Instrukcja nadużycia. Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach. Alicja Urbanik-Kopeć

Instrukcja nadużycia. Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach - Alicja Urbanik-Kopeć


Скачать книгу
i Marynka szybko się spakowały i pojechały koleją do Dąbrowy. Na odchodne matka pobłogosławiła je tymi słowy: „Niech Panna Najświętsza ma was w swojej opiece. Niech Bóg was błogosławi i udzieli swojej łaski. Bądźcie zawsze skromne, dobre i pracowite. (…) Nie dajcie się zwieść złym ludziom i głupim namowom, abyście potem nie potrzebowały płakać”[67].

      Siostry trafiły do mieszkania Żydówki Ruchli, faktorki prywatnej. Były smutne i trochę przestraszone, a w całym mieszkaniu nie było nawet krzyża ani świętego obrazka, żeby mogły znaleźć ukojenie w modlitwie. W końcu, po tygodniu czekania, Ruchla przedstawiła im propozycję zatrudnienia. Kasia miała pojechać z zięciem Ruchli, Berkiem, do Sosnowca i tam pracować w sklepie mięsnym. Miała sprzedawać „kiełbasy, szynki i różne takie świńskie, tfy! towary, krajać, ważyć i pieniądzów rachować”. Dla Marynki trafiła się inna propozycja. Miała zostać w Dąbrowie i służyć u łysego pana. Praca miała być lekka. Wszystkie ciężkie zajęcia, jak mycie podłogi, gotowanie, zmywanie, rozpalanie w piecu, miała wykonywać gruba, ordynarna Małgorzata. Marynka, jak zapewniała Ruchla, „takie ładne panienke to potrzebuje sze piknie wistroicz i patrzeć, jak gruba Małgorzata robi, a potem to sobie panna usządzie z panem na kanapie i będzie arbate z arakiem pić”. Pan miał żonę delikatnego zdrowia, która przebywała w uzdrowisku, gdzie miała zostać aż do zimy.

      Marynka i Kasia były rozsądne, więc odmówiły takich okazji. Kasia bała się, że zięć Ruchli sprzeda ją gdzieś po drodze, a Marynka nie chciała służyć w domu, gdzie nie ma pani. Dziewczyny planowały uciekać z powrotem na wieś choćby piechotą, ale Ruchla nie chciała wypuścić sióstr, twierdząc, że są jej winne pieniądze za pośrednictwo. Krzyczała: „Aj waj, to złodziejstwo, to gewałt! Zapłacić!”.

      Na szczęście do mieszkania Ruchli wpadły dwie inne służące, Agnieszka i Jadwiga. Przechodziły akurat ulicą i usłyszały krzyki z mieszkania Żydówki. Widząc sytuację, zaproponowały Kasi i Marynce, żeby poszły z nimi do schroniska dla sług pod wezwaniem Świętej Zyty, gdzie znajdą uczciwe zatrudnienie. Ruchla próbowała protestować, ale dwie doświadczone służące szybko ją uspokoiły:

      Ruchla: Aj waj co ja jezdem stratna! Ja ich wcale nie puszczę, ja je do aresztu wsadzę!

      Agnieszka: Czy tak? To powiedzcie najpierw, coście zrobili z Julką Maliniakówną. Gdzie ona jest? Czy my to nie wiemy o waszych łajdactwach?

      Ruchla (przestraszona): Aj waj, aj waj, po co takie paskudne gadanie? (ogląda się) Jeszcze niech Pan Bóg zabroni, może kto usłuchacz i zrobicz mi paskudny interes[68].

      Dziewczyny wyszły, zabierając Kasię i Marynkę. Ruchla została sama i bardzo nieszczęśliwa, wyrzekała na służące ze schroniska, które są nadmiernie ciekawskie i psują jej interesy. Postanowiła, że nie odda pieniędzy łysemu panu, który za Marynkę zapłacił już 25 rubli. W końcu to nie jej wina, że dziewczyna uciekła, a jeśli chce, może jej sobie szukać w schronisku.

      Tymczasem Agnieszka i Jadwiga zabrały Kasię i Marynkę do schroniska dla sług. Gdy weszły do sali, zobaczyły dziewczęta zajęte szyciem, cerowaniem i prasowaniem, urozmaicające sobie robotę śpiewem. Śpiewały akurat My chcemy Boga. Agnieszka powiedziała wszystkim obecnym, że znalazły razem z Jadwigą te dwie porządne dziewczyny, które rajfurka Ruchla chciała przehandlować. Na koniec dodała:

      Agnieszka: Słyszałam, żeście śpiewały, kiedyśmy tu wchodziły. Może byśmy teraz zaśpiewały razem, tylko na podziękowanie naszej Patronce, że nam się z niebezpieczeństwa udało wyrwać dwie uczciwe dziewczyny, odśpiewajmy pieśń do św. Zyty.

      Ta historia to streszczenie sztuki w czterech odsłonach, Na służbę, drukowanej w „Pracownicy Polskiej” w 1910 roku. Sztuka miała cel dwojaki. Z jednej strony przestrzegać przyjeżdżające ze wsi nowe służące przed miejskimi niebezpieczeństwami (ucieleśnianymi oczywiście przez żydowską faktorkę), a z drugiej reklamować Stowarzyszenie Katolickich Służących w Królestwie Polskim. Nic dziwnego. Od ostatniego kwartału 1909 roku „Pracownica Polska” nosiła podtytuł: „Organ Stowarzyszenia Służących”.

      Pisma patronackie, oprócz ciągłego przypominania o potędze wiary, konieczności pokuty, pobożności i wdzięczności, były organami prasowymi Stowarzyszenia Służących. Publikowały więc sprawozdania finansowe, ogłaszały zbiórki pieniężne i, tak jak w sztuce Na służbę, wykorzystywały każdą okazję, by wraz z dobrymi radami reklamować stowarzyszenie jako wybawienie katolickich służących z wszelkich kłopotów. „Pracownica Polska”, od której w 1914 roku odłączyła się „Pracownica Katolicka”, promowała Stowarzyszenie Katolickich Służących z siedzibą w Warszawie, ale działające w wielu miastach Królestwa Polskiego. „Przyjaciel Sług” był organem Stowarzyszenia Sług Katolickich pw. św. Zyty w Krakowie z oddziałami w całej Galicji. Oba stowarzyszenia, mimo że oddzielnie zarządzane i pod różnymi zaborami, łączył jeden cel – dbać o dusze służących. A czasem także o ich doczesne powłoki.

      Dzięki Bogu zrozumiałyście cel szlachetny

      Stowarzyszenie Sług Katolickich pw. św. Zyty zostało założone w czerwcu 1899 roku przez Adelę Henrykową Dziewicką w Krakowie. Adela Oksza Dziewicka była kobietą przedsiębiorczą. W 1883 roku wyszła za mąż za angielskiego filozofa polskiego pochodzenia, Michała Henry’ego Dziewickiego. Michał tłumaczył poezję, prowadził korespondencję z brytyjskimi filozofami, a tymczasem uczył angielskiego, nowego modnego języka, na Uniwersytecie Jagiellońskim[69]. Adela za to działała.

      W życiu założyła kilkanaście różnych stowarzyszeń. Zaczęła od Związku Niewiast Katolickich i redagowania „Niewiasty Polskiej”. Potem nastąpił czas Stowarzyszenia Sług Katolickich i „Przyjaciela Sług”, następnie „Anioła Stróża”, pisma dla dzieci. Dalej Stowarzyszenie pw. św. Antoniego, dla dziewcząt pracujących u modystek i w szwalniach, Stowarzyszenie pw. św. Józefa dla dziewcząt pracujących w fabryce tytoniu w Krakowie. W końcu zaczęła współpracę ze Związkiem Młodzieży Przemysłowej i Rękodzielniczej: kierowała Sekcją Abstynencką, Szwalnią imienia Królowej Jadwigi, szyjącą ubrania dla biednych terminujących chłopców, hospicjum dla czeladników i kasą oszczędności[70]. A to tylko pobieżny wykaz inicjatyw społecznych Adeli Dziewickiej podjętych do wybuchu I wojny światowej.

      Ze zdjęcia opublikowanego w „Związkowcu” po jej śmierci w 1929 roku patrzy na czytelników nobliwa starsza pani. Siwe włosy ma uczesane w wysoki kok, pod szyją zapięła dużą broszkę. Ramiona otula jej futrzana etola. Robi wrażenie statecznej (choć nieco wyniosłej) ciotki lub babki, takiej, która raczej skarci i powie, że coś nie wypada, niż otoczy opieką i zrozumieniem. To zupełnie inaczej niż persona, którą zaadaptowała na potrzeby „Przyjaciela Sług” i działalności w Stowarzyszeniu.

      8. Okładka „Przyjaciela Sług”, 1904.

      „Przyjaciel Sług” był na początku dodatkiem do pisma „Grzmot”, samodzielnie zaczął wychodzić w połowie 1898 roku. Numer pokazowy przedstawia nowe pismo tak:

      Przyjaciel nie będzie się bawił nic a nic w politykę, zwyczajnie polityka spadła z chlewika. Co je cesarz chiński na obiad – też nas nie obchodzi, ale, co ty sługo jesz, co twój pan lub pani ma na obiad, czy to dobrze, czy na czas akuratnie zrobione, oto co nas obchodzi. Zasmuciła nas jedna cieniuteńka skibka chleba, że aż Wawel można było widzieć. Smuci nas, gdy sługi zdrowie swe rujnują i chodzą blade jak cienie (…). „Przyjaciel Sług” podawać będzie przyjemne i ciekawe przykłady, opowieści prawdziwe z życia sług wzorowych, wspomni o dobrych książkach, o tym, jak w biedzie


Скачать книгу

<p>67</p>

S. Wieczorkiewicz, Na służbę. Sztuka w 4 odsłonach, „Pracownica Polska” 1910, nr 6, s. 3.

<p>68</p>

Tamże, s. 4–5.

<p>69</p>

Zob. J. Bremer, Ludwig Wittgenstein – Michał Dziewicki, czyli „genialny młody człowiek” spotyka „miłego starszego pana”, [w: ] Ludwig Wittgenstein przydzielony do Krakowa, red. J. Bremer, J. Rothhaupt, Kraków 2009, s. 16–18.

<p>70</p>

Śp. Adela Oksza Dziewicka, „Związkowiec” 1929, nr 2, s. 1–5.