Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz


Скачать книгу
kniahini spojrzała na synów, ci na nią, i przez chwilę trwało milczenie. Nagle raróg[1335] siedzący na berle pod ścianą zakwilił, choć do świtu było jeszcze daleko; za nim ozwały się inne; wielki berkut[1336] zbudził się, strząsnął skrzydła i krakać począł.

      Łuczywo palące się w grubach przygasło. W izbie zrobiło się ciemnawo i ponuro.

      — Mikołaj, popraw ogień — rzekła kniahini.

      Młody kniaź dorzucił łuczywa.

      — Cóż? Przyrzekacie? — pytał Bohun. Musimy Heleny spytać.

      — Niech ona mówi za siebie, wy za siebie. Przyrzekacie?

      — Przyrzekamy — rzekła kniahini.

      — Przyrzekamy — powtórzyli kniaziowie.

      Bohun wstał nagle i zwróciwszy się do Zagłoby, rzekł donośnym głosem:

      — Mości Zagłobo! Pokłoń się i ty o dziewkę; może i tobie przyrzekną.

      — Co ty, Kozacze, upił się?! — zawołała kniahini.

      Bohun zamiast odpowiedzi wydobył list Skrzetuskiego i zwróciwszy się do Zagłoby, rzekł:

      — Czytaj.

      Zagłoba wziął list i począł go czytać wśród głuchego milczenia.

      Gdy skończył, Bohun skrzyżował ręce na piersiach.

      — Komu tedy dziewkę dajecie? — spytał.

      — Bohun!

      Głos watażki stał się podobny do syku węża.

      — Zdrajcy, oczajdusze, psiawiary, judasze!...

      — Hej, synkowie, do szabel! — krzyknęła kniahini.

      Kurcewicze skoczyli piorunem ku ścianom i porwali za broń.

      — Mości panowie, spokojnie! — zawołał Zagłoba.

      Ale nim domówił, Bohun wyrwał pistolet zza pasa i wystrzelił.

      — Jezus! Jezus!... — jęknął kniaź Symeon, postąpił krok naprzód, rękoma jął bić powietrze i upadł ciężko na ziemię.

      — Służba, na pomoc! — wołała rozpaczliwie kniahini.

      Ale w tejże chwili na dziedzińcu i od strony sadu huknęły inne wystrzały, drzwi i okna wyleciały z łoskotem i kilkudziesięciu semenów[1337] wpadło do sieni.

      — Na pohybel! — zabrzmiały dzikie głosy.

      Na majdanie ozwał się dzwon na trwogę. Ptactwo w sieni poczęło wrzeszczeć; hałas, strzelanina i krzyki zastąpiły niedawną ciszę uśpionego dworu.

      Stara kniahini rzuciła się, wyjąc jak wilczyca, na ciało Symeona drgające w ostatnich konwulsjach, ale wnet dwóch semenów porwało ją za włosy i odciągnęło na stronę, a tymczasem młody Mikołaj, przyparty w kąt sieni, bronił się z wściekłością i lwią odwagą.

      — Procz! — krzyknął naagle Bohun na otaczających go Kozaków. — Procz! — powtórzył grzmiącym głosem.

      Kozacy cofnęli się. Sądzili, że watażka chce ocalić życie młodzieńcowi. Ale Bohun z szablą w ręku sam rzucił się na kniazia.

      Rozpoczęła się straszna pojedyncza walka, na którą kniahini, trzymana za włosy przez cztery żelazne dłonie, patrzyła pałającymi oczyma i z otwartymi usty. Młody kniaź zwalił się jak burza na Kozaka, który, cofając się z wolna, wywiódł go na środek sieni. Nagle przysiadł, odbił potężny cios i z obrony przeszedł do ataku.

      Kozacy zatrzymawszy dech w piersiach pospuszczali szable na dół i stali jak wryci, śledząc oczyma przebieg walki.

      W ciszy słychać było tylko oddech i sapanie walczących, zgrzyt zębów i świst lub ostry dźwięk uderzających o siebie mieczów.

      Przez chwilę zdawało się, że watażka ulegnie olbrzymiej sile i zaciętości młodzieńca, gdyż znowu począł się cofać i słaniać. Twarz przeciągnęła mu się jakby z wysilenia. Mikołaj podwoił ciosy, szabla jego otaczała Kozaka nieustannym wężem błyskawic, kurzawa wstała z podłogi i przesłoniła obłokiem walczących, ale przez jej kłęby semenowie dojrzeli krew spływającą po twarzy watażki.

      Nagle Bohun uskoczył w bok, kniaziowe ostrze trafiło w próżnię. Mikołaj zachwiał się od zamachu i pochylił naprzód, a w tej samej chwili Kozak ciął go w kark tak straszliwie, że kniaź zwalił się jakby gromem rażony.

      Krzyki radosne Kozaków pomieszały się z nieludzkim wrzaskiem kniahini. Zdawało się, że od wrzasków powała pęknie. Walka była skończona, kozactwo rzuciło się na broń zawieszoną na ścianach i poczęło ją zdzierać wyrywając sobie wzajemnie kosztowniejsze szable i handżary[1338], depcąc po trupach kniaziów i własnych towarzyszów, którzy legli z ręki Mikołaja. Bohun pozwalał na wszystko. Stał on we drzwiach prowadzących do komnat Heleny, zagradzając drogę, i oddychał ciężko ze zmęczenia. Twarz miał bladą i pokrwawioną, gdyż dwa razy ostrze kniazia dotknęło jego głowy. Błędny wzrok jego przenosił się z trupa Mikołaja na trupa Symeona, a czasem padał na zsiniałe oblicze kniahini, którą mołojcy[1339], trzymając za włosy, przyciskali kolanami do ziemi, bo się rwała z ich rąk do trupów dzieci.

      Wrzask i zamieszanie w sieni powiększało się z każdą chwilą. Kozacy ciągnęli na powrozach czeladź Kurcewiczów i mordowali ją bez litości. Podłoga była zalana krwią, sień zapełniona trupami, dymem od wystrzałów, ściany już obdarte, ptactwo nawet pobite.

      Nagle drzwi, pod którymi stał Bohun, otworzyły się na rozcież. Watażka obrócił się i cofnął nagle.

      We drzwiach ukazał się ślepy Wasyl, a obok niego Helena ubrana w białe giezło, blada sama jak giezło, z oczyma rozszerzonymi z przerażenia, z otwartymi usty[1340].

      Wasyl niósł krzyż, który trzymał na wysokości twarzy w obu dłoniach. Wśród zamieszania panującego w sieni, wobec trupów, krwi rozlanej kałużami na podłodze, połysku szabel i rozpłomienionych źrenic dziwnie uroczyście wyglądała ta postać wysoka, wynędzniała, z siwiejącym włosem i czarnymi jamami zamiast oczu. Rzekłbyś: duch albo trup, który zrzucił całun i przychodzi karać zbrodnię.

      Krzyki umilkły. Kozacy cofali się przerażeni. Ciszę przerwał spokojny, ale bolesny i jęczący głos kniazia:

      — W imię Ojca i Spasa[1341], i Ducha, i Świętej-Przeczystej! Mężowie, którzy przychodzicie z dalekich stron, zali[1342] przychodzicie w imię boże?

      Albowiem: „Błogosławiony mąż w drodze, który idąc opowiada słowo boże.”

      A wy zali dobrą nowinę niesiecie? Zali jesteście apostołami?

      Cisza śmiertelna zapanowała po słowach Wasyla, on zaś zwrócił się z wolna z krzyżem w jedną stronę, następnie w drugą i mówił dalej:

      — Gorze[1343] wam, bracia, bo którzy dla zysku lub zemsty wojnę czynią, mają być potępieni na wieki...

      ...Módlmy się, abyśmy zaznali miłosierdzia. Gorze wam, bracia, gorze mnie! O! o! o!

      Jęk wyrwał się z piersi kniazia.

      — Hospody pomyłujСкачать книгу


<p>1335</p>

rarog — ptak drapiezny z rodziny sokolowatych, ceniony w sokolnictwie, zwany dawniej sokolem polskim a. sokolem podolskim.

<p>1336</p>

berkut (ukr.) — orzel przedni.

<p>1337</p>

semen (daw.) — Kozak na czyjejs sluzbie, zolnierz.

<p>1338</p>

handzar a. kindzal — noz, sztylet, uzywany czesto do dobijania rannego przeciwnika.

<p>1339</p>

molojec (ukr.) — mlody, dzielny mezczyzna, zuch; tu: zbrojny, Kozak.

<p>1340</p>

usty — dzis popr. forma N.: ustami.

<p>1341</p>

Spas (ukr.) — Zbawiciel.

<p>1342</p>

zali (starop.) — czy.

<p>1343</p>

gorze (starop.) — biada, nieszczescie.