Instrukcja nadużycia. Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach. Alicja Urbanik-Kopeć

Instrukcja nadużycia. Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach - Alicja Urbanik-Kopeć


Скачать книгу
na siebie „chorobę zaraźliwą lub obrzydliwą”. Karolina mogłaby zwolnić się bez okresu wypowiedzenia, gdyby zdrowie nie pozwalało jej na wykonywanie obowiązków (przy czym regulamin zaznaczał, że „sama brzemienność nie upoważnia sługi do opuszczenia służby”), gdyby państwo ją bili (ale mocno, tak by narażone było jej życie lub zdrowie) albo wyprowadzali się daleko i chcieli ją zabrać ze sobą.

      Galicyjska książeczka miała dużo bardziej usystematyzowany sposób oceny służby. Po rozległym regulaminie następowało kilkadziesiąt stron podzielonych tak jak dzienniczek ocen szkolnych. Kolejne rubryki powinny zawierać nazwisko i miejsce zamieszkania służbodawcy, dzień wstąpienia do służby, rodzaj służby i dzień wystąpienia. Następnie po każdym takim okresie służąca poddawana była ocenie w czterech kategoriach: „Wierności”, „Uzdolnienia”, „Pilności” i „Obyczajności”. Regulamin tłumaczył natomiast, że w każdej z tych rubryk wpisywano tylko korzystne oceny, a jeśli pracodawca miał zastrzeżenia co do którejś kategorii, stawiał tam kreskę. Karolina mogłaby też kontestować i poprawiać wpisy pani lub pana, do czego nie miała prawa służąca w Królestwie Polskim Bronisława. Regulamin pouczał, że „gdyby niekorzystne zaświadczenie służbodawcy opierało się na obwinieniach i podejrzeniach, które by powyższe władze na podstawie dochodzenia przeprowadzonego na żądanie sługi uznały za nieuzasadnione”, wtedy rubryki byłyby uzupełnione z dopiskiem „po przeprowadzeniu dochodzenia”. Następnie dodawał, że służbodawca, który umyślnie wydałby niekorzystne świadectwo i zostałoby mu to udowodnione, będzie obciążony szkodami poniesionymi przez służącego i skazany na dodatkową karę, prawdopodobnie również finansową.

      To wszystko jednak sfera niezrealizowanych możliwości. Oprócz opisu Karoliny, dat i pieczątek na początku książeczki służbowej reszta legitymacji, z ocenami i przebiegiem służby, jest pusta.

      Osoby ze służb zbiegłe

      Niektóre dziewczyny przychodzące do służby popełniały dużo poważniejsze przestępstwa niż „lekceważące” obchodzenie się z pieniędzmi państwa, co spowodowało niepochlebne wpisy w książeczce służbowej Bronisławy Koszarskiej. Część z tych wykroczeń wynikała z restrykcyjnych przepisów prawa, na przykład zakazu oddalania się bez uprzedzenia z domu państwa i nocowania przez służące poza domem. W razie ucieczki winna trafiała do aresztu.

      Według dokumentów Towarzystwa Dobroczynnego Krakowskiego, które wraz z Biurem Stręczeń Stowarzyszenia Sług Katolickich pw. św. Zyty zajmowało się szukaniem pracy służącym po wyrokach, drugą najczęstszą przyczyną aresztu czy grzywny była ucieczka ze służby[56]. W Archiwum Narodowym w Krakowie znajduje się wykaz tych służących, którym udało się z powrotem trafić na dobrą drogę. Czytamy tam, że w latach 1876–1899 z dwudziestu trzech podopiecznych sześć popadło wcześniej w konflikt z prawem, ponieważ uciekły ze służby. Anna, lat 26, w 1877 roku uciekła ze służby, a TDK załatwiło jej nową pracę u kupca mieszkającego tuż pod Wzgórzem Wawelskim. Siedemnastoletnia Franciszka dwukrotnie uciekała ze służby, a TDK znalazło jej pracę u szewca, gdzie zarabiała naprawianiem butów i gotowaniem. Rekordzistka, szesnastoletnia Bernadetta, uciekała ze służby trzykrotnie, a w 1898 roku trafiła do św. Zyty. Adnotacja w dokumentach głosi: „ze względu na zły stan zdrowia umieszczona w szpitalu św. Ludwika, obecnie uczy się gospodarstwa domowego, pozostając pod opieką Towarzystwa Dobroczynnego Krakowskiego”[57]. Nie wszystkie zbiegłe służące trafiały z powrotem do pracy. W 1897 roku od pracodawców uciekła szesnastoletnia Zofia. Zaopiekowało się nią Arcybractwo Miłosierdzia, jego przedstawiciele kupili jej buty, sukienkę i dali pieniądze na powrót do rodziny do Tarnowa.

      Zbiegłych służących poszukiwała policja. „Gazeta Policyjna Warszawska”, pismo fachowe dla policjantów i, jak można sądzić, warszawiaków zainteresowanych światem zbrodni{15}, w wielu numerach umieszczało listy nazwisk służących, którzy oddalili się bezprawnie ze swojego miejsca pracy. W numerze z grudnia 1845 roku czytamy:

      Biuro Warszawskiego Oberpolicmajstra – pp. właściciele i rządcy domów zwrócą baczną uwagę na poniżej wymienione osoby ze służb zbiegłe, a mianowicie: Gałązkę Wawrzyńca, Jakuba Gołaszewskiego, Szymańską Józefę, Włodarską Józefę, Walkiewicz Stanisławę, Jankowskiego Michała, Wierzbickiego Michała, Wiszniewskiego Walentego, Jaworską Antoninę, Trosz Lewka Moszkowicza, llerowicza Naftala, Szok Mośka Icka, Lichtensztein Icka, Łuszczyńskiego Beniamina, Grosser Chaję Chajmownę, Springlus Lajzerowicza, llermanowską Mariannę, Korneli Mariannę, Cierlakównę Franciszkę; a jeśliby która z nich w ich domach mieszkanie obrała, najbliższemu kom[isariatowi] pol[icji] wyk[onawczej] donieść o tym zechce[58].

      Podobne listy publikowano, gdy służące jeszcze nie były uciekinierkami, a jedynie nie zgłosiły się po zwolnieniu z ostatniej pracy do Wydziału Kontroli Służących:

      Zarząd Oberpolicmajstra wzywa następujące osoby z obecnego pobytu niewiadome, ażeby w swoich własnych interesach jak najśpieszniej zgłosiły się do zarządu policji lub numera swych obecnych zamieszkań wskazały, a mianowicie: (…) Mariannę Jasieczek, sługę, 53 291; Mariannę Ejnert, sługę, 41 489; Urszulę Biniaczek, sługę, 23 022[59].

      Numery po nazwiskach to numery książeczek służbowych.

      Najczęstszym przestępstwem popełnianym przez służące były jednak kradzieże. Wśród wychowanek krakowskiego Towarzystwa prawie połowa miała problemy z prawem, ponieważ wcześniej kradła. Jeśli doliczyć do tej grupy kobiety aresztowane za „oszustwa”, nie tylko wprost „kradzież”, okazuje się, że 14 z 23 resocjalizowanych dziewcząt właśnie z tego powodu straciło poprzednią służbę. Co ciekawe, ucieczki ze służby i kradzieże nie szły ze sobą w parze. Tylko jedna służąca, Bronisława, przygarnięta w 1897 roku przez Biuro Stręczeń Stowarzyszenia Sług Katolickich pw. św. Zyty, wśród przestępstw miała zapisane oszustwa i ucieczkę ze służby jednocześnie.

      O kradzieżach pisała też „Warszawska Gazeta Policyjna”, głównie poszukując złodziejek i oferując nagrody za ich złapanie. W numerze z 7 stycznia 1865 roku ogłaszał się właściciel „sklepu z wiktuałami”, który donosił o popełnionym przestępstwie:

      W dniu 2 stycznia rb. o godzinie 9½ wieczór w mieszkaniu Berta Wartantz sklepik z wiktuałami w domu nr 1692a utrzymującego Suchocka Konstancja, służąca w tymże domu, lat 18 mająca, blondynka, skradła pugilares, w którym znajdowała się książeczka legitymacyjna, los klasyczny i kwota rs. 300 biletami bankowymi i kuponami oraz kwity przez różne osoby wydane na sumę około rs. 100. Dziewczyna ta po dopełnieniu kradzieży zbiegła i dotychczas z pobytu nie jest wiadomą. Uprasza się szanowną publiczność, iżby w razie ujęcia dali znać (…), za co otrzyma wskazaną nagrodę[60].

      Nagroda wynosiła 30 rubli srebrnych. Niestety, Konstancji chyba nie udało się ująć zbyt szybko, ponieważ ogłoszenie pojawiło się także dwa numery później, 9 stycznia tego samego roku.

      Nie wszystkie ogłoszenia były tak rozbudowane, nie wszyscy proponowali też nagrody za ujęcie złodziejki. Od lat siedemdziesiątych XIX wieku gazeta drukowana była już jednocześnie po rosyjsku i po polsku, a wiadomości podzielono na kilka działów. Pod wspólnym nagłówkiem Wypadki w Warszawie ogłaszano informacje o bójkach, nagłych zgonach, nieostrożności, „zamachach samobójczych”, pożarach („w piwnicy Konstantego Cichockiego, Nowolipie 28, wskutek nieostrożności z ogniem służącej, zapaliły się wióry do wyściełania mebli”[61]) i kradzieżach. Niemal w każdym numerze trafiała się informacja o służącej, która ukradła kolczyki, zegarek, pieniądze,


Скачать книгу

<p>56</p>

Dane za: B. Nowak, Sytuacja służących kobiet w kontekście winy, kary i działań pomocowych na obszarach Krakowa w XIX wieku, „Studia Sociologica” 2016, R. VIII, t. 2, s. 177–192.

<p>57</p>

Tamże, s. 189.

<p>15</p>

A było z czego wybierać. W jednym numerze z 1895 roku gazeta serwowała następujące wiadomości: w pokoju w hotelu Europejskim zastrzelił się gość; trzylatek wyszedł z mieszkania na trzecim piętrze i schodził w dół po rynnie, ale uratował go kominiarz; na przystanku kolei konnej znaleziono pięciomiesięczny płód płci męskiej; służąca oblała się naftą i spłonęła żywcem; trzylatek, „swawoląc”, nieszkodliwie zranił nożem dwunastolatka. A to tylko jedna kolumna w jednym numerze.

<p>58</p>

Część urzędowa, „Warszawska Gazeta Policyjna” 1845, nr 362, s. 1.

<p>59</p>

Doniesienia, „Warszawska Gazeta Policyjna”, 1864, nr 20, s. 3.

<p>60</p>

„Warszawska Gazeta Policyjna” 1865, nr 3, s. 4.

<p>61</p>

Wypadki w Warszawie, „Warszawska Gazeta Policyjna” 1895, nr 32 s. 3.