Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу

      — Co rzekłeś? — spytał.

      — Mówię, że już zaraz ciemno będzie. Czy daleko jeszcze?

      — Niedaleko.

      Po godzinie ściemniło się rzeczywiście. Ale już też wjechali w jar lesisty, wreszcie na końcu jaru błysnęło światełko.

      — To Rozłogi! — rzekł nagle Bohun.

      — Tak! Brr! Coś jakoś chłodno w tym jarze.

      Bohun wstrzymał konia.

      — Czekaj! — rzekł.

      Zagłoba spojrzał na niego. Oczy watażki, które miały tę własność, że świeciły w nocy, pałały teraz jak dwie pochodnie.

      Obaj przez długi czas stali nieruchomie na skraju jaru. Na koniec z dala dało się słyszeć parskanie koni.

      To Kozacy Bohunowi nadjeżdżali z wolna z głębi lasu.

      Esauł[1325] zbliżył się po rozkazy, które Bohun wyszeptał mu do ucha, po czym Kozacy zatrzymali się znowu.

      — Jedźmy! — rzekł do Zagłoby Bohun.

      Po chwili ciemne masy budowli dworskich, lamusy i żurawie studzienne zarysowały się przed ich oczyma. We dworze było cicho. Psy nie szczekały. Wielki, złoty księżyc świecił nad domostwami. Z sadu dochodził zapach kwiatów wiśni i jabłoni; wszędzie tak było spokojnie, noc tak cudna, że zaiste brakło tylko tego, aby jaki teorban[1326] ozwał się gdzieś pod oknami pięknej księżniczki.

      W niektórych oknach było jeszcze światło.

      Dwaj jeźdźcy zbliżyli się do bramy.

      — Kto tam? — ozwał się głos nocnego stróża.

      — Nie poznajesz mnie, Maksym?

      — To wasza miłość. Sława Bohu!

      — Na wiki wikiw[1327]. Otwieraj. A co tam u was?

      — Wszystko dobrze. Wasza miłość dawno nie była w Rozłogach.

      Zawiasy bramy zaskrzypiały przeraźliwie, spadł na fosę i dwaj jeźdźcy wjechali na majdan.

      — A słuchaj, Maksym — nie zamykaj bramy i nie podnoś mostu, bo zaraz wyjeżdżam.

      — To wasza miłość jak po ogień?

      — Tak jest. Konie przywiąż do palika.

      Rozdział XVIII

      Kurcewiczowie nie spali jeszcze. Jedli wieczerzę w owej sieni napełnionej zbroją[1328], która szła przez całą szerokość domu od majdanu aż do sadu z drugiej strony. Na widok Bohuna i pana Zagłoby zerwali się na równe nogi. Na twarzy kniahini odbiło się nie tylko zdziwienie, ale nieukontentowanie[1329] i przestrach zarazem. Młodych kniaziów było tylko dwóch: Symeon i Mikołaj.

      — Bohun! — rzekła kniahini. — A ty tu co robisz?

      — Przyjechał się wam pokłonić, maty[1330]. A co, nie radziście mi?

      — Radam ci, rada, jeno się dziwię, żeś przybył, bo słyszałam, że w Czehrynie[1331] stróżujesz. A kogo to nam Bóg z tobą zesłał?

      — To jest pan Zagłoba, szlachcic, mój przyjaciel.

      — Radziśmy waszmości — rzekła kniahini.

      — Radziśmy — powtórzyli Symeon i Mikołaj.

      — Mościa pani! — rzecze szlachcic. — Prawda, że gość nie w porę gorszy od Tatarzyna, aleć i to wiadomo, że kto do nieba chce iść, ten musi podróżnego w dom przyjąć, głodnego nakarmić, spragnionego napoić...

      — Siadajcie tedy, jedzcie i pijcie — mówiła stara kniahini. — Dziękujemy, żeście przyjechali. No, no, Bohun, alem się ciebie nie spodziewała, chyba że sprawę masz do nas?

      — Może i mam — rzekł z wolna watażka[1332].

      — Jaką? — pytała niespokojnie kniahini.

      — Przyjdzie pora, to pogadamy. Dajcie odpocząć. Z Czehryna prosto jadę.

      — To widać było ci pilno do nas?

      — A gdzie by mnie miało być pilno, jeśli nie do was? A kniaziówna-donia[1333] zdrowa?

      — Zdrowa — rzekła sucho kniahini.

      — Chciałbym też nią oczy ucieszyć.

      — Helena śpi.

      — To szkoda. Bo ja długo nie zabawię.

      — A gdzie jedziesz?

      — Wojna, maty! Nie ma na nic czasu. Lada chwila hetmani w pole wyprawią, a żal będzie Zaporożców bić. Mało to razy my z nimi jeździli po dobro tureckie — prawda, kniaziowie? — po morzu pływali, sól i chleb razem jedli, pili i hulali, a teraz my im wrogi.

      Kniahini spojrzała bystro na Bohuna. Przez głowę przeszła jej myśl, że może Bohun ma zamiar połączyć się z rebelią i przyjechał jej synów wybadać.

      — A ty co myślisz robić? — spytała.

      — Ja, maty? A cóż? ciężko swoich bić, ale trzeba.

      — Tak i my uczynimy — rzekł Symeon.

      — Chmielnicki zdrajca! — dodał młody Mikołaj.

      — Na pohybel zdrajcom! — rzekł Bohun.

      — Niech im kat świeci! — dokończył Zagłoba.

      Bohun znów mówić począł:

      — Tak to na świecie. Kto ci dziś przyjacielem, jutro Judaszem[1334]. Nikomu nie można wierzyć na świecie.

      — Jeno dobrym ludziom — rzekła kniahini.

      — Pewnie, że dobrym ludziom można wierzyć. Dlatego ja też wam wierzę i kocham was, bo wyście dobrzy ludzie, nie zdrajcy...

      Było coś tak dziwnego i strasznego w głosie watażki, że przez chwilę zapanowało głębokie milczenie. Pan Zagłoba patrzył na kniahinię i mrugał swoim zdrowym okiem, a kniahini utkwiła wzrok w Bohunie.

      Ten mówił dalej:

      — Wojna nie żywi ludzi, jeno morzy, dlatego chciał ja was jeszcze widzieć, zanim ruszę. Kto wie, czy wrócę, a wy by mnie żałowali, bo wy moje druhy serdeczne... nieprawda?

      — Ty nasz brat — dodał Symeon.

      — Wy kniazie, wy szlachta, a wy Kozakiem nie gardzili, w dom przygarnęli i krewną-donię obiecali, bo wy wiedzieli, że dla Kozaka bez niej ni życia, ni bycia, tak się i zmiłowali nad Kozakiem.

      — Nie ma o czym i mówić — rzekła spiesznie kniahini.

      — Nie, maty, jest o czym mówić, bo wy moi dobrodzieje, a ja też prosił tego oto szlachcica, przyjaciela mego, żeby mnie za syna wziął i do herbu przypuścił, aby wy nie mieli wstydu, oddając krewniaczkę Kozakowi. Na co pan Zagłoba się zgodził i my oba będziem się starać o pozwolenie u sejmu, a po wojnie pokłonię się panu hetmanowi wielkiemu, któren na mnie łaskaw, może poprze; on przecie i Krzeczowskiemu nobilitację wyrobił.

      —


Скачать книгу

<p>1325</p>

esaul — oficer kozacki.

<p>1326</p>

teorban — lutnia basowa, duzy strunowy instrument muzyczny, podobny do bandury.

<p>1327</p>

Na wiki wikiw (ukr.) — na wieki wiekow.

<p>1328</p>

zbroja (starop.) — bron.

<p>1329</p>

nieukontentowanie (starop. z lac.) — niezadowolenie.

<p>1330</p>

maty (ukr.) — matko.

<p>1331</p>

Czehryn a. Czehryn (ukr. Czyhyryn) — miasto na srodkowej Ukrainie, polozone nad jednym z doplywow srodkowego Dniepru, jedna z najdalej wysunietych twierdz Rzeczypospolitej.

<p>1332</p>

watazka — przywodca oddzialu wolnych Kozakow lub herszt bandy rozbojnikow.

<p>1333</p>

donia (ukr.) — coreczka.

<p>1334</p>

Judasz — zdrajca; postac biblijna, zdrajca Jezusa.