Stara Flota Tom 6 Wolność. Nick Webb

Stara Flota Tom 6 Wolność - Nick  Webb


Скачать книгу
ładunkiem antymaterii tym razem miała doczepione standardowe silniki myśliwca i prosty system naprowadzania na cel.

      – Ładownia melduje gotowość.

      – Zivik już dotarł.

      Whitehorse pokręciła głową.

      – Uch… Nie. Jest… O cholera.

      – Co?

      – Nie odpowiada. – Komandor przycisnęła kilka guzików na konsoli. – Oznaki życia w normie, po prostu nie odpowiada.

      Volz wstał i popatrzył na ekran, jakby chciał tam znaleźć myśliwiec syna.

      – Dostał?

      – Kilka razy. Ale systemy jego maszyny działają. Leci prosto do generatora przed nami.

      Whitehorse przerzuciła obraz na ekran i wszyscy mogli zobaczyć, jak myśliwiec Zivika mknie naprzód, nie zważając na wezwania z „Niepodległości”.

      – Na litość boską, co on wyprawia?

      ROZDZIAŁ 10

      Sektor 21-K

      Mostek OZF „Wyzwanie”

      – Zobaczyli nas? – Proctor podeszła do konsoli porucznika Davenporta i spojrzała na odczyty.

      – Nie mam pewności, ma’am.

      Proctor przewinęła dane diagnostyczne okrętu i odepchnęła żołnierza od pulpitu, nie było czasu na uprzejmości.

      – Bogu dzięki. Systemy maskowania pozostały nietknięte. Ale co tutaj robią ci dranie? Skąd się wzięli? Zwykle nie zapuszczają się w pobliże sektorów z placówkami nasłuchu Zjednoczonej Floty.

      Porucznik Davenport wzruszył ramionami.

      – Pewnie domyślili się, że flota jest bardzo zajęta.

      – I mieli rację. Ale dlaczego pojawili się tutaj?

      – No cóż – westchnął porucznik Case. – Proszę wybaczyć, ale… wyznaczono nagrodę za pani głowę. Plotka głosi, że admirał Oppenheimer i prezydent Sepulveda naprawdę się postarali, żeby panią złapać. Znajomy słyszał od swojego brata, który ma żonę spokrewnioną z jakimś szmuglerem, że nagroda wynosi pięćdziesiąt milionów, jeżeli dostarczy się panią żywą.

      – Pięćdziesiąt? Jestem pod wrażeniem. – Proctor zamyśliła się. – A za martwą?

      – Dwadzieścia milionów.

      Przez głowę przemknęło jej setki myśli. Brytania została zaatakowana przez trzy jednostki Roju. Okręt Proctor był niemal całkowicie bezużyteczny – wszystkie dziesięć generatorów pola kwantowego przestało działać, a reaktor tylko cudem znowu nie zaczął się topić. A na domiar złego pojawili się piraci.

      – Dobra, poradzimy sobie. Case? Włącz maskowanie. Proszę, powiedz, że systemy kamuflażu wciąż działają.

      – Tak jest, ma’am. I… tak, działają. – Porucznik wpisał komendy z taką wprawą, jakby to przećwiczył.

      – Davenport? Jaki jest stan naszego uzbrojenia? W normalnych okolicznościach moglibyśmy już strzelać. Jak wygląda obecna sytuacja?

      Porucznik pokręcił głową.

      – Z ośmiu dział magnetycznych sprawne jest tylko jedno, a i ono tylko na dziesięć procent mocy. Strzał może co najwyżej zarysować poszycie, ale na pewno go nie przebije.

      – Poradzimy sobie. Będę na kadłubie. Wykonujcie moje rozkazy. – Ruszyła biegiem do grodzi mostka, chociaż osłabiona w kostce noga przypomniała jej, że taki wysiłek to dość ryzykowne przedsięwzięcie. Zwolniła do kulawego truchtu.

      – Ma’am? Nie powinna pani wychodzić – odezwał się Case.

      Proctor nawet się nie obejrzała.

      – Kwestionujesz rozkazy dowódcy, poruczniku? Tego was uczą w marines?

      Twarz Case’a od razu zmieniła się z bladej na buraczkową.

      – Nie, ma’am.

      – Trzymajcie się rozkazów – powtórzyła Proctor na odchodnym. Jej plan był ryzykowny… co najmniej. Ale miał też bardzo ważną zaletę – był to jedyny plan, jaki udało się jej wymyślić w obecnej sytuacji.

      Zatrzymała się na pokładzie czwartym, w głównej ładowni z częściami zapasowymi. Na szczęście ludzie admirała Tigre bardzo dobrze rozplanowali pomieszczenie, więc nie miała trudności ze znalezieniem zapasowych generatorów pola kwantowego. Stały w pudle pod tylną ścianą. Proctor zajrzała do skrzyni z obawą. Jakie było prawdopodobieństwo, że wysiądzie wszystkie dziesięć generatorów? Zwykle na okrętach wymieniano jeden lub dwa na rok.

      W skrzyni znajdowało się co najmniej dwadzieścia zapasowych urządzeń.

      – Miguelito, ocaliłeś mi życie. Spoczywaj w pokoju. – Proctor spakowała dziesięć do torby, która wisiała na ścianie, z szafki wyjęła uniwersalny zestaw narzędzi, a potem pokuśtykała jak najszybciej do drzwi, uginając się pod ciężarem swojego ładunku. Z korytarza dotarła do śluzy.

      To zadanie mógł wykonać każdy marine, ponieważ nie wymagało szczególnych umiejętności, jednak Proctor straciłaby co najmniej godzinę, żeby wyjaśnić, jak dokładnie należy przeprowadzić wymianę generatorów. Były na to zarówno dobre, jak i złe sposoby, a każdy wymagał pewnej wprawy. Kadeci pierwszego roku pewnie by mieli to opanowane, ale marines? Marines szkolono, aby umieli szybko i skutecznie zabijać, a nie wymieniać części na międzygwiezdnym okręcie.

      Proctor założyła skafander kosmiczny najszybciej, jak mogła z nadwyrężoną kostką, a kiedy skończyła, stanęła przy panelu śluzy i wyciągnęła rękę.

      – Mostek, wszystko gotowe?

      – Gotowe na tyle, na ile to możliwe, gdy nie wiadomo, co zamierza pani zrobić, ma’am.

      – Po prostu zostańcie na nasłuchu, a zaraz się dowiecie. Musimy założyć, że to pasmo nie jest bezpieczne, tacy dranie jak ci tutaj mają często dostęp do metod deszyfrowania, których nie powinni znać. Jak sytuacja z piratami? Jakieś zmiany?

      – Żadnych. Skanują obszar, z którego skoczył Tytan. A to znaczy, że wiedzą, gdzie się znajdował i gdzie my powinniśmy być, gdyby nie kamuflaż.

      Proctor skinęła głową.

      – Pewnie wychwycili nasze ślady, zanim się zamaskowaliśmy. Wiedzą, że tu jesteśmy.

      Włączyła mechanizm otwierający i powietrze zostało wyssane z pomieszczenia, zanim gródź się rozsunęła. Gdy admirał opuściła wnętrze okrętu, sztuczna grawitacja zniknęła, a w podeszwach butów skafandra włączyły się magnesy. Stopy przylgnęły do pancerza i Proctor zrobiła ostrożnie pierwszy krok, a potem kolejny. Starała się przypomnieć sobie ćwiczenia z butami magnetycznymi w nieważkości. Od tamtych czasów minęło prawie czterdzieści lat…

      – Bez zmian, ma’am – usłyszała Case’a w słuchawkach hełmu. – Nie wykryli otwarcia ani zamknięcia śluzy i chyba pani też nie widzą.

      – Bo z ich perspektywy znajduję się za okrętem. Zobaczą mnie, gdy tylko zacznę wymieniać generatory po drugiej stronie. Obserwuj ich i pozostań na nasłuchu.

      Przesuwała się wzdłuż kadłuba, zadowolona, że nieważkość uwolniła ją od ciężaru części zamiennych. Całe poszycie wyglądało jak czarna pustka z punkcikami gwiazd. W takich warunkach trudno znaleźć uszkodzone generatory. Na szczęście miała je zaznaczone na wyświetlaczu


Скачать книгу