Śledztwo Setnika. Davis Bunn
fortu sterczały w świetle zachodzącego słońca. Lokalni kupcy za ogromne sumy sprzedawali świeże owoce, chleb i paszę dla zwierząt, a ich kobiety za pieniądze tańczyły w świetle ognisk.
Rzymianie rozbili obóz w pewnej odległości od nich. Gdy zapadł zmrok, gwiazdy uformowały na niebie świecącą falę, a otaczające ich wzgórza błyszczały światłem ognisk z samarytańskich wiosek. Alban poszedł do swoich jeńców i osobiście wbił paliki z krępującymi ich łańcuchami w ziemię, po czym powiedział podoficerowi, że sam weźmie drugą wartę.
Dwóch żołnierzy, którzy podróżowali z Linuksem, zadbało o ich potrzeby. Choć nosili mundury i płaszcze rzymskich legionistów, Alban przypuszczał, że byli zaufanymi sługami. Gdy usiedli wygodnie przy ognisku, oficer powiedział, że jego rodzina kiedyś rządziła większą częścią Umbrii.
– Mój starszy brat ma czelność na to narzekać, jakby bycie najpotężniejszym człowiekiem w Umbrii było ciężarem, który nosi z troski o moje zbyt słabe barki.
– Też takich spotkałem.
– Wcześniej czy później będę zmuszony powrócić do domu. Mój brat jest zobowiązany rzucić mi kilka okruszków. Dostanę jakiś pełen przeciągów pałac z cieknącym dachem, umieszczony na jakimś samotnym klifie. A służący będą chorować na wszelkie choroby, których mój brat mi życzy – Linuks wskazał na krzątających się służących. – Niestety, obawiam się, że będą tacy jak ci dwaj.
Ten z nich, który był bliżej, przyjął to jako wyraz poczucia humoru swojego pana, oznajmiając z szerokim uśmiechem:
– Panie, kolacja gotowa.
– No to podawaj, człowieku, podawaj – Linuks potrząsnął głową i westchnął przepraszająco w kierunku Albana. – Idę o zakład, że podadzą nam piach posypany kurzem. A ty skąd pochodzisz?
– Stąd i zewsząd.
– Aaa. Aż tak źle.
– Nawet gorzej.
Linuks wziął talerz od służącego i przypatrzył się temu, co się na nim znajduje.
– Skąd żeście to wzięli?
– Pasterz samarytański sprzedał mi ten udziec barani przyprawiony rozmarynem i tymiankiem.
Linuks powąchał danie z podziwem.
– Wybacz, setniku. Kontynuuj.
– Mój ojciec był wodzem, a starszy brat to tchórz, który obawia się mojego miecza.
– I bez wątpienia słusznie. Gdybym na ciebie trafił podczas bitwy, podwinąłbym togę i zwiewał – wskazał na talerz Albana. – Proszę, częstuj się.
Pomiędzy kęsami Alban mówił dalej:
– Życie żołnierza było pragnieniem mojego ojca. A gdy jego funkcję jako wodza przejął mój najstarszy brat, pierwsze, co zrobił, to wysłał mnie do Judei. A jak było z tobą?
– Służba wojskowa to u mnie tradycja rodzinna. Prawdopodobnie w moim drzewie genealogicznym znajdzie się kilku generałów, ale nie wiem, takich rzeczy się nie pamięta. Brat nakazał mi kontynuować tradycję.
Alban parsknął.
– Bracia!
Linuks podniósł kielich.
– Niech na nich spadnie zaraza i wrzody.
Alban zaczął kroić mięso nożem, który trzymał za pasem.
– Czemu rzymski arystokrata podróżuje do dalekiej placówki na obrzeżach Galilei?
– Zgłosiłem się do tej służby. Była to dla mnie taka ulga, że nie muszę zostawać w Jerozolimie, iż zgłosiłbym się na ochotnika prawie wszędzie – Linuks wzdrygnął się. – Jerozolima to okropne miejsce. Zwłaszcza teraz. Miasto jest o krok od rewolucji, a Piłat wyjeżdża, bo jego żona ma złe sny.
– Nie podoba ci się to?
– Cała ta prowincja mi się nie podoba. Moim zdaniem to gniazdo żmij. A ty? Masz reputację przyjaciela Judejczyków.
– Mój region rozciąga się od Tyberiady do granic Golan, i od Galilei prawie do Tyru. A mam tylko setkę ludzi. Nie mógłbym skutecznie rządzić, nie zaprzyjaźniając się z miejscowymi i nie zdobywając sobie sojuszników.
– W tym się akurat z tobą zgadzam, nawet jeśli wielu żołnierzy ma inne zdanie. Za bardzo się boją Judejczyków, żeby się z nimi układać. Zwłaszcza teraz.
W świetle ogniska Alban widział troskę w twarzy Linuksa. Może było w nim więcej głębi, niż pierwotnie przypuszczał.
– Chodzi ci o Proroka?
– Setniku, ciesz się, że ten mały dramat cię ominął – niedbały sposób bycia Linuksa przybrał odcień powagi. – Procula uważa, że to przyniesie Piłatowi upadek, co z kolei martwi gubernatora jak nic do tej pory – to mówiąc, wrzucił resztki jedzenia do ogniska. – Sny i kobiety. Jak oliwa wlana do ognia.
– Opowiedz mi, co się stało.
Linuks siedział cicho na tyle długo, że Alban przypuszczał, iż oznacza to grzeczną odmowę. Kiedy przemówił, jego głos był tak cichy, że Alban musiał się wysilać, żeby go usłyszeć przy trzaskającym ogniu.
– Ile widziałeś ukrzyżowań?
– Wystarczająco – choć Alban nigdy nie skazał nikogo na ukrzyżowanie, jego poprzednik był znany z zasypywania całego regionu krzyżami. Znaki drogowe do prawidłowych zachowań – tak je nazwał stary setnik w dniu, gdy Alban przejmował jego stanowisko. Postaw wystarczająco dużo takich znaków, a nawet Judejczycy nauczą się odczytywać przesłanie Rzymu – dodał.
– Ja widziałem zbyt wiele okropnych zabójstw – kontynuował Linuks. – Cesarz Tyberiusz jest znany z krzyżowania swoich wrogów. Ale czegoś takiego w życiu nie widziałem; ani takiego procesu, który je poprzedzał. Judejska rada starszych, Sanhedryn – wiesz coś o nich?
– Jedynie znam nazwę.
– Ale słyszałeś, jak walczą między sobą, tak? Sanhedryn składa się z dwóch ugrupowań: faryzeuszy i saduceuszy, które się wzajemnie nienawidzą – Linuks potrząsnął głową. – Ale tamtego dnia przyszli razem i stanęli na dziedzińcu u Piłata jak jeden mąż. Wykrzykiwali te same słowa powtarzane na ulicach przez tłumy, które opłacili z własnej kieszeni. Jeszcze trochę i doszłoby do zamieszek. W kółko krzyczeli: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go!” Piłat kazał Go ubiczować w nadziei, że to zaspokoi ich żądzę krwi. Ale zagrozili gubernatorowi otwartą rewoltą. Umył ręce. Rada wygrała. Prorok sam zaniósł swój krzyż na Golgotę.
Twarz Linuksa pociemniała w żarze ogniska.
– Wysłano mnie na południe, żebym coś załatwił. Właśnie wracałem przez Bramę Lwów, gdy to miało miejsce. Znienacka zrobiła się burza, taka, że sobie nie wyobrażasz. Niebo było ciemne niczym sny Proculi. Wiatr smagał ze wszystkich czterech stron świata. A potem ziemia się zatrzęsła. Doświadczyłem już wcześniej trzęsień ziemi, ale tym razem zdawało się, jakby świat wydawał ostatnie tchnienie.
Alban poczuł okropny lęk, jak za pierwszym razem, gdy usłyszał te wiadomości.
– A Atticus był w centrum tego wszystkiego? Nie dziwne, że zachorował.
Nagle Linuks wstał.
– Śpij dobrze, setniku. Jutro wielki dzień.
– Czekaj.
Gdy Linuks odwrócił się do niego, Alban spytał:
– Co możesz mi powiedzieć o Piłacie?
– Nigdy