaczyć w nowej odsłonie. Może spotkamy się na kawie, zanim pojedziesz