Schwytać szczęście. Dorota Milli
alt="shutterstock_1280267557_grey.jpg" target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_41be8be3h3eb9d5674sa64aub2307ffba22f.jpeg"/>
– Nie będziesz histeryzować? – zapytał Gustaw, gdy w drzwiach salonu pojawiła się Hana Swat.
– Ubrałam się wczoraj na różowo, wyszłam tak na miasto, odwagi mi nie brakuje – uśmiechnęła się, próbując w to uwierzyć. Pocieszeniem był elegancki salon, do którego na pewno trzeba się wcześniej umówić i swoje należycie odczekać, a patrząc na klientki odwiedzające jego progi, mogła być dobrej myśli.
– Takie podejście lubię! Dziś nawet przypominasz normalną osobę. – Zlustrował ją od stóp do głów. Dżinsowe spodnie i niebieska koszula nie przypadły mu do gustu. – Niemodną, ale normalną.
– Dziękuję, Gustawie, a teraz zrób ze mnie piękność.
– Oczekujesz cudu. Chodź ze mną.
– Myślałam, że rozmawiam ze specjalistą – rzuciła z rozbawieniem, idąc za niewielkim fryzjerem i starając się wszystkiemu dookoła przyjrzeć. Uwagę przyciągał nie tylko bogaty wystrój salonu, lecz także pracujący w nim ludzie. Była kobieta uczesana w stylu lat sześćdziesiątych, ale i chłopak z irokezem. Różnorodność stylów tworzyła fascynujący obrazek.
– Rozmawiasz z królem tego miejsca, który zasłużenie dzierży władzę. – Wskazał dziewczynie siedzisko przy myjce.
– Często będziemy się spotykać? – próbowała wybadać, na czym będzie polegała jej nowa praca.
– Czasem do was wpadnę, ale to, czym się zajmujecie, to nie moja bajka. Choć jestem ciekawy efektów.
Gustaw odszedł, zanim zdążyła zadać mu kolejne pytanie. Mycie głowy przez praktykantkę sprawiło Hanie ogromną przyjemność. Całkowicie się zrelaksowała i nie myślała o tym, gdzie jest i co ją czeka.
Usiadła przed lustrem, patrząc na swoją twarz i zdała sobie sprawę, ile czasu nie przebywała sama z sobą. W każdej chwili towarzyszyła jej praca, myśli wypełnione były projektami, ciągła gonitwa za zadaniami do wykonania.
Przykryto ją peleryną i rozczesano mokre włosy. Uniosła głowę i napotkała spojrzenie Gustawa.
– Wiesz, co zaraz się wydarzy?
– Poddasz mnie metamorfozie.
– Nie tylko. To odmieni twoje życie. Wchodzisz na nową ścieżkę z Lorettą, a ona gwarantuje, że nie będziesz się nudzić. Zasłonić lustro!
– Jak to zasłonić i dlaczego nie będę z Lorettą się nudzić?
– W obu przypadkach to ma być niespodzianka.
– Możesz mnie przygotować odrobinę… Szczególik w zupełności wystarczy – namawiała, czując większy niepokój.
– Na to nie da się przygotować i właśnie to będzie najlepsze. Przed tobą były inne kandydatki, ale Loretta wybrała ciebie.
– Przyszły ubrane na różowo?
– Tylko w ostatnim ogłoszeniu dodaliśmy ten warunek. Loretta potrzebuje odwagi, a ty faktycznie ją wykazałaś.
– Robiąc z siebie pośmiewisko.
– Zależało ci, to ważne. Loretta będzie dużo wymagać. Cokolwiek wyda ci się dziwne, musisz to zaakceptować. Ale chyba teraz nie uciekniesz?
– Potrzebuję pieniędzy. Mieliście z Lorettą rację, jestem zdesperowana.
– Wystarczy mi jedno spojrzenie, żeby właściwie ocenić człowieka – odrzekł z dumą. Związał włosy i sięgnął po nożyczki. – Żegnajcie długie włosy.
– Mówisz poważnie? – Hana poczuła, jak jej głowa zrobiła się lekka.
– Teraz o tym nie myśl, już tego nie powstrzymasz, stało się. – Gustaw był w swoim żywiole, dalej przycinał włosy, coraz krócej i śmielej. – Opowiedz mi swoją historię.
– To dramat, w którym gram naiwną idiotkę.
– Zanosi się na niezłą zabawę.
– Chcesz mnie poznać, by dopasować mi odpowiednią fryzurę?
– Jestem tylko ciekawy, a fryzura zwali wszystkich z nóg, nawet ciebie.
– Boję się, że dosłownie. Co właściwie chcesz mi zrobić?
– Stworzyć dzieło sztuki.
– Dziękuję, Gustawie. Czuję, że zostaniemy przyjaciółmi.
– A przyjaciołom powierza się swoje sekrety. Dalej, mów, oczyść się, a my będziemy mieli niezłą zabawę. – Rozległ się wybuch śmiechu.
– Odeszłam z pracy, bo mnie nie docenili, choć to nie jest najgorsze. Tylko facet, z którym zamieszkałam, a okazał się oszustem. Ukradł mi zegarek, wyczyścił moje konto, zaciągnął na mnie debet i zadłużył mieszkanie, które wspólnie wynajmowaliśmy, choć umowa była na mnie. Udałam się na policję ubrana na różowo, w prima aprilis, co przyniosło odwrotny skutek od zamierzonego. Nie miałam żadnego dowodu istnienia faceta, nawet jednego jego zdjęcia, wszystkie wykasował z mojego telefonu. Nie znam jego adresu, rodziny, przyjaciół… Nie wiem, czy naprawdę nazywał się Grzegorz Piotrowski. Teraz grozi mi eksmisja, powrót do rodzinnego miasta i ślub. Moja mama ma misję, by wydać mnie za mąż za sąsiada. – Czekała na śmiech, ale pojawiła się cisza.
– Prima aprilis w najgorszym wydaniu. Nie możesz tego tak zostawić – rzucił gniewnie Gustaw. Fryzjerzy zaczęli głośno komentować.
– Wynajęcie detektywa odpada, bo nie mam pieniędzy. Niedługo stracę mieszkanie, ale będę ładnie wyglądać, prawda? – zapytała, szukając plusów. Nie rozpłakała się, nie załamała, zawsze szukała rozwiązań i rzucała w wir wydarzeń, które zazwyczaj sprawnie odciągały ją od smutnych przemyśleń.
– Będziesz wyglądać obłędnie – zapewnił, a inni zaczęli chwalić umiejętności szefa, opisując jego dzieła fryzjerskiej sztuki. On za to pękał z dumy. – Musisz go dorwać. – Gustaw nachylił się nad dziewczyną. – A ja wiem, kto może ci pomóc. – Uśmiechnął się tajemniczo, nucąc pod nosem piosenkę płynącą z radia.
Hana nie pamiętała, kiedy ostatnio tak szczerze z kimkolwiek rozmawiała. Chyba tylko z Liwią. W pracy tworzyli zespół, ale czuło się rywalizację. Zdała sobie sprawę, że przyjemniej było jej w salonie fryzjerskim niż w szklanym biurowcu, gdzie każdy z dystansem podchodził do drugiego człowieka.
Poczuła przyjemne ciepło suszarki.
– Czy to już koniec?
– Teraz rozjaśnianie i farbowanie. Nie wypuszczę cię z nijakim kolorem. Ode mnie ludzie wychodzą zadbani i piękni.
Hana nie liczyła już czasu, tylko delektowała się troską otrzymaną od innych, zwłaszcza gdy dostarczono torby z ubraniami znanych marek w jej rozmiarze. Wierzyła, że wyjdzie z salonu jako inna osoba i że zacznie nowy etap budowania siebie i postrzegania rzeczywistości.
– Loretcie wystarczy jedno spojrzenie, by ocenić, jaki rozmiar nosisz – powiedział Gustaw z zadowoleniem. – To zdolna bestia i teraz w końcu będzie mogła to udowodnić. Zwłaszcza mężowi, który… – urwał, wiedząc, że się zagalopował.
– Nie tylko ja zostałam oszukana przez faceta? – dopytała z ciekawości.
– Każdy nosi swój krzyż. Czy jakoś tak się mówi? Niczego ode mnie nie usłyszałaś – zastrzegł z powagą.
– Przez te suszarki ledwo co słychać.
– I dobrze. Lepiej skup się na sobie i zadaniach, jakie was czekają.
Hana