Piętno mafii. Piotr Rozmus

Piętno mafii - Piotr Rozmus


Скачать книгу
roześmiał się, a Anka posłała Agnieszce piorunujące spojrzenie, jednocześnie zaciskając usta.

      – Ania mówiła, że wybieracie się na film – przerwał krępującą ciszę Kuba.

      Agnieszka przytaknęła ruchem głowy.

      – Chcesz iść z nami?

      – Co? Nie, nie… raczej nie. Nie przepadam za…

      – Kretyńskimi komediami romantycznymi? Mój brat też je tak nazywa.

      – Raczej chciałem powiedzieć „za takimi filmami” i…

      – Jakub ma trochę inne plany na wieczór – wtrąciła Anka.

      – A, jasne…

      – Wybiera się na fajną imprezę.

      Agnieszka pokiwała głową z udawanym entuzjazmem.

      – To super.

      – I zapytał, czy nie chciałybyśmy pójść z nim.

      – Co? – Agnieszka nie była w stanie ukryć zaskoczenia.

      – To znaczy, jakbyście miały ochotę – dodał pospiesznie chłopak. – Mój znajomy organizuje świetną imprezę, całkiem niedaleko. – Wskazał kciukiem za plecy, jakby zabawa rzeczywiście odbywała się tuż obok. – I…

      – Pewnie, że mamy, prawda, Aga?

      Dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa. Przez dobre kilka sekund wpatrywała się wymownie w swoją przyjaciółkę. W końcu przeniosła wzrok na nowo poznanego chłopaka.

      – Wybaczysz nam na chwilę?

      – Jasne…

      Chwyciła Ankę za łokieć, odciągając ją od stolika. Obie na odchodne zmusiły się do uśmiechów, które zniknęły z ich twarzy tuż po tym, jak przeszły kilka metrów dalej.

      – Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?! – Agnieszka domagała się wyjaśnień.

      – Ale o co ci chodzi?

      – Jak to o co? Idziesz po shake’a, zamiast tego wracasz z obcym chłopakiem i informujesz mnie, że idziemy z nim na imprezę. Kompletnie ci odbiło? – Dopiero teraz Agnieszka puściła rękę koleżanki.

      – Możesz trochę wyluzować? Co nam szkodzi? Widziałaś, jak ten chłopak wygląda?

      – Nawet go nie znasz!

      Anka westchnęła.

      – Trochę znam…

      Aga już chciała coś powiedzieć, ale Anka, widząc, na co się zanosi, dodała szybko:

      – To znaczy poznałam dzisiaj, przez fejsa.

      – Przez fejsa?

      – No tak… Już wtedy próbował się ze mną umówić, ale go spławiłam.

      – Tak? A co się pozmieniało? – Tym razem to Agnieszka założyła ręce na piersi.

      – To, że nie wiedziałam, że jest taki zajebisty. Na profilowym niewiele było widać.

      Obie zerknęły w stronę chłopaka. Miało to być przelotne, dyskretne spojrzenie. Nic z tego nie wyszło, bo Kuba nie spuszczał ich z oczu. Pomachał im, szeroko się uśmiechając. Gest odwzajemniła jedynie Anka.

      – Musisz przyznać, że niezłe ciacho. – Dziewczyna nie dawała za wygraną.

      – Nieważne. Nie idę na żadną imprezę. Jakby matka się dowiedziała, dostałabym szlaban do końca roku.

      – Biorąc pod uwagę, że mamy listopad, chyba warto zaryzykować? Spójrz na niego. Założę się, że ma równie przystojnych kolegów…

      – Skąd w ogóle wiedział, że tu będziesz?

      – Powiedziałam, że idę z przyjaciółką do kina. Skubaniec sprawdził, gdzie grają Planetę Singli, i tadam… – Anka rozłożyła ręce w powietrzu, jakby chciała zaprezentować przyjaciółce magiczną sztuczkę. – Oto jest! Był jeszcze w Heliosie pół godziny przed seansem. Potem przyszedł tu i nas wypatrzył… Wyobrażasz sobie? Wyjątkowo mu zależy. Musimy pójść…

      – Nie idę. O dwudziestej drugiej mam być w domu.

      Anka spoglądała na przyjaciółkę błagalnie.

      – Please, zrób to dla mnie… A kto pomógł ci poderwać Rafała?

      Agnieszka przymknęła oczy. Mogła się spodziewać, że Anka za chwilę wytoczy najcięższe działa. Miała rację. Dwa miesiące temu czekały pod klubem, aż Rafał skończy trening mieszanych sztuk walki. Anka pierwsza się do niego odezwała, przedstawiając Agnieszkę. Spotykali się przez kilka tygodni, choć delikatnie rzecz ujmując, matka Agnieszki nie była entuzjastką tej znajomości. W jej oczach umięśniony, wytatuowany, łysy i trenujący „karate” chłopak nie był wymarzonym kandydatem na zięcia. Dlatego też informację o ich rozstaniu matka Agi przyjęła z wyraźną ulgą.

      – A kto był przy tobie, jak cię rzucił? – przypomniała bezceremonialnie Anka.

      Agnieszka przewróciła oczami.

      – Ty…

      – A kto cię wyciągał z domu i wyrywał ze szponów depresji?

      – Ty…

      – No właśnie. A wiesz czemu? Bo od tego są przyjaciółki. A teraz ja, jako twoja przyjaciółka, błagam cię, chodźmy na tę imprezę. Dwie godziny, góra trzy i wracamy.

      Agnieszka ciężko westchnęła. Wiedziała, że sprawa jest przesądzona. Cokolwiek by teraz zrobiła, cokolwiek by powiedziała, Anka i tak postawi na swoim.

      – To jak będzie? – Anka, nie czekając na odpowiedź, chwyciła przyjaciółkę pod rękę. – Założę się, że jeszcze mi podziękujesz, jeśli spotkasz tam jakiegoś fajnego faceta.

      Ruszyły wolno w stronę nowo poznanego chłopaka. Agnieszka z każdym kolejnym krokiem miała coraz większe wątpliwości.

      5

      Sennym wzrokiem i z głową wspartą na pięści wpatrywał się w galeryjne drzwi. Powieki ciążyły mu coraz bardziej. Pewnie dlatego, że w nocy znowu kiepsko spał. Nie pamiętał już, od jakiego czasu była to norma.

      Kiedy nagle ujrzał dwie znajome sylwetki, natychmiast poprawił się w fotelu, odchrząknął i zerknął na zegarek. Jak długo byli w środku? Nie wiedział dokładnie, ale na pewno wyszli szybciej, niż mógł się tego spodziewać. Zmrużył oczy, jeszcze bardziej wytężając wzrok. Kobieta szła przodem. Chłopak taszczył kilka toreb i próbował dotrzymać jej kroku. Mężczyzna na zmianę wodził spojrzeniem od tej dwójki do szklanych drzwi. Gdzie się podziała dziewczyna? Może poszła do toalety albo właśnie opłaca bilet parkingowy? Pewnie za chwilę do nich dołączy. Mężczyzna obserwował kobietę i chłopca pakujących zakupy do bagażnika, a potem białą toyotę wycofującą ostrożnie i ruszającą w kierunku wyjazdu i zrozumiał, że nic takiego nie nastąpi. Dziewczyna została w środku.

      Zasłonił twarz ręką, kiedy biały SUV przejeżdżał obok. W lusterku wstecznym widział, jak samochód zatrzymuje się przed szlabanem i po chwili znika z pola widzenia. Raz jeszcze zerknął w stronę wejścia prowadzącego do galerii. Co powinien zrobić? Czekanie tutaj było bez sensu. Nawet jeśli dziewczyna opuści centrum za godzinę bądź dwie, zapewne skorzysta z innego wyjścia.

      Pobudził do życia stary dieslowski silnik, który zaczął się dławić. Dodał odrobinę gazu i najpierw pojedyncze kaszlnięcia odbiły się echem od parkingowych ścian, a kiedy obroty motoru wreszcie się ustabilizowały – powoli


Скачать книгу