Maestro z Sankt Petersburga. Camilla Grebe

Maestro z Sankt Petersburga - Camilla  Grebe


Скачать книгу
że w ogóle ją otworzyła. Co właściwie widziała? I dlaczego ktoś wetknął to w bukiet kwiatów na biurku Fredrika?

      Spojrzała z niedowierzaniem na brązową kopertę, którą nadal trzymała w ręce.

      Kim właściwie jest człowiek, dla którego pracuje?

      Nie zastanawiając się wiele, położyła kopertę na wierzchu pozostałych papierów. Potem przeniosła cały ten stos wysoko na półkę regału za biurkiem, gdzie Fredrik zwykle trzymał luźne dokumenty.

      I co teraz? Ma stąd uciec? Zadzwonić na milicję? Posprzątać do końca, jakby nic się nie stało?

      Postanowiła, że mimo wszystko dokończy swoją robotę. Chciała stąd wyjść jak najszybciej, znaleźć się jak najdalej od wystawnego, pięknie urządzonego domu pełnego drogich sprzętów. Jak najdalej od człowieka, który być może jest mordercą. Nagle zapragnęła być już blisko swojej rodziny, na wieczornej uroczystości.

      Kilka razy w miesiącu Łarisa miała zwyczaj ścierać kurze ze wszystkich lamp i z futryn drzwi. Wyciągnęła się i końcami palców przejechała wzdłuż półek z książkami. Była na nich gruba warstwa kurzu. Musiała zapomnieć go wytrzeć w zeszłym miesiącu. Miała nadzieję, że Fredrik Kastrup niczego nie zauważył. Ruszyła po drabinę, która stała w schowku w głębi pokoju.

      Przechowywano w nim rzeczy rzadko używane przez rodzinę: sprzęt narciarski, torby golfowe i stare zabawki. Kiedy otworzyła drzwi do ciemnego schowka, w pierwszej chwili nawet się nie zorientowała, co zobaczyła, ale potem spośród cieni wyłoniła się czyjaś postać.

      Mężczyzny w dresie z nożem w ręce.

      Rzucił się ku niej i potknął o odkurzacz. Łarisa odwróciła się na pięcie i zaczęła biec w stronę schodów. Choć ogarnęło ją przerażenie, jednocześnie nie mogła się pozbyć coraz silniejszego poczucia nierzeczywistości. Miała wrażenie, że oto ona, Łarisa Borisowa, gra główną rolę w jakimś kiepskim sowieckim filmie i pędzi przez idiotyczne dekoracje ścigana przez złego, podstępnego amerykańskiego szpiega.

      Zbiegała po trzy stopnie naraz. Podkolanówki były śliskie, więc o mało nie upadła. Słyszała, że mężczyzna jest coraz bliżej.

      „Dres i nóż, powiadasz? Jesteś pewna?” Nikt jej nie uwierzy, kiedy opowie, co się wydarzyło. Jej mama uzna jak zwykle, że kłamie, bo chce na siebie zwrócić uwagę, a brat zacznie znowu biadolić, jak to niebezpiecznie pracować w domu u obcych ludzi, jak bardzo się naraża.

      Dopadła do drzwi, nacisnęła klamkę i otworzyła. Na ułamek sekundy oślepiło ją słońce, uderzył w nią ciepły wiatr. Miała przed sobą dom wynajmowany przez fińską rodzinę. Drzwi były otwarte, a Tuula, mama, wyszła właśnie na zewnątrz z torbą w ręku.

      Łarisa stanęła jak wryta. Suknia. Przecież nie może pokazać się nikomu w tej sukni. Jeśli się wyda, że sprząta w ubraniach przyjaciółki pana domu, od razu straci pracę. A Kastrupowie już postarają się o to, żeby o jej karygodnym zachowaniu dowiedzieli się wszyscy, którzy o tym wiedzieć powinni.

      Zawahała się i cofnęła o krok.

      Nagle poczuła, że ktoś chwyta ją od tyłu za szyję i wciąga z powrotem do środka. Usiłowała się wyszarpnąć, wierzgając i kopiąc, ale na próżno. Wiosenny wiatr zatrzasnął za nią drzwi.

      Siedziba banku Pioneer Capital, Moskwa, 7 maja

      Obaj ochroniarze mieli na czarnych kurtkach żółty napis „Security”. Skinąwszy głową Tomowi, otworzyli przed nim duże drzwi z drzewa czereśniowego prowadzące do Pioneer Capital. Ochrona nie była dziś już tak istotna jak któregoś roku, kiedy lokalny gang wpadł na pomysł, żeby okupu za zapewnienie bezpieczeństwa żądać nie tylko od restauracji, ale i od banków – mimo to nadal miała swoją rolę do spełnienia. Stanowiła niezbędny rekwizyt, jeśli firma chciała uchodzić za poważną.

      – Dzień dobry – przywitała go obojętnie szefowa recepcjonistek.

      Personel przyswoił sobie swobodny, nieformalny styl bycia. Atmosfera pełna poddaństwa i służalczości, która nadal dominowała w większości rosyjskich przedsiębiorstw, ustępowała, w miarę jak rosła rosyjska giełda i instytucje finansowe coraz bardziej upodobniały się do swoich zachodnich pierwowzorów.

      Tom skinął jej głową, zadając sobie jednocześnie pytanie, ile czasu minie, zanim ta kobieta zostanie oficjalną przyjaciółką najbardziej rozchwytywanego maklera w firmie.

      Westchnął ciężko i wszedł do sali notowań, wielkiej jak hala gimnastyczna. Krzyżowy ogień okrzyków wystrzeliwał z ust pięćdziesięciu maklerów, prawie samych mężczyzn, oraz asystentek, ściśniętych tak blisko siebie jak pasażerowie w czarterowym samolocie nad Morze Czarne.

      – Kupuję. Sell-off. RusOil. Tri dołłara. Korrupcija. Bankrotstwo.

      Panował tu zgiełk jak na dowolnym moskiewskim bazarze, tyle że maklerzy używali rosyjskiego i angielskiego, a nie mieszanki rosyjskiego, tatarskiego, gruzińskiego, azerskiego i armeńskiego.

      Maklerzy rosyjscy i zagraniczni siedzieli razem. Rosjanie byli staranniej ubrani i wydawali się mniej zagłębieni w grafikach i dokumentach w Excelu. W oczy natomiast rzucały się puszki coli, etui i małe torebki ze skóry marki Burberry i Louis Vuitton na stołach przed nimi. Obcokrajowcy byli wyposażeni w butelki z wodą, markery i długie listy klientów.

      Każdy makler miał do dyspozycji małe biurko, a na nim dwa monitory, klawiaturę i dwa telefony. Pojedyncze zdjęcia członków rodziny świadczyły o tym, że niektórzy z mężczyzn mimo wszystko prowadzą jeszcze jakieś życie poza Pioneerem.

      Usunięcie czyichś akcesoriów i zainstalowanie w tym samym miejscu nowych zajmowało nie więcej niż dwie minuty. Wpisanie nowego hasła do sieci umożliwiało wymianę załogi w ciągu pięciu następnych. To praktyczne rozwiązanie, albowiem lojalność wobec pracodawcy była przygnębiająco niska. Pioneer płacił dobrze, jeżeli jednak ktoś otrzymał lepszą propozycję – a tak działo się przez cały czas – znikał szybciej niż wieprzowina w promocji w sklepie spożywczym po drugiej stronie ulicy.

      Najgorsi pod tym względem byli maklerzy, lecz analitycy też nie wydawali się wiele lepsi. Rosjanie wykazywali się większą lojalnością niż cudzoziemcy, którym zależało jedynie na tym, żeby w jak najkrótszym czasie zarobić worek pieniędzy. Oprócz nich byli jeszcze dziwacy, tacy, co to zrastali się z pracodawcą. Tom wiedział, że młodsi maklerzy jego zaliczają właśnie do tej kategorii, i częściowo nawet to rozumiał.

      Bo dziwne, że tutaj wylądował.

      Ale nic nie da się na to poradzić. Rzeczywiście po prostu wylądował tutaj w przeciwieństwie do większości innych, którzy z uporem harowali przez pół życia, żeby dostać się do tej branży. Rzecz jasna nie można mu odmówić wykształcenia i bogatego doświadczenia. Egzamin z ekonomii zdany w Uppsali i praca asystenta w sztokholmskiej spółce finansowej okazały się dobrymi biletami wstępu do pracy w Pioneerze.

      Był inny niż reszta i dobrze to wiedział. A ta reszta też zdawała sobie z tego sprawę. Nie miał wątpliwości, że w końcu ludzie wywąchają, że brakuje mu pasji. Zachowywał się jak ospały pies w świecie pełnym wilków.

      Co nie znaczy, że źle pracował. Był inteligentny i miał dobre wyniki. Nawet bardzo dobre. Jednak w głębi ducha czuł, że nie ma w sobie napędu charakterystycznego dla pozostałych – nie dzielił z nimi nieposkromionej żądzy pieniędzy, którą przesiąknięta jest cała branża.

      Ile to może jeszcze potrwać? zadawał sobie pytanie. I co będzie robił, jeśli przestanie pracować tutaj, w Pioneerze, w Moskwie?

      Nie


Скачать книгу