Neverland. Maxime Chattam

Neverland - Maxime Chattam


Скачать книгу
co nieodwracalne, nim złapie ich Entropia i pokryje mgłą całą planetę.

      Johnny wyczytał w twarzy Matta rozpacz i zadrżał.

      Lily położyła dłoń na ramieniu Johnny’ego, chcąc go uspokoić, i szepnęła mu kilka słów po niemiecku. Matt zrozumiał, że młody Piotruś jest stamtąd, a Lily z Francji. Co do Piotra, chyba pochodził z jakiegoś kraju na Wschodzie.

      – Czym jest Neverland? – zapytał.

      – Naszym terytorium – natychmiast odparł Piotr. – Daleko na wschodzie, pośród lasów, poza zasięgiem Ozyjczyków.

      – Zostawiają was tam w spokoju?

      – Nie zapuszczają się tam. To wolna strefa. Jest w niej wiele miast zamieszkanych przez dorosłych, ale one nie należą do imperium. Ludzie, którzy tam żyją, mają własne zasady handlowe. Tylko to się liczy.

      – Możecie pojechać do tych miast?

      – Tolerują nas tam, ale to niebezpieczne miejsca.

      – Dlaczego imperium toleruje tę wolną strefę?

      – Jest bardzo dzika, położona daleko na wschodzie, pełna nieoczekiwanych niebezpieczeństw. Poza tym… istnieje swego rodzaju układ.

      – Układ?

      – Tak. To długa i przykra historia. Najważniejsze, że Neverland znajduje się w samym środku tej wolnej strefy. Tam będziemy prawie spokojni.

      – Neverland – powiedział cicho Matt.

      W innej sytuacji zachwyciłaby go obietnica Piotrusiowego sanktuarium na wrogich ziemiach. Dzisiaj ta wiadomość nie wywarła na nim żadnego wrażenia.

      – Dwa tygodnie w podróży, tak?

      – W dobrym tempie. Przy takim załadunku, jaki mamy, obawiam się, że to będą raczej trzy tygodnie. Musimy być ostrożni. Kręci się dużo patroli Ozyjczyków, imperator zmobilizował swoje oddziały. Jest zdenerwowany. Myślę, że ma to związek z tą Entropią, o której nam mówiłeś.

      Matt pominął opowieść o śmierci imperatora, który zginął z ręki Spijacza Niewinności. Teraz, po przymierzu z Gglem, twarz imperatora zmieniła się i to nie wróży nic dobrego. Na ziemiach dorosłych terror i perfidia zlały się w jedno.

      Jak długo Ggl będzie wspierał Spijacza Niewinności?

      Aż zdobędzie trzecie i ostatnie Jądro Ziemi.

      Matt nie miał żadnych złudzeń. Skalny Testament został zabrany przez wspólników Spijacza Niewinności. Nie wiedział, jak to się stało, ale nie miał co do tego żadnej wątpliwości. A człowiek ten był wystarczająco sprytny, żeby ukryć go z dala od oczu Ggla i kupczyć informacjami oraz utrzymać równowagę siły wobec Entropii.

      Likan podniósł nagle pysk, odginając uszy do tyłu.

      – Zwolnijcie! – rozkazał natychmiast Matt.

      – Dlaczego? Co się dzieje? – zaniepokoił się Piotr.

      – Nie wiem, ale popatrz na psa. Musiał coś zwęszyć.

      Potem przyczaił się drugi pies.

      – Co za niebezpieczne stworzenia kryją się w tym lesie? – zapytał Matt.

      – Nie mam pojęcia. Jesteśmy daleko od domu, nie znam za bardzo tego miejsca.

      – Macie broń?

      Piotr zaczął wymachiwać łukiem. Johnny wyjął procę, a Lily bat. Lepsze to niż nic. Pozostawało mieć nadzieję, że umieją się tym posługiwać. Matt wsunął się w kevlarową kamizelkę – na szczęście nałożył ją tamtej dramatycznej nocy – miał też przy sobie miecz. Wyciągnął przed siebie ostrze.

      Likan kierował nos na prawo od wozu. W sierpniu roślinność była w pełnym rozkwicie, każdy krzak otaczało wiele warstw liści, a paprocie zasłaniały podłoże. Widoczność nie przekraczała kilku metrów.

      Ogromny cień prześlizgiwał się wśród drzew. Podchodził coraz bliżej i im bardziej stawał się widoczny, tym niżej opadało ostrze Matta.

      Rozpoznawał sylwetkę, lekki, prawie radosny krok.

      Umaszczenie.

      Wyciągnął rękę w stronę towarzyszy.

      – Opuśćcie broń.

      – Żartujesz? – zdenerwował się Johnny. – To jest olbrzymie.

      – Wiem, co to jest.

      – Co to jest? – powtórzył młody Piotruś. – To niedźwiedź! Oto co to jest!

      – Nie. To Kudłata.

      Pies pojawił się na drodze i skomląc ze szczęścia, skoczył na wóz, mało go nie przewracając, żeby polizać Matta po twarzy.

      Uderzenie wielkim łbem cisnęło Matta między pakunki.

      Kudłata nie mogła powstrzymać radości, wydawała z siebie histeryczne skomlenie, ocierając się o chłopca.

      Przytulił do siebie olbrzymi pysk. Pies śmierdział morską wodą i stęchlizną. Trzeba go wyczesać.

      Nie po raz pierwszy go znalazła. Kudłata i jej węch. Jego anioł stróż. Gotowa do poświęceń, by znaleźć i uratować swego pana.

      – Cokolwiek mi się przydarzy, ty zawsze będziesz ze mną, prawda?

      Po raz pierwszy od tych dwóch długich dni w sercu młodego człowieka zapłonęła iskierka nadziei.

      3

      Gadająca ściana

      Przy każdym kroku Amber odczuwała wstrząs.

      Za każdym razem ramię niosącego ją Żarłoka głębiej wbijało się w jej brzuch. Mimo bólu głowy zmusiła się do otwarcia oczu. Oślepiło ją dzienne światło. Skrzywiła się, czując, jakby igły wbijały się w jej czoło. Wciąż odczuwała siłę uderzenia, które ją zamroczyło.

      Powoli zaczęła rozróżniać szczegóły otoczenia.

      Niesiono ją na drewnianej kładce.

      Olbrzymi Żarłok.

      Jej nadgarstki i kostki skuto łańcuchami. Z tego, co przypuszczała, ogniwa nie wydawały się zbyt grube. Przy użyciu mocy Jądra Ziemi chyba mogłaby je zerwać.

      Jednak ból pulsował w najlepsze i musiała bardzo się starać, by znów nie pogrążyć się w nieświadomości.

      Próbowała skoncentrować się na tym, co widzi, żeby zająć umysł czymś innym niż cierpienie.

      Kamienne ściany. W złym stanie. Ale olbrzymie. Wieża. Potem kolejna. Amber znajdowała się w źle utrzymanym średniowiecznym zamku. Dachówki na wielu dachach były wyrwane, popękane lub pokryte mchem. Wyniesiono ją z czegoś, co musiało być donżonem. Wiała lekka bryza, świeża i pachnąca jodem.

      Żarłok ruszył przejściem na górze murów obronnych. I w przerwie pomiędzy dwoma krenelażami Amber spostrzegła morze muskające strome skaliste wybrzeże i jednocześnie usłyszała, jak fala przybojowa rozbija się niedaleko o skały.

      Może jest całkiem blisko miejsca, gdzie zatonął statek. Żarłocy musieli znaleźć ją na plaży. Niczego nie pamiętała.

      Przy odrobinie sprytu i wykorzystaniu przeobrażenia ucieczka nie powinna być trudna. Oczywiście Żarłocy nauczyli się czegoś od czasu Burzy, niemniej pozostali istotami bardzo pierwotnymi. Nietrudno będzie sobie z nich zadrwić. Ale dokąd pójść? Jak odnaleźć Matta?

      A jeśli nie przeżył katastrofy?

      Natychmiast przegnała tę myśl.


Скачать книгу