Korekty. Джонатан Франзен
Co to takiego? Fundusz powierniczy kierowany przez młodego człowieka, niejakiego Dale’a Meyersa. Nigdy o nim nie słyszałeś, ale na Litwie to nazwisko zna prawie każdy.
Można było odnieść wrażenie, iż Gitanas świetnie się bawi, snując tę ponurą opowieść. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu Chip poczuł, że naprawdę kogoś lubi. Jego kochający inaczej znajomi z college’u w D. i w redakcji „Warren Street Journal” byli tak szczerzy i otwarci w swoich zwierzeniach, że już samo to wykluczało nawiązanie jakichś bliższych kontaktów, jeśli zaś chodzi o heteroseksualistów, to od dawna reagował na nich tylko na dwa sposoby: zazdrościł im sukcesów albo bał się, że zarażą go pechem, który przyniósł im niekończący się ciąg porażek. W przypadku Gitanasa sprawy miały się zupełnie inaczej.
– Dale Meyers mieszka we wschodnim Iowa – ciągnął Litwin. – Ma dwie asystentki, wielki komputer i trzy miliardy dolarów. Twierdzi, że nigdy nie zamierzał przejmować kontroli nad naszymi liniami lotniczymi i że to jedna z jego asystentek popełniła błąd przy wprowadzaniu danych, w związku z czym komputer wciąż kupował nowe akcje, nie meldując o stanie posiadania. W związku z tym Dale bardzo przeprasza wszystkich Litwinów. Dale doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważne jest posiadanie własnych linii lotniczych ze względu na prestiż i poczucie dumy narodowej, ale z powodu kryzysu ekonomicznego w Rosji i krajach nadbałtyckich nikt nie chce korzystać z usług litewskich linii lotniczych, w dodatku zaś amerykańscy inwestorzy zaczęli wycofywać pieniądze z Funduszu Czterech Miast. W związku z tym Dale nie ma innego wyjścia, jak tylko pozbyć się tego, co w litewskich liniach lotniczych najcenniejsze, czyli ich floty powietrznej. Trzy Jaki-40 trafią do firmy transportowej z Miami, sześć turbośmigłowych maszyn Aerospatiale kupi nowo powstająca firma lotnicza z Nowej Szkocji. Prawdę powiedziawszy, transakcji już dokonano. Były linie lotnicze – nie ma linii lotniczych.
– O kurczę! – mruknął Chip.
Gitanas z zapałem pokiwał głową.
– Właśnie! Otóż to! Jaka szkoda, że nie da się latać na podwoziach od ciężarówek! Ale to jeszcze nie wszystko. Wkrótce potem amerykański konglomerat o nazwie Orfic Midland zamyka port Kaunas. Dosłownie z dnia na dzień. Był port – nie ma portu. Nieco później sześćdziesiąt procent Narodowego Banku Litwy zostaje połknięte przez jakiś maleńki bank z przedmieść Atlanty, który bezzwłocznie likwiduje całe nasze rezerwy walutowe, a następnie dwukrotnie podnosi stopy procentowe. Dlaczego? Żeby pokryć straty związane z całkowicie chybioną emisją dilbertowskich kart MasterCard. O kurczę! Interesujące, co? Wygląda na to, że my, Litwini, mamy cholernego pecha.
– No i jak wam idzie, panowie? – zapytała Eden, wchodząc do pokoju z April. – Może jednak chcielibyście skorzystać z salki konferencyjnej?
Gitanas położył sobie teczkę na kolanach i otworzył ją.
– Właśnie opowiadam Chipowi o moich bolesnych doświadczeniach z Ameryką.
– Usiądź sobie tutaj, złotko – Eden rozłożyła ogromną płachtę papieru na podłodze przy drzwiach. – Teraz będziesz mogła narysować naprawdę duże obrazki. Narysuj mamusię, kochanie. Naprawdę dużą mamusię.
April przykucnęła na środku płachty i narysowała wokół siebie zielone koło.
– Poprosiliśmy o pomoc Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy – ciągnął Gitanas. – Sądziliśmy, że skoro tak bardzo zachęcali nas do prywatyzacji, to może teraz zainteresuje ich wiadomość, że nasz kraj zamienił się w ostoję anarchii rządzonej przez kryminalistów. Niestety, Międzynarodowy Fundusz Walutowy rozpatruje prośby o pomoc krajów stojących na krawędzi bankructwa według wielkości ich produktu narodowego brutto. W poniedziałek zajmowaliśmy dwudziestą szóstą pozycję na liście, dzisiaj już dwudziestą ósmą. Wyprzedził nas Paragwaj. Zawsze ten Paragwaj.
– O kurczę – powiedział Chip.
– Z jakiegoś powodu Paragwaj stał się przekleństwem mojego życia.
– A nie mówiłam ci, że Chip doskonale się nadaje? – przerwała mu Eden. – Posłuchaj, czy…
– Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, że pierwsze programy pomocowe mogą zostać uruchomione najwcześniej za półtora roku.
Eden opadła z westchnieniem na fotel.
– Czy potrzebujecie jeszcze dużo czasu?
Gitanas wyjął z teczki wydruk komputerowy i podał go Chipowi.
– To witryna amerykańskiego Departamentu Stanu, Biura do spraw Europy i Kanady. Litewska ekonomia pogrążona w głębokim kryzysie, bezrobocie sięga dwudziestu procent, przerwy w dostawie wody i elektryczności nie tylko na prowincji, ale nawet w Wilnie. Czy jakikolwiek biznesmen zainwestowałby swoje pieniądze w takim kraju?
– Może litewski…
Gitanas spojrzał na niego z uznaniem.
– Dobre. Mnie jednak zależałoby na tym, żeby na tej stronie i innych, podobnych, pojawiły się zupełnie inne informacje, optymistyczne informacje napisane poprawną angielszczyzną, o tym, że wreszcie uwolniliśmy się od przytłaczającej sowieckiej spuścizny, że inflacja na Litwie wynosi niespełna sześć procent, że rezerwy walutowe per capita są takie same jak w Niemczech, że nadwyżka w handlu zagranicznym przekracza sto milionów dolarów za sprawą wzmożonego popytu na nasze bogactwa naturalne.
– Moim zdaniem, Chip, byłbyś wręcz idealny do tej roboty – powiedziała Eden.
Chip postanowił w duchu, że do końca życia nie spojrzy na nią ani się do niej nie odezwie.
– Jakie są główne bogactwa naturalne Litwy?
– Przede wszystkim żwir i piasek.
– A więc ogromne strategiczne złoża piasku i żwiru. Nieźle.
– Ogromne to mało powiedziane. – Gitanas zamknął teczkę. – A teraz pytanie konkursowe: jaki mógłby być powód nagłego zwiększenia popytu na te niesłychane bogactwa?
– Na przykład boom budowlany w pobliskich krajach, Łotwie i Finlandii. Na niemal całkowicie pozbawionej piasku Łotwie i w cierpiącej na bolesny niedostatek żwiru Finlandii.
– A w jaki sposób te kraje obroniły się przed globalnym kryzysem ekonomicznym?
– Łotwa ma silne, stabilne instytucje ekonomiczne. To najważniejszy ośrodek finansowy państw nadbałtyckich. Finlandia nie dopuściła do odpływu krótkoterminowego kapitału spekulacyjnego i obroniła przed obcymi zakusami swój słynny przemysł meblowy.
Litwin z zadowoleniem skinął głową, a Eden zabębniła pięściami w biurko.
– Gitanas, on jest fantastyczny! To doskonały kandydat, wart luksusowego apartamentu w Wilnie i diety w dolarach.
– W Wilnie? – zapytał Chip.
– Jasne. Przecież reklamujemy kraj, więc będziemy potrzebowali przynajmniej jednego zadowolonego amerykańskiego klienta, który jest tam, na miejscu. Poza tym praca w sieci będzie tam znacznie bezpieczniejsza.
Chip parsknął śmiechem.
– Naprawdę myślisz, że amerykańscy inwestorzy przyślą ci pieniądze z powodu niedoboru piasku na Łotwie?
– Już mi je przysyłają. Nie musiałem pisać o piasku i żwirze, wystarczył jeden mały żarcik. Przysyłają dziesiątki tysięcy dolarów, ale ja chcę, żeby to były miliony.
– Mój drogi Gitanasie – odezwała się Eden – wprost trudno sobie wyobrazić lepszą chwilę na podpisanie umowy. Za każde podwojenie wpływów Chip otrzymuje dodatkowy procent udziału w zyskach. Co ty na to?
– Jeśli