Pozytywna dyscyplina. Jane Nelsen

Pozytywna dyscyplina - Jane  Nelsen


Скачать книгу
trasę. Dzięki temu mogłam studiować, a w przerwach między wykładami zajmować się małym i go karmić.

      To Barry był aniołem, który wstawał w nocy do płaczących maluchów, zmieniał pieluchy i przynosił mi je do karmienia. Jeśli ja wstawałam w nocy, nie mogłam potem zasnąć, Barry zaś zasypiał natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki. Trzy lata później, po urodzeniu Mary, obydwoje zapragnęliśmy wrócić na studia i uzyskać dodatkowe tytuły. Nie mogliśmy studiować jednocześnie, gdyż dwójka naszych dzieci nie miała jeszcze pięciu lat. To ja wróciłam na uniwersytet, bo Barry uznał, że moja miłość do nauki jest większa niż jego zapał do studiowania. Czas wolny od pracy (był inżynierem) wolał spędzać z dziećmi w domu niż ślęczeć nad książkami. W tym czasie ja przygotowywałam doktorat z pedagogiki.

      Często słyszę pytanie, jak udało mi się tak wiele osiągnąć. Teraz już wiecie. Dlatego właśnie tak bardzo go kocham i doceniam.

      PRZEDMOWA DO WYDANIA AMERYKAŃSKIEGO

      Przez tysiące lat rodzice i nauczyciele uczyli się sztuki wychowywania dzieci od babć, dziadków, ciotek, wujów i sąsiadów, żyjąc przez wiele pokoleń pod tym samym dachem albo nieopodal siebie w relatywnie stabilnych warunkach.

      Potem nadeszły zmiany, lecz wartość dzielenia się mądrością i doświadczeniem była instynktownie podtrzymywana przez pielgrzymów oraz pionierów, którzy podróżowali razem i tworzyli społeczności, opierając się na wspólnych wartościach i celach.

      W Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej nastąpiła gwałtowana migracja ze wsi i miasteczek do dużych ośrodków miejskich, a w wyniku rewolucji przemysłowej, ustawy dotyczącej pomocy dla weteranów, reakcji na powojenną depresję oraz rozwoju technologicznego dokonały się nieodwracalne zmiany w strukturze społecznej. Wiedza i wsparcie wielopokoleniowej rodziny oraz bliższych i dalszych przyjaciół zostały utracone. Wkrótce po exodusie do miast blisko 11 milionów par wydało na świat przeciętnie 4,2 dziecka. Ci miejscy pionierzy wkroczyli w erę nowego stylu życia i technologii bez wsparcia mocnych relacji rodzinnych i mądrości przodków.

      Nie zdając sobie sprawy ze swojej pionierskiej roli, pary te nie przywiązywały wagi do podstawowej strategii wykorzystywanej przez ich praojców w skutecznej kolonizacji nowego kontynentu – pionierzy siadywali wokół ognia razem z autochtonami i wymieniali się wiedzą i doświadczeniem. By oszczędzić swoich, uczyli się na cudzych błędach. Niestety zamiast polegać na sprawdzonych już rozwiązaniach, miejscy pionierzy wybrali życie w izolacji.

      Ci, którzy nie zastąpili wsparcia rodziny i społeczności współpracą z innymi podróżnikami, swoje poczucie niedopasowania oraz brak wiedzy ukrywali pod płaszczykiem dumy z „samodzielnego radzenia sobie z problemami”. Zaczęli wierzyć w to, że nie należy wtajemniczać nieznajomych w sprawy rodziny, a wszelakie kłopoty trzeba ukrywać i rozwiązywać – często mało efektywnie – za zamkniętymi drzwiami. Mądrość i zasady przodków wymienili na niesprawdzone metody zaczerpnięte z książek.

      W tym samym czasie w USA popularne stało się przekonanie, że jedyną rzeczą potrzebną do wychowania pokolenia idealnych superdzieci są idealni superrodzice. Jednak rzeczywistość szybko je zweryfikowała, a poczucie winy, stres i zaprzeczenie, które pojawiły się w wyniku spowodowanego nią szoku, unieszczęśliwiły wiele osób. Wychowanie dzieci – kiedyś praca wielu pokoleń – stało się nieprzyjemnym i wymagającym dużo czasu oraz siły obowiązkiem dwóch lub więcej całkowicie niedoświadczonych w tej dziedzinie osób.

      Statystyki pokazują, że blisko 4,3 miliona dzieci urodzonych w 1946 roku w Stanach Zjednoczonych zalało wielką falą miejskie szkoły w 1951. Dwanaście lat później napisane przez nie testy osiągnięć odwróciły trzechsetletni pozytywny trend. Były pierwszym pokoleniem, które osiągnęło gorsze wyniki w nauce niż ich poprzednicy. Dzieci narodzone po II wojnie światowej rozpoczęły tendencję spadkową w obszarze nauki i osiągnięć oraz tendencję wzrostową w przestępczości, ciążach nieletnich, depresji klinicznej i liczbie samobójstw. Najwyraźniej nasze podejście do wychowania i edukacji dzieci oraz pomysły na to, z jakich zasobów należy w tych procesach korzystać, niezwykle ucierpiały wskutek urbanizacji i skoku technologicznego.

      W swojej książce Jane Nelsen zebrała mądrość i wiedzę naszych przodków-pionierów i rozpaliła ognisko dla wszystkich rodziców oraz nauczycieli, którzy poszukują ponadczasowych skutecznych zasad, a nie pustych teorii. Podaje ona niezwykle praktyczny zestaw wskazówek dla opiekunów pragnących pomóc dzieciom nauczyć się samodyscypliny, odpowiedzialności oraz pozytywnego podejścia do życia.

      Mam tak dobre zdanie o książce Jane, że znalazła się ona na liście podręczników naszego międzynarodowego programu szkoleniowego Developing Capable People (Rozwijanie Zdolnych Ludzi), który realizowany jest w Ameryce Północnej i Środkowej oraz Afryce. Prezentowane w niej zasady i wskazówki po prostu działają i stanowią doskonały fundament tworzenia bogatego rodzinnego doświadczenia.

H. Stephen Glenn 1 www.empoweringpeople.com listopad 1985

      WSTĘP I PODZIĘKOWANIA DO WYDANIA AMERYKAŃSKIEGO

      Pozytywna dyscyplina jest metodą sięgającą swymi korzeniami psychologii Alfreda Adlera i nauk Rudolfa Dreikursa. Niestety nie było mi dane uczyć się od tych niezwykłych ludzi osobiście, ale chciałabym wyrazić swoją wdzięczność tym, którzy zapoznali mnie z ich podejściem. Zmieniło ono moje życie i w sposób niezwykły poprawiło relacje z dziećmi, zarówno w domu, jak i w szkole.

      Jestem mamą siedmiorga dzieci i babcią osiemnaściorga wnuków, a piszę te słowa w roku 2006. Wiele lat temu, gdy miałam dopiero piątkę dzieci, w tym dwoje nastolatków, frustrowały mnie te same problemy wychowawcze, które są udziałem wielu współczesnych rodziców. Nie wiedziałam, jak sprawić, by moje dzieci się nie kłóciły, sprzątały po sobie zabawki czy dotrzymywały danego słowa i robiły to, na co się umawialiśmy. Problemem było zagonienie ich do łóżka wieczorem i wyciągnięcie ich z niego rano. Albo wsadzenie do wanny, a potem wyjęcie z niej.

      Poranki były doprawdy wyzwaniem, ponieważ wyprawienie dzieci do szkoły wiązało się z nieustannym napominaniem i irytującymi słownymi przepychankami. Po szkole wracaliśmy do walki o odrobienie pracy domowej i wywiązanie się z domowych obowiązków. Moja podręczna walizeczka z metodami wychowawczymi zawierała między innymi groźby, krzyk i bicie. Jednak zarówno ja, jak i moje dzieci szczerze ich nie lubiliśmy, a co gorsza – one po prostu nie działały. Nieustannie groziłam, krzyczałam i biłam za to samo nieodpowiednie zachowanie. Zdałam sobie z tego sprawę pewnego dnia, gdy usłyszałam, jak po raz enty powtarzam pewne zdanie: „Już sto razy mówiłam ci, żebyś sprzątał swoje zabawki”. Nagle dotarło do mnie, kto faktycznie był „tępy”, i jak się domyślacie, nie były to moje dzieci. Cóż za ironia, że potrzebowałam aż stu razy, by zrozumieć, że moje podejście w ogóle nie działa! Niestety nie bardzo wiedziałam, cóż innego mogłabym robić.

      Frustrację pogłębiał jeszcze fakt, że studiowałam psychologię i wybrałam specjalizację związaną z dziecięcym rozwojem. Czytałam wiele cudownych książek opisujących niezwykłe rzeczy, które powinnam osiągać, wychowując dzieci, ale żadna z nich nie zawierała konkretnych wskazówek, jak tego dokonać. Wyobraźcie więc sobie, jaką ulgę poczułam, kiedy pierwszego dnia nowego kursu dowiedziałam się, że nie będziemy poznawać kolejnych teorii, lecz dokładnie zgłębimy podejście Alfreda Adlera. Nauczymy się praktycznych umiejętności pomagających dzieciom przestać się niegrzecznie zachowywać i nauczyć się samodyscypliny, odpowiedzialności, współpracy oraz rozwiązywania problemów.

      Ku


Скачать книгу

<p>1</p>

H. Stephen Glenn zmarł w 2004 roku, lecz jego program Developing Capable People nadal pomaga tysiącom ludzi na świecie.