Millennium. David Lagercrantz
ZROZUMIAŁ, że popełnił gafę, i zaczął się zastanawiać, czy nie zadzwonić jeszcze raz, żeby przeprosić Malin i może zaprosić ją na kolację. W końcu jednak się na to nie zdobył. Tysiąc jeden myśli obudziło się do życia w jego głowie. Zamiast do Malin, zadzwonił do Anniki Giannini, która była nie tylko jego siostrą, ale także adwokatem Lisbeth. Może znała odpowiedź na pytanie, na co poluje jej klientka. Tyle że nikt nie traktował tajemnicy służbowej z taką powagą jak ona… Uznał jednak, że powinna udzielić informacji, jeśli to może być korzystne dla jej klientki.
Annika nie odbierała. Oddzwoniła pół godziny później i natychmiast potwierdziła, że w zachowaniu Lisbeth coś się zmieniło. Uważała, że to przez sytuację w pawilonie bezpieczeństwa. Lisbeth widziała, co się dzieje, i zdawała sobie sprawę, że to wcale nie jest bezpieczne miejsce. Z tego powodu Annika obstawała przy przeniesieniu jej gdzie indziej, tyle że Lisbeth oczywiście odmawiała. Mówiła, że ma sprawy do załatwienia. Utrzymywała, że to nie ona jest w niebezpieczeństwie, tylko inni, przede wszystkim pewna młoda kobieta, niejaka Faria Kazi. W domu była ofiarą przemocy związanej z kwestiami honoru, prześladowano ją także w więzieniu.
– To ciekawa sprawa – oznajmiła Annika. – Chciałabym się jej podjąć. Równie dobrze możemy mieć w tej sprawie wspólny interes, Mikael.
– Jak to?
– Wy zdobędziecie dobry temat, a ja pomoc przy researchu. Mam wrażenie, że coś tu się nie zgadza.
Mikael nie podjął wątku.
– Słyszałaś coś jeszcze na temat pogróżek pod adresem Lisbeth? – zapytał.
– Właściwie to nie. Tylko wtedy usłyszałam, że źródeł jest niepokojąco wiele i że przez cały czas wspomina się o siostrze Lisbeth i jej bandytach w Rosji, a także o gangu motocyklowym ze Svavelsjö.
– Co robisz w tej sprawie?
– Wszystko, co mogę, Mikael. A co myślałeś? Zauważyłam, że więzienie wzmocniło nadzór nad nią. W tej chwili nie widzę żadnego bezpośredniego zagrożenia. Było jednak pewne zdarzenie, które mogło mieć na nią wpływ.
– Jakie?
– Odwiedził ją staruszek Holger.
– Żartujesz?
– Nie, nie. Sam nalegał na tę wizytę. Sądzę, że to było dla niego ważne.
– Nie wiem nawet, jak mu się udało wejść do Flodbergi.
– Pomogłam mu z formalnościami, a Lisbeth zapłaciła za podróż tam i z powrotem. W samochodzie była pielęgniarka. Wjechał do więzienia na wózku.
– Zdenerwowała ją ta wizyta?
– Chyba nie tak łatwo ją zdenerwować. Holger jest jej bliski, oboje o tym wiemy.
– Nie powiedział nic, co mogłoby ją pchnąć do działania?
– Co by to miało być?
– Może coś na temat przeszłości Lisbeth? Nikt nie zna jej tak jak Holger.
– Nie wspominała o tym. Wydaje się, że jedyne, co ją teraz angażuje, to sprawa tej młodej Farii Kazi.
– Znasz niejakiego Leo Mannheimera?
– Nazwisko brzmi znajomo. Dlaczego pytasz?
– Tak się tylko zastanawiałem.
– Lisbeth o nim wspominała?
– Później opowiem.
– Dobrze, ale jeśli się zastanawiasz, co takiego mógł powiedzieć Holger, najlepiej sam się z nim skontaktuj – oznajmiła Annika. – Lisbeth chybaby się cieszyła, gdybyś teraz poświęcał mu trochę więcej uwagi.
– Zgoda – odparł Mikael.
Po zakończeniu rozmowy natychmiast zadzwonił do Holgera Palmgrena. Było zajęte. Trwało to niedorzecznie długo, a potem nagle nikt nie odbierał. Mikael zaczął się zastanawiać, czy natychmiast nie pojechać na Liljeholmen i nie porozmawiać z nim w cztery oczy. Myślał o zdrowiu Holgera. Był stary i schorowany, miał ostre bóle i potrzebował odpoczynku. Mikael postanowił zaczekać i wrócił do chaotycznych poszukiwań informacji na temat Mannheimerów i Alfreda Ögrena. Znalazł całkiem sporo.
Zawsze tyle znajdował, kiedy szperał głęboko. Nic jednak się nie wyróżniało i nie wydawało się mieć związku ani z Lisbeth, ani z atakiem hakerskim. Postanowił więc zmienić strategię z myślą o starym Holgerze i jego informacjach na temat dzieciństwa Lisbeth. Nie wykluczał, że Leo Mannheimer ma jakiś związek z jej przeszłością, w końcu wspominała o jakichś starych listach z nazwiskami. Dlatego Mikael cofnął się w czasie na tyle, na ile pozwalały internet i bazy danych. Jego uwagę przyciągnął referat z gazety „Upsala Nya Tidning”. Przez krótki czas tekst miał spory zasięg, bo tego samego dnia Szwedzka Agencja Prasowa rozesłała depeszę na jego podstawie. Jak stwierdził, później nie wspominano już o tym wydarzeniu, prawdopodobnie dla dobra jego uczestników. W mediach panował wtedy łagodniejszy klimat, przede wszystkim w stosunku do ludzi z wyżyn społecznych.
Tragiczne wydarzenie miało miejsce przed dwudziestu pięciu laty, w czasie polowania na łosie w lasach Östhammar. Ekipa łowiecka, do której należał ojciec Leo Mannheimera, Herman, weszła do lasu po długim lunchu. Panowie prawdopodobnie wypili parę kieliszków, ale informacje w artykule były zbyt skąpe, żeby można to było stwierdzić z całą pewnością. Rzekomo świeciło ostre słońce i członkowie grupy z różnych powodów postanowili się rozdzielić. W końcu pomiędzy drzewami zauważono dwa łosie i sytuacja zrobiła się trochę nerwowa. Zaczęto strzelać. Jeden z myśliwych, niejaki Per Fält, starszy człowiek, wówczas dyrektor finansowy koncernu Rosvik, zeznał, że źle ocenił kierunek i zestresowały go gwałtowne ruchy zwierzęcia. Wystrzelił, usłyszał krzyk i wołanie o pomoc. Jeden z członków ekipy – młody psycholog Carl Seger – został trafiony w górną część brzucha. Zmarł chwilę później nieopodal małego strumyka.
Wszczęto śledztwo, ale nic nie wskazywało na to, że wydarzenie było czymś więcej niż tylko tragicznym wypadkiem, ani tym bardziej na to, że Alfred Ögren czy Herman Mannheimer mogli się przyczynić do śmierci Segera. A jednak Mikael nie mógł przestać o tym myśleć, zwłaszcza kiedy odkrył, że strzelec Per Fält zmarł rok później i nie pozostawił żony ani dzieci. W nic niemówiącym nekrologu opisano go jako „wiernego przyjaciela” oraz oddanego i lojalnego współpracownika w koncernie Rosvik.
Mikael wyjrzał przez okno i pogrążył się w myślach. Niebo nad wodami Riddarfjärden pociemniało. Nastąpiło załamanie pogody i znów spadł ten przeklęty deszcz. Mikael wyprostował plecy i zaczął rozmasowywać sobie ramiona. Czy zastrzelony psycholog mógł mieć coś wspólnego z Leo Mannheimerem?
Trudno powiedzieć. Mogła to być ślepa uliczka albo po prostu pozbawiony sensu tragiczny wypadek. Mimo to Mikael dowiedział się o psychologu wszystkiego, czego tylko mógł. Nie znalazł wielu informacji. Carl Seger w chwili śmierci miał trzydzieści dwa lata i był świeżo zaręczony. Rok wcześniej na uniwersytecie w Sztokholmie obronił pracę doktorską na temat wpływu zmysłu słuchu na samoocenę. Było to, jak głosił tytuł, „studium empiryczne”.
Nie opublikowano go w sieci i Mikael nie znał wniosków ani tezy, choć Carl Seger nawiązywał do tematu także w innych esejach, które udało mu się znaleźć przez Google Scholar. W jednym z nich opisywał klasyczny eksperyment, którego uczestnicy szybciej się identyfikowali z własnym wizerunkiem, jeśli fotografia była upiększona, i takie właśnie zdjęcia wybierali spośród setek innych. Ludzie szybciej się rozpoznają, jeżeli wyglądają na piękniejszych niż w rzeczywistości. Prawdopodobnie odziedziczyliśmy tę