Tomek wśród łowców głów (t.6). Alfred Szklarski

Tomek wśród łowców głów (t.6) - Alfred Szklarski


Скачать книгу
koralowych.

      Trasa żeglugi wytyczona przez kapitana Nowickiego została w pełni zaakceptowana przez jego przyjaciół, z których zdaniem zawsze bardzo się liczył. Po nocnym postoju w Grupie Koziorożca mieli pożeglować do wschodnich krańców grupy wysp zwanych Swain Reefs. Stamtąd, już na otwartych wodach Morza Koralowego, kierować się na północ w pewnej odległości po zewnętrznej stronie Wielkiej Rafy Koralowej, tworzącej jakby tarczę ochronną wschodniego wybrzeża stanu Queensland od zwrotnika Koziorożca aż do samej Nowej Gwinei.

      Na pierwszym odcinku trasy kapitan Nowicki zachowywał szczególną ostrożność, ponieważ wiódł on po wewnętrznych wodach Wielkiej Rafy Koralowej. W tym miejscu najdalej wysunięta na południe zewnętrzna część rafy znajdowała się w odległości prawie stu mil od brzegów Australii. Dopiero dalej na północy, na wysokości miasta Bowen, zaczynała coraz bardziej przysuwać się do lądu, osiągając w okolicy Przylądka Melville’a najmniejszą odległość, zaledwie siedmiu mil. W północnej części Rafy Koralowej zanikały, dość liczne na południu, przerwy w barierze, przez które można było przemknąć się do wybrzeża, a za Przylądkiem Melville’a stanowiła ona już prawie jednolity mur, ciągnący się wprost na północ. Kapitan Nowicki nie chciał ryzykować zbyt częstego żeglowania poprzez przesmyki w barierze rafowej i dlatego Rockhampton miało być ostatnim miejscem postoju „Sity” przed zawinięciem do Port Moresby.

      Jacht z postawionym tylko fokżaglem wolno zbliżał się do Grupy Koziorożca. Prawie cała załoga znajdowała się na pokładzie. Dwuosobowa wachta na dziobie statku wypatrywała podwodnych raf, natychmiast informując o nich kapitana, natomiast inni podziwiali tak mało znaną krainę koralowców41.

      Zdradliwy dla żeglugi kanał między główną barierą rafową i stałym, górzystym w tym miejscu lądem przedstawiał niezapomnianą panoramę. Wprost z morza wyrastały piętrzące się na wysokość kilkudziesięciu metrów wysepki okolone brzeżnymi rafami. Skaliste brzegi oraz ich wierzchołki porastała dżungla rozkrzyczana głosem różnorodnego ptactwa. Pomiędzy uroczymi wysepkami, w szmaragdowym morzu drzemały podłużne lub okrągławe, tajemnicze cienie, które z bliska przeistaczały się w złudne ławice szlachetnych, drogocennych kamieni, połyskujące szeroką gamą różnych odcieni błękitu, opalu i zieleni. Były to podwodne rafy koralowe. Niektóre z nich, widoczne podczas odpływu morza, przypominały kształtem pofałdowania kory mózgowej, natomiast inne, porowate, miały w ściankach otworki, prowadzące do rozgałęzionych, wąskich korytarzyków wysłanych żywym ciałem polipów o najfantastyczniejszych jaskrawych barwach. Wśród wspaniałych raf koralowych uwijał się rój równie barwnych ryb, rozgwiazd, jeżowców, mięczaków i innych zwierząt mórz południowych. Cały ten przedziwny podwodny świat przypominał jakieś bajkowe lasy lub legendarne rajskie ogrody.

      Niezapomniane widoki wywoływały różne uczucia w załodze „Sity”. Młodzież zachwycała się tajemniczym pięknem, dwaj naukowcy – Wilmowski i Bentley – podziwiali bogactwo i różnorodność życia podwodnego świata, natomiast kapitan Nowicki zatapiał ponure spojrzenie w zdradliwych dla żeglugi głębinach morskich.

      – Aż trudno uwierzyć, że małe polipy koralowe mogły zbudować tak olbrzymie skały – mówiła Sally, wciąż wychylając się za burtę.

      – Moja panienko, wprawdzie korale są skromnymi zwierzątkami, lecz mimo to odegrały ogromną rolę w historii geologii – zauważył Bentley. – Ich pozostałości są znajdowane w postaci skamielin w skałach wszystkich okresów geologicznych. Korale budowały duże rafy już około czterystu milionów lat temu. Te starodawne rafy są obecnie znajdowane w wielu częściach wschodniej Australii i Tasmanii, co jednocześnie wskazuje, że dawniej w tych miejscach było morze.

      – To naprawdę zadziwiające, szczególnie gdy porównuje się rozmiary zwierzątek z ogromem oraz trwałością ich budowli – odezwała się Natasza.

      – Dla ścisłości należy dodać, że do budowy raf koralowych również przyczyniają się mszywioły i glony wapienne – wyjaśnił Wilmowski.

      – Skończcie już z tymi zachwytami, szanowni państwo! Czy zapomnieliście, ile to doskonałych statków poszło na dno przez te diabelskie rafy? – oburzył się kapitan Nowicki. – Swoją niepotrzebną gadaniną możecie jeszcze sprowadzić na nas jakieś nieszczęście!

      Głośna dotąd rozmowa zaraz przycichła, ponieważ ponura mina przesądnego kapitana nie wróżyła niczego dobrego. Aby przerwać złowróżbną, jego zdaniem, dyskusję, mógł przecież zaraz zarządzić choćby zbędne szorowanie pokładu. Tylko Dingo nie zwracał uwagi na zły nastrój kapitana. Oparłszy się przednimi łapami o balustradę, uważnie śledził ptaki fruwające nad malowniczymi wysepkami.

*

      Tomek pogrążony we śnie odwrócił się na koi na drugi bok. Czujny Dingo zaraz powstał z dywanika. Ciche skomlenie nie obudziło śpiącego, więc wilgotnym ozorem dotknął lekko jego twarzy. Tomek tylko uśmiechnął się przez sen. Właśnie przyśniło mu się, że to Sally pocałowała go w policzek, dziękując za ofiarowane jej wspaniałe pióro ptaka rajskiego. Zniecierpliwiony Dingo energicznie polizał Tomka. Teraz młodzieniec przebudził się; otworzył oczy i ujrzał swego ulubieńca.

      – Ach, to ty…! – mruknął nieco zawiedziony i natychmiast uzmysłowił sobie, że w kabinie jest już jasno.

      „Cóż to znaczy? – pomyślał zdumiony. – Mieliśmy o świcie podnieść kotwicę, a tymczasem na statku nie słychać żadnego ruchu!”

      Natychmiast spojrzał w iluminator. Widok jasnego błękitu nieba mocno go zaniepokoił. Dlaczego postój „Sity” został przedłużony? Kapitan Nowicki zawsze przestrzegał punktualności na swoim jachcie. Tomek zerknął na koję Jamesa Balmore’a, z którym wspólnie zajmował kabinę. Jego koja była równo zasłana, jakby w ogóle nie kładł się do snu. To właśnie przypomniało Tomkowi, że Balmore miał wyznaczoną wachtę od dwunastej w nocy do czwartej rano. Zapewne zasnął na służbie i nie obudził następnej zmiany.

      – No, nie chciałbym znaleźć się w jego skórze – mruknął Tomek i zerwał się na nogi.

      Szybko włożył spodnie, po czym poprzedzany przez Dinga, wybiegł na korytarz. Po chwili był na pokładzie. Coraz bardziej zaniepokojony rozglądał się dookoła. Naraz usłyszał ciche szczeknięcie Dinga. Pies stał przy lewej burcie obok porzuconego na pokładzie ubrania. Tomek podbiegł do niego i od razu rozpoznał zieloną kurtkę Balmore’a. Zmarszczył brwi. Nie lubił tego opanowanego, trochę zarozumiałego Anglika.

      Dingo, cicho skomląc, nagle wspiął się przednimi łapami na balustradę.

      „Jamesowi na pewno zachciało się kąpieli…” – pomyślał Tomek. Nachmurzony spojrzał za burtę. Jakieś dwieście metrów od jachtu zieleniły się brzegi małej wysepki koralowej. Na płaskim, piaszczystym wybrzeżu gimnastykował się James Balmore.

      Pod wpływem pierwszego impulsu Tomek ruszył ku palarni, zamienionej obecnie na kabinę kapitana. W niej to kwaterowali Nowicki i Smuga. Wystarczyło ich obudzić, aby odpowiednio natarli uszu Balmore’owi za samowolę. Zanim jednak doszedł do drzwi, zatrzymał się zawstydzony. Mimo niechęci do Balmore’a nie mógł być w stosunku do niego niekoleżeński. Z powrotem podbiegł do burty. Zaczął dawać znaki w kierunku brzegu. Wkrótce Anglik zauważył sygnały. Machnął w odpowiedzi dłonią i podążył do wody.

      W tej chwili tuż za plecami Tomka rozległ się głos kapitana Nowickiego:

      – Do stu tysięcy zgniłych wielorybów, dlaczego wachta nie zrobiła pobudki?! Pół godziny temu powinniśmy byli podnieść kotwicę! Wachtowy, do mnie!

      Zanim Tomek zdążył cokolwiek odpowiedzieć, na pokładzie pojawił się Smuga.

      – Gdzie


Скачать книгу

<p>41</p>

Koralowce (Anthozoa) – gromada zasadniczo osiadłych, wyłącznie morskich parzydełkowców (tradycyjnie zaliczanych do jamochłonów) o budowie polipa, przeważnie tworzących niezróżnicowane kolonie. Jama chłonąco-trawiąca jest podzielona niecałkowitymi przegrodami, ułożonymi ośmio- lub sześciopromieniście. U większości silnie rozwinięty szkielet wapienny. Najbardziej znanym przedstawicielem tej gromady jest koral czerwony, zwany także szlachetnym (Corallium rubrum) żyjący w Morzu Śródziemnym. Jego czerwony pień szkieletowy używany jest do wyrobu ozdób. Nie wszystkie koralowce wytwarzają szkielet. Na przykład największe z koralowców, ukwiały (Actiniae), barwne i piękne zwierzęta osiągające średnicę 1 m, przyrastają do skał podwodnych mocną stopą, mogącą im także służyć do posuwania się po podłożu. Takie rodzaje jak Adamsia lub Sargatia żyją w symbiozie z rakiem pustelnikiem. Spośród koralowców wytwarzających szkielet bardzo ważną grupę tworzą korale rafotwórcze (Madreporaria). Różnica między nimi a ukwiałami polega głównie na wytwarzaniu szkieletu, który u korali rafowych potężnie się rozwija. Rafy powstają w wyniku rozmnażania się ich przez pączkowanie i podział podłużny. Koralowce żyją w ciepłych morzach międzyzwrotnikowych, nie przekraczając 38° szerokości geograficznej południowej i północnej, w miejscach, gdzie jest czysta, pozbawiona osadu woda, której temperatura nie spada poniżej 20,5°C, a zawartość soli wapniowych jest odpowiednio duża do tworzenia szkieletów. Żyją na głębokości 20–30 m.