Odrodzona. Dzienniki, tom 1, 1947–1963. Susan Sontag
moich zalążkowych talentów krytycznych. Rozkoszuję się nawet poczuciem przygnębienia, które ona powoduje, choćby tylko dlatego, że Huxleyowi udało się tak zręcznie wywołać u mnie emocje bez wyraźnego powodu.
Na tym etapie życia, na którym jestem, wielkie wrażenie robi na mnie wirtuozeria – Technika, organizacja, bogactwo języka bardzo mocno do mnie przemawiają. Bezlitośnie realistyczny komentarz (Huxley, Rochefoucauld) – prześmiewcza karykatura lub długi wywód filozoficzny w Der Zauberberg i [Der] Tod in Venedig [Czarodziejskiej górze i Śmierci w Wenecji] Tomasza Manna… Ograniczone te moje upodobania –
***
„Przekształcenie oderwanego, intelektualnego sceptycyzmu w pełny, harmonijny sposób życia – oto mój problem życiowy”.
Kontrapunkt
***
2/04/49
Kocham być zakochana! – Wszystko, co myślę o Irene [Lyons, kochance H., która zostaje kochanką S.S. i odgrywa ważną rolę w jej dziennikach z lat 1957–1963], kiedy jej nie widzę – Wszystkie intelektualne zahamowania, które być może mam – znikają wobec bólu + frustracji, jakie odczuwam w jej obecności. Niełatwo jest zostać tak całkowicie odrzuconym –
6/04/49
Nie potrafiłam zmusić się do pisania o tej sprawie, zanim nie minęło trochę czasu, dzięki czemu nabrałam do niej dystansu emocjonalnego –
Chodzi o coś bardzo brzydkiego – i nieznośnego, bo nie można o tym nikomu powiedzieć – Próbowałam! Chciałam poczuć podniecenie! Miałam wielką nadzieję, że on mi się spodoba fizycznie, co będzie dowodem, że jestem przynajmniej biseksualna – [Na marginesie S.S. dodała zdanie z datą 31 maja: „Co za głupia myśl! – «przynajmniej biseksualna»”].
…Nie czuję nic poza upokorzeniem i upodleniem na myśl o fizycznych relacjach z mężczyzną – Kiedy go pierwszy raz pocałowałam – był to bardzo długi pocałunek – pomyślałam bardzo wyraźnie: „I to wszystko? – jakie to głupie” – Próbowałam! Naprawdę – ale wiem już, że pewne rzeczy są niemożliwe – Chciałabym się zapaść pod ziemię – Och, no i zamąciłam Peterowi w życiu –
On nazywa się James Rowland Lucas – Jim – i było to w piątkowy wieczór, 11 marca – planowałam tego dnia pojechać na koncert Mozarta do San Francisco.
***
I co ja mam teraz zrobić? [Kolejny późniejszy „komentarz” S.S., tym razem nieopatrzony datą: „Dobrze się bawić, rzecz jasna”].
[Poniższy wpis został z pewnością wykonany w kwietniu 1949 roku, lecz w dzienniku nie jest datowany].
Wyjazd do domu na weekend był zupełnie niezwykły. Poczułam, że coraz bardziej oddalam się emocjonalnie od tego, co – pod względem intelektualnym – wydaje mi się wybrakowane – Myślę, że ostatecznie wyzwoliłam się od zależności od/przywiązania do matki – Nie budziła we mnie żadnych uczuć, nawet litości – tylko nudę – Dom nigdy jeszcze nie wydawał mi się tak ciasny, a ludzie tak bardzo tępi i trywialni; moja witalność była uciążliwa – Tu przynajmniej [tzn. w Berkeley], w nieskrywanej samotności, wynagradzam sobie pobyt w domu, oddając się rozkoszom takim jak muzyka, książki, głośne czytanie poezji. Nie muszę przed nikim udawać; czas poświęcam na to, co chcę – W domu trzeba zachowywać pozory i odprawiać te wszystkie rytuały przyjaźni – przerażająca strata czasu – muszę starannie zarządzać czasem tego lata, przede mną jest bowiem dużo do zrobienia –
Jeśli nie przyjmą mnie w Chicago [po jednym semestrze na University of California w Berkeley S.S. złożyła podanie o przeniesienie do College of the University of Chicago] i zaplanuję powrót do Cal na zimę, zostanę tu na pierwszą sesję letnią. A jeśli nie, to zrobię wymagane kursy na UCLA podczas ośmiotygodniowej sesji jako wolny słuchacz.
Między 14.00 a 17.00 każdego dnia wychodzę z domu na słońce i przeznaczam ten czas, podobnie jak możliwie dużą część każdego wieczora, na pisanie i naukę – Będę cicha, grzeczna i spolegliwa!
8/04/49
Tego popołudnia byłam na wykładzie Anaïs Nin zatytułowanym Funkcja sztuki i artysty. Nin to zadziwiająca osoba – przypomina wróżkę z bajki – jest niska, drobna, ma ciemne włosy i mocny makijaż, co sprawia, że wygląda bardzo blado – wielkie, pytające oczy – wyraźny, ale trudny do uchwycenia akcent – wyraża się wręcz nazbyt precyzyjnie – wygładza i poleruje każdą sylabę czubkiem języka i koniuszkami zębów – ma się wrażenie, że gdyby ją dotknąć, zamieniłaby się w srebrny pył. [Na marginesie S.S. dopisała później: „H tam była”].
Przedstawiła subtelną, ulotną teorię sztuki (odkrywanie nieświadomości, pisanie automatyczne, bunt przeciw mechanistycznej cywilizacji) – Otto Rank poddawał Nin psychoanalizie.
14/04/49
Wczoraj przeczytałam Nightwood [Djuny Barnes] – Ależ ona wspaniale pisze – Ja też chcę pisać w taki sposób – bogaty, rytmiczny – to mocna, doniosła proza, odpowiednia do tego, by oddać mityczne niejasności, które stanowią zarówno źródło, jak i strukturę doświadczenia estetycznego symbolizowanego przez język –
16/04/49
Przeczytałam większą część Braci Karamazow [Dostojewskiego] i nagle ogarnęło mnie przemożne poczucie nieczystości. Napisałam listy do Petera i Audrey, w których zerwałam z nimi wszelkie stosunki, oraz list do matki, w którym oględnie wyrażam swoją odrazę do przeszłości –
***
Ach, była też Irene –
Prawdę mówiąc, ma rację i jest godna podziwu –
***
I pomyśleć, że to ja sama wmanewrowałam