Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb
Volz zaśmiał się ochryple.
– A co ty możesz wiedzieć o podglądaniu, Strzała?
Stała obok niego i patrzyła na śpiącą.
– Najwyraźniej nie tyle, co ty, Chojrak. Ale gdyby facet mnie podglądał, chciałabym, żeby chociaż przyniósł czekoladki. Albo zagadał. No, chyba że byłabym porządnie wstawiona, wtedy mógłby liczyć na szybki numerek.
Porucznik spojrzał na nią z obrzydzeniem.
– Jaja sobie robię, Chojrak. – Popatrzyła mu w oczy. – Człowieku, ty masz obsesję. Co się z tobą dzieje? To nie może trwać. Przecież nic was nawet nie łączyło, prawda? Była zamężna, ma dziecko…
Volz machnął ręką.
– Nie, nie o to chodzi. Tylko… była w mojej eskadrze. Wleciała w to coś, żeby ocalić okręt. Obiecałem, że porozmawiam z jej synem i wytłumaczę mu, że wszystko będzie dobrze. Tylko że sam nie jestem tego pewien. Przez jakiś czas była martwa, a potem cudownie powróciła do żywych. A ja ją uratowałem. Jednak teraz znajduje się w zawieszeniu… A ja nie mogę sobie z tym poradzić, Strzała. Trudno to wyjaśnić.
Sam nie do końca wiedział, co właściwie robi.
– Boisz się, że skończysz tak samo? – Strzała skrzyżowała ręce na piersiach i popatrzyła na śpiącą Zygzak. – Dręczy cię, że wlecisz w pustkę i wrócisz… odmieniony? Że przestaniesz być sobą? Że opętają cię demony?
Volz przewrócił oczami.
– To nie kosmiczny horror klasy B.
– A mimo to ona tam leży. Odmieniona. Pod kontrolą obcych. Jak dla mnie to horror – skrzywiła się Strzała.
– Ta-ak. – Volz roztarł ręce. Trzymał je za sobą na krześle tak długo, że zdrętwiały. – No tak… To horror. I w każdej chwili może spotkać każdego z nas. Hycel? Schwytany przez Rój i zabity. A tamci dwaj piloci? I jeszcze Hanrahan? Doktor Wyatt?
Strzała poklepała go po ramieniu.
– Nie martw się. Przynajmniej żaden obcy nie wyskoczy ci z klatki piersiowej i nie zatańczy na barze. Pamiętaj, że Granger wrócił. Skoro jemu się to udało, Zygzak też można uratować.
– Tak, wiem. Cały czas to sobie powtarzam.
Strzała już miała odejść, ale jeszcze się odwróciła.
– Wiesz, dlaczego nazywają mnie Strzałą?
– Nie wybrałaś sobie tego pseudonimu?
– Ha. Wiesz doskonale, że znaków wywoławczych się nie wybiera. Ochrzcili mnie tak na „Oregonie” – to był mój pierwszy przydział. Nosiłam wtedy taką samą fryzurę, jak postać z kreskówki. Pamiętasz Strzałę? Taką wesołą świruskę, która skończyła jako kosmiczny pirat. Okradała kosmicznych plutokratów i oddawała biednym.
Volz wzruszył ramionami.
– Grałem w kosza, nie oglądałem kreskówek.
– W każdym razie chodziło o to, że Strzale z kreskówki brakowało piątej klepki. To przezwisko nie było komplementem, możesz mi wierzyć. Za plecami inni piloci nazywali mnie „Żelazną Dziewicą” i twierdzili, że nigdy nie zaliczę. Pierwszy tydzień był piekłem. Ale wiesz, co zrobiłam? Siadłam za sterami i stwierdziłam, że będę najlepszym pilotem, jakiego widzieli. Powiesiłam sobie w szafce wielki plakat ze Strzałą. Napisałam sobie to przezwisko na hełmie. Postanowiłam, że nie dam się zaszufladkować. Nie minął nawet miesiąc i byłam już najlepsza. Wiesz dlaczego?
– Dlaczego?
– Przede wszystkim dlatego, że większość zginęła w walce z Rojem. Było im to pisane, pokój ich duszom. – Strzała przeżegnała się.
Volz zapomniał, że była wierząca.
– A ja przeżyłam. Przetrwałam. Walczyłam. Trzymałam się życia pazurami, a ci frajerzy dali się pozabijać. Gdy odchodziłam na inny okręt, Strzała była dla mnie jak odznaczenie, wyróżnienie. Pomyślałam wtedy: „Możecie mnie pocałować, frajerzy, jestem od was lepsza”. – Wskazała na Zygzak. – Ona też przetrwała. To zasługa jej nieprzeciętnych umiejętności pilotażu i tego, że postawiłeś wszystko na jedną kartę, aby ją uratować. Gdy wleciała w osobliwość, pokazała, że ma jaja i nie boi się zaryzykować, aby ocalić nas i okręt. Coś mi mówi, że będzie dalej walczyć i wyjdzie z tego. Tylko czekaj.
Volz pokręcił głową, a wreszcie spojrzał dziewczynie w oczy.
– Nie rozmawiałaś z tymi obcymi, Strzała. Zastąpili ją całkowicie. Przemawia przez nią tylko Rój. Nienawiść, zła wola, buta i przekonanie, że nas pokonają i wtedy zostaniemy „przyjaciółmi”. A jeżeli nie, czeka nas zagłada. I pomimo wszystkich zalet jej charakteru, pomimo że udało mi się sprowadzić ją z powrotem, boję się, że straciliśmy Zygzak na zawsze. I raz jeszcze będę musiał powiedzieć jej bliskim, że ich córka i matka nie żyje. Raz jeszcze. Nie wiem, czy sobie z tym poradzę.
Chojrak patrzył na Strzałę, ale jej uwagę przyciągnęło coś innego. Podążył za jej wzrokiem i aż sapnął.
Zygzak była przytomna i pustym, martwym wzrokiem patrzyła prosto na niego. Uśmiechała się lekko, ale był to grymas pozbawiony radości.
Volz przyłożył dłoń do szyby. Aparatura zasygnalizowała, że Zygzak odzyskała przytomność, a wtedy jedna z pielęgniarek podbiegła i podłączyła kroplówkę z kolejną dawką środka nasennego.
Zygzak zamknęła oczy i znowu zapadła w sen.
„Te oczy. Ten wyraz twarzy”. Volz się wzdrygnął. Wyraz twarzy Zygzak naprawdę go przeraził. Czy była dla niej jeszcze nadzieja? Przecież Zygzak musi tam gdzieś być. Cofnął rękę ze szkła i podjął decyzję.
Musiał z nią porozmawiać. Przebić się przez potwora i dotrzeć do Zygzak. I zabrać ją do domu.
Jeszcze raz.
ROZDZIAŁ 15
Brytania, wysoka orbita
Sala konferencyjna OZF „Lincoln”
– Tytułuje się wicecarycą Scythią Krull. Twierdzi, że jej lud, Skiohra, służył Rojowi przez tysiące lat. Podobno gdy tylko rozeszła się wieść, że Dolmasi wyrwali się spod władzy Roju, skłoniło to Skiohra do tego samego.
Admirał Zingano podrapał się po zarośniętym policzku. Przeglądał właśnie schematy superpancernika, wyświetlone na ścianie sali konferencyjnej.
– Jak dla mnie wygląda to bardzo podejrzanie, Tim.
Granger miał wrażenie, że powinien wiedzieć więcej. Coś, co powiedziano mu o Roju. Jednak słowa mu się wymykały. Czy przypominał sobie urywki wiedzy, którą posiadł podczas „wakacji”?
Na przeciwległej ścianie sali konferencyjnej wyświetlał się obraz prezydent Avery w towarzystwie generała Nortona i doradców wojskowych oraz oficerów wywiadu, którzy siedzieli w centrum dowodzenia na pokładzie nowej prezydenckiej jednostki „Frigate One”. „Interstellar One” został zniszczony dwa miesiące wcześniej przez nieznanych sprawców. Trzeba przyznać, że prezydent Avery udało się ujść cało z bardzo wielu prób zamachu.
– Jakże dogodnie dla Skiohra – prychnęła z pogardą Avery. – Ich nawrócenie wyszło na jaw właśnie w chwili, gdy miała nadlecieć flota Billa.
Granger przytaknął skinieniem głowy.
–