Balony. M. Sajnog

Balony - M. Sajnog


Скачать книгу
Against, od razu poczuł się lepiej, ta muzyka zawsze dawała mu kopa. Po paru minutach wstał i poszedł zrobić sobie kolację. Kiedy wszedł do kuchni, zobaczył przy stole dziewczynę z czerwonymi włosami. Rozejrzał się i zobaczył, że nie jest to jego kuchnia. W drzwiach ktoś go minął. Dziewczyna wstała i zaczęli rozmowę. Adam zobaczył, że jest dziewiętnasta trzydzieści dwie oraz data trzynasty września dwa tysiące dziewiętnastego roku. To jutro, pomyślał. Potem usłyszał uderzenie i spojrzał akurat, kiedy dziewczyna upadała na podłogę. Jej spojrzenie wyrażało szok i niedowierzanie.

      – Alek, co jest, kurwa, oszalałeś? – Dotknęła swojego policzka i zaczęła powoli wstawać. – Jak mogłeś mnie uderzyć?!

      – Sama jesteś sobie winna! Dobrze wiesz, że nie możesz ode mnie odejść! – Szedł w jej stronę, a ona zaczęła się cofać.

      – Co z tobą, co to za rana na twojej ręce? – zapytała go z nagłą troską.

      – Nie udawaj, że cię to obchodzi. – Zatrzymał się na chwilę, a jego oczy jakby na ułamek sekundy zmieniły barwę. Popatrzył na nią spokojniej i powiedział: – Ale skoro chcesz wiedzieć, to jakiś pies mnie wczoraj ugryzł. Zabiłem go za to. – Uśmiechnął się, a ona się skrzywiła.

      – Powinieneś iść z tym do lekarza. Jeśli chcesz, mogę cię zawieźć. – Zaczęła powoli zbliżać się do miejsca, w którym stał Adam. – Wiem, że nie chciałeś zrobić mi krzywdy. Nie jesteś taki, prawda?

      – Stój, Ello, wiem, co kombinujesz.

      Ale ona zdążyła już minąć Adama i zbliżała się do drzwi. Facet, którego nazwała Alkiem, złapał ją jednak za rękę i rzucił na ścianę. Uderzyła w nią i upadła znowu.

      – Jak mówię, że masz stać, to masz się, kurwa, zatrzymać! – zaczął krzyczeć.

      – Nie pozwolę ci się tak traktować – powiedziała i zaczęła się podnosić.

      Adam zobaczył, że ma łzy w oczach i walczy, żeby nie dać im popłynąć.

      – Teraz mnie wypuść albo zadzwonię na policję. Alek, ja nie żartuję.

      Mężczyzna roześmiał się dziwnym szalonym śmiechem, jego oczy zrobiły się prawie całkiem czarne. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej nóż.

      – Powinienem zrobić to już dawno. Teraz już mnie nigdy nie opuścisz, Ello – powiedział i podniósł nóż.

      Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a potem nagle spojrzała na Adama. Patrzyła wprost na niego. Zamrugała, jakby chciała się upewnić, że on naprawdę tam jest. Uśmiechnęła się i wyszeptała:

      – To ty, znalazłeś mnie. Pomóż mi, proszę…

      Adam nie zdążył nic powiedzieć, bo w tym samym momencie nóż wbił się w brzuch dziewczyny. Ella zaczęła krzyczeć, trysnęła krew, a on wrócił do swojej kuchni. Patrzył na podłogę i przez chwilę wydawało mu się, że widzi krew czerwonowłosej. Upadł na kolana i zaczął krzyczeć.

      Kiedy się podniósł, był już pewny, że musi ją odnaleźć. Był pewny, że to nie były halucynacja ani sen. Wiedział, że gdzieś tam jest czerwonowłosa dziewczyna o imieniu Ella. Wiedział, że jeśli jej nie znajdzie, to ona zginie jutro o godzinie dziewiętnastej trzydzieści pięć. Wiedział też, że ona go znała. Odezwała się do niego, powiedziała „to ty”, więc musiała już go widzieć. Tylko czy on już ją gdzieś spotkał? Niemożliwe, nie zapomniałby takiej pięknej kobiety. Może w pubie kiedyś? Nie, był pewny, że nigdy wcześniej jej nie widział. Za to ten facet, on kogoś mu przypominał, miał niejasne wspomnienie, że kiedyś go już gdzieś spotkał. Tylko, kurwa, kiedy? Gdzie? Otworzył sobie piwo i usiadł przy laptopie. Wpisał w Google imię Ella i włączył wyszukiwanie na Facebooku.

      Oczywiście, tak jak się spodziewał, wyskoczyły tysiące trafień. Zaczął bezmyślnie przeglądać zdjęcia, ale nie znalazł nigdzie czerwonych włosów. Wpisał potem Ella i Alek, ale również niczego nie znalazł. Potem przypomniał sobie, że Ella wspomniała, że była w pubie z Katie, wpisał więc Katie oraz Ella i kiedy już miał się poddać, zobaczył na jednym ze zdjęć czerwone włosy. Kliknął i jego oczom ukazała się czerwonowłosa dziewczyna w długiej żółtej sukni na ramiączkach w towarzystwie dość niskiej brunetki. To była Katie Kolms, a opis zdjęcia brzmiał: „Ja i moja żółta wróżka”. Adam przyglądał się dziewczynie w żółtej sukni i uznał, że faktycznie wygląda jak wróżka, brakowało jej tylko skrzydeł. Miała idealną figurę, cudowne zielone oczy, jej naturalna uroda i delikatny makijaż sprawiały, że wyglądała jak leśna nimfa. Była nieziemsko piękna, dotknął jej twarzy na zdjęciu.

      – Znajdę cię – powiedział – nie musisz się martwić. Uratuję cię, kwiatuszku.

      Zapisał nazwisko Katie oraz jej numer telefonu. Zamierzał zadzwonić do niej z samego rana i jakoś wytłumaczyć, o co mu chodzi. Może mu się uda i dziewczyna nie uzna go za wariata. Może uwierzy mu i pomoże uratować Ellę. Nastawił budzik na rano i już miał się położyć, kiedy przypomniał sobie o starej kobiecie, której zawoził paczkę. Czy ona nie mówiła mu, że musi kogoś uratować? Czy to możliwe, że chodziło o tę dziewczynę? Zapisał jeszcze szybko na kartce nazwisko staruszki i poszedł spać.

      PAMIĘTNIK ROSSY

Dwunasty września 2019 roku

      Drogi pamiętniku, dziś był dziwny dzień. Kiedy szłam rano do szkoły, zauważyłam spadające ptaki, było ich pięć. Najpierw leciały beztrosko, a potem nagle wszystkie spadły, uderzyły o asfalt obok mnie, a ich ciałka rozpadły się na części. Wszędzie była krew. Przechodnie krzyczeli, w końcu ktoś zadzwonił po straż miejską. Kiedy dotarłam na lekcje, nie potrafiłam się na niczym skupić, wciąż miałam przed oczami spadające ptaki. Na przerwie śniadaniowej opowiedziałam o wszystkim Mattiemu, a on powiedział, że widział, jak koty na jego ulicy się gryzły i drapały. Mówił, że nie wyglądało to na zwykłą terytorialną walkę, ale tak, jakby chciały się pozabijać. Dosiadła się do nas Magda, która opowiedziała, że jej pies Reks nie chciał się w ogóle obudzić rano i matka pojechała z nim do kliniki. Potem dzwoniła do niej i poinformowała, że klinika jest pełna i musi czekać. Teraz Magda czekała na dalsze wieści. Po lekcjach, kiedy Matti mnie odprowadzał, zaatakowała nas dwójka jakichś bezpańskich psów. Byliśmy już blisko domu i udało nam się uciec. Jeden z psów zdążył lekko podrapać mi nogę. Przemyłam ją wódką od matki i mam nadzieję, że nie zaraziłam się tym czymś. Nie chciałabym chcieć kogoś zabijać, a wygląda na to, że zwierzętom o to chodzi. Kiedy siedzieliśmy z Mattim, widzieliśmy przez okno parę dziwnych psów wałęsających się bez celu. Wydawało nam się nawet, że jeden z nich należał do mojej sąsiadki, ale woleliśmy nie wychodzić i tego nie sprawdzać. Wieczorem Matti zadzwonił po ojca, bo nie chciałam pozwolić mu iść samemu do domu. Martwiłam się o niego, nie chcę go stracić. Dałam mu buziaka, co skwitował uśmiechem i też mnie pocałował w policzek. Czy to oznacza, że lubi mnie tak jak ja jego? Mam nadzieję, że dowiem się tego, zanim zamienię się w szalonego psa lub chomika. Moja matka wciąż jest pijana, więc na kolację jadłam jakiś stary chleb. Nie chciałam iść do sklepu, boję się trochę. Dobrze, że jutro nie muszę iść do szkoły, a tak naprawdę nie jestem pewna, czy w poniedziałek szkoła wciąż będzie istnieć.

      Dobranoc, pamiętniku.

Trzynasty września 2019 roku,około trzeciej nad ranem

      Pamiętniczku, jest środek nocy. Na dworze słyszę ujadanie psów, połączone z żałosnymi jękami, co jakiś czas przejeżdża policja albo karetka. Mają pracowitą noc. Obudził mnie koszmar. Śniłam o wielkim starym drzewie,


Скачать книгу