Krew to włóczęga. James Ellroy

Krew to włóczęga - James Ellroy


Скачать книгу
„Minister Propagandy”, „Władca Wszechafryki”. Zebrany wywiad o głównych graczach:

      Przygłup czterokrotnie aresztowany za prochy. Pedalski kelner z dwoma wyrokami za napad z bronią w ręku. Zdolny szuler/kapłan voodoo. Oszust karciany z listą zarzutów grubości książki telefonicznej. Gwałciciel działający z pobudek politycznych. Karierowicze, oportuniści, niedoszli członkowie Czarnych Panter. Błazny o zamiłowaniu do dziwactwa i rzezi.

      Dwight dostał gęsiej skórki. Dwight szarpał za swój uczelniany pierścień i czytał kolejne kartki.

      Kolejne nazwiska, daty i miejsca. Kolejne szczegóły o rozróbach SCP/FWMM. Notatka od sierżanta policji w Los Angeles, Roberta S. Bennetta: – „Jeśli chodzi o napad na furgonetkę opancerzoną i zabójstwa z 24.02.1964, pogłosek o udziale SCP i FWMM nie można potwierdzić”.

      Agitacja uliczna. Walki na pięści, narzekania na pijanych kierowców, nękanie Myszki Miki. Pedalski kelner stręczył drag queenów. Oszust karciany stręczył swoją żonę na pokrycie długów hazardowych. Władca Wszechafryki miał księgarnię z pornografią i rżnął kózkę sąsiada.

      Jego gęsia skórka przybrała na sile. Znacznie. Nerwy mu się napięły. Wcześnie zamówił swojego jednego wieczornego drinka. No to teraz siadamy wygodnie i zabieramy się za Karen.

      Poufny informator Biura nr 4361 – Karen Sifakis. Ur. 1.02.1925, Nowy Jork. Ukończyła Yale, prof. historii, wywrotowiec, kwakierka, lewaczka.

      Wziął ze sobą jej akta. Uwielbiał zdjęcia z inwigilacji i portrety z kartoteki. Karen w 1949 na balandze u Paula Robesona. Karen pod Sing Sing – właśnie wykonano wyrok na Rosenbergach. LA, 12.03.1961 – Karen na wiecu antyatomowym. Jego ulubione – Karen modli się spokojnie, kiedy gliniarze z Berkeley pałują wszystkich dokoła niej.

      Uczyła historii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Santa Barbara. Jej mąż był lewackim prawnikiem w Żydowym Jorku. Dwa tygodnie w miesiącu spędzał na zachodnim wybrzeżu. Nie dymali się od czterech milionów lat. Byli ciągle razem z jakichś niejasnym komuszych powodów i ze względu na dwuletnią córkę. Karen gardziła przemocą. Karen konstruowała bomby, wysadzała pomniki i zawsze pilnowała, żeby nie stała się krzywda żadnemu człowiekowi ani psu. Działała z bezpośrednim przyzwoleniem agenta Dwighta C. Holly’ego.

      Coś za coś. Pozwolił jej zniszczyć jingoistyczny posąg. Jej kumpli aktywistów regularnie wyciągał z gówna. Kablowała na czerwonych, którzy przekroczyli jej niski próg tolerancji na krzywdę fizyczną. Teraz, w wieku czterdziestu trzech lat, była znowu w ciąży. To była jakaś robota typu spust do słoika/probówka, wymagająca udziału mężulka. Karen Sifakis – Jezu Kurwa Chryste.

      Poznali się w Yale. Była jesień 1948. On był żółtodziobem u federałów, ona studentką Smith College/Yale. Dwie godziny rozmawiali w pubie. Obalili flaszkę szkockiej, zjarali paczkę szlugów i mieli niezatarte wrażenia. On rozumiał ją w lot. Ona rozumiała go w lot. Że to było wzajemne, dowiedział się dopiero trzy lata temu.

      LA, sierpień 1965. Zamieszki w Watts – szczyt szalonego czarnego gówna. Pan Hoover osłupiał. Zamówił akta na temat wszystkich profesorów college’ów, którzy podpisali proasfaltową petycję. Dwight miał cały tydzień papierkowej roboty. Znalazł nazwisko Karen. Zdjęcie Karen. Kurwa – to ta wysoka ruda Greczynka z Yale.

      Poszukał trochę. Dowiedział się, że Karen napisała pracę doktorską o Klanie w Indianie. Często się w niej pojawiał Walter „Tatko” Holly.

      Przeprowadził kilka rozmów. Dowiedział się, że jakieś klanowe błazny z Indiany zlinczowały dziadka Karen, greckiego imigranta. Było to w roku 1922. Tatko Holly prowadził klavernę dwa hrabstwa na południe od miejsca linczu.

      Poszukał jeszcze trochę. Wyciągnął akta Karen z Centralnego Archiwum FBI. Usunął dane o jej aresztowaniach za udział w marszach protestacyjnych w dziewięciu miastach. Stanął na głowie, by jej dziadek doczekał się spóźnionej sprawiedliwości.

      Jeden z tych facetów od linczu miał neonazistowskiego wnuka. Dwight wyśledził go w więzieniu okręgowym w Ohio. Koleś był niezłym gnojem. Dwight załatwił mu przeniesienie na piętro z samymi czarnuchami. Asfalty zgotowały mu lanie wszech czasów.

      Poleciał do LA i zapukał do drzwi Karen. Rozpoznała go po siedemnastu latach. Powiedział jej, co zrobił, że jest synem Tatka Holly’ego. Spytała go, dlaczego to zrobił. Powiedział, że chciał jej dać coś, czego nikt inny dać jej nie mógł.

      Zaprosiła go do środka.

      Poczynili ustalenia.

      Włamał się do jej domu. Przeczytał jej pamiętnik. Czule opisuje swojego kochanka podlizującego się faszystom.

      Zawsze mu mówi: „Jesteśmy zbyt ostrożni, by złożyć siebie w ofierze”. On zawsze jej mówi: „Jesteśmy zbyt wysocy i przystojni, by przegrać”. Czasami on wybudza się z koszmarów, a ona tuli go wtedy w ramionach.

      Samolot podskoczył. Włączyły się światełka nakazujące zapięcie pasów. Dwight zanotował w aktach:

      „SCP i FWMM najpewniejsi. Sprawdzić policyjne akta i listę subskrybentów nienawistnych listów (przesyłki lewicowe, białofobiczne) w poszukiwaniu tropów nt. ewentualnej wtyki (akta Wayne’a seniora/dr Freda Hiltza)”.

      Podskoki ustały. Samolot schodził do lądowania. Szeroka połać światła. Jezu, LA pięknie wyglądało.

      W sypialni było gorąco. Klima nawaliła i zrobiło się duszno. Przepocili pościel aż do materaca. Karen nazwała to saunaseksem. Dwight pocałował jej wilgotne włosy, jeszcze bardziej rude w tym błyszczącym stanie.

      Mąż wrócił na wschód. Miał nazwisko, ale Dwight nigdy go nie wypowiedział. Dina była w przedszkolu. Mieli trzy godziny.

      Karen położyła się na plecach. Była w trzecim miesiącu ciąży. Trochę było widać. W niektórych miejscach odrobinę się wypełniła.

      Przeciągnęła się. Chwyciła się wezgłowia i wygięła w łuk. Dwight położył dłoń na jej brzuchu i powoli ją opuścił. Wtoczyła się na niego. Położył na niej nogę i przyciągnął blisko.

      – Jesteś pewna, że to nie moje?

      – Tak. To była cała procedura, a nie odnotowano twojej obecności w pobliżu pojemnika.

      Dwight się uśmiechnął.

      – To dziewczynka.

      – Niekoniecznie.

      – Dziewczynki są mniej kłopotliwe. Każdy osobnik płci męskiej, którego byś urodziła, oznaczałby dla mnie problemy. Do emerytury w kółko bym mu tylko czyścił akta i wyciągał go z więzienia.

      Karen zapaliła papierosa.

      – Dina wysadzi Mount Rushmore. Już to po niej widać.

      – Dina wyjdzie za republikanina. Wiesz, skąd to wiem? Zawsze prosi, żebym jej pokazał odznakę.

      – Mój kolega potrzebuje pomocy. Jest teraz prześwietlany przed objęciem posady, a był na czarnej liście od pięćdziesiątego pierwszego do pięćdziesiątego czwartego. Przewodniczący komisji weryfikacyjnej go nienawidzi i nie zawaha się tego wykorzystać przeciwko niemu.

      Dwight wybuchnął śmiechem.

      – Myślałem, że wszyscy profesorowie college’ów są wspaniałomyślnymi komuchami, że są ponad takie gówna.

      – Ja tak, ale oni nie.

      – Usunę jego akta albo coś tam przerobię. Powiedz mi, czego potrzebujesz.

      Karen wypuściła kółka dymu. Trafiły na zimne powietrze i się rozproszyły. Dwight wziął jej papierosa i zgasił.

      – Palenie


Скачать книгу