Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner
która właśnie miała czelność rozmawiać z Alice.
– Chcesz skończyć wesele? – Sed podciągnął mnie do siebie i zlizał z mojego policzka resztki bitej śmietany.
– Nie zakończyć, tylko przenieść do domu. Wszyscy muszą się przebrać… – Wskazałam na gości, którzy na szczęście dobrze się bawili. Nikt się nie obraził. No… nikt prócz Jess, która właśnie robiła Erickowi i Simonowi awanturę. Obaj mieli już nieźle w czubie, więc nie bardzo się przejmowali.
– Świnia z ciebie, a nie mąż! – wrzeszczała na Ericka i próbowała wygrzebać z włosów resztki galaretki.
Moja suknia zrobiła się ciężka od ponczu, którym nasiąkła, więc powinnam jak najszybciej się przebrać. Podeszłam do nich jednak, by ich uspokoić.
– Jess, to była zabawa. Zobacz, wszyscy są brudni – powiedział Simon, pokazując na Alexa, który razem z Lilly próbował wytłumaczyć Ryu, że bitwa na jedzenie już się skończyła.
Zaśmiałam się, kiedy mały rozmazał tacie kawałek czekolady na twarzy, mając przy tym niezły ubaw.
– Oj, zamknij się! Jesteście pojebani! – warknęła Jess i odwróciła się na pięcie, kierując się do wyjścia.
– Jezu, Jess, daj spokój! – krzyknął za nią zirytowany zachowaniem żony Erick.
– Spieprzaj, palancie!
Pobiegłam za nią, zatrzymując ją dopiero przy domu. Chwyciłam ją za ramię i gdy się odwróciła, zobaczyłam łzy w jej oczach. Zrobiło mi się przykro.
– Nie płacz, Jess. – Objęłam ją z całej siły, a ona głośniej załkała w moich ramionach.
– Oni wszyscy ze mnie drwią, nabijają się! Mam tego dość! Dość, rozumiesz?
– Ze mnie też, i co? Nie przejmuj się, proszę. – Gładziłam jej plecy, a ona drżała. W tym momencie i ja lekko wkurzyłam się na chłopaków. Ona była przecież w ciąży, nie powinna się denerwować. Może przesadzała, ale taka już była. Z tego, co wiem, zawsze była.
– Zniszczyli ci suknię i wasze wesele!
– Wcale nie. Jest cudownie, proszę, wróć tam ze mną i bawmy się dalej. – Odchyliłam się, by na mnie spojrzała. Smutek w jej oczach sprawił, że ja też posmutniałam. Ma takie same oczy jak mój Sedrick.
– Chcę wrócić do domu. Przepraszam… – Chwyciła mnie za dłonie, bym ją puściła, i ocierając łzy, ruszyła w stronę parkingu.
– Jess! – krzyknęłam za nią, ale się nie zatrzymała.
Wsiadła do limuzyny i zamknęła drzwi, po czym najwidoczniej poprosiła kierowcę, by odjechał, bo tak właśnie się stało. Naprawdę zrobiło mi się jej szkoda.
– Nie przejmuj się nią, Reb. Ona tak zawsze. – Erick wyszedł za mną z namiotu.
Spojrzałam na niego gniewnie.
– To twoja żona, która nosi pod sercem twoje dziecko! Powinieneś się czasami opanować! – warknęłam na niego.
– Weź i ty nie zaczynaj. Hormony jej buzują i tyle! – Erick wywrócił oczami, upijając kolejny łyk piwa.
– Wiesz, może i buzują jej hormony, ale ty jako mąż powinieneś być bardziej wyrozumiały.
– Oj, uwierz mi! Jestem bardzo wyrozumiały! – Irytacja w jego głosie była wręcz namacalna.
– Nie będę ci prawić kazań małżeńskich, bo daleko mi do ideału, ale zastanów się czasem nad swoim zachowaniem wobec niej – powiedziałam spokojnie i chciałam odejść.
– Skoro nie chcesz prawić kazań, to ich nie praw!
– Jeśli twoim celem było zrobienie przykrości Jess, to ci się udało, przy okazji mi też zepsułeś humor. – Odwróciłam się i chciałam odejść.
– Twój idealny mąż, który zawsze cię wspiera i jest wyrozumiały, na pewno cię pocieszy! – dodał Erick, już bardzo wkurzony.
Spojrzałam na niego żałośnie. Naprawdę nie chciałam się z nim teraz kłócić. Był pijany, więc wylewał na mnie swoje żale.
– I nie pij więcej, bo ci się mózg lasuje, Walter! – odpowiedziałam i wróciłam do namiotu, do gości i mojego idealnego męża. Tak! Mój mąż był idealny, a Ericka nie powinno to nic obchodzić. Sam zdecydował, że się wycofa. Boże, myślałam, że to już za nami, a on co rusz z czymś wyskakuje. Tak bym chciała, by też był szczęśliwy. Wiem, że Jess jest w stanie go uszczęśliwić, a on sam na siłę wynajduje problemy. Jako mąż i przyszły ojciec powinien się zachowywać nieco inaczej… Mimo że jest gwiazdą rocka, wypadałoby mu chociaż troszkę dorosnąć. Nie wiem, czy mam z nim rozmawiać, czy dać sobie spokój.
– Jess się obraziła?
Już w wejściu wpadłam na Seda.
– Tak. Wróciła do domu… – westchnęłam.
– Skarbie, błagam cię, tylko się nie przejmuj. Nic nie popsuje nam tego dnia! – Objął mnie mocno.
– Wiem. Wracajmy do gości. – Uśmiechnęłam się, widząc, jak bardzo jest brudny. Okazało się, że obsługa zdążyła posprzątać już część tego bałaganu. Niektórzy chcieli zostać i bawić się dalej, a część, tak jak my, zaczęła się zbierać, by jechać do naszego domu. Tam będzie mniej oficjalnie, bardziej kameralnie. Chciałam pożegnać się z moją matką, ale nigdzie jej już nie widziałam. Mój ojciec, Alice i ojciec Seda oraz większość gości ze starszego pokolenia chcieli jeszcze zostać, a cały zespół, Tayler, Brian i dziewczyny chcieli wrócić z nami. Pożegnaliśmy się z tymi, którzy zostają, i w kilku limuzynach pojechaliśmy do naszego domu nad oceanem. Nie widziałam jedynie Ericka i miałam nadzieję, że jego nieobecność spowodowana była tym, że pojechał do Jess. W trakcie podróży do domu kierowca otworzył szyberdach limuzyny, a ja razem z Sandrą i Lilly wyglądałyśmy przez niego, krzycząc jak wariatki o tym, że właśnie wyszłam za mąż. Sed trzymał nas za nogi, a chłopcy mieli z tego niezły ubaw. W pewnym momencie ktoś włożył głowę pod moją suknię i byłam przekonana, że to Sed, ale gdy ten ktoś skomplementował moją ślubną bieliznę, uświadomiłam sobie, że to Simon.
Schowałam się szybko, wyjmując jego głowę spod sukni, i usiadłam na kolanach mojego męża, który najwidoczniej nie miał nic przeciwko zachowaniu Simona.
– To co? To dziś czy kiedy? – zagaił Simon, niecierpliwiąc się, zapewne na wspomnienie tego potrójnego pocałunku, i odważnie położył dłoń na mojej stopie, a następnie zaczął ją wymownie gładzić.
– Popierdoliło cię już do reszty, jeśli myślisz, że w naszą noc poślubną zabawimy się razem! – Sed trzasnął go w rękę, by sobie nie pozwalał, i zabrał moje nogi, sadzając mnie na sobie okrakiem.
Zaśmiałam się z jego miny.
– A czemu nie? – zapytał Simon i spojrzał na Treya, który też był chętny.
Chyba wszyscy w limuzynie byli cholernie napaleni. Sandra właśnie ocierała się o Nickiego, który ugniatał jej pośladki i muskał ustami szyję. Tayler też przeszedł do rzeczy i obmacywał tę dziewczynę od makijażu, która przyjechała z Sandrą. Jedynie Lilly siedziała grzecznie obok Alexa, bo ten trochę przysypiał.
– Nie dziś, zboku! – Pokazałam mu język i wtuliłam się w mojego męża.
– Oj, wydziwiasz, Millsowa, ale niech wam będzie! – Odwrócił się do Treya i namiętnie go pocałował, a ja na ten widok poczułam przyjemny skurcz w dole brzucha.
–