Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
bój się. Przy mnie nic ci nie grozi. – Głębia z jaką zostały te słowa wypowiedziane dosłownie mnie ogarnęła. Odwróciłam głowę i natknęłam się na spojrzenie najpiękniejszych czarnych oczu, jakie kiedykolwiek widziałam. – Co się stało?
– Przecież wiesz. Kamil, dlaczego? – Nie byłam przygotowana na to, że za mną pobiegnie.
– Dlaczego co? – Wpatrywał się we mnie rzeczywiście nie rozumiejąc o co mi chodzi.
– To wszystko. – Na razie nie umiałam ująć precyzyjnie o co mi chodziło.
Dziwnie było rozmawiać z nim kiedy wyglądał tak niesamowicie i był tak blisko. Przestał dopytywać. Obrócił mnie do siebie, nadal obejmując. Przytulał mnie, a ja czułam, że z niepewności do jego intencji zaraz rozpadnę się na kawałki. Było prawie jak dawniej, a sześć lat przerwy prysło niczym bańka mydlana. Znów mnie pocieszał, jak kiedyś, gdy upadłam albo zdarłam sobie kolano. Chociaż nie, teraz było inaczej, bo nigdy nie trzymał mnie w taki sposób jak teraz. Przyciskał do siebie tak, że całą sobą czułam ciepło jego ciała. Jego ręce obejmowały mnie, tuląc i zapobiegając ucieczce, choć za nic na świecie nie chciałabym odejść. Patrzył w moje oczy, szukając odpowiedzi na niezadane pytania. W tej ciszy czułam, że jego ramiona są najodpowiedniejszym miejscem dla mnie.
Na tę chwilę moja dusza odpoczywała, pragnęłam, aby się nigdy nie skończyła. Mogłam śnić i marzyć, że jesteśmy razem, póki nie zostaną wypowiedziane pierwsze słowa, które to wszystko mogą przekreślić. Łzy przestały mi płynąć, a pozostałe wytarłam dłońmi. Gdy już się zupełnie uspokoiłam usłyszałam:
– Co się stało? – Ponowił pytanie.
– Dlaczego na przystanku nie powiedziałeś mi kim jesteś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Wiesz maleńka – powiedział lekko skonsternowany – nie od razu dotarło do mnie, że mnie nie poznałaś. Najbardziej zależało mi, aby podwieźć mojego anioła bezpiecznie na miejsce.
– Zawsze nazywałeś mnie urwisem – sprostowałam.
– Teraz będzie inaczej. – Jakieś zamyślenie wkradło się do jego wypowiedzi.
– Czuję się niezręcznie – przyznałam. – A dlaczego nie powiedziałeś mi, kiedy upewniłeś się, że cię nie rozpoznałam?
– Nie chciałem cię spłoszyć, żebyś nie uciekła ode mnie, tak jak to przed chwilą zrobiłaś. – Miało być chyba logicznie, ale tylko jego zdaniem.
– Dlaczego miałabym od ciebie uciekać? – Nie rozumiałam jego toku myślenia.
– A dlaczego teraz to zrobiłaś? – powiedział, jakby to czegoś dowodziło.
– To co innego – zaprzeczyłam. – Poczułam, że zakpiłeś ze mnie. Umówiłeś się ze mną, jako przystojny nieznajomy wiedząc, że prawda wyjdzie na jaw, że jesteś moim Kamilem – o nie, powiedziałam moim – przepraszam, chciałam powiedzieć moim dawnym przyjacielem.
– Ile komplementów na raz – roześmiał się i zaraz spoważniał – Tak o mnie myślisz? Podoba mi się to, bo ja o tobie myślę, moja. – Aż mi serce zatrzepotało z nadziei. – I na pewno nie chciałem z ciebie zakpić. Chodź. – Pociągnął mnie za rękę z powrotem w stronę jeziora.
Chwilę tak szliśmy w milczeniu. Ale moja co? Koniecznie chciałabym to wiedzieć, żeby nie myśleć potem, że znowu moja młodsza siostrzyczka, chociaż dobre i to, że nie mój wróg.
– Poważnie, dlaczego myślałeś, że bym uciekła? – moja dłoń w jego dłoni, to było, takie przyjemne – Przyjechałam, żeby przeprosić cię za swoje zachowanie, przy naszym ostatnim spotkaniu. Nie miałam prawa być zazdrosna i dziękuję za to, co wtedy zrobiłeś. Nie oczekuję, że będzie jak dawniej.
– Na pewno nie będzie i nie masz za co przepraszać – powiedział cicho, ale pewnie.
Zrobiło mi się smutno, a już kiełkowała we mnie nadzieja. Chciałam wyswobodzić dłoń z jego dłoni. Wiedziałam, że teraz, gdy znam uczucie bycia w jego ramionach, będzie mi jeszcze ciężej widzieć go z inną, ale dla swojego i jego dobra spróbuję zapomnieć. Zatrzymałam się i poczułam jego siłę. Nie wypuścił mojej dłoni, wręcz przeciwnie, przytrzymał mocniej i przyciągnął bliżej.
– Tym razem nie pozwolę ci odejść, tak jak to ostatnio zrobiłem. Musimy porozmawiać. Mam ci coś do powiedzenia i dopiero wtedy cię wypuszczę. – Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
– Kamil, nie bądź zły – chciałam, żeby zobaczył to od mojej strony. – Zrozum, przeżyłam koszmar i strach przemawiał wtedy przeze mnie.
– Źle mnie zrozumiałaś, po prostu musisz wiedzieć o paru rzeczach.
Staliśmy patrząc na siebie. On trzymał mnie za rękę, nie pozwalając odejść. Mimo, że była pełnia lata, zadrżałam z zimna i trochę obawy, przed tym co usłyszę, ale przecież liczyłam się z tym, że może mieć do mnie pretensje. Nie spuszczając ze mnie wzroku, pilnując, żebym nie uciekła, zdjął marynarkę i narzucił na moje ramiona, następnie otoczył swoją ręką. Na moment zamarłam z napięcia, które było między nami.
– Chodź, usiądziemy na plaży obok ogniska, będzie cieplej. – Nie pozwolił mi zostać. Delikatnie, ale stanowczo zmusił, abym ruszyła.
– Znów mnie zapraszasz, żebym poszła z tobą? – zapytałam nawiązując do zaproszenia z przystanku.
– Tylko, że teraz nie masz wyboru. – Dla potwierdzenia objął mnie ciaśniej i prowadził na skraj polany, gdzie z dala od muzyki, przechadzało się kilka osób.
Czy to był mój przyjaciel, czy też mężczyzna, który wie, czego chce i dąży do celu, bez względu na okoliczności. Jeszcze nie panikowałam, ale byłam blisko. Owszem powiedział, że przy nim nic mi nie grozi, jednak powiedzieć można wszystko. Wybrał ostatnie ognisko, gdzie siedział samotnie chłopak.
– Możemy? – W moich uszach nie zabrzmiało to jak pytanie, a raczej stwierdzenie.
– Oczywiście. – Speszony samotnik zerwał się na nogi i poszedł gdzie indziej.
Kamil od zawsze miał dar, że ludzie robili to, co chciał. Taką charyzmę, że trudno było nie spełnić jego prośby, nawet tej niewypowiedzianej. Mogłam coś na ten temat powiedzieć, teraz wyglądało, że dobrze tego używał. Posadził mnie na ławce, otoczonej pięknymi krzewami dającymi poczucie prywatności i usiadł obok mnie, tak blisko, że wyraźnie czułam jego udo i umięśnione ciało. Byliśmy w sporym oddaleniu od reszty uczestników zabawy i ten fakt sprawił, że poczułam się zaniepokojona. Nie byliśmy już dziećmi, a on nie był mi tak znajomy jak kiedyś. Właściwie, to nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
– Nie patrz tak na mnie. Nic ci nie zrobię – zapewnił mnie.
– Nic na to nie poradzę – uciekłam wzrokiem. – Jesteś inny niż pamiętam. Narzuciłeś swoją wolę, nie zostawiając mi wyboru. Pewnie, gdybym chciała stąd pójść, to by mi się nie udało – zerknęłam krótko na niego. – Nie mam siły, żeby z tobą wygrać, to pewne. Nie znam cię od tej strony. Kiedyś bardziej się ze mną liczyłeś. Nie wykorzystywałeś swojej przewagi, aż do teraz. No może za wyjątkiem tamtego jednego razu, który zapewne nie tylko ja niemiło wspominam.
– Nie chciałem cię straszyć. Chcę porozmawiać. Mogę odwieźć cię do domu, ale wierz mi, z mojej strony nic ci nie grozi. – Pogładził mój policzek, a mnie przeszedł dreszcz. Nikt, nie dotykał mnie