Zaczęło się w sobotę. Zygmunt Zeydler-Zborowski

Zaczęło się w sobotę - Zygmunt Zeydler-Zborowski


Скачать книгу
zu­peł­nie.

      – Czy mo­gła­by pani od­na­leźć tę kart­kę?

      – Nie wiem. Spró­bu­ję. Cho­ciaż nie je­stem pew­na, czy jej nie wy­rzu­ci­łam do ko­sza.

      – Niech pani po­szu­ka. To dla mnie bar­dzo waż­ne.

      – Do­brze. Po­sta­ram się. Za­raz ju­tro tym się zaj­mę.

      Do­wnar wstał.

      – Bar­dzo mi się przy­jem­nie tu z pa­nią ga­wę­dzi, ale trze­ba już iść. Póź­no. Dzię­ku­ję pani za roz­mo­wę i do zo­ba­cze­nia. Mam na­dzie­ję, że bę­dzie­my się cza­sem wi­dy­wać.

      Uśmiech­nę­ła się.

      – Oczy­wi­ście. Je­że­li tyl­ko śledz­two bę­dzie tego wy­ma­ga­ło.

      Do­wnar spoj­rzał jej w oczy.

      – Przy­zna­ję, że chęt­nie zo­ba­czył­bym się z pa­nią nie­za­leż­nie od śledz­twa. Nie za­wsze prze­cież mu­si­my roz­ma­wiać o mor­der­stwach. Są­dzę, że mo­gli­by­śmy so­bie zna­leźć ja­kiś we­sel­szy te­mat.

      Był już w drzwiach, kie­dy po­wie­dzia­ła:

      – Pa­nie ka­pi­ta­nie…

      – Słu­cham?

      – Niech mi pan po­wie… czy… czy me­ce­nas Na­tor­ski może być oskar­żo­ny o tę zbrod­nię… Prze­cież to nie­moż­li­we. Praw­da?

      – To jest bar­dzo skom­pli­ko­wa­na spra­wa – po­wie­dział wy­mi­ja­ją­co Do­wnar. – Do­bra­noc pani.

      Noc była cie­pła i po­god­na. Od Wi­sły szedł ła­god­ny po­wiew. Uli­ce o tej po­rze były już pra­wie pu­ste. Na rogu, koło kio­sku dwóch pi­ja­ków ca­ło­wa­ło się ser­decz­nie.

      Do­wnar po­czuł zmę­cze­nie. Miał za sobą pra­co­wi­ty dzień. Nie zwle­ka­jąc, po­je­chał do sie­bie na Ko­szy­ko­wą. Wy­pił szklan­kę zsia­dłe­go mle­ka i od razu się ro­ze­brał.

      Le­żąc na tap­cza­nie, my­ślał o Ewie. Wspa­nia­ła dziew­czy­na. Wy­so­ka, po­staw­na, efek­tow­na. Nie mógł po­zbyć się wra­że­nia, że nie wszyst­ko mu po­wie­dzia­ła, że było coś, cze­go nie chcia­ła przed nim zdra­dzić. Ko­cha­ła się w Na­tor­skim, to ja­sne. Na­tor­ski, Na­tor­ski. Trze­ba mieć na oku pana me­ce­na­sa. Czy Ewa rze­czy­wi­ście nie jest jego ko­chan­ką? Czy ma coś wspól­ne­go z tą całą spra­wą? Dla­cze­go wła­śnie cią­gle ją so­bie ko­ja­rzy z tą blon­dy­ną, o któ­rej mu mó­wi­ła Ziu­ta i szef re­cep­cji w Gran­dzie? Mało to efek­tow­nych blon­dy­nek w War­sza­wie?

      Za­snął, ma­jąc przed ocza­mi ob­raz zło­to­wło­sej dziew­czy­ny.

      Do­cho­dzi­ła dru­ga, kie­dy obu­dził go te­le­fon.

      – Kto, do ja­snej cho­le­ry, dzwo­ni po nocy?

      Apa­rat stał na pod­ło­dze koło tap­cza­nu. Nie­chęt­nym ru­chem pod­niósł słu­chaw­kę.

      – Czy to ka­pi­tan Do­wnar?

      – Przy apa­ra­cie. Słu­cham? Kto mówi?

      – To nie­waż­ne, kto mówi. Niech pan słu­cha, pa­nie ka­pi­ta­nie. Pra­gnę pana ostrzec. Niech się pan zrzek­nie pro­wa­dze­nia tego śledz­twa. To nie dla pana. Już i tak do­syć tru­pów w tej spra­wie. By­ła­bym nie­po­cie­szo­na gdy­by i pan… Szcze­rze panu ra­dzę, niech się pan prze­sta­nie tym zaj­mo­wać. Tej efek­tow­nej blon­dy­ny i tak pan nie znaj­dzie, a może pan bar­dzo ła­two stra­cić ży­cie.

      – Ser­decz­nie pani dzię­ku­ję za tro­skli­wość – po­wie­dział Do­wnar. – Był­bym bar­dzo zo­bo­wią­za­ny, gdy­by pani w przy­szło­ści ze­chcia­ła te­le­fo­no­wać do mnie w ja­kiejś in­nej po­rze. O dru­giej w nocy naj­chęt­niej śpię. Do­bra­noc.

      Odło­żył słu­chaw­kę i prze­wró­cił się na dru­gi bok.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4QAYRXhpZgAASUkqAAgAAAAAAAAAAAAAAP/sABFEdWNreQABAAQAAABkAAD/4QNvaHR0cDov L25zLmFkb2JlLmNvbS94YXAvMS4wLwA8P3hwYWNrZXQgYmVnaW49Iu+7vyIgaWQ9Ilc1TTBNcENl aGlIenJlU3pOVGN6a2M5ZCI/PiA8eDp4bXBtZXRhIHhtbG5zOng9ImFkb2JlOm5zOm1ldGEvIiB4 OnhtcHRrPSJBZG9iZSBYTVAgQ29yZSA1LjMtYzAxMSA2Ni4xNDU2NjEsIDIwMTIvMDIvMDYtMTQ6 NTY6MjcgICAgICAgICI+IDxyZGY6UkRGIHhtbG5zOnJkZj0iaHR0cDovL3d3dy53My5vcmcvMTk5 OS8wMi8yMi1yZGYtc3ludGF4LW5zIyI+IDxyZGY6RGVzY3JpcHRpb24gcmRmOmFib3V0PSIiIHht bG5zOnhtcE1NPSJodHRwOi8vbnMuYWRvYmUuY29tL3hhcC8xLjAvbW0vIiB4bWxuczpzdFJlZj0i aHR0cDovL25zLmFkb2JlLmNvbS94YXAvMS4wL3NUeXBlL1Jlc291cmNlUmVmIyIgeG1sbnM6eG1w PSJodHRwOi8vbnMuYWRvYmUuY29tL3hhcC8xLjAvIiB4bXBNTTpPcmlnaW5hbERvY3VtZW50SUQ9 InhtcC5kaWQ6N0RGMDVEODczQTA1RTAxMUE5NkFFRjVFMTlENjIzQUUiIHhtcE1NOkRvY3VtZW50 SUQ9InhtcC5kaWQ6OTk4MkU2MzNDQUM3MTFFNThCNEVDMjNGN0FBQkY5NUEiIHhtcE1NOkluc3Rh bmNlSUQ9InhtcC5paWQ6OTk4MkU2MzJDQUM3MTFFNThCNEVDMjNGN0FBQkY5NUEiIHhtcDpDcmVh dG9yVG9vbD0iQWRvYmUgUGhvdG9zaG9wIENTNiAoV2luZG93cykiPiA8eG1wTU06RGVyaXZlZEZy b20gc3RSZWY6aW5zdGFuY2VJRD0ieG1wLmlpZDo2Rjk3RTZDNDdCRTdFMTExQjYwQjk3N0Q0QTFE MDNDNiIgc3RSZWY6ZG9jdW1lbnRJRD0ieG1wLmRpZDo3REYwNUQ4NzNBMDVFMDExQTk2QUVGNUUx OUQ2MjNBRSIvPiA8L3JkZjpEZXNjcmlwdGlvbj4gPC9yZGY6UkRGPiA8L3g6eG1wbWV0YT4gPD94 cGFja2V0IGVuZD0iciI/Pv/uAA5BZG9iZQBkwAAAAAH/2wCEAAEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEB AQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQECAgICAgICAgICAgMDAwMDAwMDAwMBAQEBAQEBAgEBAgIC AQICAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDA//AABEI BLADIAMBEQACEQEDEQH/xADeAAEAAQMFAQEAAAAAAAAAAAAABwYICQEEBQoLAgMBAQABBQEBAQAA AAAAAAAAAAAFAQIDBAYHCAkQAAEEAgIBAwMCAwYEAgECJwMBAgQFAAYRBxIhEwgxFAkiFUFRCmGB sTIjFnGRQiShMxfwwdFSJeFiNPF2GDg5grJDtCa21jd3t3hZGnKTmBmSolNUlEYnV9d5OhEAAQMD AwIEAwYFAwQBAgAPAQARAiEDBDESBUFRYSITBnGBMvCRobFCFMHR4VIj8RUHYnIzJEOCFpKiYzQl 0lMIsuKDRLNFJv/aAAwDAQACEQMRAD8A6AC/X+5P8Ewi0wiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRM ImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiY RMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEw iYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMItV+v9yf4JhFphEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRM ImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiY RMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEw iYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRar9f7k/wTCLTCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRM ImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiY RMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEw iYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwi1X6/3J/gmEWmETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRM ImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiY RMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEw iYRMImETCJhEwiYRMImETCJhFqv1/uT/AATCLTCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImE TCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMI mETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETCJhEwiYRMImETC
Скачать книгу