Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963. Susan Sontag
— William Faulkner
Esther Waters — George Moore
Dziennik pisarza — Dostojewski
Na wspak — Huysmans
Le Disciple — Paul Bourget
Sanin — Michaił Arcybaszew
Johnny poszedł na wojnę — Dalton Trumbo
Saga rodu Forsyte’ów — Galsworthy
The Egoist — George Meredith
Diana of the Crossways — j.w.
The Ordeal of Richard Feverel — j.w.
wiersze Dantego, Ariosta, Tassa, Tibullusa, Heinego, Puszkina, Rimbauda, Verlaine’a, Apollinaire’a
sztuki Synge’a, O’Neilla, Calderóna, Shawa, Hellmana… [Spis ten ciągnie się przez kolejne pięć stron i zawiera ponad sto pozycji].
***
…Poezja musi być: dokładna, głęboka, konkretna, znacząca, rytmiczna, sformalizowana, złożona
…Sztuka zawsze walczy więc o to, by uniezależnić się od zwykłego rozsądku…
…Język to nie tylko narzędzie, ale i cel sam w sobie…
…Skupiwszy moce swojego niezwykle jasnego umysłu, Gerard Hopkins wykuł ze słów świat pełen obrazów mrocznych i wzniosłych.
Dzierżąc bezlitosną klarowność jak tarczę i chroniąc się przed wszystkim, co cielesne, dzięki konsekwentnej spirytualizacji swego życia i twórczości, stworzył dzieło w swej ograniczonej tematyce niezwykle świeże. Dając ujście udrękom duszy…
25/12/48
Jestem obecnie całkowicie zasłuchana w jednym z najpiękniejszych utworów muzycznych, jakie słyszałam w życiu – to Koncert na czworo skrzypiec h-moll Vivaldiego z kolekcji Cetra-Soria z udziałem Maria Salerna –
Muzyka to najwspanialsza i zarazem najżywsza spośród wszystkich sztuk – najbardziej abstrakcyjna, najdoskonalsza, najczystsza – i najbardziej zmysłowa. Słucham Vivaldiego całym swoim ciałem, a ono reaguje bólem na jego namiętność i wzniosłość. Moje fizyczne „ja” nieznośnie cierpi – a potem ogarnia je stłumiony lęk – kiedy cały świat melodii opada kaskadami pod koniec pierwszego movimento – kawałeczek mojego ciała umiera za każdym razem, gdy czuję nienasycone pragnienie, by usłyszeć drugie movimento –
Stoję niemal na skraju szaleństwa. Czasami – tak sądzę – (ostrożnie piszę te słowa) – zdarzają się przelotne chwile (ledwie mgnienia), w których wiem na pewno – tak jak wiem, że dziś jest Boże Narodzenie – iż balansuję na brzegu niezmierzonej przepaści –
Co takiego, pytam, powoduje ten niepokój? Jak mogę się zdiagnozować? Odczuwam bardzo naglącą i dręczącą potrzebę miłości fizycznej oraz towarzystwa intelektualnego – jestem bardzo młoda i być może z czasem moim seksualnym dążeniom przestanie towarzyszyć udręka – ale prawdę mówiąc, nie obchodzi mnie to. [Na marginesie S.S. dodaje słowa opatrzone datą 31 maja 1949 roku: „I ciebie też nie powinno”]. Moje potrzeby mnie przytłaczają i wciąż dręczy mnie świadomość zbyt szybko upływającego czasu –
Bardzo możliwe, że kiedyś będę spoglądać na te zapiski z wielkim rozbawieniem. O ile dawniej byłam okropnie, neurotycznie wręcz religijna i myślałam o tym, by pewnego dnia zostać katoliczką, o tyle teraz czuję, że mam skłonności lesbijskie (z jakim wahaniem piszę te słowa) –
Nie wolno mi rozmyślać o Układzie Słonecznym – niezliczonych galaktykach, które dzielą miliony lat świetlnych – nieskończonościach kosmosu – nie wolno mi patrzeć w niebo dłużej niż przez chwilę – nie wolno mi myśleć o śmierci, o wieczności – nie wolno, aby nie przeżywać tych strasznych chwil, w których mój umysł wydaje mi się czymś namacalnym – nie tylko umysł – cały mój duch – wszystko, co mnie ożywia, a co jest pierwotnym, reagującym na świat pożądaniem tworzącym moje „ja” – wszystko to przyjmuje określony kształt i wielkość – jest zbyt ogromne, by pomieścić się w strukturze, którą nazywam ciałem – Wszystkie siły, które mną targają – upływ czasu i stres (teraz to czuję), lecz muszę zacisnąć pięści – Podnoszę się – kto by trwał w bezruchu – każdy mięsień napięty do bólu – pragnie stać się częścią bezmiaru – chcę krzyczeć – żołądek mi się kurczy – nogi, stopy, palce boleśnie naprężone.
Ta biedna skorupa gotowa jest pęknąć w każdej chwili – teraz to wiem – kontemplacja nieskończoności – przeciąża umysł i sprawia, że rozcieńczam grozę, przeciwstawiając jej prostą zmysłowość abstrakcji. A mimo to prześladuje mnie jakiś demon, który wie, że moje emocje nie mają ujścia – napełnia mnie bólem i gniewem – strachem i drżeniem (jestem udręczona, skatowana, skrajnie umęczona –), przez mój umysł przebiegają spazmy niekontrolowanego pożądania –
31/12/48
Ponownie czytam te zeszyty. Są tak ponure i monotonne! Czy ja nigdy nie przestanę się użalać nad sobą? Cała moja istota wydaje się trwać w napięciu – wyczekiwaniu…
1949
25/01/49
Wyjadę na ten semestr do Cal [University of California w Berkeley], jeśli będzie miejsce w akademiku.
11/02/49
[Wpis ten dotyczy postanowienia, by wyjechać na studia do Berkeley, a S.S. wykonała go tuż przed opuszczeniem domu w Los Angeles].
…Emocje podpowiadały mi, by zostać. Intelekt, by jechać. Wygląda na to, że jak zawsze czerpałam przyjemność z karania samej siebie.
19/02/49
[S.S. pisze te słowa zaraz po przyjeździe do Cal. Niedawno skończyła szesnaście lat].
No to jestem.
Nie jest tu wcale inaczej; chyba nigdy nie liczyło się dla mnie to, by trafić do odpowiedniego