Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb
okazała się mniejsza. – Komandor nie używał określenia „wakacje” na zniknięcie Grangera, chociaż robili to wszyscy za plecami kapitana, ograniczał się do bardziej neutralnego określenia. – Jednak porucznik Miller zniknęła z naszej perspektywy na ponad dwa miesiące. Oczywiście nie mamy dostępu do myśliwca, którym leciała, ale przeanalizowaliśmy jej DNA. Sprawdziliśmy też długość telomerów i inne markery, potem porównaliśmy je do danych z wcześniejszych badań okresowych porucznik Miller. Pojawiły się interesujące wyniki. Dla porucznik Miller podczas jej zniknięcia minęło najwyżej kilka minut.
Proctor pokiwała głową. Inni jednak wyglądali na zmieszanych.
– Dziwne – powiedziała komandor, żeby pomóc reszcie zrozumieć. – Tim zniknął na piętnaście sekund, choć dla niego trwało to trzy dni. Volza nie było pół godziny i, na ile sam może określić, właśnie tyle czasu minęło. Jednak Zygzak zniknęła na dwa miesiące, ale w jej przypadku dylatacja nie wydłużyła czasu jej pobytu w osobliwości, lecz skurczyła go jakoś, skompresowała do zaledwie kilku minut.
Potem zwróciła się do komandora Rome’a.
– Czy naukowcy z Działu Naukowego ZSO przeprowadzają symulacje dotyczące materii przechodzącej przez mikroosobliwości połączone w tunel czasoprzestrzenny?
– Nieustannie. Oczywiście niewiele wiemy o podróżach przez tunele, choć mimowolnie obserwowaliśmy takie zjawisko nie raz, lecz trzy razy. Jednak we wszystkich naszych symulacjach rozbijamy się o prosty fakt, że w zasadzie jesteśmy fizycznie materią, którą rządzi mechanika kwantowa. A wewnątrz horyzontu zdarzeń nawet sztucznej mikroosobliwości obowiązują zasady ogólnej teorii względności. Wszystkie nasze modele zawiodły, możemy tylko zgadywać. Szczerze mówiąc, to cud, że troje ludzi wróciło w jednym kawałku i nie zmieniło się w zupę cząsteczek atomowych.
Avery odchrząknęła niecierpliwie.
– Shelby? Masz minę, jakbyś ukrywała przed nami sekret. Mów. Co twoim zdaniem dzieje się podczas przejścia przez osobliwości?
– Och, to nic pewnego. Ale terminarz tych trzech zdarzeń z osobliwościami nasuwa chyba dwa wnioski. Albo dylatacja czasu jest czynnikiem zupełnie przypadkowym, albo bardzo precyzyjnie kontrolowanym. Tam, z drugiej strony.
Generał Norton przewrócił oczami.
– Precyzyjnie kontrolowanym? Jak ktoś, kto znajduje się po drugiej stronie, o ile w ogóle ktoś tam jest, wiedziałby, kiedy i gdzie odesłać przybyszów, skoro znajduje się w przeszłości?
Komandor Rome uniósł rękę.
– Albo w przyszłości. Szczerze mówiąc, jeszcze cztery miesiące temu nie pomyślałbym, że podróże w czasie są możliwe, a jeżeli w ogóle, to jedynym kierunkiem, w którym można by podróżować, byłaby właśnie przyszłość. Przyznaję, że opieram się na tym, co powiedział nam vishgane Kharsa, oraz na przełomowych pracach komandor Proctor, dotyczących metod wykrywania Roju dzięki testom krwi. Jednak nie ulega wątpliwości, że Granger podczas wypadku przedostał się w przeszłość. To znaczy ma przecież we krwi markery wskazujące na wpływy Roju.
Granger starał się opanować grymas na przypomnienie, że kiedyś znajdował się pod kontrolą Roju, jednak Proctor znowu tylko skinęła głową. Chyba zrozumiała z wypowiedzi naczelnego Działu Naukowego więcej niż Granger. Postanowił zapytać ją o tę sprawę później, może miała związek z badaniami, które prowadziła w sekrecie ze swoim nowym zespołem, gdy tylko mogła znaleźć trochę czasu. Przyznała, że dokonała niewielkiego przełomu, jednak od starcia z obcymi poprzedniego dnia nie było nawet czasu na kąpiel, a co dopiero na chwalenie się rezultatami prac badawczych.
Wokół stołu konferencyjnego zapadła cisza. Wszyscy chyba przypomnieli sobie, że Granger wciąż może znajdować się pod wpływem Roju.
– No i co teraz? – zapytała Avery. – Potrzebny nam plan. Od incydentu przy Volari wciąż znajdujemy się w defensywie. Możemy liczyć, że przynajmniej nie będziemy już musieli walczyć z superpancernikami, ale Rój przerwał wszelkie bariery i trzeba ocenić sytuację. A sytuacja nie wygląda dla nas zbyt wesoło. Dajcie mi coś, panowie. Coś brawurowego. Coś odważnego.
Zingano pokręcił głową.
– Po czterech miesiącach nadal nie wiemy, gdzie znajduje się ojczysty świat Roju.
– A co z tą kapitan od Skiohra? Jak się nazywa? Wicecaryca Krill…
– Krull – poprawiła Proctor.
– Nieważne. Zapytaliście ją, czy zna lokalizację świata Roju? Tim?
Granger zaprzeczył.
– Nasza rozmowa trwała niecałe pięć minut. Nie wypłynął temat świata Roju. Ale ustaliliśmy terminarz regularnych kontaktów i wybraliśmy miejsce spotkania w otwartym kosmosie. Mamy się tam zjawić za dwa dni i przedyskutować szczegóły.
Avery wbiła w niego wzrok.
– Jeżeli byli niewolnikami Roju przez tysiące lat, jak twierdzą, nie rozumiem, jak mogli nie poznać lokalizacji świata ojczystego swoich panów, zwłaszcza jeśli budowali dla Roju okręty. Jak można zbudować flotę dla swoich panów i nie wiedzieć, gdzie wypełniana jest tą gównianą zieloną mazią? Zdobądź tę informację, Tim. Nawet gdybyś musiał wybić sobie drogę na jej okręt i wydrzeć dane prosto z komputera tej carycy. Cholera, dwadzieścia milionów żołnierzy tylko czeka na okazję do walki. Są rozczarowani i wściekli, że wojna toczy się tylko w kosmosie. Gorączkują się chyba wszyscy. Przydałoby się jedno albo dwa starcia bezpośrednie, walka wręcz z tymi wrednymi, karłowatymi Skiohra na pewno rozładowałaby napięcie. – Prezydent zaśmiała się ponuro.
– Nie wydaje mi się, aby wrogie wejście na jeden z okrętów Skiohra było rozsądnym posunięciem w obecnej… – zaczął Zingano.
– Żartowałam, admirale. Ale tylko trochę. Rozważne czy nie, mało mnie to obchodzi. Jeżeli Skiohra nie będą współpracować, potraktujemy ich jak wrogów i wykorzystamy do własnych celów wojennych. Nie oszukujcie się, moi drodzy, dopóki nie wygramy tej wojny, Skiohra, Dolmasi i Rosjanie, szlag, zwłaszcza Rosjanie, są naszymi wrogami, choćbyśmy nie wiadomo jak się starali udawać jedną szczęśliwą rodzinę.
Avery odwróciła się do generała Nortona. Stary żołnierz szeptał gniewnie do swojego adiutanta, który dotknął jego ramienia.
– Generale, coś się stało?
– Tak, pani prezydent. Odebraliśmy metaprzestrzenne wezwanie o pomoc ze sztabu obrony planetarnej w sektorze Britannia. Planeta York została zaatakowana.
ROZDZIAŁ 16
System Brytanii, gazowy gigant Calais
Stocznia Wellington
Wiceadmirał Littlefield nie spodziewał się rozkazu, który otrzymał. Takich rozkazów nikt się nie spodziewa. Nikt nie ma planu na wypadek, gdyby się rzeczywiście pojawiły. A jednak podpisywał formularze na kolektory do pięćdziesięciu trzech nowych napędów kwantowych z fabryki na Novo Janeiro, gdy nagle go olśniło.
„Wszystkie te okręty są wadliwe. Trzeba je zbudować na nowo”.
Littlefield przerwał i pokręcił głową. Co za pomysł. Wyprostował plecy, zgarbione od pracy w fotelu, i wyjrzał przez okno. W przestrzeni unosiło się ponad sześćdziesiąt nowiutkich ciężkich krążowników, wciąż otulonych jeszcze rusztowaniami. Czekały na załogi.
I wszystkie miały ukryte wady… Skąd o tym wiedział? Potrząsnął głową i powtórzył sobie w duchu, że powinien się wysypiać. Ograniczyć kawę, zacząć wreszcie wykonywać