Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner

Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner


Скачать книгу
Dlatego cesarz was tu sprowadził. Uczyć hoka.

      Kaelin zacisnął zęby. Pomyślał o miesiącach walk w atrapie okrętu, gdy nieświadomie szkolił savaków. Nauczył wroga, jak skuteczniej walczyć z żołnierzami Victorii.

      „Pieprzony głupiec ze mnie” – wyrzucał sobie w duchu. Przecież chciał tylko zachować swoich ludzi przy życiu.

      W dole dwie przerośnięte bestie z piekła rodem krążyły wokół sterty skrzyń, zapewne szukały miejsca, z którego mogłyby wygodnie się wspiąć. Od czasu do czasu spoglądały sobie w oczy. Kaelin miał coraz większą pewność, że te dwa piekielne lwy porozumiewają się nie tylko ze sobą, lecz także z innymi hokami. Wszystko, czego te stwory nauczą się w potyczce, dotrze do innych, pomoże im się przygotować i rozwinąć. Kolejne bestie będą jeszcze sprytniejsze i jeszcze bardziej niebezpieczne.

      Sierżant skrzywił się i popatrzył na instruktora walki.

      – Nie rozumiesz? – Wskazał na zwierzęta niżej. – Skazano cię na śmierć, poświęcono, żebyś uczył te przeklęte monstra!

      Tilleke zerknął na warczące hoki.

      – Żyję, by służyć cesarzowi. – W jego głosie zabrzmiała rezygnacja, przesycona jednak dumą.

      Kaelin wydął usta, ale skinął głową. A potem nieoczekiwanie zepchnął instruktora ze sterty skrzyń. Mężczyzna zawisł na jednej ręce, ale daremnie szukał oparcia, grawitacja zrobiła swoje – Tilleke spadł na twardą podłogę.

      Hok dopadł go, jeszcze zanim mężczyzna dotknął podłoża.

      – A ja służę swojej królowej – rzucił Kaelin cicho.

      Żołnierze popatrzyli na niego ze strachem i zdumieniem. Sierżant posłał im ponury uśmiech, który zapowiadał, że czeka ich naprawdę trudne zadanie.

      – Dranie z Tilleke wykorzystują nas, żeby uczyć te przerośnięte kociaki, jak walczyć – wyjaśnił swoim ludziom. – Gdy tylko je porządnie je wyszkolimy, jebany cesarz wypuści mnóstwo takich stworów na okręty Victorii.

      Potem popatrzył im w oczy.

      – Nie możemy do tego dopuścić.

      Żołnierze spojrzeli po sobie z niepokojem.

      A Kaelin wytłumaczył, co muszą zrobić.

      Jeden z jeńców miał żonę i dwójkę dzieci, które czekały na niego na Kornwalii, stołecznej planecie sektora Victorii. Zacisnął usta po słowach sierżanta, ale skinął głową.

      – Kto wie, może uda nam się zmylić te bestie – prychnął. – Lepsze to, niż je uczyć.

      Ale jeden z żołnierzy był bardzo młody, ledwie chłopiec. Miał na imię Billy i właśnie zaczynał karierę jako majtek na niszczycielu „Cowlyn Bay”. Pojmano go, gdy savakowie abordażem przejęli okręt. Billy rozumiał, co chciał zrobić Kaelin. Rozumiał, ale nie potrafił się z tym pogodzić. Usta mu drżały, do oczu napłynęły łzy.

      – Nie, nie mogę – wyszlochał i cofnął się od sierżanta. – Proszę!

      Kaelin westchnął. Dopiero teraz poczuł znużenie. Uśmiechnął się do młodzieńca uspokajająco.

      – W porządku, Billy.

      A potem skinął głową, ale nie chłopakowi, lecz żołnierzowi, który stał za dzieciakiem.

      Billy nawet nie zauważył, co się święci. Gdy upadł, był już martwy – topór rozpłatał mu czaszkę. O’Doherty spuścił wzrok. Dyszał ciężko jak po biegu maratońskim. Przykląkł, położył dłoń na piersi chłopaka i wymamrotał coś za cicho, żeby dało się odróżnić słowa. A potem wstał.

      – Załatwmy to, zanim stchórzę – rzucił ochryple. Głos mu drżał.

      Pod komendą Kaelina wszyscy jeńcy zebrali się blisko miejsca, gdzie skrzynie tworzyły stopnie, które pozwalały łatwo i szybko zeskoczyć. Hoki czekały przy stercie i niecierpliwie machały ogonami.

      – Zaatakujmy tego po prawej – zdecydował Kaelin.

      Pozostali skinęli tylko głowami i zacisnęli dłonie na broni tak mocno, że zbielały im kłykcie. Nie miało znaczenia, na którą bestię się rzucą. Właściwie nic już nie miało znaczenia.

      – Niech bogowie naszych matek poprowadzą nas do domu – szepnął sierżant Kaelin.

      – I jebać cesarza! – warknął O’Doherty.

      Skoczyli.

      ***

      Kiedy walka dobiegła końca, hok, który przeżył, uniósł zakrwawiony pysk i ryknął triumfalnie. A potem położył się na środku pobojowiska i zaczął lizać długą ranę na łapie. Po oczyszczeniu rany bestia podniosła się sztywno, podeszła do najbliższego ciała człowieka i zabrała się do jedzenia.

      A w klatkach za areną dziesiątki hoków przeciągnęło się i przysiadło. Oczyma swojego brata ujrzały właśnie, jak walczą ludzie przyparci do muru – atakują jednego przeciwnika naraz i ignorują pozostałych.

      Hoki dodały tę wiedzę do swojej wspólnej pamięci.

      ROZDZIAŁ 2

      Tymczasowa siedziba królewska na Kornwalii, planecie stołecznej, sektor Victorii

      – Na pewno mamy jakichś agentów wśród Tilleke – westchnęła królowa Anna ze znużeniem.

      Admirał Douthat zerknęła ponuro na kapitana Edera, a ten tylko odwrócił głowę do Hirama Brilla, komandora wywiadu Floty. Hiram skinął głową bratu Jongowi, który w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.

      – No? – zniecierpliwiła się królowa. – Nic nie mamy? Zupełnie nic?

      – Wasza Wysokość… – Brat Jong pokręcił głową. – Zupełnie nic. Światłość posiadała kilku agentów na Qom, ale zostali szybko złapani albo musieli się ukryć. Mieliśmy również dwa zamaskowane okręty w systemie Tilleke, ale gdy „przekonaliśmy” księcia RaShahida, żeby odwołał atak na Victorię, flota Tilleke przeczesała dokładnie obszar wokół Qom i tunelu czasoprzestrzennego w Gileadzie. Zmusiło nas to do wycofania jednostek zwiadowczych. Mamy nadzieję, że uda się wkrótce umieścić tam nowe okręty, które przedostaną się do sektora Tilleke przez ukryty tunel, ale trzeba zachować daleko idącą ostrożność. Gdyby Tilleke odkryli ten tunel, byłaby to prawdziwa katastrofa.

      – A co z agentami Victorii? Może nam się uda umieścić zamaskowany okręt w przestrzeni Tilleke? – zauważyła surowo królowa Anna.

      – Nie, Wasza Wysokość, nic z tego – westchnął sir Henry. – Nie ma możliwości. I pragnę zaznaczyć, że nie z powodu braku starań albo lekceważenia obowiązków. Jeszcze przed wojną straciliśmy dziesięć sów, które próbowały się wślizgnąć do sektora Tilleke. Miesiąc temu odbyła się kolejna nieudana próba.

      Nawet królową Anną wstrząsnęła liczba straconych jednostek zwiadowczych.

      – Jak rozumiem, nie wiemy zatem nic o liczebności floty Tilleke, jej wielkości i uzbrojeniu?

      – Niestety, Wasza Wysokość – westchnął znowu sir Henry. – Wiemy tylko, że książę RaShahid dysponuje trzydziestoma okrętami, ale brakuje informacji o siłach, które chronią Qom. Wiadomo jedynie, że Cesarstwo dysponuje dwoma rodzajami broni, których wcześniej nie widzieliśmy. To działa plazmowe, których użyto przeciwko okrętowi „Oxford”, oraz pole wysysające energię, zastosowane przeciwko „Edynburgowi”. Nasi naukowcy pracują jak szaleni, aby wydedukować zasady działania tych systemów.

      Admirał Douthat odchrząknęła.


Скачать книгу