Błąd Darwina. Отсутствует
>Dane oryginału
Jerry Fodor, Massimo Piattelli-Palmarini
What Darwin Got Wrong
Copyright © Jerry Fodor and Massimo Piattelli-Palmarini, 2010, 2011
Projekt okładki, stron tytułowych i wnętrza
Agata Muszalska
Wydawca
Aleksandra Żdan
Współpraca redakcyjna
Jolanta Kowalczuk
Barbara Surówka
Redaktor
Anna Wojczyńska
Produkcja
Mariola Iwona Keppel
Skład wersji elektronicznej na zlecenie Wydawnictwa Naukowego PWN
Michał Nakoneczny / hachi.media
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
Warszawa 2018
eBook został przygotowany na podstawie wydania papierowego z 2018 r., (wyd. I)
Warszawa 2018
ISBN 978-83-01-19763-6
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
02-460 Warszawa, ul. Gottlieba Daimlera 2
tel. 22 69 54 321, faks 22 69 54 288
infolinia 801 33 33 88
e-mail: [email protected]; [email protected]
Możemy spokojnie przypisywać ten postęp „doborowi naturalnemu”, o ile będziemy pamiętać, że twierdzenie to nie zawiera żadnej konkretnej treści, że stanowi jedynie wyraz wiary w istnienie naturalistycznego wyjaśnienia tych zjawisk.
Wiem bowiem dobrze, że do każdego prawie punktu dyskutowanego w tej książce można by przytoczyć fakty, które mogłyby pozornie doprowadzić do innych zupełnie wniosków niż te, do których ja doszedłem. Właściwy rezultat można otrzymać tylko przez pełne zestawienie faktów i argumentów przemawiających za każdą kwestią i przeciw niej.
Jeśliby można było wykazać, że istnieje jakikolwiek narząd złożony, który nie mógłby być utworzony na drodze licznych, następujących po sobie, drobnych przekształceń – teoria moja musiałaby absolutnie upaść.
podziękowania
Za niezwykle cenne uwagi na temat poprzedniej wersji tego tekstu chcemy podziękować Bobowi Berwickowi, Cedricowi Boeckxowi, Noamowi Chomsky’emu, Gabrielowi Doverowi, Randy’emu Gallistelowi, Norbertowi Hornsteinowi, Dickowi Lewontinowi, Terje Lohndalowi, Fernando Martinezowi, Bobowi Sitii, Juanowi Uriagerece, Donacie Vercelli oraz Andy’emu Wedelowi. Tekst ten wiele zawdzięcza ich uwagom i zastrzeżeniom, nie są oni jednak odpowiedzialni za wciąż obecne w nim błędy. Warto też zaznaczyć, że niektóre z wymienionych osób nie zgadzają się z częścią naszych tez. Jesteśmy również wdzięczni Jeridowi Francomowi z Uniwersytetu Arizony za nieocenioną pomoc przy formatowaniu rękopisu i porządkowaniu bibliografii.
warunki kontraktu
To nie jest książka o Bogu, inteligentnym projekcie ani o kreacjonizmie. Obaj trzymamy się od tych spraw z daleka i uznaliśmy, że warto z góry zadbać w tej kwestii o jasność. Zasadniczą tezą tej pracy jest twierdzenie, że w teorii doboru naturalnego tkwi błąd – być może nawet zasadniczy błąd. Zdajemy sobie również sprawę, że przywiązanie do darwinizmu to kryterium, za pomocą którego odróżnia się ludzi wyznających „naprawdę naukowy” światopogląd od całej reszty (kryterium tym posługują się nawet osoby, które nie wiedzą o darwinizmie za wiele). „Trzeba wybierać między wiarą w Boga a wiarą w Darwina, a ten, kto chce być świeckim humanistą, wybiera drugą opcję”. Ponoć każdy to wie.
Uważamy, że alternatywa ta nie jest wyczerpująca, naprawdę zależy nam też na byciu świeckimi humanistami. Obaj uważamy się za zdecydowanych, zadeklarowanych, zarejestrowanych, sprawdzonych i bezkompromisowych ateistów. Szukamy więc w pełni naturalistycznych wyjaśnień zjawisk ewolucji, choć spodziewamy się, że okażą się one bardzo złożone (jak to często z wyjaśnieniami naukowymi bywa). Zakładamy, że jest ona procesem w pełni mechanicznym. Zakładamy, że należy na wstępie wyeliminować nie tylko czynniki boskie, ale i przyczyny celowe, élan vital, entelechie, interwencje kosmitów i tak dalej. Podejście to w pełni zgadza się z ogólnym duchem przedsięwzięcia Darwina. Cieszymy się, że – przynajmniej w tej kwestii – stoimy po tej samej stronie.
Wydźwięk naszej pracy jest jednak zasadniczo krytyczny, skupiamy się na opisywaniu błędów darwinizmu. Pod koniec przedstawiamy kilka raczej mglistych sugestii co do tego, gdzie należałoby szukać bardziej wartościowej alternatywy. Tak naprawdę nie wiemy, jak działa ewolucja. Nie wiedział tego też ani Darwin, ani (z tego, co nam wiadomo) nikt inny. Jak to się mówi: „potrzebne są dalsze badania”. I może się okazać, że potrwają one jeszcze wiele stuleci.
Można się zastanawiać, czy w obecnej chwili jest sens podejmować krytykę klasycznego programu Darwina. Nasi przyjaciele, którzy czynnie zajmują się biologią, mówią nam, że nikt z nich nie wyznaje już „takiego” darwinizmu: że nikt, kto zajmuje się biologią strukturalną, nie jest w pełni adaptacjonistą. (Niektóre przyczyny tego stanu rzeczy omówimy w części I). Wieści te niewątpliwie nas cieszą; nie wydaje nam się jednak, by owo przesunięcie było charakterystyczne dla całej biologii (np. proszę wziąć pod uwagę współczesne badania nad matematycznymi modelami optymalnej selekcji naturalnej). Na pewno nie zaszło ono wśród ogółu kompetentnych przedstawicieli dyscyplin, którymi się zajmujemy: filozofii umysłu, semantyki języka naturalnego, teorii składni, badań nad oceną sytuacji i podejmowaniem decyzji, pragmatyki czy psycholingwistyki. We wszystkich tych dziedzinach neodarwinizm stanowi niepodważalny aksjomat, którego się po prostu nie kwestionuje (zob. dodatek). Poglądy, które – choćby niebezpośrednio – stoją z nim w sprzeczności, są automatycznie odrzucane, niezależnie od tego, jak bardzo byłyby poza tym wiarygodne. Całe wydziały, pisma naukowe i centra badawcze pracują na takich zasadach. Darwinizm społeczny święci więc triumfy. Podobnie zresztą rzecz ma się z darwinizmem epistemologicznym, psychologicznym, etycznym czy wręcz, niechże nas wreszcie wesprą niebiosa, estetyką ewolucyjną. Poglądy te są często sławione w działach naukowych poczytnych gazet. Obaj spędziliśmy wiele czasu na obalaniu najbardziej skrajnych wersji tych pochodnych neodarwinizmu. Uznaliśmy jednak, że trzeba sięgnąć korzeni problemu: pokazać, że u podstaw teorii ewolucji Darwina kryje się zasadniczy błąd. Taki właśnie cel stawiamy sobie w tej książce.
Pofolgujemy naszym skłonnościom do dygresji. Proponowana przez nas krytyka darwinizmu skłania do poruszenia pewnych zagadnień pobocznych. Nie byliśmy w stanie oprzeć się pokusie podjęcia tych wątków, które wydawały się nam interesujące. Mamy na to wytłumaczenie. Otóż przy bliższej analizie wiele zagadnień, które na pierwszy rzut oka są tylko luźno związane z omawianym tematem, okazuje się bardzo relewantnych dla głównego nurtu rozważań. Pytano nas kilkakrotnie, czy naprawdę wierzymy, iż udało nam się znaleźć „zasadniczy błąd” w teorii, która przez tak długi czas znajdowała się w centrum naukowego konsensusu. Przypominano, że pycha to grzech i ostrzegano nas przed wpadnięciem w jego sidła. Odpowiadamy na to, że problemy, które tu omawiamy, nie zostały zauważone w dużej części dlatego, że nikt ich nie dostrzegł w ogólnym rozgardiaszu. Naszym zdaniem nadszedł najwyższy czas, by przystąpić do porządków. Na przykład będziemy argumentować, że w samym centrum adaptacjonistycznych teorii ewolucji nastąpiło pomieszanie między dwoma twierdzeniami. Pierwsze z nich głosi, że ewolucja to proces, w którym przedmiotem doboru są organizmy, które są wyposażone w cechy adaptacyjne, drugie zaś, że