Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę. Evan Currie

Hayden War. Tom 5. Za wszelką cenę - Evan Currie


Скачать книгу
:href="#fb3_img_img_39efa1fb-7330-59fe-9560-1a12a44ade42.jpg" alt="cover"/>

      Evan

       Currie

      Za wszelką cenę

      Przekład Justyn „Vilk” Łyżwa

      Warszawa 2016

      Tytuł oryginału: By Other Means

      Text copyright © 2014 Evan C. Currie

      All rights reserved

      Projekt okładki: Tomasz Maroński

      Redakcja: Rafał Dębski

      Korekta: Agnieszka Pawlikowska

      Skład i łamanie: Ewa Jurecka

      Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana w urządzeniach przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

      Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.

      Wydawca:

      Drageus Publishing House Sp. z o.o.

      ul. Kopernika 5/L6

      00-367 Warszawa

      e-mail: [email protected]

       www.drageus.com

      Druk i oprawa: Drukarnia Dziełowa

      e-mail: [email protected]

      ISBN EPUB: 978-83-64030-98-7

      ISBN MOBI: 978-83-64030-99-4

      Opracowanie wersji elektronicznej:

      

      1

      Kwatery prywatne, stacja orbitalna

      Świat Haydena

      Aleksiej Petronow przetoczył się na łóżku niskograwitacyjnym, rozkoszując się luksusem, który kiedyś stanowił część jego codzienności, ale teraz – po zamontowaniu na statkach i okrętach nowych napędów grawitacyjnych – dostępny był jedynie na stacjach orbitalnych. Wiedział, że ma to zły wpływ na zdrowie, ale niska grawitacja była jak wszystkie inne uzależnienia, przebijała się przez każdą obronę i trzymała ofiarę w swoich szponach aż do śmierci.

      „Tak jak niektórzy moi znajomi” – pomyślał, patrząc z uśmiechem na kobietę śpiącą obok niego.

      Jego towarzyszką była bohaterka wojny o Haydena, Sorilla Aida. W tej chwili ledwie przypominała twardą jak stal wojowniczkę, którą poznał jakiś czas temu, wyglądała prawie niewinnie. Biorąc pod uwagę codzienną dawkę ćwiczeń, którą sobie aplikowała, a przy których jego trening wyglądał na dziecinną zabawę, nawet we śnie nie sprawiała tak do końca wrażenia delikatnej, ale on zaczynał sobie wyobrażać, jaką kobietą mogłaby być, gdyby nie wybrała kariery wojskowej.

      A jednak nie przychodziło mu do głowy nic innego, co mogłaby w życiu robić. Była stuprocentowym przykładem właściwej osoby na właściwym miejscu.

      Kapitan ubrał się powoli, wiedząc, że jego towarzyszka prawie na pewno obudziła się i obserwuje go przez implanty, w które wyposażyła ją armia. Nigdy nie było łatwo ukryć się przed żołnierzami Wojsk Specjalnych, ale od kiedy otrzymali wytwory najnowszych technologii, zaczęli przypominać duchy poruszające się w światach niedostępnych przeciętnemu zjadaczowi chleba.

      – Idę sprawdzić, co słychać na „Socratesie” – powiedział, na wszelki wypadek tak cicho, by jej nie obudzić, gdyby mimo wszystko spała. – Potrzebujesz czegoś?

      Uśmiechnęła się leniwie i przeciągnęła, pozwalając kołdrze zsunąć się i odsłonić niewielki biust.

      – Wydaje mi się, że w nocy dałeś mi już wystarczająco dużo.

      Aleksiej uśmiechnął się na wspomnienie igraszek. Większość życia spędził na różnych jednostkach handlowych i badawczych. Jeśli ktoś twierdził, że życie na nich przypomina zakonne, to znaczyło, że nigdy nie był w kosmosie. Biorąc pod uwagę wysługę lat w stopniu oficerskim, Aida powinna teoretycznie być kapitanem, ale z uwagi na jej zasługi bojowe oraz fakt, że przydzielona została do marynarki, w której stopień kapitana znaczył zupełnie co innego niż w innych rodzajach sił zbrojnych, co powodowałoby wieczne pomyłki, została awansowana do stopnia majora.

      – Coś do jedzenia? – zapytał. – Na „Socratesie” nie powinno mi długo zejść.

      – Jasne. Stek – odparła. – Powiedz Reedowi, że to dla mnie, wtedy wybierze coś konkretnego.

      Aleksiej nieznacznie się skrzywił, ale bardzo się starał, by tego nie zauważyła.

      Kolejny raz pomyślał o różnicach między nimi, których było sporo, choć oboje traktowali je w kategoriach żartu.

      On sam był neoweganinem, nie jadł nic, co kiedykolwiek było częścią organizmu istoty żywej. Wszystko, co spożywał, pochodziło z klonowania, nawet jeśli klonowanie roślin wydawało się śmieszne. Nie wybrał takiego sposobu żywienia umyślnie, było to konsekwencją lat spędzonych w kosmosie i jedzenia tego, co wyprodukowały maszyny replikacyjne. Pewnego dnia uświadomił sobie jednak, że mimo woli stał się podobny do tych dziwaków, którzy modlili się przed zjedzeniem każdego kęsa.

      Pani major nic sobie z tego nie robiła. Nie tylko jadła prawdziwe mięso, ale czasem sama przy pomocy karabinu zamieniała je z postaci żywej w porcję na talerzu.

      Aleksiej niekiedy zastanawiał się, jak doszło do tego, że zostali parą, ale po głębszym przemyśleniu odpowiedź na to pytanie nie była wcale taka trudna.

      Po pierwsze, fascynacja.

      Major nie była i prawdopodobnie nigdy nie miała szansy zostać pięknością w typowym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze była zbyt umięśniona. Nie miała na ciele grama zbędnego tłuszczu, była wręcz chuda w stopniu, który wydawał się chorobliwy. Złagodniała nieco na twarzy, ale nadal zachowała ostre rysy, które mogłyby zostać uznane za arystokratyczne, gdyby nie sposób, w jaki je prezentowała.

      Żaden arystokrata nie poruszał się jak drapieżnik zbliżający się do ofiary, a nawet jeśli byłby w stanie, nie robiłby tego w tak naturalny sposób.

      Piękna, miła, sympatyczna. Te słowa w żaden sposób nie pasowały do Sorilli Aidy. Była porywcza, była pamiętliwa, a przede wszystkim – była przerażająca. Tak brzmiał właściwy opis pani major.

      – Sprawdzę, czy mają jakieś na górze – powiedział, gdy spojrzała na niego.

      Miała aktywne implanty, ale nie w trybie nocnym. Można to było poznać po zielonej poświacie, która nadawała jej oczom niesamowity, niezdrowy wygląd.

      – Wiesz, że to mnie przeraża – stwierdził. – Czemu musisz ich używać nawet tutaj?

      – Trening – odparła nie pierwszy raz. – Robię to z tego samego powodu, dla którego codziennie rano ćwiczymy. Instynkty nam pomagają.

      – Nie byłaś na misji od długiego czasu… – westchnął.

      Oczy Sorilli powróciły do naturalnego, czekoladowego koloru. Odwróciła wzrok, a Aleksiej ugryzł się w język, pomimo że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mówił prawdę, a ona powinna o tym porozmawiać.

      Po swojej ostatniej misji, kiedy wróciła i dowiedziała się, a w zasadzie nie dowiedziała się


Скачать книгу