Błąd Darwina. Отсутствует

Błąd Darwina - Отсутствует


Скачать книгу
ogólnymi zagadnieniami wyjaśnienia naukowego. Niektóre wyjaśnienia empiryczne charakteryzują swe dziedziny na kilku poziomach ontologicznych jednocześnie. Na przykład eksplikacje historyczne są notorycznie „wielopoziomowe”. Wytłumaczenie, dlaczego Napoleon pod Waterloo podjął takie a nie inne decyzje, może odwoływać się jednocześnie do jego wieku, wychowania, pochodzenia społecznego, osobowości, uprzedniego doświadczenia wojskowego, stanu psychicznego, spożycia kofeiny w danym dniu i pogody. Istnieją też jednak teorie „jednopoziomowe” – najlepszym chyba ich przykładem jest mechanika Newtonowska. Wszystkie indywidua w dziedzinie tego rodzaju są masami punktowymi, a teoria „zna” jedynie ich położenie, przyśpieszenie i działające na nie siły (są to jedyne parametry, na mocy których prawa teorii znajdują zastosowanie). Abstrahuje ona od barw przedmiotów, ich indywidualnych historii, od tego, do kogo one ewentualnie należą i tak dalej. Często zauważa się, że indywidua nauk podstawowych są bardziej jednorodne niż w przypadku dziedzin szczegółowych. Podczas gdy cząstki newtonowskie różnią się wyłącznie masą, położeniem, i przyśpieszeniem, organizmy, fenotypy i ekologią mogą być odmienne (i są odmienne) na wiele sposobów. Ciekawe omówienie tego zagadnienia odnaleźć można w pracy Briana Ellisa (2002).

      Powszechnie (choć, jak sądzimy, błędnie) przyjmuje się, że teorie ewolucji należą do kategorii jednopoziomowych. Uznają one jedynie relacje zachodzące między przedmiotami (oraz/lub zdarzeniami) poziomu makro: z jednej strony są to organizmy, z drugiej zaś warunki ekologiczne. Wyjaśnienia oferowane przez tego rodzaju teorie pokazują, w jaki sposób zależności przyczynowe między tymi elementami prowadzą do zmian w przystosowaniu organizmów. Przy takim ujęciu okazywałoby się, że dziedziny, którymi zajmowali się Newton i Darwin, są sobie stosunkowo bliskie.

      W rozdziale 9 (będącym jednocześnie podsumowaniem) rozważamy także, jak dalece wiarygodne jest wyjaśnienie ewolucji przez teorię jednopoziomową. Jednym z najważniejszych wniosków, jakie przedstawiamy w książce, jest teza, że najprawdopodobniej nie istnieje żadna interesująca cecha, która byłaby wspólna procesom ewolucji fenotypowej jako takim. Jeśli jest to prawda, stajemy w obliczu ciekawych konsekwencji: skoro nie istnieje jeden mechanizm ustalania fenotypów, to w pewnym ważnym sensie nie istnieje też oddzielny „poziom” wyjaśnienia ewolucyjnego. To zaś oznacza, że nie da się zbudować ogólnej teorii ewolucji. Okazywałoby się, że opowieść o ewolucji fenotypów przynależy nie do biologii, ale do historii naturalnej. Historia zaś – tak naturalna, jak wszelka inna – to nauka, która par excellence nie podpada pod paradygmat newtonowski.

      Załączyliśmy też dodatek z cytatami, które mają uzmysłowić, jak dalece mocne wersje adaptacjonizmu przeniknęły do dziedzin pokrewnych biologii, jak choćby do filozofii, psychologii czy semantyki.

      To tyle, jeśli chodzi o wprowadzenie. Zamkniemy te uwagi swego rodzaju kazaniem. Otóż nasi koledzy niejednokrotnie przekonywali nas, że nawet jeśli Darwin popełnił zasadniczy błąd, uznając dobór naturalny za główny mechanizm ewolucji, to nie powinno się o tym mówić, a już na pewno nie publicznie. Podejmowanie tego rodzaju działań jest równoznaczne – nawet jeśli nie to było ich celem – z dołączeniem do Sił Ciemności, które zmierzają do obalenia autorytetu nauki. My się z takim podejściem nie zgadzamy. Uważamy, że Siły Ciemności należy zwalczać przez podążanie za argumentami, dokądkolwiek by one prowadziły, i oświetlanie drogi przemierzanej w czasie tej podróży. Siły Ciemności służą wszak Ciemności właśnie dlatego, że nie chcą stosować tej procedury. Nauka zaś jest nauką dlatego właśnie, że tak czyni.

      1

      jakiego rodzaju teorią jest teoria doboru naturalnego?

      wprowadzenie

      Darwinowskie czy neodarwinowskie teorie ewolucji (TE) składają się z dwóch oddzielnych, choć powiązanych ze sobą części. Po pierwsze więc mamy historyczne ujęcie genealogii gatunków (GG), po drugie zaś teorię doboru naturalnego (DN). Główna teza tej książki głosi, że w drugim z tych składników tkwi nieusuwalny błąd. Nie zamierzamy natomiast w ogóle spierać się o genealogię gatunków. W pełni możliwe jest, że teorie ewolucji mają rację co do genealogii, natomiast mylą się co do doboru naturalnego. Jesteśmy więc gotowi przyjąć, przynajmniej na potrzeby dyskusji, że wszystkie gatunki są ze sobą spokrewnione przez historyczne dziedzictwo, a być może nawet mają wspólnego, pierwotnego przodka. Zgadzamy się też, że zasadniczo rzecz biorąc, im bardziej fenotypy dwóch gatunków są podobne2, tym mniej odległy będzie ich najbliższy wspólny przodek3.

      Jakkolwiek jednak uważamy, że GG i DN są od siebie niezależne, to nie sądzimy, by były one ze sobą w ogóle niepowiązane. GG można sobie wyobrazić jako drzewo, czy raczej krzak składający się z węzłów i ścieżek. Każdy węzeł reprezentuje gatunek. Każdy gatunek jest przodkiem wszystkich węzłów, które zostały z niego wyprowadzone. Pojawia się teraz pytanie: jak doszło do tego, że taksonomia uzyskała obecny kształt? Co sprawia, że istnieją między nimi takie a nie inne węzły, takie a nie inne ścieżki? W szczególności – na mocy jakich procesów gatunki wcześniejsze różnicowały się w kolejnych pokoleniach? To są właśnie pytania, na które miał odpowiadać ewolucjonizm Darwina. Zgodnie z proponowaną w jego ramach odpowiedzią, jeśli węzeł A prowadzi na drzewie genealogicznym od węzła B, to gatunek B powstał z A na mocy procesu doboru naturalnego, ścieżka między węzłami odpowiada zaś funkcjonowaniu tego procesu.

      Będziemy twierdzić, że odpowiedź ta na pewno nie jest poprawna. Czymkolwiek by DN nie był, na pewno nie jest to mechanizm, który generuje historyczną taksonomię gatunków. Jared Diamond we wprowadzeniu do pracy Mayra (2001, s. x) zauważa, że Darwin przedstawił nie tylko „dobrze przemyślaną teorię ewolucji. Przede wszystkim zaproponował on teorię przyczynowości, teorię doboru naturalnego”. Jeśli mamy rację, to tego właśnie Darwin nie zrobił. Można też tę kwestię ująć inaczej: Darwin faktycznie przedstawił mechanizm przyczynowy, który miałby rządzić procesem powstawania gatunków, ale jego ujęcie było błędne.

      Z punktu widzenia historycznego kilka spraw zakrawa tu na ironię. To Darwinowska genealogia wszak, a nie jego teoria doboru naturalnego, stanowiła przez ostatnie sto lat z okładem przedmiot kontrowersji politycznych i teologicznych. Mówiąc wprost, ludzie, którzy nie lubili darwinizmu, sprzeciwiali się przede wszystkim temu, że w ich drzewie genealogicznym pojawia się pawian, czy też – dokładniej rzecz ujmując – że istnieje (w miarę bliski) przodek, który jest wspólny im i pawianom. Tak więc pytanie, w jaki sposób pramałpa ewoluowała z jednej strony do postaci ludzi, a z drugiej pawianów, w ogóle się nie pojawia. Książka ta stanowi głos sprzeciwu wobec darwinizmowi, ale (powtórzmy to raz jeszcze) nie jest to tego rodzaju sprzeciw. Nie mamy problemów ani z pawianami, ani z pramałpami. Nie akceptujemy natomiast tezy, że to DN stanowi mechanizm specjacji.

      Argumentacja za wnioskiem, że DN jest teorią niepoprawną, ma w gruncie rzeczy prosty charakter. Powinien on wręcz wydawać się znajomy – tyle że nie z dyskusji nad darwinizmem, ale z pokrewnych dziedzin, jak metafizyka odniesienia, status teleologii biologicznej i przede wszystkim psychologii nauczania. Wskazanie na abstrakcyjne podobieństwa – czy wręcz tożsamości – wśród tego niejednorodnego zbioru stanowi jeden z głównych celów rozważań, które tu przedstawimy. Na początek jednak musimy zaprezentować niezupełnie standardowe omówienie DN.

      Po pierwsze chcemy przedstawić DN w taki sposób, by rozróżnić między: (1) teorią, która ma działać na zasadzie „czarnej skrzynki” (czyli funkcji przypisującej pewne stany wejściowe stanom wyjściowym), oraz (2) sposobem, w jaki owa teoria ujmuje mechanizmy obliczające tę funkcję i nałożone na nie ograniczenia. Jest to, jak zaznaczyliśmy, dość niecodzienny sposób dzielenia tego tortu. Korzyści z takiej procedury staną się jednak widoczne, gdy będziemy tłumaczyć, na czym polega problem z DN.

      Po


Скачать книгу

<p>2</p>

Podobieństwo fenotypów jest zatem świadectwem wspólnych im cech dziedzicznych. Można by zastanawiać się, jak należy definiować pojęcie fenotypu (a niektórzy faktycznie podejmują tego rodzaju wysiłek). Nie chcemy jednak wchodzić w tego rodzaju spory. Po pierwsze szczegóły tego czy innego rozwiązania nie będą bowiem miały wpływu na podjęte przez nas zagadnienia, po drugie zaś uważamy, że toczenie sporów o definicje to kompletna strata energii.

<p>3</p>

Zasada ta obowiązuje, rzecz jasna, jedynie hasłowo. Niektóre podobieństwa na poziomie fenotypów są wszak rezultatem konwergencji ewolucyjnych. Przyjmiemy więc bez dalszego uzasadniania, że od tej ogólnej reguły będą istnieć wyjątki, czyli że podobieństwa fenotypowe są zazwyczaj tłumaczone przez występowanie wspólnych przodków.