Świat Zofii. Jostein Gaarder
I co więcej – na własne oczy widziała, że zabrał list od niej.
Zofia wstała i schyliła się pod łóżko. Wyciągnęła wszystkie zapisane na maszynie kartki. Ale co to? Tuż przy ścianie leżało coś czerwonego. Jakaś chustka?
Dziewczynka wsunęła się pod łóżko i wyłowiła czerwoną jedwabną apaszkę. Zofia była absolutnie pewna: chustka nigdy nie należała do niej.
Zaczęła dokładnie oglądać apaszkę i z ust wyrwał jej się stłumiony okrzyk, kiedy zobaczyła, że wzdłuż brzegu napisano coś czarnym flamastrem: „Hilda”.
Hilda! Ale kim była Hilda? Jak to możliwe, że ich drogi skrzyżowały się w taki sposób?
…najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie…
Zofia włożyła letnią sukienkę i wkrótce była już na dole w kuchni. Matka stała pochylona nad kuchennym blatem. Zofia postanowiła nie wspominać nic o jedwabnej apaszce.
– Przyniosłaś już gazetę? – zapytała pospiesznie. Matka odwróciła się w jej stronę.
– Może ty będziesz taka kochana i ją przyniesiesz?
Zofia pobiegła żwirowaną alejką i po chwili pochylała się nad zieloną skrzynką na listy.
Tylko gazeta. No jasne, nie mogła spodziewać się odpowiedzi na swój list tak od razu. Na pierwszej stronie gazety przeczytała kilka linijek o norweskim batalionie ONZ w Libanie.
Batalion ONZ… Czy nie taki sam napis widniał na stemplu na pocztówce od ojca Hildy? Ale na kartce były norweskie znaczki. Może norwescy żołnierze ONZ zabrali ze sobą norweską pocztę…
Kiedy wróciła do kuchni, matka zagadnęła drwiącym tonem:
– Ostatnio jakoś bardzo interesują cię gazety.
Na szczęście nie wspomniała już o skrzynkach pocztowych i listach ani podczas śniadania, ani później w ciągu dnia. Kiedy wyszła po zakupy, Zofia zabrała list o wierze w przeznaczenie do Zaułka.
Serce podskoczyło jej w piersi, kiedy dostrzegła niedużą białą kopertę tuż obok puszki z listami od nauczyciela filozofii. Była przekonana, że to nie ona ją tam położyła.
I ta koperta była wilgotna na brzegach. W dodatku tak jak i biała koperta, którą dostała wczoraj, miała parę głębokich zadraśnięć.
Czy filozof był tutaj? Czyżby wiedział o jej tajemniczej kryjówce? Ale dlaczego koperty były mokre?
Od tych wszystkich pytań Zofii zakręciło się w głowie. Otworzyła kopertę i zaczęła czytać list:
Droga Zosiu!
Przeczytałem Twój list z wielkim zainteresowaniem, ale szczerze mówiąc i z pewnym smutkiem. Muszę Cię bowiem zmartwić i odmówić zaproszenia na kawę. Pewnego dnia się spotkamy, ale na razie jeszcze przez długi czas nie mogę się pokazać na Kapitańskim Zakręcie.
Muszę też dodać, że od tej pory nie będę osobiście przekazywać Ci listów. To zbyt ryzykowne. Kolejne listy przyniesie mój mały posłaniec. Będą one natomiast dostarczane bezpośrednio do tajemnego miejsca w ogrodzie.
Nadal możesz się ze mną kontaktować, jeśli przyjdzie Ci na to ochota. Wówczas musisz zostawić różową kopertę i włożyć do niej herbatnik albo kostkę cukru. Kiedy posłaniec zauważy taki list, na pewno przyniesie pocztę do mnie.
PS Naprawdę nie jest przyjemnie odrzucać zaproszenie na kawę od młodej damy. Tym razem jednak było to absolutnie konieczne.
PS PS Gdybyś kiedyś znalazła czerwoną jedwabną apaszkę, proszę, byś dobrze jej pilnowała. Czasami zdarza się, że takie rzeczy zostają podmienione. Zwłaszcza w szkole i podobnych instytucjach. A to przecież jest szkoła filozofii.
Pozdrowienia
Alberto Knox
Zofia przeżyła czternaście lat i w tym czasie zdążyła dostać już sporo listów, przynajmniej na święta, urodziny i podobne okazje. Ten list był jednak najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek otrzymała.
Nie było na nim znaczka. Nie został nawet wsunięty do żadnej skrzynki. Przyniesiono go bezpośrednio do jej supertajnej kryjówki w starym żywopłocie. Niezwykłe także, że list był mokry, choć pogoda utrzymywała się ładna, wiosenna i sucha.
A najdziwniejsza ze wszystkiego była jedwabna apaszka. Nauczyciel filozofii miał także inną uczennicę i właśnie ta uczennica zgubiła czerwoną jedwabną chustkę. Ale jakim sposobem zgubiła apaszkę pod łóżkiem Zofii?
No i Alberto Knox… Czy to nie cudaczne nazwisko?
List ten potwierdził przynajmniej, że istnieje związek między nauczycielem filozofii a Hildą Møller Knag. Ale że również ojciec Hildy zaczął mylić adresy – to było kompletnie niezrozumiałe.
Zofia długo zastanawiała się, jaki związek ma Hilda z nią samą. Wreszcie westchnęła zrezygnowana. Nauczyciel filozofii napisał, że pewnego dnia się spotkają. Czy pozna wtedy także Hildę?
Odwróciła kartkę. Dopiero teraz odkryła, że i na drugiej stronie napisano kilka zdań:
Czy istnieje naturalna wstydliwość?
Najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie.
Właściwa wiedza pochodzi z głębi.
Ten, kto wie, co jest właściwe, będzie również postępował właściwie.
Zofia wcześniej już zrozumiała, że krótkie zdania i pytania przysyłane jej w białych kopertach mają przygotować ją do następnej dużej koperty, która zwykle pojawiała się wkrótce potem. Teraz coś przyszło jej do głowy: jeśli posłaniec miał dostarczyć żółtą kopertę tu, do Zaułka, Zofia może po prostu posiedzieć i zaczekać na niego. A może tym razem będzie to ona? W każdym razie nie wypuści tego kogoś, dopóki nie powie jej czegoś więcej o filozofie. W liście przeczytała, że posłaniec jest mały. Czyżby to było dziecko?
„Czy istnieje naturalna wstydliwość?”
Zofia wiedziała, że „cnotliwość” to staroświeckie określenie skromności – na przykład wstydu przed pokazywaniem się nago. Ale czy właściwie jest rzeczą naturalną wstydzić się nagości? Jeśli coś jest naturalne, oznacza to chyba, że dotyczy wszystkich ludzi. A przecież w wielu częściach świata nagość jest czymś jak najbardziej naturalnym. Wobec tego chyba społeczeństwo decyduje o tym, co można, a czego nie można? Na przykład, kiedy babcia była młoda, absolutnie nie uchodziło opalanie się topless, dzisiaj jednak wiele osób twierdzi, że to całkiem naturalne, choć w wielu krajach nadal jest surowo zabronione. Zofia podrapała się w głowę. Czy to ma być filozofia?
Kolej na następne zdanie: „Najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie”.
Mądrzejszy od kogo? Jeśli filozofowi chodziło o to, że ktoś, kto zdaje sobie sprawę, że nie wie wszystkiego pod słońcem, jest mądrzejszy od kogoś, kto wie równie niewiele, ale wyobraża sobie, że wie wszystko, to wcale nietrudno się z tym zgodzić. Zofia nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała. Ale im dłużej myślała, tym większego nabierała przekonania, że wiedzieć, czego się nie wie, jest również pewną formą wiedzy. Najgłupsi na świecie byli w każdym razie ludzie pewni czegoś, o czym w ogóle nie mieli pojęcia.
Teraz stwierdzenie, że prawdziwa wiedza pochodzi z głębi. Przecież w pewnym momencie wszystkie wiadomości dostają się do ludzkiej głowy z zewnątrz? Z drugiej jednak strony Zofia pamiętała dobrze sytuacje, kiedy mama albo nauczyciele w szkole próbowali czegoś ją nauczyć, a ona pozostawała kompletnie odporna na tę naukę.