Błąd Darwina. Отсутствует
wzmacniania siły nawyku27 zgodnie z prawami warunkowania instrumentalnego, jak na przykład „prawo efektu” (według którego siła asocjacji wzrasta wraz z częstotliwością, z jaką następuje po niej wzmocnienie). Podsumowując: asocjacje B–R są generowane losowo, a następnie „filtrowane” przez mechanizm implementujący prawa asocjacji.
Kilka słów o generatorach „losowych”: jako że obowiązuje gradualizm, kolejny profil psychologiczny nie może dowolnie różnić się od swego bezpośredniego poprzednika. Wzmocnienie nie może w jednym kroku zamienić słabego nawyku B–R na jego silny odpowiednik, łączący inne bodźce z innymi reakcjami. Wzmocnienie reakcji naciśnięcia guzika po zapaleniu lampki może sprawić, że następnym razem proces ten przebiegnie szybciej. Nie może ono jednak doprowadzić do pojawienia się powiązań między sygnałem świetlnym a na przykład drżeniem ucha czy naciśnięciem przycisku a dźwiękiem pianina28. Wzmocnienie może faktycznie prowadzić do powiązania „nowych” rodzajów reakcji (i/lub reakcji na nowe typy bodźców), ale tylko przez pośrednie profile psychologiczne. Uderzająca jest tu analogia z „niesaltacyjnymi” modelami ewolucji (jak choćby TE), zgodnie z którymi radykalne nieciągłości między fenotypami danego organizmu a jego stosunkowo odległymi przodkami wymuszają istnienie pośrednich form fenotypicznych. Tak jak znaczna część naukowej debaty na temat WI dotyczyła pytania, czy krzywe uczenia się są faktycznie tak łagodne, jak wskazują na to przewidywania tej teorii, tak też spora część dyskusji nad TE ogniskowała się wokół pytania o to, w jakim stopniu świadectwa paleontologiczne potwierdzają istnienie pośrednich form ewolucji.
mechanizm selekcji według teorii ewolucji
Zgodnie z wersjami darwinizmu, które uznaje się za standardowe od czasu „nowoczesnej syntezy” teorii ewolucyjnej z genetyką, sprawa przedstawia się z grubsza następująco:
(1) Wariacje fenotypów „wyrażają” wariacje genotypów29.
(2) Wariacje genotypu z pokolenia na pokolenie są skutkami losowych mutacji.
(3) Makromutacje są w większości wypadków zabójcze.
(4) Fenotypowy wyraz zdolnych do przeżycia mutacji jest zazwyczaj losową wariacją wokół średniej w populacji.
Reasumując: TE mówi o roli losowych wariacji w powstawaniu nowych gatunków dokładnie to samo, co WI na temat roli losowych instrumentów w powstawaniu profili psychologicznych. Jedyna relewantna różnica polega na tym, że w odróżnieniu od siły instrumentów losowe wariacje genetyczne mogą być dziedziczne.
Jeśli dystrybucja cech w populacji jest wynikiem filtrowania wyjścia generatora losowego, to czym jest ów filtr? W tym właśnie punkcie opowieść Skinnera o warunkowaniu rozumianym jako filtrowanie losowo wytworzonych profili psychologicznych jest znacznie bardziej jednoznaczna niż ujęcie doboru jako filtrowania losowo powstałych fenotypów autorstwa Darwina. Będziemy twierdzić, że TE nie jest w stanie przedstawić żadnej z grubsza choćby wiarygodnej teorii funkcjonowania filtrowania za pośrednictwem doboru naturalnego. W tym punkcie załamuje się analogia między WI a TE.
Domniemane prawa asocjacji zapewniają Skiennerowi wyjaśnienie, w jaki sposób zmienne egzogeniczne (w szczególności rozkładów wzmocnień) filtrują populacje profili psychologicznych. Wyjaśniają, dlaczego wskutek działania owych zmiennych względna siła jednych nawyków z czasem rośnie, a w przypadku innych pozostaje bez zmian.
Mamy tu odpowiedź na retoryczne pytanie, które stanowi tytuł tego rozdziału. Jakiego rodzaju teorią jest teoria doboru naturalnego Darwina? Teorią takiego samego rodzaju, co Skinnera teoria warunkowania instrumentalnego. Pojawia się jednak ważne zastrzeżenie: problem ze Skinnerowskim ujęciem filtrowania profili psychologicznych polega po prostu na tym, że leżący u jego podłoża wariant asocjacjonizmu, jak również asocjacjonizm jako całość są stanowiskami błędnymi. Będziemy natomiast twierdzić, że darwinizm nie dysponuje analogiczną teorią na temat filtrowania losowo generowanych fenotypów. Tak więc o ile wizja warunkowania Skinnera jest fałszywa, to teoria doboru Darwina jest pusta.
Takiego stanowiska będziemy w każdym razie bronić w części II.
2
ograniczenia wewnętrzne: czego uczy nas nowa biologia
Możesz strawić życie na poprawianie błędnego artykułu, który opublikowałeś w szanowanym piśmie, ale jeśli ludzie zdążyli już polubić zawartą w nim ideę, jesteś bez szans.
Jak już wspominaliśmy, część znanych nam biologów eksperymentalnych (zwanych też „mokrymi” biologami), którzy przeczytali wcześniejsze wersje tego tekstu, odżegnywała się od naszych tez. Twierdzili oni bowiem, że są one zbyt mocne. Nieustannie słyszeliśmy, że „nie ma już takich darwinistów”. Cieszyłoby nas, gdyby tak faktycznie było – mamy jednak powody, by w to wątpić. A nawet jeśli jest to prawda, to wieści o tym fakcie nie rozeszły się nawet wśród „mokrych” biologów (zob. np. Coyne 2009)30. Prezentowany rozdział i dwa następne są zasadniczo podsumowaniem powodów, dla których biolodzy ci (słusznie) zajmują takie a nie inne stanowisko. W rozdziale 5 wkraczamy natomiast na terytorium nowe nawet dla biologów. Informacjom, które tam podsumowujemy, nie udało się zbyt skutecznie przebić.
Ortodoksyjni neodarwiniści są, rzecz jasna, z definicji ekologami. Uważają oni, że genotyp generuje potencjalne fenotypy w sposób zasadniczo losowy, a środowisko filtruje je ze względu na cechy, które zwiększają stopień przystosowania31. We współczesnej teorii ewolucji pojawiają się oznaki silnych ruchów rewizjonistycznych: nowoczesna biologia skłania nas do przyjęcia, że ewolucja nie daje się sprowadzić do oddziaływań czynników ekologicznych na fenotypy. W istocie idzie ona jeszcze dalej i uznaje, że nie są one nawet najważniejszym elementem ewolucji. Za chwilę przekonamy się w skrócie, jak i dlaczego współczesna biologia zmieniła nie do poznania klasyczny, neodarwinistyczny adaptacjonizm. Dokonano wielu ważnych odkryć, liczne zaś cytaty ich autorów świadczą wyraźnie o głębokiej przemianie. Trzeba zaznaczyć, że nasza książka jako całość prezentuje stanowisko odmienne od tego, które zajmuje wielu znakomitych biologów. Parafrazując słynny slogan Karola Marksa (którego poglądów nie uważamy poza tym za szczególnie relewantne dla naszych rozważań), możemy powiedzieć: biologowie dotychczas zmienili neodarwinizm; nadszedł czas, by go podważyć.
oczywiście (poprawnie rozumiany) dobór naturalny naprawdę istnieje
Nie ulega wątpliwości, że ze zjawiskiem zmiennej równowagi32 (wariacjami częstości występowania typów fenotypowych wewnątrz populacji i między populacjami) mamy do czynienia cały czas, na lądzie, w morzach, jeziorach, w rzekach i strumieniach naszej planety. Doświadczamy go również w naszych ciałach. Zmiany komórek nabłonkowych (skóry), komórek trzustki, limfocytów (białych krwinek), neuronów i synaps zachodzą w nas nawet w trakcie pisania bądź czytania tego tekstu. Są one nieuchronne i zachodzą na Ziemi od setek milionów lat. Sieci powiązań, takich jak drapieżnictwo, komensalizm (współbiesiadnictwo), migracje czy konkurencja mieszają się z owymi wariacjami i w dłuższej perspektywie zmieniają strukturę zarówno naszych organizmów, jak i ekosystemów, w których żyjemy. Rozkład biologicznych i behawioralnych cech w żyjących obecnie populacjach stanowi rezultat działania opisanych tu mechanizmów – choć nie jest to jedyny, a najprawdopodobniej nawet nie najważniejszy powód takiego a nie innego kształtu tego rozkładu (zakładając, że istnieje jakaś rozsądna miara
27
Hume i Hull przekonywali nas natomiast, że siła asocjacji podlega zasadzie „przyległości” i „podobieństwa”. Choć obecnie taka teza brzmi raczej osobliwie, w swoim czasie przyjmowano ją bez zastrzeżeń.
28
Tak WI, jak TE muszą pogodzić tezę o stopniowalności z przekonaniem, że nowe formy, spośród których zmienne środowiskowe dokonują wyboru, są generowane w sposób przypadkowy. Obie teorie robią to w dokładanie ten sam sposób: zakłada się, że przypadkowość procesów generacyjnych opiera się zazwyczaj na wariacjach wokół średniej przodków. Jeśli więc motyle G1 są czerwono-brązowe, to w G2 mogą się pojawić zarówno egzemplarze nieco bardziej czerwone, jak i nieco bardziej brązowe. Presja selekcyjna może generować wybór między tymi dwoma wariantami, przesuwając barwę modalną potomków G2 w którymś z kierunków.
29
Pytanie, na czym dokładnie polegać ma owo „wyrażanie”, pozostaje otwarte. Wiadomo jednak, że nie ma ono charakteru relacji jedno-jednoznacznej: w większości wypadków nieporozumieniem jest mówienie o konkretnym genie, który odpowiada za określoną cechę fenotypową, bądź o określonej cesze fenotypowej, która miałaby być wyrazem określonego genu. Zniuansowane przedstawienie problemu odnajdziemy w pracy Fisher (2006).
30
Obecnie (marzec 2009) w czołowych czasopismach biologicznych publikuje się dane eksperymentalne i wyniki symulacji komputerowych dotyczące prostych przypadków działania doboru naturalnego na losowych mutacjach genetycznych. Dobrym przykładem jest na przykład praca Teotónio i in. (2009).
31
Posłuchajmy słów eksperta od historii teorii ewolucyjnych: „Teoria doboru naturalnego Darwina (…) skupia się na stałej presji środowiska, o ile zmiany zachodzą bardzo wolno. Czynniki wewnętrzne organizmu nie są w stanie narzucić ewolucji kierunku. Dzieje się tak dlatego, że zmienność, na której działa dobór, jest losowa w tym sensie, że składa się z wielu różnych i wyraźnie bezcelowych zmian struktury. To środowisko decyduje, które organizmy przeżyją i rozmnożą się, a które zginą, określając tym samym kierunek ewolucji gatunku (…). W takiej teorii ewolucja jest procesem nieograniczonym i nieprzewidywalnym: każda populacja może być poddana zmianom lokalnego środowiska albo w wyniku migracji znaleźć się w całkowicie nowych warunkach” (Bowler 2003, s. 10–11). (Dziękujemy za ten cytat profesorowi Thomasowi Lindellowi z Uniwersytetu Arizony).
32
Pojęcie „zmiennej równowagi” zostało wprowadzone do teorii ewolucyjnych przez Sewalla Wrighta w 1932 roku (Wright 1932). Jest to element „niewidzialnej ręki”, które to pojęcie Darwin przejął z analiz wolnego rynku Adama Smitha i ewolucji wolnego rynku. W pracach